A moim zdaniem wiele polskich firm upada z prostego powodu - chciwy zarząd.
Przez mój krótki żywot przeplotły się losy - czy to zasłyszane, czy zaobserwowane kilku takich przedsiębiorstw sektora mniejszych i średnich firm które splajtowały. W większości to nie były wysokie podatki czy inne tego typu sprawy, ale złe zarządzanie + brak jakichkolwiek inwestycji, czy restrukturyzacji (nie, żeby nie było na to kasy), a cały dochód firmy przejadany na bieżąco przez zarząd.
W krakowie otarłam się o kilka takich firemek, które to skandalicznie niskimi płacami dla pracowników, gdzie jednak wiedza i jego umiejętności w branży mają znaczenie, zatrudnianych wiadomo - bez większego doświadczenia i pomyślunku a dodatkowo bałagan w zarządzaniu firmą w czasie 5-6 lat prowadził do upadku.
Taki pracodawca, zakłada firmę, po roku zaczyna się rozrastać, to mu się zachciewa od razu wakacji na malediwach, lexusa itp, a tym czasem reszta rynku leci na przód. On tym czasem zamiast zainwestować w pracownika, sprzęt czy poszerzenie - udoskonalenie oferty, ładuje kasę w swój prywatny majątek zostawiając wszystko, jak jest. Czasem zwalniając ludzi i zatrudniając na ich miejsce studentów za 1200 na umowę-zlecenie. Póki boom na usługę trwa, klientów jest na tyle, aby skonsumować trochę zysku.
Mniej więcej po roku czasu, okazuje się, że jakość usługi/produktu mimo niskiej ceny, jest na tragicznym poziomie i fama roznosi się po ludziach z branży. Niezadowoleni klienci (brak profesjonalnie wykonanej usługi/zlecenia) nie przynoszą następnych, dodatkowo tworząc czarny pr firmie.
Pozostali bardziej wykwalifikowani pracownicy widzą co się dzieje i albo uciekają szukając czegoś lepszego, albo próbują przemówić szefowi do rozumu.
Taka sytuacja trwa sobie jakiś czas. Póki szefostwo ma szmal, to nie bardzo interesuje ich to, co mówi pracownik.
Po kilku latach jednak moneta się odwraca, powstaje kilka nowych firm i nasza stara firemka nie jest już ani dobra jakościowo, ani tania - technologie wchodzą bardzo szybko. Na domiar złego zysk jest tak niewielki, że nie ma jak, dofinansować firmy, czy rozpocząć proces innowacji. Na to już za późno.
Firma zaczyna przynosić straty. Póki pan prezes nie dorobił się komora na lexusie, ogłasza upadłość firmy/spółki. Z zarobionej kasy pożyje jeszcze z rok, dwa, a potem uda się do Unii Europejskiej po fundusze na kolejny projekt. I tak zacznie się kołomyja na nowo.
Polska jest chciwym krajem przede wszystkim. W wieku 20 lat chcielibyśmy mieć najlepiej 5k na rękę i full socjal prywatny, a nawet nie chce nam się kiwnąć palcem na to,, aby czegoś samemu się nauczyć. Mało planujemy strategicznie i liczymy na natychmiastową forsę - nie lubimy czekać.
Nadal trawi nas podejście, że pierwsze sukcesy firmy to czas na wypaśne wakacje i drogie gadżety - nie lubimy i boimy się inwestować zamrażając aktywa w czasie.
Jesteśmy
prokrastynatami. Nieudolnymi dziećmi, które raczkują w świecie kapitalizmu, wykarmione na socjalu i układach komunistycznych partii. Mamy beznadziejne, bezwartościowe i oderwane od rzeczywistości wykształcenie, które nie daje nam nic, prócz kilku liter przed nazwiskiem.
To jest powód, dla którego polskie firmy upadają.
Te którym dokopał zus, fiskus czy żydzi to 1 na 100 przypadków krętactw, lenistwa i nieudolności zarządzania firmą.