ja Ci nawet nie potrafię podać nazw produktów reklamowanych. Z prostego powodu. Wykształcił się u mnie pewnego rodzaju odruch obronny, polegający na wyłączaniu się ośrodków odpowiadających za zapamiętywanie, w momencie emisji spotów reklamowych
Wiem, że jest cos na wzdęcia (ale nie wiem co), wiem, że są prezerwatywy, które potęgują doznania (ale nie wiem jakie) i wiem, że jakbym popuszczał mocz, to mogę załatwić jakimś czymś (ale nie bardzo kojarzę co to jest i jak się nazywa).
Tak naprawdę, z reklam, to kojarzę tylko hasło oreooo (ale nie bardzo potrafię je przypisać do jakiegokolwiek produktu)
Rozumiesz teraz mój dylemat?
Sęk w tym, że nie musisz znać nazwy.
Będąc we sklepie na pewno skojarzysz tę charakterystyczną gamę kolorów, symbol lub kształt, którymi bombarduje cię reklama.
Do tego dodaj zabiegi jakie stosuje się na sklepowych półkach - fałszywe promocje jak "tuwstawswojaliczbe" więcej produktu w tej samej cenie, czy też pozycjonowanie produktu na półce - najbardziej znane produkty znajdziesz na wysokości swoich oczu.
Z kolei wiele produktów kierowanych dla dzieci znajdzie się na wysokości ich oczu, dzięki czemu sprzedawca zapewnia sobie efekt "Mamo, Tato - kup cukierka" - dziecku ciężko odmówić.
Zwróć też uwagę na kasy - stoją przy nich stosunkowo niewielkie ale łatwo się rzucające w oczy produkty - być może pomyślisz sobie "mam ochotę na tego batonika".
Stoiska z piwem często umieszczone są tuż obok stoisk z przekąskami, bo może do tego piwa przydadzą ci się te czipsy.
Nawet sklepowa muzyka działa przeciw tobie - jej rytm może przyśpieszyć lub spowolnić twoje tempo, co handlowcy nagminnie wykorzystują.