Witam. Mam ponad 30 lat i chciałem już dawno opisać podobne zdarzenie. Miało ono miejsce kwiecień/maj 2010. Pamiętam, że pracowałem wówczas na ranną zmianę i kładłem się spać tuż po godzinie 22:00. Nie przychodziło mi to łatwo więc pomagałem sobie odtwarzaczem mp3 i jakimiś kawałkami chillout/lounge.
Zasłoniłem rolety okienne, zgasiłem światło i zamknąłem drzwi. Położyłem się i włączyłem muzyczkę. Nie minęły nawet 2 minuty gdy zorientowałem się że w moim pokoju zrobiło się strasznie jasno. Wkurzyłem się i chciałem już wybuchnąć krzykiem myśląc, że ktoś otworzył drzwi i świeci mi latarką w twarz.
Otworzyłem oczy i zaniemówiłem. Drzwi były zamknięte. Światło pochodziło od dziwnej kuli która wyszła jakby z szafy narożnej stojącej obok drzwi. Obok tej szafy był malutki regał stojący na którym stało Matero z bombillą w środku (plus sucha yerba którą wypiłem tydzień lub dwa wcześniej). Kula zawisła nad Matero na jakieś 20 sekund po czym wleciała w ścianę i znikła. Długo nie spałem zastanawiając się co to mogło być. Odległość mojej głowy od tej kuli to jakieś 3 metry, wydawała się ciut większa od Matero które ma średnicę 10 cm.
Zastanawiałem się kiedyś jak to opisać komuś kto tego nie widział... W tamtym okresie paliłem szlugi i w sprzedaży były wówczas zapalniczki z wbudowanymi latarkami - zwykłe białe diody led. Kula ta właśnie wyglądała jak światło z takiej diody rzucone na ścianę z odległości 20-30 cm. Światło jasne ale nie oślepiające. Sprawiała wrażenie czegoś niematerialnego, nie wydawała dźwięku ( ściągnąłem słuchawki...).
Opowiedziałem o tym kliku osobom ale każdy reaguje śmiechem. Wolę więc ten opis zostawić tutaj - kto będzie szukał ten znajdzie i może opisze również swoją obserwację. Pozdrawiam