Skocz do zawartości


Zdjęcie

Kłamstwa Rońdy.


5 odpowiedzi w tym temacie

#1

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6686
  • Tematów: 774
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Katastrofa smoleńska i jej ofiary, od chwili gdy samolot upadł, a wiadomość dotarła do Prezesa PiS stała się narzędziem jego ofensywy przeciwko obecnemu państwu. Od ponad trzech lat ci co zginęli wtedy, a byli to ludzie o różnych poglądach, nie mogą spokojnie odejść w zaświaty. Nie mogą, bo służą, jako maczugi do walenia we wrogów. Z tej woli, bo nie z prawdy, by wykorzystać straszliwy wypadek lotniczy do walki politycznej wyrosła teoria zamachu. Zamachu zorganizowanego przez najwyższych przedstawicieli władz polskich i rosyjskich. Ona nigdy nie została przedstawiona przez jej autorów otwarcie. Są za sprytni. Ale została sformułowana dostatecznie jasno, by uczynić z niej obiekt niemal religijny części Polaków. I niestety znaleźli się ludzie z – mniej lub bardziej wartościowymi – tytułami naukowymi, którzy dali, bo nie mogli być nieświadomi, "eksperckie" wsparcie teorii o zamachu. I z tej z kolei woli – nie wiem z jakich pragnień wyrastającej - wzięły się sztuczne mgły, jakicheś fale, hel a w dalszej kolejności wybuchy. Wyjaśnienia, którym przeczy wszystko, co w badaniu wypadków jest dowodem; odczyty rejestratorów, fotografie skrzydła i drzewa, zeznania świadków. Wszystko! I to jeszcze jakoś mogłoby się tłumaczyć, mimo ewidentnego fałszu. Pomyłką, niedostatkiem dowodów, niedostatkiem kwalifikacji itp.

To jednak co stało się w środę w programie Telewizji Trwam - "Polski punkt widzenia" przekroczyło wyobrażenia. Jacek Rońda jeden z ekspertów Zespołu Antoniego Macierewicza przyznał, że w kwietniu w rozmowie z Piotrem Kraśno z telewizji publicznej kłamał świadomie w sprawie kluczowej dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy. To był program po emisji przez TVP filmów z kanału Discovery i Anity Gargas. Rońda zapewniał, że piloci nigdy nie zeszli poniżej 100 i że on to wie z dokumentu rosyjskiego, który dostał z wiarygodnych źródeł, ale ich nie ujawni. Jak wiadomo zejście poniżej 100 metrów, wysokości decyzji we mgle jest podstawową przyczyną katastrofy wedle PKBWL. Rońda podważał tym wynik prac Komisji.

Oto co powiedział w środę:

"Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie z panem Kraśko trochę zagrałem. Z różnych względów. Ponieważ pan Kraśko grał ze mną, no to tak jak w kartach się gra w niektórym układzie... Z panem (prowadzącym program w TV Trwam) nie będę grał w karty, w związku z tym powiem, że oni zeszli poniżej 100 metrów. Byli gdzieś na wysokości pomiędzy 50 a 60 metrów".

Rońda doskonale wiedział, że kłamie w sprawie kluczowej, co wynika z tego oto: "ponieważ wtedy sprawa dotyczyła tego, że za wszelką cenę zespół pana Laska czy pana Millera chciał udowodnić, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej wysokości decyzyjnej, a ona była na wysokości poniżej 100 metrów, więc ją zaatakowałem tę koncepcję zupełnie - że tak powiem - w sposób niespodziewany". A o owym tajemniczym dokumencie: "to był blef, na tym dokumencie nic nie było". Podejrzewam, że i dokumentu nie było.

W swoim dość długim życiu miałem do czynienia z wieloma ekspertyzami i z wieloma ekspertami. Lepszymi, gorszymi, kompletnie nieudanymi. I podobnie było z ekspertyzami. Ale nigdy, powtarzam nigdy, nie zetknąłem się z ekspertem, który by powiedział z osłupiającą szczerością, że rozmyślnie skłamał, aby nie wyszło, że ktoś inny ma rację. Pan Rońda tym szczerym wyznaniem, za które skądinąd warto mu podziękować, pogrążył się do końca. Ale powinien Pan wypłynąć i widnieć, jako przykład złamania wszystkich możliwych kodeksów etycznych. Od tego z 10 przykazań poczynając, ale i naukowego i zawodowego. I to w odniesieniu do tak straszliwego wydarzenia. I to dla tak podłego oskarżenia, że wypadek lotniczy był mordem politycznym największym po wojnie w tym miejscu Europy.

Waldemar Kuczyński

//
Dołączona grafika
Bądź co bądź konotuje sensy polityczne.
Sc.




#2

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Temat jest tak drażliwy i delikatny, że chyba nie od rzeczy byłoby dołożyć wszelkich starań, żeby tego typu informacja nie została potraktowana jako kolejna okazja do politycznych przepychanek.
Cytat to trochę mało, żeby ich uniknąć, bo łatwo zdyskredytować jego autora. Myślę, że z nagraniem będzie nieco trudniej, dlatego pozwalam sobie wkleić go w ten temat
http://www.youtube.c...6ToOlLLe6g#t=69
Ten najbardziej kontrowersyjny fragment zaczyna się od 7 minuty.
  • 0



#3

Zbeeanger.
  • Postów: 504
  • Tematów: 67
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 9
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

wPolityce.pl: Internet huczy po pana wypowiedzi dla TV Trwam. Mówił pan, że załoga tupolewa zeszła poniżej 100 metrów. To wywołało spore zdziwienie. Co miał pan na myśli? Załoga popełniła błąd?

Prof. Jacek Rońda: W momencie wybuchu samolot był na wysokości 50-60 metrów. Załoga schodziła poniżej 100 metrów nie ze względu na swoją wolę, ale w wyniku m.in. złego naprowadzania. W momencie, gdy na pokładzie tupolewa wybuchły bomby, maszyna była na niższej wysokości niż 100 metrów. W rozmowie na żywo nie wszystko da się szczegółowo wyjaśnić. Ja podtrzymuję słowa, że załoga rządowego samolotu nie miała intencji schodzenia poniżej wysokości decyzyjnej. Samolot został jednak sprowadzony na wysokość 50-60 metrów. Na tej wysokości Tu-154M był w chwili wybuchu.

To nie była jednak intencja załogi?

Nie, to było wynikiem naprowadzania i uszkodzenia samolotu. Być może pierwszy wybuch był na skrzydle, a później dopiero samolot uległ dalszym zniszczeniom. Z tego, co prezentował prof. Kazimierz Nowaczyk, wynika, że tak właśnie było.

Media piszą również o dokumencie, o którym mówił pan w rozmowie z Piotrem Kraśką w TVP. Obecnie w TV Trwam mówił pan, że dokument jest nic nie warty. Jaka jest w końcu wartość tego materiału?

Dopiero po jakimś czasie od otrzymania tego dokumentu okazało się, że on jednak zawiera błędy. Ja się jednak cieszę, że o nim mówiłem w TVP. Ożywiłem w ten sposób pewne kręgi. One będą teraz pluć, szczekać itd. I bardzo dobrze, niech im piana z pyska leci.

Jednak dał pan w ten sposób asumpt do kolejnych manipulacji pańskimi słowami i pracami zespołu.

Ależ panie redaktorze to, co oni z nami robią, to skandal. Ja nie byłem w TVP na spowiedzi przed odejściem z tego świata. Pan Kraśko pogrywał nieczysto, więc ja z nim też. Ja jestem starym lisem, doświadczonym w tych sprawach. Nie mogę pozostawiać bez odpowiedzi takich zagrywek i prowokacji. Kraśko dopuszczał się karygodnych prowokacji. Więc wet za wet...

W komentarzach zdążyły się pojawić sugestie, że pan przechodzi do zespołu Laska, skoro zaczął pan mówić o zejściu poniżej 100 metrów. Wybiera się pan gdzieś?

Pana Laska nie dostrzegam. To jest propagandysta. To, co oni robią, to jest skandal i łobuzeria. Wiemy przecież, kto takie komentarze pisze. To tłumy frustratów. Widzieliśmy wszyscy, co się działo w czasie ostatniego posiedzenia zespołu smoleńskiego. Niech sobie gadają...

LINK

Jak to mówią ... kij ma dwa końce.
  • -1

#4

pdjakow.
  • Postów: 1340
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Rońda Rońdą, ale dziś Macierewicz chce pisać do prokuratury o wczorajszym "ataku hackerskim" na wideokonferencję. Mam nadzieję, że to taki hm... lapsus.
  • 0

#5

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Rońda oczywiście ściemnia, nie zna się na tym, zmyśla. Facet nie wie o czym mówi. Raz twierdzi jedno innym razem drugie. Skompromitował się już kiedy omawiał wypadek szybowca mówiąc że jest on zrobiony z brezentu.

Ale po kolei:

Ja podtrzymuję słowa, że załoga rządowego samolotu nie miała intencji schodzenia poniżej wysokości decyzyjnej. Samolot został jednak sprowadzony na wysokość 50-60 metrów.


Nie ma czegoś takiego jak sprowadzanie do 50-60 metrów. Pilot sprowadza samolot do wysokości decyzji ustalonej w karcie podejścia lotniska, w Smoleńsku wynosiła ona 100 metrów. Jeśli nie widzi ziemi to odchodzi czyli przekręca pokrętło i pociąga manetki do siebie. Piloci zrobili to zbyt późno.
Powinien, przy braku widoczności ziemi, zameldować kontrolerowi "uchodim na wtaroj krug", lub, jeśli warunki pozwalają na lądowanie, powiedzieć mu: "nabliudaju ziemliu, razrieszitie posadku"(widzę ziemię, umożliwcie lądowanie) . Kontroler, jeśli zgadza się na lądowanie, informuje wówczas: "posadku razrieszaju"( lądowanie zezwolone). Bez tych słów samolot w żadnym wypadku NIE MOŻE LĄDOWAĆ.

Tak to wygląda zgodnie z instrukcją użytkowania tupolewa:

wydanie komendy "Odchodzimy" i rozpoczęcie odejścia przez dowódcę powinno mieć miejsce przed
osiągnięciem wysokości decyzyjnej czyli PRZED odczytem "100 metrów" w zapisie rozmów

a)dowódca powinien ją wydać pomiędzy Wysokością decyzyjną+30m a H(wysokość) decyzyjna czyli pomiędzy 130m a 100m w Smoleńsku i bezzwłocznie rozpocząć odejście, przy czym wysokość ma być zmierzona ciśnieniowo względem ciśnienia odniesienia na progu pasa

jeżeli dowódca DO osiągnięcia przez samolot wysokości decyzyjnej nie wydał ani komendy "LĄDUJEMY" ani komendy "ODCHODZIMY", to na wysokości decyzyjnej drugi pilot wydaje bezwarunkowo komendę "ODCHODZIMY" i bezzwłocznie rozpoczyna manewr odejścia.

Poza tym nawigator odczytywał wysokość wskazywaną przez radiowysokościomierz od wysokości 300 m, a nie od 60 m, jak nakazywała IUL

Być może pierwszy wybuch był na skrzydle, a później dopiero samolot uległ dalszym zniszczeniom. Z tego, co prezentował prof. Kazimierz Nowaczyk, wynika, że tak właśnie było.


Ale Rońda w prokuraturze mówił, że były dwa wybuchy, jeden z przodu za kokpitem, a drugi przy ogonie. Te wybuchy miały być kilometr od pasa. natomiast wybuch na skrzydle wymyślony przez pozostałych ,,ekspertów" miał być później, czyli 50 metrów przed brzozą.

Rońda to taki typowy uczelniany dziad, który w normalnej nauce nie ma nic do powiedzenia. Jedynie może sobie pojeździć na popularnym temacie katastrofy smoleńskiej. Problem jest taki, że nie ma o tym żadnej wiedzy, nie zna faktów, kłamie i zmyśla.

Edit: Jeszcze jedna bzdura.

W 11:36 Rońda mówi ,, ten kto zabiera się za badanie katastrofy zobowiązuje się do złożenia wraku, to jest wymóg prawny, do momentu w którym wrak będzie złożony, nie można zakończyć procedur", ,, Zr\e wszystkich tych katastrof jakie możecie państwo obejrzeć w necie, we wszystkich odtworzono wrak"

Przypadków odtworzenia wraku było w historii lotnictwa tylko kilka, w sumie 4 czy pięć, co w ilości wszystkich katastrof stanowi jakieś 0,001%.
Wrak przeważnie jest zbierany. Wrak tutki został ułożony na lotnisku.
  • 2



#6

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6686
  • Tematów: 774
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Odgrzewam kotleta, bo:

 

Jacek Rońda, ekspert od Macierewicza, przegrał w sądzie. "Mówił o rzeczach, na których się nie zna"

 

Kłamstwo ma krótkie nogi - to stwierdzenie sprawdziło się w przypadku byłego wiceprzewodniczącego prezydium komitetu naukowego Konferencji Smoleńskiej Jacka Rońdy. Wypowiadał się o prezydenckim tupolewie, a potem przyznał, że nie mówił prawdy. I poniósł konsekwencje. Zawieszono jego działalność na Akademii Górniczo-Hutnicznej, na której wykładał. Co więcej, przegrał z uczelnią w sądzie i musi ponieść koszty procesu.

 

                        pobrane.jpg

                        Jacek Rońda to były doradca naukowy zespołu parlamentarnego ds. zbadania katastrofy smoleńskiej, któremu                                              przewodniczy Antoni Macierewicz

                        (PAP, Fot: Leszek Szymański)

 

Wiele razy próbowaliśmy przekonać profesora, by zrezygnował z wypowiadania się na tematy, na których się nie zna - tak o Rońdzie w rozmowie z "Newsweekiem" mówił szef katedry, w której pracował, prof. Maciej Pietrzyk. Wykładowca był jednak nieugięty i przez to zawieszono jego działalność na Akademii Górniczo-Hutnicznej.

 

Co takiego powiedział Rońda? W TVP stwierdził, że tupolew nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. Później jednak zmienił zdanie i w rozmowie z Telewizją Trwam powiedział: - Piloci byli gdzieś na wysokości pomiędzy 50 a 60 metrów. Przyznał też wówczas, że poprzednio nie mówił prawdy, a dokument z Rosji, na który się powoływał, nie istnieje. To nie koniec. Później mówił "Newsweekowi", że na pokładzie TU-154 nastąpił wybuch.

 

Uczelnia, którą reprezentował Rońda, nie mogła słuchać tego bezczynnie. Profesora zawieszono, sprawa trafiła do Uczelnianej Komisji Etyki. W oświadczeniu władze AGH podkreśliły, że Rońda nie jest specjalistą w zakresie badania przyczyn katastrof lotniczych. Ten zaś nie chciał zaakceptować decyzji o zawieszeniu.

 

Rońda zwrócił się do kancelarii Małgorzaty Wasserman. W jego imieniu posłanka PiS złożyła pozew do sądu przeciwko uczelni.

 

Na początku wszystko szło po myśli profesora. W marcu Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że decyzja AGH była niezgodna z prawem i nieuzasadniona. Rektor uczelni prof. Tadeusz Słomka miał przeprosić Rońdę za naruszenie profesorskiego dobrego imienia i godności pracowniczej za pośrednictwem mediów.

 

Uśmiech na twarzy Rońdy zniknął jednak szybko. Odwołano się bowiem od tego wyroku. Pod koniec września Sąd Apelacyjny w Krakowie w całości oddalił powództwo profesora. To nie wszystko. Rońda ma też ponieść koszty procesu.

 

Okazuje się jednak, że to nie koniec świata dla Rońdy. Profesor odzyskał wszystkie prawa, jakie przysługują pracownikom naukowym.

 

(...)

Skrót - Staniq

 

wp.png

 








Dodaj odpowiedź



  

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych