Jak dla mnie zimny ateizm jest tyle wart co ślepa wiara w narzucone dogmaty. Ateiści sami wyzbywają się wiary/religii tym samym pozbawiając się swego rodzaju ''motorka'', który odpowiada za wiele cudów w życiu człowieka. Nie ważne czy jakiekolwiek bóstwa mają rację bytu - sama wiara w nie nadaje człowiekowi sens życia czy gotowość walki w imię swych racji.
Ta część ''ateistów'', która odrzuciła starą żydowską literaturę lub inne baje, podświadomie dopatruje się większej racjonalności w naukach tajemnych (których poznanie ogranicza się do wyszukiwarki google) takich jak właśnie ezoteryka, astrologia, PSI, magia chaosu, miotanie energetycznych fireballi etc.
Z dwojga złego, ci ateiści wychodzą z tego lepiej, bo o ile przeciętny katolik miał zakodowane od małego co ma wyznawać to ci wyżej wymienieni sami sobie obrali taki system wierzeń. Można by wywnioskować, że taki ateista jest wierzący a katolik, który przyjął, że wierzy mimo, że nigdy się nad tym nie zastanawiał jest tak na prawdę skrytym ateistą, który być może boi się konsekwencji odrzucenia dogmatów. Mało tego. Jakby nie patrzeć ateizm też jest wiarą w to, że wiara nie ma sensu.
Wiara tkwi w każdym z nas, przybiera tylko różne formy jak to na wyższe światy przystało.
Z całym szacunkiem dla prawdziwych chrześcijan i zwolenników twardego, wręcz nihilistycznego ateizmu.