Napisano 17.10.2013 - 12:59
Popularny
Napisano 17.10.2013 - 13:38
Napisano 17.10.2013 - 13:47
Napisano 17.10.2013 - 15:33
Ja podtrzymuję słowa, że załoga rządowego samolotu nie miała intencji schodzenia poniżej wysokości decyzyjnej. Samolot został jednak sprowadzony na wysokość 50-60 metrów.
Być może pierwszy wybuch był na skrzydle, a później dopiero samolot uległ dalszym zniszczeniom. Z tego, co prezentował prof. Kazimierz Nowaczyk, wynika, że tak właśnie było.
Napisano 29.09.2017 - 14:35
Odgrzewam kotleta, bo:
Jacek Rońda, ekspert od Macierewicza, przegrał w sądzie. "Mówił o rzeczach, na których się nie zna"
Kłamstwo ma krótkie nogi - to stwierdzenie sprawdziło się w przypadku byłego wiceprzewodniczącego prezydium komitetu naukowego Konferencji Smoleńskiej Jacka Rońdy. Wypowiadał się o prezydenckim tupolewie, a potem przyznał, że nie mówił prawdy. I poniósł konsekwencje. Zawieszono jego działalność na Akademii Górniczo-Hutnicznej, na której wykładał. Co więcej, przegrał z uczelnią w sądzie i musi ponieść koszty procesu.
Jacek Rońda to były doradca naukowy zespołu parlamentarnego ds. zbadania katastrofy smoleńskiej, któremu przewodniczy Antoni Macierewicz
(PAP, Fot: Leszek Szymański)
Wiele razy próbowaliśmy przekonać profesora, by zrezygnował z wypowiadania się na tematy, na których się nie zna - tak o Rońdzie w rozmowie z "Newsweekiem" mówił szef katedry, w której pracował, prof. Maciej Pietrzyk. Wykładowca był jednak nieugięty i przez to zawieszono jego działalność na Akademii Górniczo-Hutnicznej.
Co takiego powiedział Rońda? W TVP stwierdził, że tupolew nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. Później jednak zmienił zdanie i w rozmowie z Telewizją Trwam powiedział: - Piloci byli gdzieś na wysokości pomiędzy 50 a 60 metrów. Przyznał też wówczas, że poprzednio nie mówił prawdy, a dokument z Rosji, na który się powoływał, nie istnieje. To nie koniec. Później mówił "Newsweekowi", że na pokładzie TU-154 nastąpił wybuch.
Uczelnia, którą reprezentował Rońda, nie mogła słuchać tego bezczynnie. Profesora zawieszono, sprawa trafiła do Uczelnianej Komisji Etyki. W oświadczeniu władze AGH podkreśliły, że Rońda nie jest specjalistą w zakresie badania przyczyn katastrof lotniczych. Ten zaś nie chciał zaakceptować decyzji o zawieszeniu.
Rońda zwrócił się do kancelarii Małgorzaty Wasserman. W jego imieniu posłanka PiS złożyła pozew do sądu przeciwko uczelni.
Na początku wszystko szło po myśli profesora. W marcu Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że decyzja AGH była niezgodna z prawem i nieuzasadniona. Rektor uczelni prof. Tadeusz Słomka miał przeprosić Rońdę za naruszenie profesorskiego dobrego imienia i godności pracowniczej za pośrednictwem mediów.
Uśmiech na twarzy Rońdy zniknął jednak szybko. Odwołano się bowiem od tego wyroku. Pod koniec września Sąd Apelacyjny w Krakowie w całości oddalił powództwo profesora. To nie wszystko. Rońda ma też ponieść koszty procesu.
Okazuje się jednak, że to nie koniec świata dla Rońdy. Profesor odzyskał wszystkie prawa, jakie przysługują pracownikom naukowym.
(...)
Skrót - Staniq
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych