Coś takiego nie miało i nie ma miejsca w teologii chrześcijańskiej, Magisterium Kościoła czy w apologetyce. Wszystkie trzy jednak jednoznacznie odpowiedziały na ten problem zanim jeszcze Dawkins się urodził (interesującym jest fakt, że w swoim sztandarowym dziele walczy on z własną, urojoną wizją Boga i Kościoła, co przytoczeni przeze mnie autorzy bezsprzecznie udowodnili).
Masz na myśli kreacjonizm? W istocie Kościół jako instytucja bardzo rzadko wypowiada się w spornych kwestiach, a jeszcze rzadziej stanowczo opowiada się po jednej ze stron. Podobnie jest w przypadku ewolucja vs. kreacjonizm, gdzie dopiero Jan Paweł II w 1996 oficjalnie uznał ewolucjonizm "czymś więcej niż hipotezą", przy czym Pius XII już 50 lat wcześniej uznawał ewolucjonizm za hipotezę godną rozważenia, ale nie w oderwaniu od Objawienia. Właściwie od XX wieku nic w tym kierunku nie ruszyło.
Mimo to kreacjonizm nie został nigdy jednoznacznie potępiony, a więc tak naprawdę wysokie szczeble Kościoła nie określiły jasno swojego stanowiska oprócz tego tylko, że nie zgadzają się ani na ewolucjonizm z zapleczem ideologicznym w postaci
Przypadku, a nie na kreacjonizm w formie dosłownego interpretowania słów Starego Testamentu na temat stworzenia (kreacjonizm fundamentalistyczny).
Gdzieś między tym wszystkim pływa jeszcze bardzo lubiany przez apologetów katolickich 'kreacjonizm ewolucyjny' (zamiennie: ewolucjonizm teistyczny) czy też teoria inteligentnego projektu.
Więc w tym wszystkim został wierny niejako pozostawiony sam sobie. I tak jest w istocie - Kościół (już nie jako instytucja, ale zespół wiernych) postawiony przed wyborem nauka (ewolucjonizm) a wiara (kreacjonizm), bardzo często wybiera kreacjonizm właśnie. Wyniki badań przeprowadzonych przez Polskie instytucje w 2006 pokazują, że prawie 1/3 Polaków (30%) wierzy w fundamentalny kreacjonizm i to, że człowiek powstał od razu w formie nam współczesnej. To bardzo dużo. Pokrywa się to z badaniami amerykańskimi gdzie 25-35% mieszkańców Europy Środkowej wierzy w kreacjonizm.
Naprawdę duże liczby, a ich przyczyn niestety należy doszukiwać się w katolicyzmie właśnie (Europa Środkowa zdominowana przez tę doktrynę, nie wspominając o Polsce) i jego światopoglądzie - niezależnie od działań wszelakich apologetów czy teologów wspierających 'delikatną' opozycję, czyli kreacjonizm ewolucyjny.
Niezależnie od tego co mówi góra (przytoczona przeze mnie wypowiedź Jana Pawła II, Magisterium, apologeci i teolodzy) przeciętny katolik odczuwa większą lub mniejszą niechęć wobec ewolucji, nawet jeśli większość z nich uznają ją za teorię bardzo prawdopodobną. Sam Darwin jest nierzadko postrzegany za tego, który odebrał Bogu boskość. Niechęć ta wspomagana jest jeszcze przez socjalizm i komunizm, które to systemy swego czasu aktywnie 'promowały' ewolucjonizm w opozycji do instytucji Kościoła (który chcąc nie chcąc przy każdej okazji stał w opozycji do tychże).
Wystarczy zresztą spojrzeć na ten temat, by stwierdzić że ewolucjonizm nie jest tak popularny jak należałoby się spodziewać - wypowiedzi osirisa (wierzącego) bardzo agresywnie i moim zdaniem bez powodzenia atakują nie tylko ewolucjonizm, ale naukę w ogóle.
Coś takiego nie miało i nie ma miejsca w teologii chrześcijańskiej, Magisterium Kościoła czy w apologetyce.
Jeśli zaś w tych słowach odpowiadasz na mój zarzut co do wojowania przez Kościół bronią nauki - duża część popularnych apologetów i teologów stara się w jakiś sposób pogodzić dorobek nauki z tradycją wiary. Zwykle takie działania odbywają się kosztem jednej ze storn, bo zawsze coś musi zostać choć trochę nagięte (odkrycia naukowe i dogmaty wiary) aby dopasować jedno do drugiego. Zresztą w Polsce dużą popularnością cieszy się bardzo poważany ks. prof. Heller - teolog i apologeta - który uznając kreacjonizm ewolucyjny stara się pogodzić naukę z wiarą (nie twierdzę bynajmniej, że bez powodzenia), tak jak wielu innych.
Moim zdaniem - całkiem niepotrzebnie. Jeśli przyjmiemy Przyrodę (Wszechświat, prawa fizyczne, itd.) za '
chaos' - nieuporządkowany zbiór przypadków - to zarówno wiara jak i nauka chce ten chaos jakoś
uporządkować . Problem w tym, że nauka
chce a wiara
może. Nauka poprzez odkrycia, prawa, teorie bardzo ładnie wszystko kataloguje i układa (i wszyscy, nawet najzagorzalsi wierzący powinni naukę pod tym względem dopingować i przyjmować chętnie jej dorobek), ale nigdy nie zaspokoi potrzeb wpisanych w kondycję ludzką, które to potrzeby już od dawna (od początków człowieka) są z powodzeniem zaspokajane przez wiarę i kontakt z transcendencją.
Nad tym właśnie powinien skupić się Kościół jako instytucja i Kościół jako wierni.
Swoją drogą, apologetyka zajmuje się głównie wskazywaniem tego, że "nowy ateizm" walczy o tyle nie z rzeczywistym Chrześcijaństwem, Kościołem i Bogiem, lecz z własną urojoną wizją tychże.
No nie do końca. Ateizm walczy nie tyle z 'własną urojoną wizją chrześcijaństwa, Kościoła i Boga' lecz z tą reprezentowaną przez jakąś część wiernych; często przez tych wiernych-fundamentalistów, którzy sprowadzają wiarę do poziomu nauki i na odwrót (patrz Dawkins i jego krytyka kreacjonistów, inteligentnego projektu, itp. mimo że nie wszyscy wierzący uznają te światopoglądy); często przez tych wiernych, którzy sami albo zapomnieli albo nigdy nie wiedzieli w co wierzą, jakimi dogmatami operują i skąd one pochodzą. Wszystkie graniczne sytuacje, 'błędy', kontrowersje i kwestie sporne Wiary ateiści wyciągają i pokazują palcem. I chwała im za to, trzeba to robić - bo należy przyznać, że wiara jest współcześnie sztywną ideologią a nie sposobem życia (jak miało to miejsce dawno temu) i jako ideologia wymaga niestety ciągłej stymulacji. Nie zapominajmy też, że nie każdy ateista jest zapluwającym się pieniaczem; tych nawet nie jest większość.