Napisano 19.11.2016 - 22:53
Wieczorem zaś informował Władimira Putina i Donalda Tuska o tym, co zaszło, powołując się m.in. na zapisy rejestratorów
Nie, wtedy czarne skrzynki były jeszcze nie otwarte. Otworzono je następnego dnia gdy przyjechali polscy prokuratorzy. A w słynnej rozmowie na wrakowisku nikt nie mówił że to są ustalenia na podstawie odsłuchu skrzynek. Tak że ten... Coś chyba cię źle poinformowano.
Użytkownik Zaciekawiony edytował ten post 19.11.2016 - 22:54
Napisano 19.11.2016 - 22:54
Post nagrodzony to groźba czy próba nacisku na zmianę moich preferencji socjologicznych. PIS ,PO to nie moja bajka ale te forum to paranoja agenda PO.
Na forum obowiązuje zakaz politykowania.
A moje stwierdzenie "Następny Twój post takiej samej treści jak poprzednie będzie odpowiednio nagrodzony" dotyczył tego, że powielałeś posty o takiej samej treści"
Alis
Użytkownik Alis edytował ten post 19.11.2016 - 23:45
Napisano 19.11.2016 - 23:08
@bolesław
Tak z czystej ciekawości (ale bez większych nadziei) - zechciałbyś napisać coś więcej o tym nagraniu, które wrzuciłeś?
W sensie - po co to zrobiłeś? Co cię w im uwiera? Co chcesz udowodnić wrzucając je tutaj?
Kilka słów - od siebie po prostu.
W nieskomplikowanym ale jednak ciut bardziej rozbudowanym, niż tylko PIS ,PO to nie moja bajka ale te forum to paranoja agenda PO wywodzie.
Jeśli to nie jest problem oczywiście.
Napisano 19.11.2016 - 23:32
Ale Kopaczowa kłamała czyż nie.
Czy ja wyrażam się niejasno? To już chyba czwarty taki sam post. Odbieram to jako prowokacje a to już trzecie Twoje ostrzeżenie w tym temacie, co skutkuje 30sto dniową przerwą od forum. Może jak ochłoniesz to odpowiesz na zadawane Ci pytania.
Alis
Napisano 20.11.2016 - 00:17
Napisano 21.11.2016 - 13:51
Wrócę jeszcze na chwilę do sprawy odszkodowań dla rodzi ofiar katastrofy smoleńskiej.
Ktoś może powiedzieć, że męczę bułę, a ktoś inny, że się czepiam. Ale trafiłem dziś na artykuł, po przeczytaniu którego, jasny szlag mnie trafił.
I to nie dlatego, że ktoś tam znów wyciąga rękę po kasę, tylko dlatego, że uzasadnia to w sposób, który ja osobiście odbieram jako bezczelny. I traktuję, jako próbę wyłudzenia od naszego państwa (a pośrednio od nas wszystkich - bo przecież budżet państwa to tak naprawdę nasze pieniądze) kasy za coś, za co już została ona wypłacona.
Ja rozumiem, że dla rodzin ofiar katastrofy była i jest to tragedia ale nie rozumiem, jak długo jeszcze będą one rekompensowały sobie ją naszym kosztem i to używając przy tym argumentów, które obrażają inteligencję średnio myślącego człowieka - tylko dlatego, że (parafrazując znany cytat) "taki mamy klimat''.
Bo prawda jest taka, że część z tych, którzy poczuli, że znów można wyszarpać trochę kasy, argumentuje to faktem, że skoro znów zaczął się ruch przy śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej, to oznacza, że "coś może być na rzeczy" - więc kasa im się należy.
Według części rodzin smoleńskich, nową okolicznością w sprawie – uzasadniającą wniosek o wypłatę kolejnych rekompensat – jest to, że minister obrony narodowej Antoni Macierewicz powołał podkomisję, która ma na nowo zbadać przebieg katastrofy. Piszą, że skoro minister Macierewicz powołał podkomisję, musiały wyjść na jaw nowe „okoliczności sprawy”. A więc ich roszczenia w stosunku do państwa są w pełni uzasadnione.
Zastanawiałem się nawet nad wydzieleniem tego wątku jako osobnego tematu do dyskusji (nie tylko o samej katastrofie ale również o zachowaniach ludzkich, które ona wywołała ale nie chcę robić zamieszania w temacie - decyzję zatem w tej kwestii pozostawiam moderacji.
Jak wspomniałem na początku tego wpisu, sam fakt domagania się kolejnych wypłat dla zdruzgotanych śmiercią bliskich, członków ich rodzin, bulwersuje mnie o wiele mniej, niż sposób, w jaki uzasadniają oni swoje żądania.
O jednej panie europosłance, która w kwestii odszkodowania "poszła na rekord" pisałem już parę stron temu - więc nie będę się nad nią znęcał ponownie.
Okazuje się jednak, że nie jest ona jedyna i znalazło się więcej osób, które po 6 latach od katastrofy, pomimo tego, że wcześniej otrzymały już rekompensaty finansowe, nagle przypomniały sobie, że ich strata jest dużo większa niż pierwotnie sądziły i, korzystając ze sprzyjającego klimatu, postanowiły wyszarpać więcej.
Nie chciałbym żeby wpis ten był potraktowany jako "polityczny", dlatego powstrzymam się od podawania nazwisk osób, które wykazują się zadziwiającą wprost inwencją w uzasadnianiu swoich żądań - kto będzie zainteresowany, znajdzie je w podlinkowanym na końcu artykule.
Skupię się tylko na samych uzasadnieniach.
No, to zaczynamy.
Jedna pani zażądała od MON 2 milionów złotych.
Dlaczego? Ano dlatego:
...że jej mąż zarabiał rocznie 190 tys. zł. W chwili katastrofy miał 44 lata, „był w pełni zdrowy i aktywny” – mógł więc jeszcze pracować co najmniej 20 lat. Żądanie 2 mln zł nie jest więc, według niej, wygórowane.
Inna pani żąda "tylko" 1 miliona złotych (ale za to z odsetkami od dnia 11 kwietnia 2010 r.)
Jest jednak na tyle "przyzwoita", że zdając sobie sprawę z ograniczeń finansowych Skarbu Państwa zadowoli się tylko połową tej kwoty.
Jak to uzasadnia? Tak oto:
...straciła osobę, z którą utrzymywała „stały, serdeczny kontakt i głęboką relację”. A także, że od czasu katastrofy „nastąpiło znaczne pogorszenie jej sytuacji życiowej”. To głównie jej mąż utrzymywał dom, zarabiając 240 tys. zł rocznie. Przez „20 lat spodziewanej aktywności zawodowej” zarobiłby więc, co najmniej 4,8 mln zł.
(...)
...pisze też, że w związku ze śmiercią męża „zmuszona jest samodzielnie utrzymywać dom i pomagać dzieciom (…) samodzielnie spłacać kredyt hipoteczny zaciągnięty na zakup domu”. I że musiała podjąć „dodatkową pracę pozaetatową, w tym także całodobową”.
Nie wiem, jak obliczyła sobie te 20 lat, dzięki którym mogłaby finansowo korzystać z aktywności zawodowej męża, bo w internecie można bez trudu znaleźć informacje, że jest to założenie, nazwijmy to oględnie - bardzo optymistyczne.
No ale nie będziemy tu przecież rozsiewali plotek.
Tego jednak nie dość, bo oddzielny wniosek złożyła w imieniu swojego młodszego syna (...). Domaga się dla niego 450 tys. zł zadośćuczynienia.
Jakby tego było mało, osobnego odszkodowania domaga się jej starszy syn.
Ten łaskawie zadowala się mniejszą kwotą - choć mógłby chcieć więcej, bo sobie to też ładnie przeliczył. Ciekawe tylko, że w przeciwieństwie do mamy, założył pesymistycznie trochę, że jego tragicznie zmarły ojciec, mógłby pracować tylko lat 10 - czyżby czytał ploty?
Uzasadnia, że w przyszłości nie będzie mógł liczyć na pomoc finansową ze strony ojca. Przekonuje, że mógłby dochodzić 2,4 mln zł „tytułem utraconych dochodów ojca” (zakładając, że ojciec mógłby jeszcze pracować przez 10 lat), ale „ogranicza swe żądania” do 350 tys. zł.
Kolejna wdowa, nie ma tak wygórowanych żądań, bo domaga się tylko 250 tys zł (podobno podpisała już ugodę na 180 tys. zł).
Uzasadnia to w sposób najprostszy z możliwych:
...przed katastrofą ona zajmowała się wychowywaniem dzieci, a jej mąż pracował. Katastrofa zburzyła ten porządek.
Trudno się nie zgodzić - podobnie, jak trudno założyć, że mogłaby jednak podjąć jakąś pracę. Lub chociażby chcieć spróbować.
Przez grzeczność nie wspomnę też, że niepracujący małżonkowie ofiar otrzymali od państwa naszego renty.
Idźmy dalej.
Kolejna pani, a właściwie dziewczyna, bo mowa tu o 21 letniej córce jednej z ofiar katastrofy (domagającej się wypłaty 500 tys złotych), wysiliła się nieco bardziej w uzasadnieniu, choć jak to czytam, to zastanawiam się, czy aby wena jej trochę nie poniosła.
Ja rozumiem pasje i miłość do podróżowania, no ale jednak...
W jej uzasadnieniu czytamy, że poprzednie odszkodowanie:
...„nie było adekwatne do ogromu zaznanej krzywdy”. W wezwaniu do ugody pisze, że śmierć ojca była „wstrząsem w życiu całej rodziny”. A także wpłynęła na pogorszenie warunków jej życia. Że ojciec patronował pasji – nauce języka japońskiego i „finansował jej coroczne wyjazdy do Japonii”. Katastrofa to przerwała.
Można? Można.
Pytanie tylko, czy za wszelką cenę i kosztem innych.
Choć z drugiej strony - dobrze, że nie była fascynatką lotów kosmicznych. One, zdaje się, kosztują ciut więcej.
Nie mniejszą oryginalnością (bo inne określenie nie przychodzi mi na myśl) w argumentowaniu swoich żądań, popisuje się jeszcze inna pani.
Marne 500 tys złotych, których się domaga, należą się jej słusznie, bo:
...przypomina, że w dniu katastrofy oczekiwała na ojca w Smoleńsku, gdzie miała się odbyć uroczystość upamiętniająca żołnierzy zamordowanych w Katyniu i że w związku z tym „przeżyła ten moment w osamotnieniu, bez rodziny”.
Rozumiem, że gdyby w tamtym momencie była w większym (rodzinnym gronie), to żądaną kwotę podzieliłaby przez ilość osób współtowarzyszących jej w przeżywaniu i wyszłoby mniej. Czy może jednak nie?
Dodatkowo:
...późniejsze zamieszanie medialne wokół śledztwa dotyczącego kradzieży przedmiotów należących do jej ojca, „nie dawało szansy na godne przeżycie żałoby”.
I znowu mamy panią - tym razem znaną ze srebrnego ekranu.
Pani ta, również czuje się niezaspokojona wcześniejszymi odszkodowaniami ale to nie dziwne, bo wiadomo, że panie znane ze srebrnego ekranu mają większe wydatki i aspiracje, niż te, których na nim nie oglądamy na co dzień.
I pewnie dlatego:
...pisze, że straciła pracę w TVP, wiążąc to z atmosferą wokół kolejnej rocznicy katastrofy smoleńskiej (w międzyczasie znów została zatrudniona w telewizji) i szczegółowo wylicza miesięczne koszty utrzymania swoje (łącznie 12 tys. zł) i syna (m.in. 1,7 tys. na prywatną szkołę, 2 tys. zł na zajęcia dodatkowe, 2,5 tys. zł na opiekunkę i 1 tys. na ubrania).
Mimo wszystko oczekiwać by można, że pani znana zrozumie jednak, że standard życia nie dany jest nikomu na zawsze - ale może nieco za dużo wymagam od zbolałej wdowy.
Teraz dla odmiany dwóch panów.
Pierwszy stracił siostrę - więc zażądał 500 tys zł (dostał tylko 150tys). Dlaczego zażądał? To proste - bo:
...„bardzo silnie odczuł śmierć siostry” z którą „wspólnie omawiali i rozważali sprawy rodzinne” i „która tworzyła rodzinną atmosferę”.
150 tys złotych tylko za to, że nie będzie mógł porozmawiać z siostrą o sprawach rodzinnych?
No, czy ja wiem?
Kolejny pan stracił dziadka, którego śmierć wycenił na 1 milion 250 tysięcy złotych.
Uzasadnił to bardzo wyczerpująco - i przekonująco na dodatek:
...gdy był mały dziadek wspierał go w nauce, sporcie, lubili razem spędzać czas, rozmawiać o sprawach poważnych i żartować.
oraz - uwaga:
...w ostatnich latach codziennie rozmawiali przez telefon i że „utrata tak ważnej więzi rodzinnej, jak intymność łącząca dziadków i wnuki, uzasadnia roszczenie”.
To mnie zmiażdżyło po prostu.
On musiał chyba tego dziadka naprawdę bardzo kochać. Moim zdaniem, gość wygrywa nawet z miłośniczką klimatów orientalnych.
To tylko kilka przypadków ale z tego co się nieoficjalnie mówi, z roszczeniami występuje coraz więcej osób, w tym - coraz dalsi członkowie rodzin.
Dla przypomnienia:
Bliscy ofiar – łącznie 270 osób – dostali już w 2011 r. po 250 tys. zadośćuczynienia.
Po katastrofie każda rodzina otrzymała również jednorazowe wsparcie od rządu w wysokości 40 tys. zł.
A 73 osieroconym dzieciom premier Donald Tusk przyznał renty specjalne – 2 tys. zł miesięcznie (trojgu niepełnosprawnym dożywotnio, pozostałym do ukończenia 25 roku życia).
Renty dostali też niepracujący małżonkowie ofiar, trzy żony, które zostały same z więcej niż dwójką dzieci, i kilkoro rodziców ofiar.
I tak to właśnie wygląda - tragedia, tragedią ale kasa musi się zgadzać.
Nie wiem - czy tylko ja mam odruch wymiotny?
Dla mnie, to jest lista hańby i osobiście, nie dałbym rady przeglądnąć się w lustrze, gdyby zdarzyło mi się na niej wylądować.
Ale, może się mylę i może tak właśnie powinno być?
Wszystkie wytłuszczone fragmenty tekstu, to cytaty z podlinkowanego artykułu.
Użytkownik pishor edytował ten post 21.11.2016 - 20:33
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych