@ Sventer
Sam dla siebie bogiem nie możesz być

Chyba nie muszę tego uzasadniać.
Piszesz o podświadomości, polecasz ksiązke na ten temat. Ale wytłumacz mi, skąd wniosek że Jezus mówiąc o górze "miał na myśli podświadomość (a wielu mylnie powie że chodzi o Boga)" Kto tak stwierdził?
Dlaczego "mylnie"? Religia, skoro zajmuje się Bogiem, a co najważniejsze - wierzy w niego, miałaby "mylnie" interpretować to powiedzenie? No wybacz, ale jeżeli się w coś niewierzy, to
jak można zwracać uwagę na mylną interpretacje ludzi, którzy zajmują się tym, powiedzmy "zawodowo".
Bo naprawdę śmieszne to jest trochę, że osoba niewierząca, mówi co jest błędem katolickiego myślenia. Równie dobrze ja mógłbym pouczać muzłumanów nt. ich wiary, i jeszcze udowadniać, że tak naprawdę oni sami błędnie interpretują swoje wierzenia.
Nie, Jezus nie miał na myśli podświadomości. Chodzi o to, że jeżeli ktoś naprawdę wierzy że Bóg jest wszechmogący, jest człowiekiem żyjącym zgodnie z nauką boga, żyje uczciwie itp, to Bóg może uczynić naprawdę bardzo wiele. Nie rozumiem po co Jezus, cały czas mówiąc o Bogu i naszym życiu, przez całe 3 lata kiedy nauczał, nagle miałby zmieniać temat i pouczać ludzi nt. ich podświadomości. Równie dobrze mógłby przeprowadzić kurs jogi, czy lekcje tańca.
Nie wiem co ma siła mojego umysłu, do istnienia Boga (przynajmniej w tym kontekscie, w
jakim mówisz). Ja nic nie pisałem o tego typu sile, więc dowodzenie że jej obecność przeczy istnieniu Boga jest bezsensowne.
"I naprawdę jeśli ktoś szuka Boga to życzę powodzenia, bo nigdy go nie znajdzie."
Nie wiem co chiałeś przez to powiedzieć. Jeżeli chcesz znaleźć Boga
jako fizyczny punkt czy byt, gdzieś we wszechświecie, to rzeczywiście go nie znajdziesz, ani ja, ani Ty. Boga się nie da znaleźć, zdanie jest bez sensu. Może dlatego, że Bóg się nigdzie nie ukrywa
To tak
jak powiedzieć, że nie znajdziesz matematyki. Widzisz
jakie to zdanie jest bez sensu. Ona po prostu jest, nie da sie jej dotknąć, czy zobaczyć. Nawet
jak rozwiązujesz zadanie z matmy, to dalej nie masz z nią fizycznego kontaktu. Liczysz w głowie, na kartce, na kalkulatorze. Widzisz
jak swobodnie możesz ją umiejscowić w róznych miejscach, nawet tych abstrakcyjnych. Po prostu, wykonując pewne czynności, czy nawet żyjąc ot tak sobie, zawsze masz z nią kontakt. Ale dalej jej nigdy nie znajdziesz.
I teraz powiedz, kto stworzył matematyke? Od kiedy ona jest? Ano od zawsze. Jest nieskończona, i wieczna. Nie ma ani początku, ani końca. Nie ma swojego miejsca. Jest wszędzie, działa na każdego. Naukowe badania na temat tego, czy ona istnieje czy nie, są bezsensowne. Nie da się udowodnić że matma istnieje, nie da się też powiedzieć że jej nie ma. (W sensie fizycznym). Nie da się jej zmierzyć, umieścić na wadze. To jest zbyt abstrakcyjne. Ona po prostu jest. Widać jej wpływ, tutaj na ziemi, i miliard lat świetlnych stąd. Ciągle ta sama.
Podobnie jest z Bogiem. Wszelkie naukowe rozważania są bezsensu. Skoro Boga nie ma, to dlaczego przez tyle lat, naukowcy nie potwierdzili tego zupełnie jednoznacznie? Są tylko argumenty na jego istnienie, bądź nieistnienie. Serio, nawet najbardziej sceptyczni naukowcy, ateiści itp nie potwierdzili tego. Prezentują tylko argumenty. Ale to za mało żeby potwierdzić coś jednoznacznie. I tak samo po 2 tysiakach lat, nikt jeszcze nie potwierdził istnienia Boga. Tego też się nie da. Dlatego jest to "wiara".
"Czwartą rzeczą jest też to, że po co Ci Bóg ? Skoro masz siebie i nie jesteś niczym ograniczony?"
Po co mi Bóg? Jeżeli jest ktoś niewierzący, i wie że Boga nie ma, to może pytanie ma sens. Bo wtedy nawet
jak przyjmie Boga, to na co mu on,
jak dalej w niego nie wierzy. Jeżeli jednak jesteś człowiekiem wierzącym, to takie pytanie również jest bez sensu. To że nie jestem niczym ograniczonym również jest bez sensu. Jestem ograniczony, ty też jesteś. I to wielu kwestiach. Nie wiem kim musisz być, skoro mówisz że jesteś dla siebie bogiem, i nie jesteś w niczym ogranoczony.
Zresztą, czy Bóg kogoś ogranicza? Więc dlaczego pytać "po co mi Bóg, nie jestem ograniczony"?
Twoje pytanie jest bezsensowne zarówno dla ateisty,
jak i dla człowieka wierzącego. Przemyśl je kilka razy, może zrozumiesz jego (bez)sens.
@ Wędrowiec
O
jaką kwestie nt. Jezusa Ci chodzi? Bo nie mogę się połapać co mam przez to rozumieć.
A co do zagadki, to chodzi o Apoloniusza