"Dama z gronostajem" w rękach rządu. Historyczna umowa podpisana
To największa transakcja zakupu dzieł sztuki przez państwo w powojennej historii Polski. Skarb Państwa kupił Kolekcję Książąt Czartoryskich. Najbardziej znane dzieła znajdujące się w to "Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci oraz "Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta.
Umowę w tej sprawie na Zamku Królewskim w Warszawie podpisał wicepremier i minister kultury Piotr Gliński oraz prezydent Fundacji Książąt Czartoryskich, Adam Karol Czartoryski.
Co zawiera kolekcja Książąt Czartoryskich?
Na rzecz Skarbu Państwa przechodzi całość kolekcji wraz z budynkami muzeum. Zbiory będące własnością Fundacji Książąt Czartoryskich liczą około 86 tysięcy obiektów muzealnych a także 250 tysięcy książek, rękopisów i starodruków. Najbardziej znane dzieła to "Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci oraz "Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta.
Wiceminister kultury Jarosław Sellin na antenie Polskiego Radia 24 wyjaśniał wcześniej, dlaczego państwo kupuje cenne dzieła sztuki. Podkreślał, że każde poważne państwo dba, by mieć w swoich zasobach dziedzictwo kulturowe, szczególnie to związane ze swoją historią. "W kolekcji, o której mówimy są także bardzo cenne dokumenty: na przykład oryginał unii polsko-litewskiej, rękopis Długosza" - wskazał Jarosław Sellin.
O rozmowach, dotyczących wykupu przez państwo kolekcji należącej do Fundacji Książąt Czartoryskich, zrobiło się głośno w połowie grudnia. Wtedy sejmowa komisja finansów publicznych opowiedziała się za nowelizacją tegorocznego budżetu i za utworzeniem rezerwy na zakup przez państwo dzieł sztuki.
Minister Gliński w maju, przekonywał podczas audytu poprzednich władz, że realne jest zagrożenie utraty "Damy z gronostajem". Wtedy też dla "Gazety Wyborczej" obawy tych nie potwierdzili przedstawiciele Fundacji Czartoryskich, ale według informatorów gazety, ofertę mieli złożyć szejkowie z Emiratów Arabskich. Mieli proponować ponad miliard złotych.
Kolekcja zagrożona wrogim przejęciem?
Rząd PiS chciał kupić kolekcję dzieł sztuki książąt Czartoryskich, by ochronić ten zabytek. Tymczasem znawcy rynku przekonują, że dziełu nic mu nie grozi, o czym pisaliśmy w WP money. - To szukanie taniej sensacji. Tego typu dzieła sztuki nigdy nie uzyskają zgody na wyjazd z Polski. Mogą sobie szejkowie chcieć to kupić za sto miliardów. Obraz jest praktycznie niesprzedawalny - mówił marszand Andrzej Starmach.
Zagrożenia "wrogim przejęciem" nie widział też Jan Koszutski, dyrektor Domu Aukcyjnego Desa Unicom. - Absolutnie nie może być mowy o sprzedaży takich dzieł za granicę. Prawo na to nie pozwala, a nielegalna sprzedaż nie wchodzi w grę. To jakaś abstrakcja. Fundacja przecież tego nie sprzeda komuś, kto obraz wyniesie pod pachą - stwierdził Koszutski.
Reperkusje wokół negocjacji. Utrata zaufania
W piątek 23 grudnia zarząd Fundacji Książąt Czartoryskich podał się do dymisji. Prezes zarządu Marian Wołkowski-Wolski decyzję tę tłumaczył utratą zaufania do fundatora. "Negocjacje dotyczące sprzedaży zbiorów były prowadzone bez naszej wiedzy" - powiedział.
O rozmowach dotyczących odkupienia przez państwo kolekcji Czartoryskich informował "Dziennik Polski". Według gazety wartość negocjowanej transakcji sięgałaby od 0,5 do 1 mld zł.
Najcenniejsze dzieła w kolekcji muzealnej to: "Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci - jedyny obraz tego malarza w Polsce, ubezpieczony na kwotę 1,4 mld zł i "Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem" - jedno z trzech w kraju dzieł malarskich Rembrandta (ubezpieczone na 160 mln zł).
"Ranga i międzynarodowy charakter tych dzieł, jako arcydzieł sztuki światowej, przyćmiewa inne obiekty ze zbiorów Książąt Czartoryskich i zafałszowuje nasze patrzenie na tę kolekcję" - powiedział PAP prezes Fundacji Książąt Czartoryskich dr hab. Marian Wołkowski-Wolski, który złożył dymisję.
"Ta kolekcja ma fundamentalne znaczenie dla historii Polski i polskiej tożsamości. Ona definiuje Polaków. Powstała na początku XIX wieku, gdy chodziło o samoidentyfikację narodu" - podkreślił z kolei dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie Andrzej Betlej. Jak zaznaczył, kolekcja ma wartość jako nierozerwalna całość, a "poprzez personalizację pamiątek odnoszących się do ważnych dat i ludzi staje się bezcenna".
No czad - kupcie obrazki i książeczki za 5 pierdyliardów. Kasy nie ma na szpitale, na domy dziecka, na naukę i na milion innych spraw, i zamiast fundusze przesuwać na POWAŻNE sprawy, to wydają na takie bzdury. Powinni być postawieni przed sądem za marnotrawienie pieniędzy publicznych. Kretynizm.