To jest takie typowe myślenie, jeśli podam 1 przykład nagle kieruje się to do każdego stosunku na świecie. Mój błąd, że to w ogóle napisałem. Są rzeczy, których nie ma możliwości badać w ten sposób a w narkotykach jest i uwierz mi są tacy ludzie dzięki którym jest sporo informacji na ten temat, bo na własnym sobie to badali.
No właśnie, że nie. Twoje indywidualne "doznania" są... twoimi indywidualnymi doznaniami. Stąd też można zaproponować dyskusję, idąc tym tropem, co czułem, jak odebrałem itp. - tzn. przejdziemy w sferę dyskusji o osobistych odczuciach, a nie o fenomenie samym w sobie jakim są substancje psychoaktywne. Co do uzależnienia - oczywiście można je badać nie będąc uzależnionym. Idąc takim tropem zindywidualizowanego odbioru. Substancja X uzależnia 70% "użytkowników", substancja Y - tylko 10% - ja "korzystałem" z obu - nie jestem uzależniony, tak więc jest to nieprawdą, że uzależniają. Prawda czy fałsz?
A co ma z tym wspólnego własne doświadczenie? Jak je rozciągnąć na ogół populacji? Tutaj jednak badania większych populacji mogą dać nam trafniejszą diagnozę.
Bo jak można oceniać kogoś po wyglądzie jego twarzy. Jeśli jednostka mówi mi, że to super przeżycie a druga mi mówi, że to gówno dla debili... No, ale kto ma racje? Kto mówi prawdę? Jeśli mówię z góry, że obiad jest nie dobry po wyglądzie.
Ten mówi "prawdę" kto oprze się na badaniach naukowych i jest w ten sposób jakby obiektywny w ocenie. Tzn. jest w stanie wykazać, że szkody zdrowotne są takie, a nie inne (społeczne, zawodowe itp.), a nie indywidualne korzyści jakie ma konsument środków - bo nikt nie zaprzeczy, że te substancje mają wielce pozytywny wpływ na ośrodek przyjemności odbiorcy - po to się je właśnie zażywa!