Jeśli chodzi jeszcze o Mona Lisę to według mnie to w jej oku tworzy trójkąt, chociaż nie wiem czy na tym konkretnym obrazie, który tutaj wstawiłeś nie jest to czasem fake (dorysowane) bo na innych jpg'ach w googlu tego czegoś tam niema.
Co do Mona Lisy to ona kryje cała masę zagadek i tajemnic. Jedne da się wyjaśnić naukowe, inne z kolei nie mają racjonalnego wytłumaczenia. Każdy wie jakim geniuszem był Leonardo i jak był wszechstronny. Myślę że jego działa jeszcze nie raz nas zaskoczą. Oczywiście na takich fotkach nie widać tego tak dokładnie jak na żywo.
Tajemnica uśmiechu Mona LisyPatrząc na Monę Lisę, czasem widzimy na jej twarzy delikatny uśmiech, a czasem wydaje nam się całkowicie poważna. Skąd ta rozbieżność? Luis Martinez Otero z Instytutu Neuronauk w Alicante rozpracowywał to zagadnienie z D. Pablosem. Jak łatwo się domyślić, nie oni pierwsi zajmowali się tajemnicą uśmiechu renesansowej patrycjuszki. W 2000 roku Margaret Livingstone z Harvardzkiej Szkoły Medycznej odkryła, że uśmiech kobiety jest bardziej wyrazisty w widzeniu obwodowym niż w okolicach dołka środkowego oka. Pięć lat później amerykański zespół uznał, że za to, czy widzimy uśmiech, czy nie, odpowiada losowy szum pojawiający się podczas przesyłania danych z siatkówki do kory wzrokowej. W ramach własnego eksperymentu Hiszpanie z różnych odległości pokazywali ochotnikom obraz o różnej wielkości. Stojąc daleko bądź patrząc na bardzo małą reprodukcję, badani mieli problem z dojrzeniem jakiegokolwiek wyrazu twarzy. Kiedy przysuwali się bądź oglądali większą wersję portretu, zaczynali widzieć uśmiech. Im większy obraz, tym większe prawdopodobieństwo zobaczenia uśmiechu. Sugeruje to, że komórki z centrum siatkówki przekazują informacje o uśmiechu równie dobrze, jak te z obwodu. Następnie zespół sprawdzał, jak światło wpływa na interpretację wizerunku Mony Lisy. Na określenie jasności obiektu w stosunku do tła wpływają dwa główne typy pól recepcyjnych komórek zwojowych siatkówki. W jednych środek pola recepcyjnego działa pobudzająco, a brzegi hamująco (to komórki ON/OFF, od ang. ON center/OFF surround); są one pobudzane tylko przez oświetlenie centrum. Dzięki nim możemy np. widzieć w nocy jasną gwiazdę. W drugich środek działa hamująco, a brzegi pobudzająco (to komórki typu OFF/ON, od ang. OFF center/ON surround); uaktywniają się, kiedy ich centrum jest ciemne. Dzięki nim udaje się nam np. odczytać wyrazy z wydruku. Innej grupie ochotników przez 30 sekund pokazywano białą bądź czarną tablicę, a następnie portret Mony Lisy. Badani z większym prawdopodobieństwem widzieli uśmiech, gdy najpierw pokazano im białą płaszczyznę. Taki zabieg może wyciszać komórki OFF/ON, przez co Martinez zaczął przypuszczać, że to komórki ON/OFF odpowiadają za oglądanie pogodnej twarzy patrycjuszki.
Zwierzęta w tleJak twierdzi Ron Piccirillo (37 l.) obok głowy "Mona Lisy" Leonardo da Vinci umieścił lwa, małpę i byka. Artysta twierdzi, że widzi też na obrazie węża i krokodyla po lewej stronie. Jak mówi odkrył tajemnicę Leonardo da Vinici po wielu miesiącach studiowania jego twórczości.Tylko po co mistrz umieścił zniekształcone głowy zwierząt na swoim płótnie? Tego wciąż nie wiadomo...
Pierwsza wersja obrazuMona Lisa z Isleworth, choć o jej istnieniu wiadomo od dawna, długo nie była pokazywana publiczności – po raz pierwszy obraz pokazano we wrześniu ubiegłego roku. Przez wiele lat uchodziła za genialną kopię "prawdziwej" Mony Lisy. Najpierw trzymana w szwajcarskim skarbcu, trafiła z czasem do jednego z domów w zachodniej Anglii, gdzie dostrzegł ją kolekcjoner Hugh Blaker, po czym zabrał do swojej posiadłości na przedmieściach Londynu, właśnie do Isleworth – stąd nazwa obrazu. Po śmierci Blakera dzieło trafiło do kolekcji Henry'ego Pulitzera. Początkowo nagromadziło się wokół obrazu wiele wątpliwości i spekulacji, zarówno co do autorstwa jak i czasu powstania dzieła. Podejrzewano, że może to być wcześniejsza wersja portretu Giocondy namalowana przez samego Leonarda, a część ekspertów była zdania, że jest to późniejsze dzieło jednego z uczniów słynnego mistrza, na którym autor odmłodził modelkę o dekadę. Najnowsze badania, których wyniki właśnie ogłoszono, wskazują jednak na autorstwo Leonarda, który najwyraźniej stworzył dwie wersje portretu tej samej modelki, wcześniejszą i późniejszą, w odstępie około 10 lat. Słynna Mona Lisa pokazywana w Muzeum w Luwrze, jak nietrudno się domyślić, jest wersją późniejszą. Badaniami nad drugim portretem zajmował się Stanley Feldman, historyk sztuki i członek szwajcarskiej Fundacji Mony Lisy (Mona Lisa Fundation). Zwrócił się on po pomoc do włoskiego specjalisty od twórczości Leonarda da Vinc. Alfonsa Rubiniego, który zasłynął m.in. badaniem geometrii Człowieka witruwiańskiego. Miał on zanalizować portret Giocondy i orzec, czy wykonano go według geometrii charakterystycznej dla artysty. Rubinio potwierdził, że obraz jest dziełem Leonarda.
Jednocześnie Instytut Technologii w Zurichu zastosował do badania portretu testy węglowe, pozwalające na bardzo precyzyjne datowanie. Ustalono, że niemal na pewno obraz powstał w XV wieku, co wykluczyło spekulacje, jakoby była to dużo późniejsza kopia z końca wieku XVI. Dodatkowym dowodem jest analiza pociągnięć pędzla, której wyniki również wskazują na to, że oba obrazy zostały stworzone przez tego samego artystę. Z kolei w styczniu 2012 roku muzeum Prado w Madrycie (Hiszpania) ogłosiło, że posiada niemal w pełni odrestaurowaną kopię obrazu, w tym wypadku już prawdopodobnie namalowaną przez ucznia Leonarda da Vinci pod okiem samego mistrza, w tym samym czasie gdy tworzył on Monę Lisę. Kopia daje dobry ogląd tego, jak mógł wyglądać oryginalny obraz w tamtych czasach, ponieważ przez wieki, werniks, którym jest pokryty oryginalny obraz, zżółkł i popękał ze starości.
Tło obrazu, a jego miejscowośćWłoska historyk sztuki Carla Glori przekonuje, iż udało jej się zlokalizować miejsce, które stanowi tło dla najważniejszego obrazu Leonarda da Vinci - Mona Lisa - informuje serwis telegraph.co.uk. Carla Glori uważa, że trzy mosty łukowe, który pojawiają się za lewym ramieniem kobiety z tajemniczym uśmiechem znajdują się w Bobbio, wsi, która leży w górach Piacenza w północnych Włoszech. Jej teoria opiera się na niedawnym odkryciu innego historyka sztuki, Silvano Vinceti, który dowodzi, iż w przęśle kamiennego mostu ukryte są cyfry: siedem i dwa. Glori uważa, że cyfry są nawiązaniem do 1472 roku, w którym w wyniku dużej powodzi most, zwany Ponte Gobbo lub Ponte Vecchio (Stary Most), został zniszczony. - Leonardo namalował cyfry siedem i dwa pod mostem, aby w przyszłości możliwa była jego identyfikacja - powiedziała Glori, która swoje rewelacje zawarła w nowej książce pt. "The Leonardo Enigma".
Symbole w oczach- Gołym okiem symbole są niewidoczne, ale za pomocą szkła powiększającego z łatwością można je dostrzec - powiedział Silvano Vinceti, przewodniczący włoskiego komitetu ds. dziedzictwa narodowego. - W prawej źrenicy wydają się być dwie litery: L i V, które zapewne wskazują inicjały autora dzieła - Leonarda da Vinci. W lewym oku znajdują się jakieś symbole, ale bardzo trudno je określić - mówił. Badacz podkreślił, że trzeba pamiętać, iż obraz ma już 500 lat i nie jest już tak ostry i wyraźny, jak wtedy, gdy był malowany. - Da Vinci przykładał szczególną uwagę do tego dzieła i wiemy, że w kilku ostatnich latach swojego życia zabierał obraz wszędzie ze sobą. Wiemy także, że da Vinci używał symboli w swoich pracach, by przekazywać jakieś komunikaty. Kto wie, może są to miłosne wyznania skierowane do osoby, której wizerunek jest na jego dziele - mówił.
Ponadto naukowcy są na tropie rozwikłania tożsamości Mona Lisy.
Użytkownik ufo1987 edytował ten post 07.11.2013 - 21:37