W dodatku za dwa ostatnie zamachy na Kurdów oskarżono tą samą kurdyjską organizację. Na zasadzie, że walcząc z Turcją podkładają bomby pod własne demonstracje.
Napisano 04.03.2016 - 14:50
Fałszywa flaga to prawdopodobnie standard w każdym przeszłym, aktualnym i przyszłym konflikcie. Mając odpowiednie środki można stworzyć problem, rozwinąć i go zakończyć.
Napisano 04.03.2016 - 20:26
W czasie piątkowego przejazdu prezydenckiej kolumny, w jednym z pojazdów uszkodzeniu uległa opona. Prezydentowi Andrzejowi Dudzie ani żadnej z towarzyszących mu osób nic się nie stało.
Jak nieoficjalnie dowiedział się portal tvn24.pl, to w samochodzie przewożącym prezydenta pękła opona. Potwierdził to w rozmowie z "Faktami" TVN sam prezydent Andrzej Duda.
http://www.tvn24.pl/...y,624745,s.html
Takie awarie chyba w BOR nie zdarzają się zbyt często...
Napisano 06.03.2016 - 14:47
Plaga żuków na jednej z argentyńskich plaż
Wszyscy turyści, którzy w ciągu ostatnich kilku tygodni udali się na jedną z argentyńskich plaż w Mar de Ajo, nie potrafili ukryć niezadowolenia z nieoczekiwanego towarzystwa. Dziesiątki tysięcy czarnych żuków pokryły kilometry piasku - od samego Mar de Ajo aż po San Bernando. Śmiało można powiedzieć, że to zjawisko osiągnęło rozmiar plagi.
Żuki rodzą się pod ziemią, wychodzą na powierzchnię po ulewnych deszczach, łączą się w pary i krótko później umierają. Domniemywa się, że być może to fale i wiatr wypchnęły na brzeg tę ogromną masę owadów, które wcześniej dotarły na plażę, aby odprawić rytuał godowy.
Do tej pory nie ustalono jednak, co faktycznie stoi za tym przedziwnym fenomenem. Niektórzy twierdzą, że być może owady zaczęły migrować. Z kolei w mediach społecznościowych wybuchła na ten temat gorąca dyskusja. Internauci dopatrują się w tej pladze żuków ziszczenia biblijnych ostrzeżeń i zapowiedzi końca świata
To nie pierwszy taki przypadek. W 2012 roku przedmieścia Buenos Aires również zostały nawiedzone przez żuki. Mimo wielu teorii zwiastujących apokalipsę nie ma się czego bać. Eksperci przekonują, że ta inwazja to nic innego jak gody między insektami, które żyją zaledwie kilka dni.
Napisano 06.03.2016 - 20:25
dzięki Alis
Szwecja: Polacy muszą zaświadczać, że na promie będą się właściwie zachowywać
Szwedzki armator promowy Stena Line wprowadził na linii z Gdyni do Karlskrony wymóg podpisywania przez Polaków oświadczeń, że będą właściwie się zachowywać podczas rejsów rozrywkowych.
Szwedów podróżujących do Polski podobna procedura nie obowiązuje.
Jak stwierdziła w szwedzkim radiu SR Blekinge rzeczniczka Stena Line Polska Agnieszka Zembrzycka, "Polacy nie są narodem morskim, nie są przyzwyczajeni do pływania statkiem".
Według Stena Line podczas rejsów rozrywkowych na promach do Szwecji dochodziło wcześniej do zakłóceń ciszy nocnej.
W tekście podpisywanego przez podróżnych oświadczenia znajduje się pouczenie m.in. o zakazie odtwarzania muzyki z własnego sprzętu. W dokumencie poucza się, że "pasażerowie, którzy zakłócają spokój lub nie przestrzegają prawa albo przepisów porządkowych, mogą zostać zatrzymani w areszcie (na promie) przez resztę podróży".
Jak przekazała Zembrzycka ze Stena Line Polska, nowa procedura obowiązuje jedynie na rejsach rozrywkowych z koncertami i zabawą w klubie nocnym, które odbywają się kilka razy w roku. Według niej chodzi o "przypomnienie o regułach związanych z bezpieczeństwem".
Jesper Waltersson, rzecznik Stena Line Szwecja, podkreślił, że nie ma planów, aby wymóg podpisywania podobnych oświadczeń został wprowadzony dla podróżnych ze Szwecji.
Napisano 07.03.2016 - 00:50
Dokładnie.
Tym regulaminem, w którym znajduje się: "pouczenie m.in. o zakazie odtwarzania muzyki z własnego sprzętu. W dokumencie poucza się, że "pasażerowie, którzy zakłócają spokój lub nie przestrzegają prawa albo przepisów porządkowych, mogą zostać zatrzymani w areszcie (na promie) przez resztę podróży".
Domyślać się tylko można, czy chodziło tylko o to, żeby, na pokładzie promu "zabaw hucznych nie urządzać", czy może też rozciąga się to na zabezpieczenie przed ewentualnymi konsekwencjami prób pokonania trasy promu wpław.
Zgodnie ze staropolską tradycją mówiąca, że "Co mi tam taki jeden z drugim Szwed będzie mówił, że nie dopłynę. Ja nie dopłynę?"
Ale wynikać to może z faktu, że "Polacy nie są narodem morskim, nie są przyzwyczajeni do pływania statkiem".
To przecież każdy by się zabezpieczył w takiej sytuacji.
Napisano 07.03.2016 - 17:54
Napisano 12.03.2016 - 17:52
Kontrola Państwa Islamskiego (Daesh) nad terenami zajętymi przez nie w Iraku systematycznie się kurczy. Sprzyja temu poparcie sunnitów dla operacji rządowych, choć wiele problemów pozostaje nierozwiązanych. Jednocześnie władze Anbaru już teraz poszukują inwestorów, którzy wezmą udział w odbudowie prowincji po jej całkowitym wyzwoleniu.
Okopy na linii frontu pod Mosulem, Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
Tzw. Państwo Islamskie (Daesh) kontroluje w Iraku dwa obszary – po pierwsze Mosul wraz z częścią prowincji Niniwa i Kirkuk, a po drugie - część prowincji Anbar. Oba terytoria połączone są ze sobą tylko pustynnymi bezdrożami Anbaru, Salahudin i Niniwy. Przez Anbar przebiega również jedyne drogowe połączenie syryjskich i irackich terytoriów Daesh. Sama prowincja Anbar jest terytorialnie największą w Iraku, jednak mieszka w niej tylko 1,5 mln osób, prawie wyłącznie sunnitów. Osadnictwo koncentruje się wzdłuż rzeki Eufrat. W stolicy prowincji Ramadi mieszka 1/3 wszystkich mieszkańców prowincji. Poza dorzeczem Eufratu największym miastem jest mała, 25-tys. Ar-Rutbah, znajdująca się pod kontrolą Daesh podobnie jak większość pustyni.
Po wyparciu Daesh z Ramadi głównym celem armii rządowej jest Faludża oraz miasto Hit. Wojsko irackie nie jest przy tym już tą samą armią, co dwa lata, a nawet rok temu, uciekającą bez walki przed terrorystami. W Anbarze to właśnie armia doprowadziła do skutecznego wyzwolenia Ramadi, choć operacja trwała dłużej niż się spodziewano i doprowadziła do zniszczenia miasta w 80 %. Operacje w Anbarze spowodowała też exodus tutejszych mieszkańców – w innych częściach Iraku, w tym w szczególności w Kurdystanie irackim, żyje obecnie około 1 miliona uchodźców z Anbaru.
Gubernator Anbaru Suhaib al-Rawi, Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
Jak poinformował mnie członek władz prowincji (Rady Prowincji) Juhja al-Ghazi: na terenach kontrolowanych przez terrorystów, na czele Daesh stoją osoby miejscowe, a zagranicznych bojowników prawie już tu nie ma. Dotyczy to w szczególności Faludży. Jednocześnie wojsko prowadzi negocjacje z niektórymi lokalnymi przywódcami by mieszkańcy nie stawiali oporu. Warto pamiętać, iż Faludża zawsze była bastionem Al-Kaidy, a rok temu członkowie szyickich milicji przekonywali mnie, że każdy tam jest z Daesh. Groziłoby to masakrą miasta. Jest więc szansa, iż przynajmniej część mieszkańców podda się, rozumiejąc że alternatywą jest totalna destrukcja Faludży. Trudno powiedzieć jednak kiedy to nastąpi. Wprawdzie gubernator Anbaru stwierdził w rozmowie ze mną, że operacje zostaną wznowione „na dniach”, ale jednocześnie podkreslił, że wyzwolenia całego Anbaru można się spodziewać „w 2016 r.”. Tak asekuracyjna odpowiedź oznacza, że raczej będzie to pod koniec roku, a nie wcześniej. Również al-Ghazi, reprezentujący w radzie prowincji właśnie Faludżę, twierdził, że jej wyzwolenie to kwestia pół roku, a może nawet roku. Wydaje się to jednak dziwne wobec jednoczesnej jego deklaracji, iż Faludża jest obecnie całkowicie otoczona i nikt nie może z niej wyjeżdżać i do niej wjeżdżać. Całkowite odcięcie miasta od mediów i transportów żywności itp. zmusiłoby bowiem Faludżę do negocjacji kapitulacyjnych. Do niedawna zresztą mieszkańcy Faludży, mając odpowiednie przepustki, mogli wyjeżdżać z miasta i do niego wracać. Pozostaje więc pytanie czy blokada ta jest szczelna, a jeśli nie to czy wynika to z korupcji?
Jeżeli chodzi o miasto Hit to oddziela ono dwa obszary kontrolowane przez władze irackie: Ramadi i Hadithę. Poza postępującą bardzo powoli ofensywą od strony Ramadi ostatnio pojawiły się doniesienia o tym, iż wojsko irackie stara się również dotrzeć do Hadithy od strony prowincji Salahaddin. W tej ostatniej dawno opanowano główną oś prowincji (tereny nad Tygrysem), ale od miesięcy toczą się walki w jej zachodniej, pustynnej części.
Pełne wyzwolenie Anbaru przez siły irackie jest kwestią czasu, lecz nie zakończy to problemów związanych z tą prowincją. To właśnie tu sunnici najbardziej narzekali na marginalizowanie ich za rządów Malikiego. Dwaj inni członkowie Rady Prowincji, z którymi rozmawiałem: Issa Sayed Muthall oraz Salma Ahmed Lafi, powiedzieli mi, że sunnici byli dyskryminowani w dostępie do stanowisk czy pracy. Za Malikiego z Iraku uciekać musieli też tamtejsi liderzy sunniccy, przede wszystkim skazany na śmierć były wiceprezydent Tariq al-Hashemi oraz były minister finansów Rafi al-Issawi. Zdaniem Salmy Ahmed Lafi powinni oni, zwłaszcza al-Issawi, wrócić do Anabru i stanąć na czele tutejszych sunnitów. Lafi i Mutkall podkreślili też, że konieczne są reformy w Iraku i równouprawnienie sunnitów, a także przekazanie im pomocy na odbudowę prowincji. W przeciwnym razie, jak powiedziała mi Lafi: „zrobimy tu taką autonomię jaka jest w Kurdystanie”. Nie chodzi przy tym o budowanie sunnilandu razem z byłym gubernatorem Mosulu Atheelem al Nudżajfim, gdyż zdaniem polityków z Anbaru, z którymi rozmawiałem prowincja Nineveh (której stolicą jest Mosul) to odrębny problem.
Drugą kwestią dotyczącą Anbaru jest jego odbudowa po zniszczeniach wojennych. Zdaniem inż. Ammara Fawzi, dyrektora biura odbudowy Anbaru, w Ramadi została całkowicie zniszczona infrastruktura. W pierwszej kolejności jednak muszą oczyścić miasto z ukrytych bomb, a następnie będą naprawiać infrastrukturę. Fawzi przyznał jednak, że brak póki co jakiegokolwiek kompleksowego planu odbudowy.
Tymczasem władze prowincji już gromadzą fundusze i rozmawiają z inwestorami. Ponoć rząd iracki planuje przeznaczyć na ten cel 3 mld usd. W tej chwili poszukiwany jest przede wszystkim sprzęt saperski, którego, jak przyznał gubernator Suhaib al Rawi, brakuje. Odbudowę planują zacząć dopiero po całkowitym wyzwoleniu Anbaru, oczyszczeniu z komórek Daesh i bomb ukrytych w miastach. Oznacza to, że nie rozpocznie się ona wcześniej niż w 2017 r. Niemniej już teraz prowadzone są rozmowy z zagranicznymi inwestorami. Arabia Saudyjska jest bardzo zainteresowana udziałem w tej odbudowie, co jest zrozumiałe z uwagi na interesy saudyjskie w Anbarze, ale z drugiej strony Saudowie nie dysponują żadnym doświadczeniem w zakresie budownictwa. Innym krajem wykazującym duże zainteresowanie jest Korea. Niemniej władze Anbaru są bardzo zainteresowane również udziałem firm polskich w odbudowie i oczekują propozycji. Jak powiedział mi Juhja al Ghazi, nikt nie zna potrzeb Anbaru lepiej niż Polacy, gdyż to polskie firmy tu wszystko budowały.
Polsko-irackie relacje gospodarcze uległy osłabieniu po zawieszeniu działalności polskiej ambasady w Bagdadzie przez min. Radosława Sikorskiego. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że obecny rząd zamierza zmienić tę decyzję. Ponadto wkrótce gubernator al Rawi przyjeżdża do Warszawy szukać polskich inwestorów, chętnych do wzięcia udziału w odbudowie Anbaru.
Witold Repetowicz
„W 2016 r. cały Anbar będzie wolny” – rozmowa z gubernatorem Anbaru Suhaibem al Rawi
Witold Repetowicz: Jaki jest aktualny stan bezpieczeństwa w Ramadi, w szczególności chodzi mi o bomby śmieciowe (IED) i ukryte komórki Daesh?
Suhaib al Rawi: 28 grudnia ub. r. w Ramadi, przed siedzibą władz prowincji, znów została podniesiona flaga Iraku. Teraz w pełni kontrolujemy już całe miasto i dalszym celem sił bezpieczeństwa jest wyzwolenie pozostałych jeszcze pod kontrolą Daesh terenów w prowincji Anbar. W samym Ramadi pracują już wszystkie urzędy, które są odpowiedzialne między innymi za służbę zdrowia czy infrastrukturę wodną. Natomiast mamy ogromne zapotrzebowanie na sprzęt wykrywający ukryte ładunki wybuchowe. W rozbrajaniu tych bomb pomagają nam specjaliści zagraniczni, przede wszystkim Amerykanie i Brytyjczycy.
Jak duża część miasta jest już oczyszczona z tych bomb i ile ich jeszcze może być?
Nie jesteśmy w stanie tego na razie określić, bo dopiero zaczynamy oczyszczanie miasta i tworzymy z pomocą Brytyjczyków i Amerykanów ekipę techniczną do rozbrajania tych bomb.
A są jeszcze w mieście ukryte komórki Daesh?
Na 99 % mogę powiedzieć, że oczyściliśmy miasto z terrorystów. Zniszczyliśmy w szczególności wszystkie tunele, w których się ukrywali.
Ile mieszkańców Ramadi wróciło już do miasta?
Z Ramadi wcześniej ewakuowano wszystkich mieszkańców. Teraz przez znajdującą się obok miejscowość Sadeqije wraca 75 rodzin dziennie. Nie możemy wpuścić od razu wszystkich bo musimy dokładnie sprawdzić czy wśród nich nie ma terrorystów.
Jakie są obecnie plany operacji wojskowych w Anbarze?
W rękach terrorystów pozostała jeszcze przede wszystkim Faludża, poza tym miasto Hit oraz Ar-Rutbah. Wkrótce rozpoczniemy operacje wyzwolenia tych miast. Wcześniej poinformujemy o tym mieszkańców żeby opuścili je przygotowanymi przez nas kanałami ewakuacyjnymi tak jak to było w Ramadi. To pozwoli na uniknięcie ofiar wśród cywilów. Mogę zapewnić, że jeszcze w 2016 r. cały Anbar będzie wolny.
Kogo popierają mieszkańcy tych miast, które pozostały w rękach Daesh, a także lokalne plemiona? Jakie oddziały będą brać udział w dalszej ofensywie.
Większość popiera obecnie rząd. Ofensywa natomiast oparta będzie na wojsku i policji oraz wspierających je oddziałach plemion sunnickich. Szyickie oddziały Hashed Shabi nie uczestniczą w operacjach w Anbarze.
A jaka jest rola sił koalicyjnych, przede wszystkim USA?
Amerykanie mają swoją bazę w Anbarze tj. al Asad. Ich rola sprowadza się do funkcji doradczych i wsparcia lotniczego. Chciałbym przy tym podkreślić, że naloty amerykańskie przeciw Daesh w Anbarze są bardzo skuteczne.
_________________________________________________________________________________________________________
Prowincja Anbar to jedna z dwóch prowincji irackich częściowo kontrolowanych przez Państwo Islamskie. To również tu znajdował się bastion irackiej Al Kaidy, gdyż niemal wszyscy mieszkańcy są sunnitami. Po dekadach dominacji we władzach Iraku utracili oni ją na rzecz szyickiej większości. Już w styczniu 2014 r. Państwo Islamskie opanowało jedno z głównych miast prowincji - Faludżę, a w czerwcu 2015 r. pod pełną kontrolą terrorystów znalazła się stolica prowincji - Ramadi. Stało się to możliwe dzięki poparciu dla Państwa Islamskiego ze strony wielu miejscowych plemion sfrustrowanych rządami dążącego do dyktatury ówczesnego premiera Malikiego. Przed 2014 r. wielu tutejszych przywódców politycznych i plemiennych musiało uciekać z kraju, po oskarżeniu ich o związki z Al Kaidą. Gubernator prowincji Suhaib al Rawi należy do nowego pokolenia polityków, choć pochodzi z partii b. wiceprezydenta Tariqa Hashemi, zaocznie skazanego na śmierć pod zarzutem wspierania terroryzmu. Stanowisko objął w grudniu 2014 r., czyli już w trakcie obecnej wojny z Państwem Islamskim. Jego działalność dotychczas koncentrowała się na jednoczeniu plemion sunnickich Anbaru przeciw Państwu Islamskiemu, w czym okazał się skuteczny.
Źródło: Defence24.pl
Użytkownik Legendarny. edytował ten post 12.03.2016 - 19:08
Napisano 15.03.2016 - 10:14
To ja rzucę czymś z innej beczki
Ogromny posąg Mao Zedonga stanął w szczerym polu. Jest większy od Chrystusa w Świebodzinie.
Budowa pomnika Mao Zedonga trwała dziewięć miesięcy i kosztowała 3 mln juanów (ok. 1,85 mln złotych). Statua ze stali i betonu stanęła w niewielkiej wsi Zhushigang w środkowych Chinach. Ufundowało ją kilku chińskich biznesmenów. Rozmiary nowego posągu robią wrażenie – jest o 60 cm wyższy od 36-metrowego pomnika ze Świebodzina.
Użytkownik Alis edytował ten post 15.03.2016 - 10:14
Napisano 15.03.2016 - 10:21
Rozmiary nowego posągu robią wrażenie – jest o 60 cm wyższy od 36-metrowego pomnika ze Świebodzina.
I to na siedząco, ciekawe o ile byłby wyższy jakby wstał z tego... krzesła (?)
A co do "szczerego pola" to raczej nie sądzę, żeby zbyt długo było ono "szczere".
Znając Chińczyków, spodziewam się, że raz dwa, machną w tym miejscu jakąś konkretną metropolię. A następnie przesiedlą tam mieszkańców z jakiegoś innego rejonu, żeby metropolia nie świeciła pustkami.
W końcu, ich uwielbiany wódz nie może przecież siedzieć na kartoflisku.
Miasto nazwą Mao City i wszyscy będę szczęśliwi
Napisano 15.03.2016 - 12:01
Eksplozja samochodu w Berlinie.
Kierowca zginął w eksplozji auta, prawdopodobnie wypełnionego materiałami wybuchowymi - poinformowała miejscowa policja.
Do wybuchu doszło w Berlinie w dzielnicy Charlottenburg.
Policja prosi mieszkańców okolicznych budynków, by zamknęli okna i nie wychodzili z domów.
Wstępne podejrzenia to albo zamach terrorystyczny albo porachunki gangsterskie.
informuje tvn24
Użytkownik Alis edytował ten post 15.03.2016 - 12:07
Napisano 15.03.2016 - 18:53
Prezydent Rosji Władimir Putin nakazał w poniedziałek rozpoczęcie od 15 marca wycofania z Syrii głównych sił rosyjskich. Putin poinformował o tym na spotkaniu z szefami resortów obrony i dyplomacji, Siergiejem Szojgu i Siergiejem Ławrowem.
"Uważam, że zadania postawione przed ministerstwem obrony (...) zostały w całości spełnione, i nakazuję, by rozpocząć od jutra wycofywanie głównej części naszej grupy wojsk z Syrii" - powiedział Putin.
Zgoda na rozpoczęcie rosyjskiej interwencji w Syrii została oficjalnie wydana przez Dumę pod koniec września 2015 roku, ale rozmieszczenie sił rozpoczęto już wcześniej. W trakcie operacji wykorzystano po raz pierwszy szereg rodzajów broni, w tym np. myśliwce Su-35S, bombowce Tu-160 i Tu-95MS oraz pociski manewrujące Kalibr-NK, odpalane z okrętów nawodnych i podwodnych.
Oprócz jednostek sił powietrznych w operacjach brały udział także pododdziały wojsk lądowych i sił specjalnych. Rosjanie "na ziemi" pełnili rolę instruktorów i doradców, w ograniczonym stopniu uczestniczyli też w działaniach bojowych. Komentatorzy są zgodni, że rosyjska interwencja w Syrii przyczyniła się do zdecydowanego umocnienia wojsk rządowych.
Źródło: Defence24.pl
Pierwsze rosyjskie samoloty wyleciały z Syrii do baz lotniczych w kraju - podało ministerstwo obrony Rosji. Wcześniej informowało o rozpoczęciu przygotowań do nakazanego przez prezydenta Władimira Putina wycofania z Syrii głównych sił lotniczych.
Ministerstwo obrony podkreśliło, że z Syrii wyleciał już "lider" grupy, samolot Tu-154, oraz wielozadaniowe bombowce taktyczne Su-34. Każda z grup maszyn będzie prowadzona właśnie przez samoloty Tu-154 lub też transportowce Ił-76, na których pokładzie będą lecieć członkowie personelu technicznego oraz sprzęt wojskowy.
"Personel techniczny baz lotniczych rozpoczął przygotowania samolotów do dalekich lotów do baz znajdujących się na terytorium Federacji Rosyjskiej. Personel dokonuje załadunku sprzętu, środków materialno-technicznych i innych zasobów do samolotów wojskowo-transportowych" - podał wcześniej w komunikacie minister obrony Siergiej Szojgu.
Dzień wcześniej Putin tłumaczył, że decyzja o wycofaniu głównych sił powietrznych była uzgadniana z prezydentem Syrii Baszarem el-Asadem.
Putin polecił jednocześnie utrzymanie sposobu funkcjonowania miejsc bazowania sił rosyjskich w bazie morskiej Tartus i na lotnisku Hmejmim, czyli wojskowej części lotniska w Latakii. "Nasze punkty bazowania - morski w Tartus i lotniczy na lotnisku w Hmejmim - będą działać w dotychczasowym trybie" - powiedział Putin. "Ta część naszej grupy wojsk znajdowała się w Syrii tradycyjnie, także w ciągu poprzednich lat" - przypomniał.
Przed ogłoszeniem przez Putina tych decyzji szefowie resortów przedstawili mu obecną sytuację w Syrii. Według Szojgu przy rosyjskim wsparciu z powietrza syryjskie siły rządowe zajęły około 400 miejscowości i łącznie terytorium ok. 10 tys. km kwadratowych. Rosyjskie lotnictwo przeprowadziło ponad 9 tysięcy lotów bojowych - powiedział minister obrony. Jak dodał, w operacjach tych zginęło ponad 2 tysiące bojowników pochodzących z terytorium Federacji Rosyjskiej.
Rosja wraz z USA uzgodniła rozejm w konflikcie syryjskim, który obowiązuje od 27 lutego. To zawieszenie broni nie przewiduje wstrzymania ataków przeciwko Daesh oraz związanemu z Al-Kaidą Frontowi al-Nusra. Operacje militarne przeciwko nim prowadzi syryjska armia rządowa, rosyjskie lotnictwo i dowodzona przez USA koalicja.
30 września zeszłego roku Rosja rozpoczęła naloty w Syrii, wskazując jako ich cel Daesh i inne "ugrupowania terrorystyczne" walczące z syryjskimi siłami rządowymi. W czasie trwania tej operacji Zachód i antyreżimowi bojownicy syryjscy oskarżali Moskwę o to, że koncentruje bombardowania wokół rebeliantów uważanych za umiarkowanych.
Źródło: Defence24.pl
Użytkownik Legendarny. edytował ten post 15.03.2016 - 19:12
0 użytkowników, 7 gości oraz 0 użytkowników anonimowych