Napisano 04.06.2013 - 13:21
Napisano 05.06.2013 - 00:22
Napisano 05.06.2013 - 21:54
Użytkownik real edytował ten post 07.06.2013 - 10:24
Napisano 08.06.2013 - 20:47
Kolejna ofiara śmiertelna DNP
Co roku w samej Wielkiej Brytanii dziesiątki młodych osób umiera w męczarniach, sięgając po odchudzający specyfik, który jeszcze w latach 60. stosowany był jako herbicyd na wojnie w Wietnamie. Niestety pierwszy taki przypadek zdarzył się również w Polsce. Dwudziestolatka z Warszawy w dramatycznych SMS-ach na chwilę przed tragedią pisała: "Chyba nie dojadę do szpitala, padnę gdzieś po drodze".
Miesiąc temu informowaliśmy o sprawie Sary Houston, która została znaleziona martwa w październiku zeszłego roku w wynajmowanej przez siebie stancji. Jak ustalono w trakcie śledztwa, bezpośrednią przyczyną zgonu było zatrzymanie akcji serca spowodowane zażyciem kombinacji leków antydepresyjnych oraz niedozwolonego środka do spalania tłuszczu – DNP. Niestety okazało się, że problem ten zaczął być widoczny również w Polsce. Jak doniósł portal radia TOK FM, dwudziestoletnia warszawianka zmarła nagle 17 maja po trwającym ponad tydzień cyklu zażywania niebezpiecznego specyfiku. "Była normalną, zdrową dziewczyną" – podkreśla jej zszokowana matka.
Odchudzania za wszelką cenę
Większość ofiar DNP łączą dwie rzeczy. Są młode i nie zdają sobie sprawy ze skutków związanych z tak radykalną utratą wagi. – Osoby te za wszelką cenę szukają czegoś, co pomoże im szybko zrzucić zbędne kilogramy, nie wiążąc odchudzania z ryzykiem śmierci – tłumaczy farmaceutka Justyna Bytnar. Niestety na polskich forach coraz częściej możemy się natknąć na ogłoszenia typu: "Poszukuję DNP, kupię na własną odpowiedzialność. Nie chcę fake'ów. Cena nie gra roli....", czy "Jeżeli ktoś ma DNP proszę o kontakt, a na pewno się dogadamy...".
DNP, a właściwie 2,4-Dinitrophenol, od wielu lat widnieje na liście substancji niedozwolonych do stosowania przez człowieka. Odkryty w 1920 roku na Uniwersytecie Stanforda, początkowo służył jako najskuteczniejszy znany "lek" na nadwagę. Niestety, dosyć szybko okazało się, że korzystanie z DNP bez restrykcyjnej diety powodowało wiele niepożądanych skutków ubocznych – łącznie ze zwiększonym ryzykiem wywołania zaćmy, palpitacją serca, podwyższoną temperaturą ciała, a w skrajnych wypadkach – śmiercią. W związku z tym specyfik został zakazany w USA już w 1938 roku i postanowienie to obowiązuje na świecie do dziś, a używa się go sporadycznie np. w rolnictwie. Mimo tego, tabletki z 2,4-Dinitrofhenolem można kupić w internecine od nielegalnych importerów, którzy często piszą wprost, że ich środek "nie ma sobie równych" i "nie jest produkowany w amatorskich laboratoriach tylko przez międzynarodowe firmy farmaceutyczne". Nietrudno również trafić na opinie zachwalające go jako niesamowicie szybki sposób na zwiększenie metabolizmu. Specjaliści jednak ostrzegają.
– DNP niesie ze sobą ogrom skutków ubocznych, sięgających zgonu. Nie ma górnej granicy wzrostu temperatury przez dinitrofenol, dlatego, gdy przedawkujemy preparat, możemy dosłownie usmażyć się od wewnątrz. Nawet lekko przesadzona dawka może spowodować śmierć. Znacznie mniejsze przedawkowanie może prowadzić do uszkodzenia mózgu lub innych narządów – mówi w wywiadzie z Onetem dietetyk Karolina Kozela z krakowskiej poradni "Dobry dietetyk".
"To wyglądało strasznie"
Według zapewnień na wielu forach, "rozsądne stosowanie" DNP może owocować stratą nawet trzech kilogramów tygodniowo. Nic dziwnego, że coraz więcej osób nieświadomych zagrożenia, zaczęło obchodzić przepisy kupując dinitrofehenol. Trend ten szybko przełożył się na ponure statystyki, według których tylko w 2012 roku brytyjska służba zdrowia naliczyła 62 przypadki zgonu powiązane ze stosowaniem nielegalnej substancji. Jak stwierdziła w wywiadzie dla "Daily Tribiune" rodzina zmarłej Sary Houston: "Po tym co stało się naszej córce jesteśmy zmotywowani i będziemy starać się ze wszystkich sił aby, nikt więcej nie ucierpiał w ten sam sposób". Podobny cel przyświecał matce zmarłej Polki, która nagłośniła sprawę, aby uświadomić skalę zagrożenia. "To wyglądało strasznie. Woda z niej parowała tak, jakby ktoś gdzieś żelazkiem dotykał. Bardzo się pociła, a przy tym nie mogła oddychać i czuła, że się dusi. To trwało kilka dni" – mówiła w wywiadzie dla radia TOK FM.
Pomimo wielokrotnych ostrzeżeń ze strony Food Standard Agency, brytyjskiej organizacji zajmującej się monitorowaniem m.in. skutków działania leków, ryzyko związane z zażywaniem jakiejkolwiek formy suplementów radykalnie obniżających wagę ciała jest nadal mało znane, bądź po prostu lekceważone. Zakazy nie sprawiają również, że przy odrobinie poszukiwań bez trudu natrafimy na strony, na których oferuje się m.in. DNP, zasłaniając się przepisami, że sam handel danym środkiem – jeśli nie nakłania się do jego stosowania – nie jest czynnością karalną.
W przypadku tragicznie zmarłej Polki, szok wynikły z regularnego stosowania DNP okazał się na tyle duży, że nawet młode serce nie wytrzymało szaleńczego tempa krążenia krwi. Przegrzanie organizmu jest naturalnym efektem działania dinitrofhenolu, który w dużym skrócie utrudnia syntezę odpowiedzialnego za transport energii ATP. Ciało, które nie może pozyskać potrzebnego składnika, spala dużo więcej glukozy i tłuszczów, a w związku z tym radykalnie się ogrzewa. Miej więcej tak należy tłumaczyć rozpaczliwe SMS-y wysyłane przed śmiercią do znajomych. Czytamy w nich m.in.: "Coś jest nie tak, temperatura mi skacze do 40 stopni", czy "W kółko mi gorąco, brakuje mi powietrza".
Obecna ustawa z niepokojących zmian zawiera głównie jedną-możliwość wprowadzenia wojska jako sił porządkowych. Pozostałe prawa już większość instytucji posiadała.Weszła w życie ustawa o środkach przymusu bezpośredniego
Dziś weszła w życie ustawa o środkach przymusu bezpośredniego. Zgodnie z nią, gdyby siły policji okazały się niewystarczające, "możliwe będzie użycie wojska do zapewnienia bezpieczeństwa publicznego" - czytamy na stronie internetowej sejm.gov.pl.
Zgodnie z ustawą, którą Sejm uchwalił 24 maja, a którą prezydent podpisał pięć dni później, "wojsko będzie mogło zostać użyte na podstawie postanowienia prezydenta (na wniosek rządu), a w sytuacjach niecierpiących zwłoki na mocy decyzji ministra obrony narodowej lub na wniosek ministra spraw wewnętrznych". Według informacji zamieszczonej na stronie Sejmu, "żołnierzom mają wtedy przysługiwać uprawnienia policjantów".
Ustawa wprowadza także nowe środki przymusu bezpośredniego, wśród których znajdują się m.in. materiały wybuchowe, granaty hukowo-błyskowe czy petardy. Dodatkowo, zamiast prowadnic stosowane będą kajdanki. Jak podkreślono na sejm.gov.pl, nie będzie używana broń gazowa, blokady stawu kolanowego czy zasłony na twarz.
Dodatkowo, nowe prawo zezwala także na użycie siatki obezwładniającej. Może się to zdarzyć wówczas, gdy użycie innych środków przymusu bezpośredniego jest niemożliwe lub nieskuteczne.
Przed użyciem broni palnej nadal będą obowiązywać dotychczasowe komendy, które poprzedzają jej użycie. Chodzi o okrzyk identyfikujący formację (np. "Policja"), wezwanie do zachowania zgodnego z prawem, okrzyk: "Stój, bo strzelam", następnie - w razie nie zastosowania się do poleceń - strzał ostrzegawczy w bezpiecznym kierunku. Z procedur tych będzie można zrezygnować, gdy doszłoby do narażenia niebezpieczeństwa funkcjonariusza lub innej osoby.
Jak podkreślono na sejm.gov.pl, ustawa przewiduje "zakaz używania środków przymusu bezpośredniego, z wyjątkiem siły fizycznej, wobec kobiet w widocznej ciąży oraz osób, których wygląd wskazuje na wiek do 13 lat lub ograniczoną sprawność ruchową". Podobnie, jak w poprzedniej sytuacji, zasada ta nie będzie obowiązywać w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia funkcjonariusza bądź innej osoby.
Nowe uprawnienia dla wielu formacji
Ustawa rozszerza uprawnienia do stosowania tzw. paralizatorów o nowe formacje: ABW, BOR, Straży Ochrony Kolei oraz strażników: Państwowej Straży Łowieckiej, Państwowej Straży Rybackiej, Straży Leśnej i Straży Marszałkowskiej. Natomiast funkcjonariusze Służby Więziennej, którzy wcześniej mogli posłużyć się paralizatorem jako środkiem przymusu bezpośredniego, nie mają takiej możliwości.
Wyżej wymienieni funkcjonariusze spośród katalogu różnych środków przymusu bezpośredniego będą mogli posłużyć się m.in. kajdankami, kaftanem bezpieczeństwa czy użyć wobec osadzonego siły fizycznej.
Funkcjonariusze służb ABW i BOR oraz strażnicy uzyskali uprawnienia na paralizatory zgodnie z przyjętym założeniem, by w ramach wykonywania podobnych zadań, formacje dysponowały podobnym katalogiem środków przymusu bezpośredniego. W odniesieniu do paralizatorów przyjęto także regułę, że środek ten będzie mógł być użyty w ostateczności, gdy pozostałe środki okażą się m.in. nieskuteczne.
Funkcjonariusze będą mogli także korzystać z paralizatorów w konkretnych sytuacjach, związanych z zagrożeniem zdrowia i życia, na przykład w celu przeciwdziałania bezpośredniemu zamachowi na ochraniane obszary, obiekty lub urządzenia.
W mediach wciąż wrze i nie ma jeszcze pewnych danych. Powtarza się schemat na podstawie którego wyłania się pokrewieństwo sprawcy z dwoma pierwszymi ofiarami. Jak bumerang powraca tematyka powszechnego dostępu do broni-ja jestem od dawna przeciw. Większość ofiar zabitych to ofiary legalnie posiadanej broni palnej.Strzelanina koło college'u w Santa Monica w Kalifornii
Pięć, a nie siedem osób zginęło w piątkowej strzelaninie koło uczelni w Santa Monica, w Kalifornii - podała w sobotę czasu polskiego amerykańska policja, aktualizując bilans ofiar. Wśród zabitych jest sprawca.
Szefowa lokalnej policji Jacqueline Seabrooks powiedziała dziennikarzom, że uzbrojony w broń szturmową mężczyzna w okolicach kampusu Uniwersytetu Kalifornijskiego zabił czterech ludzi zanim zastrzelili go policjanci.
Seabrooks podała, że ubrany na czarno sprawca najpierw w jednym z domów w Santa Monica zastrzelił dwie osoby, potem budynek podpalił. Policja nie wyklucza, że mogli to być krewni napastnika. Następnie mężczyzna przemieścił się w stronę uczelni, strzelając do przypadkowych osób. Na terenie uniwersytetu zabił dalszych dwóch ludzi. Jeszcze trzy osoby zostały ranne.
Później napastnik przedostał się do biblioteki uniwersyteckiej strzelając do przechodniów, ale nikogo nie zranił. Świadkowie mówili, że słyszeli strzały i krzyki kobiety.
- Funkcjonariusze tam weszli i doszło do bezpośredniej konfrontacji z podejrzanym, zastrzelono go na miejscu - dodała Seabrooks.
Sprawca był w wieku 25-30 lat. Oprócz czarnego stroju miał na sobie kamizelkę kuloodporną. Wciąż nic więcej o nim nie wiadomo.
Policja sprawdzała też doniesienia o drugim napastniku; na terenie uczelni zatrzymano mężczyznę ubranego na czarno z napisem na plecach "Życie to ryzyko".
- Nie mamy 100-procentowej pewności, że podejrzany, który zginął, działał samotnie i samodzielnie - tłumaczyła Seabrooks. Do strzelaniny doszło pięć kilometrów od miejsca, w którym przebywał prezydent USA Barack Obama. Amerykańskie służby specjalne podały, że zdarzenie na pewno nie zmieni planów prezydenta.
Napisano 11.06.2013 - 19:27
KlikKancelaria reprezentująca w Polsce Amerykańską Akademię Wiedzy i Sztuki Filmowej pozwała Stowarzyszenie Twórców Ludowych za wręczanie nagród "Ludowy Oskar". Akademia zastrzegła nazwę "Oscar" i domaga się zmiany nazwy polskiej nagrody. Proces ruszy w lipcu. Sprawą zajmie się wydział gospodarczy Sądu Rejonowego w Lublinie z siedzibą w Świdniku, do którego trafił "wniosek o zawezwanie do próby ugodowej". Pierwszy termin sprawy, na którym prawnicy Akademii chcą nakłonić Stowarzyszenie Twórców Ludowych do zawarcia ugody, wyznaczono na 9 lipca.
Kancelaria prawna Akademii Filmowej za pośrednictwem sądu proponuje polskim twórcom, by autorom świątków, muzykantom czy organizatorom imprez popularyzujących kulturę ludową nie wręczali nagrody "Ludowego Oskara", a zmienili tę nazwę np. na "Ludowe Kolbergi", "Laury Kolberga", czy "Ludowe nagrody Oskara Kolberga". Ich zdaniem dotychczasowa nazwa "pasożytuje" na dorobku Akademii, który budowany był latami i wiązał się "z wysokimi nakładami".
- Oczywiście stawię się w sądzie i będę się starał robić wszystko, by nasza nazwa "Ludowe Oskary" nadal mogła istnieć. Pomagać mi w tym będzie grono prawników, którzy sami zgłosili nam chęć pomocy. Jak się ten spór zakończy, tego nie wiem, o tym zdecyduje niezawisły sąd - powiedział prezes Stowarzyszenia Twórców Ludowych Waldemar Majcher.
- Nie wszystko Oscar, co się świeci. Nie wróżę tej próbie ugodowej sukcesu, mam nadzieję, że uda nam się ocalić nazwę polskiej nagrody - powiedział jeden z prawników Stowarzyszenia Przemysław Zalasiński.
Kancelarii prawnej reprezentującej w Polsce interesy wręczającej filmowe Oscary Amerykańskiej Akademii Filmowej nazwa "Ludowe Oskary" nie podobała się już w 2012 roku. Wówczas Stowarzyszenie Twórców Ludowych otrzymało od polskich prawników Akademii pismo, w którym ci prosili o zaprzestanie używanego w nazwie nagrody słowa "Oskar". Amerykanie dali wówczas polskim twórcom dwa tygodnie na zmianę nazwy nagrody, do czego twórcy początkowo się skłaniali. Jednak po burzy medialnej, jaka wybuchła w obronie nazwy "Ludowego Oskara", twórcy ludowi odstąpili od tego zamiaru, a prawnicy, którzy spontanicznie i społecznie zgodzili się im pomóc, wymieniali się z kancelarią prawną Akademii pismami.
- W pewnym momencie ta korespondencja ustała i sądziłem, że sprawa jest zakończona, że prawnicy Akademii ostatecznie zrozumieli, że nasza nagroda wiąże się z Oskarem Kolbergiem, etnografem, którego rola w polskiej kulturze ludowej jest nieoceniona. Dlatego zdziwiłem się wezwaniem z sądu, nie kryję, że się go nie spodziewałem - powiedział Majcher, który także jest artystą. Jego malowane na szkle obrazy inspirowane są motywami, jakimi były zdobione ludowe kafle piecowe na terenie Warmii i Mazur.
W piśmie, które teraz prawnicy Akademii wysłali do sądu, czytamy, że Akademia zastrzegła w Urzędzie Patentowym RP słowo "Oscar" w odniesieniu m.in. do nagród związanych z kulturą i rozrywką. Pisząc o "Ludowych Oskarach" prawnicy Akademii stwierdzają, że "różnica wynikająca z zastąpienia litery +c+ w słowie +Oscar+ literą +k+ nie zmienia ogólnego postrzegania przez odbiorców (...), tak samo dodatkowo występujące w oznaczeniu słowa +Ludowe+ lub +Ludowy+ nie modyfikują tego wrażenia, stanowiąc opisowy dodatek do dominującego w oznaczeniu, wyróżniającego elementu +Oskar+ (...)" i dodali, że w związku z tym "zachodzi naruszenie prawa do znaków towarowych".
W dalszej części pisma polscy prawnicy Akademii dodali, że działania Stowarzyszenia Twórców Ludowych "noszą znamiona pasożytnictwa polegającego na czerpaniu nienależnych korzyści z renomy przedsiębiorstwa wnioskodawcy, budowanego przez lata wysokimi nakładami, a także z prestiżu i renomy".
W ocenie Majchera polscy twórcy ludowi nie czerpią z dorobku Amerykanów ani na nich "nie pasożytują", bo ich wręczana od 2002 roku nagroda swoją nazwę zawdzięcza legendarnemu etnografowi Oskarowi Kolbergowi, a statuetka, którą otrzymują laureaci, przedstawia siedzącego Jezusa Frasobliwego; wizerunek jest utrzymany w stylistyce ludowych świątków.
- Czy to, że Kolberg miał na imię Oskar, wyklucza tę postać z funkcjonowania w naszej kulturze? Czy to znaczy, że jeśli chcemy do niego nawiązywać mamy mu zmienić sądownie imię? – zastanawia się Majcher, który jako działacz i znawca kultury ludowej pracuje w zespole przy ministrze kultury, który chce rok 2014 ustanowić właśnie rokiem Kolberga, bo wtedy przypada dwusetna rocznica urodzin etnografa.
Napisano 13.06.2013 - 18:20
Napisano 14.06.2013 - 00:51
Napisano 14.06.2013 - 11:34
Napisano 17.06.2013 - 18:41
Użytkownik michal28 edytował ten post 17.06.2013 - 21:22
Napisano 17.06.2013 - 20:06
Napisano 19.06.2013 - 13:49
Użytkownik Amaterasux. edytował ten post 19.06.2013 - 13:50
Napisano 19.06.2013 - 19:16
Napisano 19.06.2013 - 21:55
Zaprojektowany w Czechach pierwszy latający rower wzniósł się na kilka metrów i pozostawał na takiej wysokości przez około 5 minut. Obecnie konstrukcja nie należy do lekkich, bo waży aż 85 kg, jednak radzi sobie z uniesieniem ciężaru kolejnych 85 kg.
Napisano 19.06.2013 - 22:51
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych