Osobiście podzielam pogląd o znacznym wpływie wstrzemięźliwości seksualnej na ilość wykorzystywania seksualnego dzieci i zachowań homoseksualnych oraz innych dewiacji. Na potrzeby ustaleń nie będę stał murem za związkiem celibatu do homo-jest mnóstwo tematów w których można się o to spierać. Wiadomo że w każdej grupie społecznej, zawodzie, strukturze znajdują się tacy którzy krzywdzą dzieci lecz w grupie która jest zmuszona do unikania wszelkich kontaktów seksualnych ten odsetek powinien być znacznie większy-tak na logikę.
Najpierw zobaczmy co na to ciocia wiki:
KlikWedług niektórych psychologów celibat może być przyczyną wyższego odsetku pedofilów wśród księży. Duchowny musi unikać kontaktów erotycznych. Jednak w obliczu problemów zdrowotnych, osobowościowych, emocjonalnych może stracić kontrolę nad popędem seksualnym i bywa, że obiektem pożądania staje się dziecko. Ma to charakter zastępczy[56][57]. Podobną tezę wysuwają niektóre środowiska liberalnych katolików[58].
Zgodnie z nauczaniem kościoła celibat jest jednak zawsze przyjmowany w wolności i „dla Królestwa niebieskiego” (Mt 19,12). Krytycy sugerują, że wstrzemięźliwość seksualna księży powoduje u nich narastanie pożądania, które może zostać przeniesione na osoby najmłodszych, bo są one w tej sferze nieuświadomione. Zdaniem przeciwników celibatu, pozwala on ukryć problemy seksualne osób, które mają niewłaściwe tendencje. Pojawiły się też sugestie, że pedofile celowo wstępują do stanu duchownego, aby mieć dostęp do dzieci[59]. Teorie te nie znalazły żadnego potwierdzenia w badaniach socjologicznych.
Nie ma dowodów naukowych, które pozwalałyby na uzasadnienie tezy, że ilość pedofilów wśród księży odbiega od średniej w innych grupach zawodowych. Badania dotyczące tej dewiacji wykazują[potrzebne źródło], że rozwija się ona w dzieciństwie oraz okresie dojrzewania. Często ofiary molestowania w młodości, potem same powielają takie zachowania. W tym świetle podjęta w życiu dorosłym decyzja o wejściu do stanu duchownego nie może zmienić seksualnych skłonności młodego kapłana. Pojawiły się opinie stwierdzające, że w takim kontekście celibat nie może być postrzegany jako przyczyna molestowania seksualnego[potrzebne źródło].
W raporcie przedstawionym synodowi biskupów w Rzymie w roku 1971 dotyczącym problemów prowadzących do kryzysu kapłaństwa w Zachodniej Europie, amerykański psychiatra Conrad Baar stwierdził, że wielu księży nie utrzymuje wstrzemięźliwości seksualnej. Badanie oparto na próbie 1500 duchownych. Krytycy stwierdzili, że zła polityka instytucji kościelnych związana z tym problemem może mieć wpływ na pojawianie się przypadków molestowania seksualnego.
W niektórych krajach skutkiem kryzysu związanego ze skandalami było wprowadzenie przez kościół dla kleryków dodatkowych zajęć, mających ułatwić im wytrwanie w celibacie. Wydano również polecenie, aby w seminariach duchownych były prowadzone rozmowy z kandydatami do stanu kapłańskiego. Rozmowy takie mają zidentyfikować kleryków z problemami sfery seksualnej aby wycofać ich z seminariów i udzielić wsparcia.
Tu jest trochę danych o ilości i odsetku w/w.
Wrzucę trochę alternatywnej teorii:
KlikInteresujące zjawisko... każdy słyszał o skandalu pedofilskim w Kościele Katolickim. Czy wie ktoś, że problem dotyczy w znacznie większym stopniu wspólnot protestanckich? Poniżej przedstawiam artykuł Sue Widemark, na który natknąłem się przez przypadek w internecie. Zaintrygował mnie do tego stopnia, że postanowiłem go przetłumaczyć. Miłej lektury!
Philipp Jenkins, znany historyk z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii (USA), dokonał głębokich badań przykładów pedofilii i seksualnych nadużyć pośród duchowieństwa, co doprowadziło go do szalenie intrygujących informacji i wniosków, czego owocem stała się książka „Pedophiles and Priests, Anatomy of a Crisis” (Oxford University Press, 1996). Jak się okazuje, podczas gdy około 1,2 do 1,7 procenta księży katolickich zostało uznanych winnymi przestępstw pedofilskich (lub seksualnego wykorzystywania szczególnie chłopców, strony 80-82), ogromnej ilości, bo aż 10. procentom pastorów protestanckich dowiedziono wykroczenia na tle seksualnym, przy liczbie pastorów-pedofilów wahającej się pomiędzy 2% a 3% (strony 50-52).
Jest to więcej niż interesujące, zauważa Jenkins, zważywszy na to, iż w mediach nie zaistniał nigdy termin „pastor-pedofil” [z ang. „Pastor Pedophilia”, określenie stworzone w analogii do funkcjonującego w mediach anglojęzycznych popularnego terminu, określającego księży pedofili – przyp. tłum.]! Historyk uważa, że media, udowadniając pogląd głoszący swoistą potrzebę, „konieczność rozwiązłości” [ang. „necessity of sexual promiscuity”], znacznie przejaskrawiają istotę przestępstw pedofilskich dokonanych wśród katolickich księży, tworząc sobie pole pod całościową krytykę celibatu. Ciekawe jest więc odkrycie, że protestanccy pastorzy, których nakaz celibatu nie dotyczy, mają znacznie większy problem z nadużyciami seksualnymi, niż księża. Pastor-pedofil jest bowiem określeniem niepasującym do wizji „inżynierów społeczeństw” [ang. „social constructionists”], jak Jenkins określa media. Oto cytat:
„Jeden z najbardziej skandalicznych przypadków molestowania lat 80-tych dotyczył pastora Zielonoświątkowców, Tony’ego Leyv’y, który wykorzystał około stu chłopców z różnych południowych stanów, w przeciągu zaledwie kilku lat. Sprawa Leyv’y nie przebiła się jednak do społecznej świadomości, nie została wspomniana ani w książkach ani artykułach, analizujących przypadki nadużyć seksualnych wśród kleru, co jest o tyle ciekawe, że do złudzenia przypominała odnotowaną nawet w światowych mediach, historię pewnego byłego wikarego, Jamesa Portera… w pewnym sensie zresztą, historia pastora była „gorsza”, niż owego księdza, zważywszy na to, że Leyva miał wspólników. Jednakże przypadek ten został zapomniany, gdyż nie mieścił się w kulturowej ramie, dominującej w publicznym dyskursie i podkreślającej rolę Kościoła Katolickiego w urojonym wykluczaniu innych” (strony 10-11).
Tak niewiele osób słyszało o Tony Leyv’ie! Podobnie zresztą jak o opisanych w książce trzech braciach, pastorach Baptystów, którzy zostali obciążeni przez sąd odpowiedzialnością za molestowanie dzieci w latach 90-tych. Nikt nie dowiedział o tej bezprecedensowej sprawie, gdyż nie wydała się ona dostatecznie warta ukazania, w opinii zafiksowanych na punkcie katolickich skandali dziennikarzy. A przypadek pastora i kierowcy autobusu, którzy dokonali gwałtu na chłopcach, uczęszczających do szkółki niedzielnej w Hrabstwie Washtenaw (Michigan, USA)?
Gdy raz elity mediów skupiły swoją uwagę na „problemie celibatu”, trudnym stało się przyznanie, że skandali seksualnych więcej zdarzyło się pośród kleru protestanckiego, niezobowiązanego do powstrzymania się od aktywności seksualnej. Badania Jenkinsa były oparte na wielu wcześniejszych dokumentacjach oraz statystykach, szeroko uznawanych w świecie naukowym. Zauważa on, że o ile nadużycia seksualne zarówno wśród kleru katolickiego i nie-katolickiego oraz wszystkich właściwie grup zawodowych istniały zawsze, o tyle nowym zdaje się być konstrukcja sloganu „problemu nadużyć seksualnych w Kościele”, skonstruowanego w wyniku „paniki moralnej” [ang. „moral panic”] z połowy lat 90-tych.
KlikDlaczego przypadki seksualnego wykorzystywania dzieci przez katolickich księży są nagłaśnianie na wszelkie możliwe sposoby, nierzadko przejaskrawiane, podczas gdy pedofilia u Zielonych i protestanckich duchownych pozostaje jakby w cieniu?” – zastanawiał się na łamach magazynu „Der Focus” historyk, publicysta Michael Wolffsohn.
„Medialny rozgłos, jaki wywołały przypadki pedofilii wśród katolickich księży, nie da się absolutnie porównać z łagodną relacją przypadków czynów pedofilskich, chociażby wśród byłych polityków partii Zielonych” – napisał Michael Wolffsohn.
Dającą się zauważyć od jakiegoś czasu wyjątkową „łagodność medialną” – zdaniem Wolffsohna – można wytłumaczyć w sposób bardzo prosty, mianowicie, „większość niemieckich mediów jest przychylna koalicji zielono-czerwonej” (reprezentuje interesy koalicji składającej się z Socjaldemokratycznej Partii Niemiec oraz partii Zielonych).
Publicysta zauważył dodatkowo, że „otoczenie szczególną opieką Zielonych oraz protestantów może wynikać z faktu, że wspólnota protestancka począwszy od lat 60-tych sympatyzowała najpierw z partią czerwonych, a następnie z koalicją czerwono-zielonych”.
Nie wiem czy te grupy miały większe przyzwolenie i poczucie bezkarności-co mogło istotnie wpływać na ilość przypadków. Coś jak: gdy mnie złapią to najwyżej mnie przeniosą.