Robakotorianin
Wolę tkwić przy omylnym KK niż przy kryształowej UE i jej pomysłach.
(...)
Masz na myśli wytyczne WHO wobec masturbacji u czterolatków?
(...)
Zarówno Ty jak i reszta nie widzicie problemu w ingerencji UE, WHO w naszą moralność-a robią to w podobny sposób z bardziej opłakanymi skutkami.
(...)
I właśnie takie komentarze zniechęcają do jakiejkolwiek dyskusji. Ta wielka potrzeba ogniskowania oraz utożsamiania zagrożenia i zła tego świata w osobach trzecich - za którymi zawsze stać ma jakaś organizacja, jeśli tylko mają inne zdanie od Ciebie - to "choroba" spiskowa, której objawy bardzo ładnie opisywał prozą choćby Eco.
Od początku napisałem, że nie utożsamiam się politycznie z niczym co z tą dziedziną związane. Mam gdzieś UE, WHO, lewactwo (a także ich przeciwne odpowiedniki jeśli takie są) i gdzieś mam wszystko to co łączysz z moimi wypowiedziami i do czego mnie katalogujesz kierowany potrzebą tworzenia spisków, a potem ich odkrywania.
Na Twoje lakoniczne, krótkie odpowiedzi nie będę odpisywał - musiałbym Cię odesłać do jakiejkolwiek literatury fachowej, a już z innego tematu wiem, że w Twoim przypadku mijałoby się to z celem. Więc na Twoje wynurzenia o wilkach, samcach alfa, Grecji i Sparcie, oraz tabu i społeczeństwie odpowiem krótko i parafrazując Ciebie:
Pozdrawiam, bez odbioru.
__________________________________
osiris
Każde grupy społeczne wchodzące na wyższy poziom cywilizacyjny nie mogą uważać, że uwolnienie chuci to postęp cywilizacyjny.
Że uginanie się przed wszelakimi "dewiacjami" to krok do przodu i walka o wolność.
Jak na razie to KK i katolicy (w Polsce) stawiają tamę takim zapędom a "postępowe" siły społeczne histerycznie reagują na te poczynania jako zamach na wywalczoną wolność.
Nic takiego nie napisałem. Moja bytność w tym temacie była odzewem na Twoje zarzuty wobec społeczeństwa, którego upadek głosisz bazując na obserwacjach rzekomo nagłej popularności używek i rozwiązłości seksualnej. Napisałem, że taka popularność miała się dobrze już dawno temu i będzie mieć w przyszłości - zawsze jednak jako margines; inaczej ludzkość nie dotrwałaby do "teraz". Nie zapominajmy też, że Kościół nie obejmuje swymi moralnymi poglądami całego świata - a mimo to w wielu zakątkach świata społeczeństwa bardzo dobrze sobie radzą z problemami nadmiernych destrukcyjnych zachowań. To wszystko.
Pisałem też, że społeczeństwo (tutaj już mówimy o Świecie Zachodnim i jego postrzeganiu 'wolności'; np w kulturze Wschodu 'wolność' ma zupełnie inny wymiar, a ta odrębność znaczeniowa jest dobrze ukazana w ich religiach i filozofiach, choćby buddyzm) zawsze będzie chciało wolności, a nigdy jej nie dostanie taką jaka im się marzy. Ty się ze mną zgodziłeś.
Nie pisałem, że "wolność" - w dodatku taka jaką pokazujesz, czyli jako hedonistyczne rozpasanie - jest cnotą czy koniecznością społeczną. Nie - doskonale zdaję sobie sprawę, że społeczeństwo z samego swojego założenia zasadza się na jednym fundamencie: "OGRANICZENIU", Jak z resztą wszystko na tym świecie, również społeczeństwo mierzyć się musi z rzeczywistością sprzeczną i z jednej strony jego istnienie jest możliwe tylko dzięki OGRANICZENIU, a mimo to ciągle lgnie do WOLNOŚCI. W tym tkwi istota problemu.
Instynktownie społeczeństwo zawsze będzie wiedziało, że potrzebne mu są ograniczenia na jednostkach, ale i tak będzie lecieć ku 'wolności doskonałej', jak ćma do żarówki. Społeczności pierwotne i słabo rozwinięte pokazały nam jednak, że nie ma realnego zagrożenia całkowitego spalenia się w tej żarówce wolności, gdyż zawsze społeczeństwo będzie produkowało (choćby nieświadomie i bezwiednie) pewne normy, prawa, tabu, itd. mimo że te aspekty będą się zmieniały wraz z rozwojem społeczeństwa.
Nie można przecież wiecznie tkwić ciągle na tym samym poziomie. I tutaj jest mój główny zarzut do Kościoła, który to zarzut wytoczyłem już wcześniej, a który Ty błędnie odebrałeś jako mój pean na cześć wszech-wolności. Owszem, mam świadomość, iż społeczeństwo zachłannie żąda dziś więcej wolności, im więcej jej dostaje. Nie jest tak, że te wolnościowe roszczenia w pełni pochwalam, ale zauważam że - przynajmniej w świecie Zachodu - są one konsekwencją błędnych decyzji Kościoła podjętych na przestrzeni setek lat upływających pod znakiem ich znacznego wpływu na światopogląd człowieka. Wpływ ten nie został spożytkowany na podnoszenie świadomości religijnej i duchowej u wiernych, za to wykorzystano go do celów stricte politycznych. Gdyby Kościół swoją moc nad wiernymi odpowiednio spożytkował to dziś ta społeczność nie miałaby takich chorobliwych zapędów. Inaczej - gdyby Kościół był dawno temu dobrym wychowawcą i dydaktykiem to dzisiejsze społeczeństwo nie zachowywałoby się jak rozkapryszony bachor. Kościół był rodzicem, który puścił swoje dziecko samopas, interesując się tylko swoją pracą (polityką, finansami) i nijak nie zmieniając swojego podejścia, po czasie, nagle stara się być autorytetem - którego niestety nie odbiera się już poważnie.
To chyba tyle w tym temacie, myślę że zagadnienie zostało przeze mnie wyczerpane, a Wy w dyskusji zdążyliście pójść w stronę standardowo polityczną. To nie dla mnie - pozdrawiam.