Erdogan robi sobie jaja na fejsbuku, Obama i Merkel dają mu lajka
Tytułem wstępu chciałbym obalić pewien mit, który jest jednocześnie kneblem uniwersalnym. Z niezwykłym szacunkiem podchodzę do fachowej wiedzy, bo to jest silnik świata. Garncarz garnki lepi, kołodziej koła naprawia, lekarz, powiedzmy, że leczy. Taka definicja fachowości obowiązywać musi, ale schody zaczynają się wówczas, gdy fachowa wiedza staje się nahajem na tych, którzy widzą, że król biega z gołą dupą. Ileż to fachowców od Turcji wypowiadało się, jak bardzo trzeba znać tamtejsze relacje, aby wiedzieć z czym mamy do czynienia. Identycznie sprawy się przedstawiają z ocenami usługami mechaników samochodowych, nie każdy potrafi wymienić rozrząd, ale każdy jest w stanie ocenić, że po wymianie korbowód wszedł bokiem. Pojęcia nie mam jakie panują stosunki polityczne w Turcji, poza wiedzą mniej niż podstawowa, czyli Erdogan to islam turecki, armia rzekomo świecka, podział polityczny na dwa obozy jak wszędzie. No i do niczego ta wiedza nie była potrzebna, aby śmiechem potraktować „zamach” w Ankarze. Zwykłe doświadczenie życiowe i obserwowanie przyrody, to wystarczające kompetencje. Pójdę dalej. Eksperci i tak zwani eksperci zaczęli się bawić w dzielenie włosa na czworo w sytuacji, gdy cała zagadka została podana na tacy, dlatego też tak wielu się zbłaźniło subtelnymi wywodami. Tymczasem rzecz jest prosta, jak obieranie ziemniaków. Rzekomymi zamachowcami, czy tam puczystami, miała być armia. A co widzieliśmy na ulicach i nad ulicami? Jeden śmigłowiec i pięć czołgów na krzyż. To jest armia? Turecka armia liczy ponad pół miliona żołnierzy i zajmuje 2 miejsce w NATO, po USA. Dysponuje i produkuje najnowocześniejszy sprzęt wojskowy, a do puczu wystawiła pluton? Na czele armii stoi dowódca, w skrócie generał. Poznaliśmy nazwisko dowódcy przewrotu wojskowego? Żadne nazwisko nie padło, dopiero po godzinach wymieniono jakichś pułkowników, w tym niejakiego Muharrem Köse.
Armia turecka zahartowana w bojach, w tym w zamachach stanu, odstawia taką komedię? Przy każdym przewrocie celem numer jeden jest dotychczasowy wybraniec narodu, celem numer dwa łączność. Jak to wyglądało w Turcji? Prezydent akurat na urlopie, Internet, telewizje prywatne i telefony śmigają bez przeszkód. Do czołgów z partyzanta wchodzą gapie i bardziej zorganizowane grupy. Erdogan odstawia teatrzyk z połączeniem na „fejsie”, aby pokazać jaka to tragedia się stała, bo telewizja publiczna jest pod kontrolą zamachowców. Wódz nawołuje do wyjścia na ulice, po paru chwilach śmigłowiec wojskowy zostaje zestrzelony przez wojskowy samolot F16. Kabaret! Następne dwa machnięcia skrzydełek motyla i czołgi spacyfikowane gołymi rekami przez demonstrantów. Spektakl prawie skończony, ale przecież musi być puenta. I jest, oto zbawiciel i ojciec narodu leci odważnie swoim samolotem, bez strachu, że go zwykłym stinger, czy innym „bukiem” ściągną. Ląduje i zaprowadza błogosławiony porządek. Co bardziej wrażliwi krzyczą, że nie ryzykuje się takiej prowokacji, bo to igranie z ogniem i wszystko się może wymknąć spod kontroli. Niezły argument, ale co konkretnie miało się wymknąć spod kontroli? Półmilionowej armii i władzy z poparciem społecznym miało się wymknąć 5 czołgów, czterech pułkowników i jeden śmigłowiec? Puszczono wabia, żeby sprawdzić kto jeszcze w armii i instytucjach chciałby z Erdoganem dyskutować, tym sposobem chętni się ujawnili – same leszcze. Turecki prezydent miał generałów i rekiny władzy przy sobie, wiedział, że USA i UE palcem nie kiwną, to gdzie tu jakiekolwiek zagrożenie?
Zapytam jeszcze raz. Do czego komu potrzebna magisterska wiedza na temat Turcji? Miłośniczki telenoweli są w stanie bez pudła wskazać o co w takich intrygach chodzi. Nie żaden zamach, ale klasyczna opera mydlana służb i to w dodatku pokazana na bezczelnego, nad czym warto się zatrzymać. Turcja to kraj NATO, tam nie można sobie robić geopolitycznych jaj na własną rękę. Owszem siła Turcji i położenie geograficzne daje spore możliwości, jednak takich numerów jak bezkarna zmiana władzy wykonać się nie da. Nigdy Erdogan nie odstawiłby zamachowego teatrzyku, gdyby nie miał pozwolenia albo wiedzy, że USA nie kiwną palcem. W Polsce urodzony w Honolulu Barack podniósł alarm bo Trybunał, z Turcją siedział cicho jak myszka, by w odpowiednim momencie dać jasny komunikat – nie wolno obalać demokratycznej władzy. Niemcy, czytaj Bruksela, kompletnie „zamach” olały, Ruscy nawet się nie zająknęli i wszystko jasne. Erdogan naprawdę miał bunt w armii, ale o marnej sile, która nie mogła skutkować niczym poważnym. Nie ma to jednak znaczenia, bo w takich krajach jak Turcja albo się ma całą armię za sobą albo się śpi na wulkanie. Prostym i bezczelnym środkiem Erdogan w tureckiej armii zrobił porządek pod siebie, przy okazji wymiótł blisko 3 tysiące sędziów i Komisja Wenecka nie zebrała się w nadzwyczajnym trybie. Nie ma też żadnego tematu dla Tusków, Schulzów i mediów liberalnych. Jednym słowem główni gracze światowi postawili lub pogodzili się z Turcją Erdogana. Na pewno Erdogan miał wiedzę, że „demokrata” z Honolulu nie będzie robił przeszkód i Bruksela nie otworzy buzi. Jedyną zagadką jest to, czy Putin zgodził się zamknąć oczy, no i za jaką cenę. Kurtyna.
http://kontrowersje....el_daj_mu_lajka