Skocz do zawartości


Zdjęcie

Dylematy moralne


  • Please log in to reply
28 replies to this topic

#16

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W dylemacie jest podana opcja, że sprzęt może wytrzymać. Więc jest nadzieja (chociaż pewnie nikła, ale jest), że nikt nie zginie  :)

Może wytrzymać sekundę lub minutę...kto to wie...

9. Ratownik

To nie jest dylemat, bo nie ma żadnych wątpliwości, że zostawiamy umierających i idziemy do tych, którym można pomóc. Każdy dobry ratownik tak postąpi i nie ma na to wpływu światopogląd, tylko właśnie chęć uratowania jak największej ilości osób.

 

Porzucenie umierających w celu uratowania większej ilości umierających...To jest dylemat bo zdarzy się cud i podleci śmigłowiec ratowniczy lub w pobliskim autokarze znajduje się wycieczka chirurgów (jeszcze trzeźwych) ...

 

10. Wędrowcy na Syberii.

a. To też nie jest dylemat moralny, bo pies to tylko zwierzę (wyznacznikiem moralności jest zachowanie wobec drugiego człowieka). Ja bym z chęcią zjadł psa nie tylko w sytuacji ekstremalnej, ale też np. jakbym był z wizytą w kraju, gdzie można znaleźć takie dania. Natomiast jeśli to byłby mój pies, do którego się przywiązałem, to na pewno byłoby mi ciężko, ale jednak ludzkie życie jest ważniejsze.

Jak wcześniej napisałem-z psem byli oswojeni przez lata. Postępowanie wobec zwierząt ma znamiona moralności-obrońcy praw zwierząt to ciągle przypominają. 

W dylemacie tym nie bez powodu jest mowa o chłopcu i dziewczynce, a nie rodzeństwie tej samej płci.

...
Córka z kolei jest zdolna spłodzić mniej dzieci niż syn, ale jest bardziej pewne, że te dzieci w ogóle będzie miała.

Nie wiemy ile matka miała czasu na podjęcie decyzji. Podejrzewam że miała na to kilka minut max. W tym czasie bez sensu jest toczyć rozważania na aż tak odległą przyszłość. I nie zgodzę się że dziewczynki są bardziej żywotne od chłopców. 

 

Dorzucę następny:

12. Samosąd.

Bazując na medialnym przykładzie. Jesteśmy skazani i odsiadujemy wyrok ok 5 lat. Z nami w celi siedzi pedofil który chwali się swym dokonaniem i że niedługo wychodzi na wolność. Na wolności ponownie się "zabawi". Wyrywamy chwasta? Jak państwo i prawo działa widać-my mamy możliwość zapobiec kolejnym zabójstwom w okrutny sposób. Zabijamy i akceptujemy dodatkowy wyrok ale wiemy że dzieciaki dalej będą latały zadowolone? Czy puszczamy gościa wolno i śledzimy wiadomości w poszukiwaniu kolejnej masakry?

Dla przypomnienia-ciekawy film:

http://www.filmweb.pl/Symetria

 

 

 

 

 

 


  • 1

#17

Świstak.
  • Postów: 69
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Co do ratowników to już w szkołach ich uczą kogo należy ratować, a kogo nie. Przy ogromnej ilości rannych pierwszą ich czynnością jest oznaczenie poszkodowanych odpowiednimi kolorami. Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale podział był mniej więcej taki: wymagający natychmiastowej pomocy, mogący poczekać na pomoc dłużej oraz małe szanse na przeżycie. Niech mnie poprawi ktoś kto wie lepiej, ja tylko nakreślam temat.


  • 0

#18

Krzys19911.
  • Postów: 345
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Porzucenie umierających w celu uratowania większej ilości umierających...To jest dylemat bo zdarzy się cud i podleci śmigłowiec ratowniczy lub w pobliskim autokarze znajduje się wycieczka chirurgów (jeszcze trzeźwych) ...

 

 

 

Dobry ratownik nie czeka na cud, bo jakby miał tak robić to ludzie na jego zmianie umieraliby jak muchy. Poza tym napisałeś, że śmierć jest pewna w przeciągu paru godzin, a to bardzo ułatwiło dylemat :P

 

 

12. Samosąd.

Bazując na medialnym przykładzie. Jesteśmy skazani i odsiadujemy wyrok ok 5 lat. Z nami w celi siedzi pedofil który chwali się swym dokonaniem i że niedługo wychodzi na wolność. Na wolności ponownie się "zabawi". Wyrywamy chwasta? Jak państwo i prawo działa widać-my mamy możliwość zapobiec kolejnym zabójstwom w okrutny sposób. Zabijamy i akceptujemy dodatkowy wyrok ale wiemy że dzieciaki dalej będą latały zadowolone? Czy puszczamy gościa wolno i śledzimy wiadomości w poszukiwaniu kolejnej masakry?

Dla przypomnienia-ciekawy film:

http://www.filmweb.pl/Symetria

 

Film znakomity. Oglądałem go niedawno i też na końcu zadawałem sobie pytanie: "Czy bym zabił?"

Jeśli bazowałbym tylko na Twoim opisie, to moja odpowiedź brzmi: Nie, nie zabiłbym. Nie jestem wymiarem sprawiedliwości, ani nie jestem Bogiem, żeby osądzać ludzi. Jakbym miał 100% pewności, że ten pedofil znowu skrzywdzi jakieś dziecko, to sytuacja jest inna, ale takiej pewności w realnym życiu nigdy nie ma.

Natomiast jeśli bazować na filmie, to sytuacja nabiera zupełnie innego charakteru. Wtedy być może podjąłbym się zabójstwa, bo trzeba dodać fakt, że nie byłbym w celi sam. Siedziałbym z ludźmi, z którymi tworzyłbym swego rodzaju społeczność, ze ściśle ułożonymi zasadami. Bylibyśmy jakby jednym organizmem. Jakby ci ludzie dowiedzieli się, że wiedziałem, iż ten pedofil wychodzi niedługo na wolność i nic nie zrobiłem, to nie dali by mi żyć. Straciłbym cały szacunek, który do tej pory wypracowałem i to przez obronę życia człowieka, który na to nie zasługuje.

 

PS. Jak tylko w filmie pojawił się ten pedofil, to moją pierwszą myślą było to, że on może wcale nie być pedofilem i strażnik tylko tak mówi, żeby zatruć mu życie (może mają ze sobą na pieńku). Dlaczego mam wierzyć słowom jednej osoby? W Twoim przykładzie pedofil chwali się swoimi "osiągnięciami", natomiast w filmie siedział cicho i nikt nie może powiedzieć na pewno, czy był pedofilem, czy nie. Natomiast to nie zmienia faktu, że presja grupy w tym przykładzie jest bardzo duża i nawet gdyby mężczyzna bronił się i krzyczał, że nie jest pedofilem, prawdopodobnie zawierzyłbym słowom strażnika. Ale zwracam uwagę na to, żeby brać pod uwagę różne opcje i nie być zaślepiony nienawiścią.

 

 

 

 

Ciekawe, czy zaakceptujecie dylematy moralne, które zawierają elementy fantastyczne. Nie wszyscy potrafią się znaleźć w takich dylematach, ale skoro znajdujemy się na forum paranormalne.pl, to chyba nie powinno być z tym problemu :)

 

13. Podróże w czasie

 

Dylemat pochodzi z serialu "Zagubieni". Jeden z bohaterów tego serialu, Jack Shephard (lekarz) wraz z kilkudziesięcioma innymi pasażerami rozbił się samolotem na wyspie. Wyspa była zamieszkana przez ludzi, którymi rządził Benjamin Linus. Ludzie ci z różnych powodów terroryzowali rozbitków: porywali ich, robili na nich eksperymenty, zabijali niektórych... Wszystko z bezpośredniego rozkazu Benjamina. Jack z czasem wyrósł na przywódcę rozbitków i czuł się odpowiedzialny za grupę. W szóstym sezonie Jack przeniósł się w czasie do momentu, w którym Benjamin Linus był kilkunastoletnim, niewinnym chłopcem. Na skutek zbiegu okoliczności (które opisze poniżej), Ben został postrzelony i potrzebował natychmiastowej opieki lekarskiej. Jack był najbardziej kompetentną osobą, aby udzielić mu pomocy, ale odmówił. I tu rozpoczyna się właściwa treść dylematu: Czy udzielisz pomocy lekarskiej niewinnemu dziecku, jeśli masz 100% pewność, że kiedy ten człowiek dorośnie, wyrządzi wiele szkód Tobie i twoim przyjaciołom?

Wariant II:

Benjamin został postrzelony przez innego podróżnika w czasie, który posunął się jeszcze dalej niż Jack. Aby zapobiec przyszłym wydarzeniom, zdecydował się zabić młodego Benjamina. A więc: Czy zabijesz niewinne dziecko, jeśli masz 100% pewność, że kiedy ten człowiek dorośnie, wyrządzi wiele szkód Tobie i twoim przyjaciołom?

 

14. Ofiary z ludzi

 

Dylemat z filmu: "Dom w głębi lasu". Światem rządzą okrutni bogowie, którzy nie rozpętują piekła na Ziemi tylko dlatego, że raz na jakiś czas zostaną im złożone ofiary z niewinnych ludzi (można mówić o kilku osobach na rok). Nad wszystkim czuwa potężna organizacja, która wybiera młodych ludzi i składa ich w ofierze. Główna bohaterka i jej znajomi zostali wybrani na ofiary, ale sytuacja się skomplikowała. W punkcie kulminacyjnym filmu została tylko główna bohaterka, jeden jej znajomy i kilka minut do świtu, po którym (jeżeli nie zostanie złożona ofiara), nastąpi koniec świata i rozpęta się piekło na Ziemi. Aby nie doszło do końca świata, musi zginąć tylko znajomy głównej bohaterki (ona może ocaleć). Problem w tym, że jedyną osobą, która może go zabić, jest główna bohaterka. Sam mężczyzna nie chce być złożony w ofierze. Czy zabijesz niewinną osobę aby uratować cały świat?

 

Później napisze jak zachowali się bohaterowie i co ja bym zrobił w tej sytuacji.


Użytkownik Krzys19911 edytował ten post 07.02.2014 - 19:59

  • 1

#19

hojo.
  • Postów: 5
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Te wszystkie ekstremalne sytuacje, uświadamiają, że większość z nas słabo zna samego siebie. Możecie twierdzić, że poświęcilibyście jedną osobę, ratując cały świat, ale i tak przez resztę życia zastanawialibyście się pewnie, czy postąpiliście słusznie, bo prawda jest taka, że ludzkiego życia nie da się wycenić. Ja sam też nie jestem w stanie przewidzieć, jaka by była moja reakcja, gdybym miał wpływ ma czyjeś życie, podejrzewam, że co bym nie zrobił, to stałoby się to pod wpływem impulsu i później, po opadnięciu emocji, nie byłbym już w stanie stwierdzić, dlaczego zdecydowałem tak a nie inaczej.


  • 1

#20

Gajstek.
  • Postów: 26
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Hojo - trafiłeś w sedno.

 

Czy chcesz poznać samego siebie - rozwiąż ten dylemat, a wszelkie inne przestaną istnieć.

 

Wybór między rodzajem cierpienia nie jest wyborem, a przymusem.. Godząc się na niego doznajemy częściowej ulgi, która skrywa, tłumi i zakopuję nasz wewnętrzny smutek. Ulga jest jak łyk zimnej wody dla rozpalonego gardła. Rozkosz jest jednak chwilowa.

 

Nasz temat może wzbogacić krążąca tu i tam historyjka o wczesnych naukach Mojżesza (różne wersje, ale sens nauki jest zachowany):

Mojrzesz pobierał nauki u mędrca. Pewnego dnia przechadzali się w pobliżu brzegu pełnego wody. Mojrzesz dostrzedł w oddali topiący się statek przewożący niezliczone matki i ich synów, postanowił jakoś pomóc i zwrócił się do swojego nauczyciela:

- "Abba, musimy im jakoś pomóc"

Nauczyciel wział Mojrzesza i szedł z nim dalej, w tym czasie statek utonął i wszystkich co do jegnego pochłonęły głębiny.

- "Abba, dlaczego nic nie zrobiliśmy by uratować te dzieci ?", pyta pełen smutki Mojrzesz

- "Nie smuć się Mojrzeszu, z tych dzieci miała wyrosnąć grupa najemników i zbirów, która miała urządzić krawawą rzeć ludności  pobliskiej okolicy. Tak rozsądził Bóg" odpowiedział mu mędrzec.


  • 1

#21

Amontillado.
  • Postów: 631
  • Tematów: 50
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 21
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

PS

Reverse psychology, jakaś ty skuteczna.

Jeśli pomysł nie wypali to trudno (najwyżej po pewnym czasie go usunę, aby nie zaśmiecał forum i nie był traktowany jako zbędną pierdołę)  ;) 

 

 

Nieee, żaden trik psychologiczny. Nadinterpretujesz  ;) To zdanie napisałem z myślą o konkretnym użytkowniku, jako złośliwy pstryczek za jego inny komentarz w innym temacie. Jak widzę moja 'złośliwość'  została przez niego zauważona w tym temacie, a on sam podszedł do tego z dystansem. Powiedzmy, że porozumiewawczo wymieniliśmy mrugnięcia okiem.

 

 

Z czystej ciekawości - ktoś wie, jakiego wyboru dokonała tytułowa Zofia?

 

 

Spoiler

 

Dla tych, którzy nie przepadają za książkami - ponad 30 lat temu zekranizowano "Wybór Zofii", a tytułową Polkę z Krakowa zagrała Meryl Streep.

 

 

 

 

P.S.

Zycie nie jest pluszowe i rószowe i czasem trzeba sobie rączki ubrudzić. Bierna postawa jest wygodna ale nie zwalnia z odpowiedzialności. Każdy gapi się na drugiego z nadzieją że to on podejmie decyzję... Ten problem występuje także w zwykłych wypadkach. Stoi mnóstwo gapiów i każdy gapi się, gada "niech ktoś pomoże..." i dalej stoją... Ratownikom (lub osobą podejmującym interwencje-może to być każdy) nakazuje się wskazanie konkretnej osoby (zamiast ogólnych próśb i sformułowań) do pomocy lub do wykonania określonego zadania. Bez tego dalej będą stać i dyskutować.

 

 

Nie zawsze jest tak jak piszesz i nie zawsze wśród świadków wypadku mają miejsce rozterki moralne. Bo przy takich okolicznościach ratownik (lub osoba, która interweniuje) musi zdecydowanie stać się osobą dominującą, która zapanuje nad chaosem. Często jest bowiem zupełnie odwrotnie od tego co piszesz - nikt nie stoi biernie, tylko wszyscy chcą pomóc, tłoczą się, wchodzą w drogą, mówią, krzyczą, radzą, krytykują, rozpinają koszule, zapinają koszulę, przewracają na bok, odwracają na plecy, itd. 

 

Dlatego ratownik jest nie tyle od tego aby wzbudzać w innych postawę aktywną, co częściej właśnie przewrotnie - bierną. Wiem, bo mój bliski kolega był ratownikiem medycznym.

 

Z drugiej strony dużo ludzi po prostu nie wie co ma robić, boi się odpowiedzialności i tego, że coś zrobi źle. I to nawet jeśli znają zasady np. resuscytacji. Bo co jeśli uciskając klatkę człowieka, włożą w to za dużo siły (człowiek to mimo wszystko nie ćwiczebny manekin) i połamią mu żebra? Człowiek przeżyje, ale potem będzie ratującego targał po sądach za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu. A jeśli nie on to może jego rodzina? Były takie przypadki - to też pewien dylemat moralny.

 

 

 

Syn, gdyby przetrwał ma od córki mniejsze szanse na rozmnożenie. 
 
(...)
 
Syn da korzyść wtedy, gdy jest bogato, stabilnie - z bogatej rodziny ma wyższy status społeczny i znajdzie sobie więcej panien, którym zapewni przetrwanie potomstwa.
 
Córka z kolei jest zdolna spłodzić mniej dzieci niż syn, ale jest bardziej pewne, że te dzieci w ogóle będzie miała.

 

 

Bez urazy - ale to rozumowanie wygląda na jeszcze bardziej wyrachowane niż w rzeczywistości podjęła Zofia. Nie twierdzę, że złe. Lecz z psychologicznego punktu widzenia mało prawdopodobne, aby w takiej sytuacji matka aż tak bardzo wybiegała w przyszłość i myślała o wnukach, swoich kilkuletnich dzieci...

 

___________________________________

 

Tutaj 2 dylematy moralne, które są ze sobą ściśle powiązane (wymyślone przez pewnego neurobiologa):

 

15. Kierowca

 

Wracasz samochodem późno z pracy, jadąc drogą przez niewielki las - spokojna okolica, wolna od zabudowań. Oczywiście brak zasięgu w telefonach komórkowych. Nagle na środku drogi zauważasz osobę z poważnie wyglądającą, krwawiącą raną nogi. Ranny macha do Ciebie abyś się zatrzymał i mu pomógł.

Rozglądasz się wokół i wiesz, że nie ma nikogo innego kto by mu pomógł. Nie ma też nikogo, kto zauważyłby gdybyś postanowił odjechać nie udzielając pomocy - możesz spokojnie go wyminąć.

 

Jesteś przekonany, że jeśli wsadzisz rannego na tylne siedzenie (pamiętaj, że nie ma zasięgu i nie możesz zadzwonić po pomoc) to jego bardzo krwawiąca noga zabrudzi Ci nową tapicerkę - czyszczenie/kupno nowej to koszt minimum 100zł.

 

 

16. Datek 

 

Wracasz do domu i w skrzynce na listy znajdujesz poruszający list znanej i cenionej organizacji charytatywnej, która prosi o datek - 100zł, które W CAŁOŚCI przeznaczy na jedzenie i leki dzieci głodujących, np. w Afryce. Masz w tej organizacji 'wtyczkę' i z całą pewnością wiesz, że pieniądze w całości trafią do potrzebujących. 

 

 

W obu przypadkach jeśli decydujesz się pomóc - nie wiesz co potem dzieje się z potrzebującymi (ranny może np. umrzeć w szpitalu, a Twoje pieniądze na dzieci mogą niewiele im pomóc), za to Ty tracisz stówkę. Podobnie będzie jeśli nie zdecydujesz się pomóc - błoga niewiedza (ktoś inny może pomóc). Co robisz?

Czy jest jakaś moralnie duża różnica między tymi sytuacjami? Z jakiegoś powodu odmówienie pomocy rannemu, z myślą o swoich finansach jawi się jako moralnie gorsze od odmówienia (z tych samych pobudek) pomocy głodującym dzieciom z dalekiego kraju.  

 

 


  • 0



#22

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Czy jest jakaś moralnie duża różnica między tymi sytuacjami? Z jakiegoś powodu odmówienie pomocy rannemu, z myślą o swoich finansach jawi się jako moralnie gorsze od odmówienia (z tych samych pobudek) pomocy głodującym dzieciom z dalekiego kraju.

 

Również bym tak postąpił - pomógł ofierze wypadku, organizacji raczej nie. Mój tok myślenia jest następujący - jeżeli ja nie pomogę człowiekowi w lesie, to nikt inny tego nie zrobi (chyba, że za jakiś czas, ale wtedy mogłoby już być zbyt późno). Pośrednim wyjściem z sytuacji będzie telefon na pogotowie. Dylemat z datkiem jest o tyle inny, że organizacje charytatywne dostają pieniądze od milionów ludzi, więc miałbym świadomość, że jeżeli zabraknie tam mojej stówki, to wielka krzywda się nie stanie, bo pomoc i tak zostanie udzielona (choć w minimalnie mniejszym wymiarze).

 

I w tym miejscu wpadłem na ciekawe połączenie obu dylematów:

 Dylemat wielu kierowców:

Kilka samochodów jedzie drogą przez las. W pewnym momencie oczom kierowców ukazuje się człowiek kuśtykający na poboczu i machający do prowadzących ręką. Samochody zatrzymują się, napotkana osoba prosi o transport do szpitala. Jest to droga praktycznie nie uczęszczana - te kilka samochodów, które się teraz na niej znalazło to pojazdy wracających z ośrodka szkoleniowego i są oni przekonani, że jeszcze długo nikt tędy nie przejedzie. Jesteś jednym z kierowców - masz świadomość, że pomocy może udzielić jedynie któryś z was, możecie również odjechać. Wiesz, że krew zniszczyłaby ci tapicerkę, a naprawa kosztowałaby 100zł. Co robisz, narażasz się na koszty i bierzesz rannego, czy zostawiasz pozostałych kierowców z problemem serwując im jakaś wymówkę (wiesz, że mu pomogą, ale nie jesteś pewien jakości tej pomocy)?


Użytkownik skittles edytował ten post 10.02.2014 - 11:53

  • 2



#23

entropia.
  • Postów: 24
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie rozumiem w ogóle toku tego rozumowania z kierowcą. Ranę można owinąć jakims materiałem - bluzą, kurtką, tańszą niż 100 zł (nowa tapicerka). Gdybym to ja spotkała rannego na nieuczęszczanej drodze, raczej bałabym się o swoje bezpieczeństwo niż obicie foteli.


  • 0

#24

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie rozumiem w ogóle toku tego rozumowania z kierowcą. Ranę można owinąć jakims materiałem - bluzą, kurtką, tańszą niż 100 zł (nowa tapicerka). Gdybym to ja spotkała rannego na nieuczęszczanej drodze, raczej bałabym się o swoje bezpieczeństwo niż obicie foteli.

 

To już "oszukiwanie" dylematu ;) Każda tego typu zabawa wymaga pewnych nieprzekraczalnych założeń. By to miało sens musimy więc przyjąć, że po wzięciu rannego do samochodu tapicerka ulegnie zniszczeniu niezależnie od naszych działań. Powiedzmy, że krwawienie jest na tyle silne, że krew z łatwością przesiąka przez materiał, którym owiniemy ranę. Jeżeli to do ciebie nie przemawia - ranny może na skutek odniesionych obrażeń (jest np ofiarą wypadku, którego sprawca uciekł) wymiotować, a ust mu przecież nie zatkamy.

 

Co ciekawsze - jestem niemal przekonany, że mniej osób zdecydowałoby się wziąć do samochodu kogoś, kto wymiotuje. Co prawda pojawia się tutaj kwestia strachu przed jakąś zakaźną chorobą, która powoduje wymioty, ale załóżmy, że ranny ma wyraźne oznaki poturbowania w wypadku samochodowym i te wymioty są skutkiem jakichś wewnętrznych obrażeń.


  • 1



#25

Krzys19911.
  • Postów: 345
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Dylemat kierowcy:

 

Naturalnie pomagam. Śmieszna jest ta uwaga o tapicerce za 100zł, ale rozumiem, że chodziło o porównanie tego dylematu z następnym :P

 

Dylemat datku:

 

Tutaj mogę założyć, że wiele osób oprócz mnie pomoże i moje 100zł niewiele zmieni. W tym przykładzie przestaje się odzywać głos sumienia, a na pierwszy plan wysuwają się zmienne, takie jak status finansowy, nastrój, ilość wolnego czasu, etc.

 

Dylemat wielu kierowców:

 

Jeśli mam pewność, że pomoc zostanie udzielona rannemu, to znowuż głos sumienia zanika i na pierwszy plan wysuwają się zmienne (status finansowy, nastrój, ilość wolnego czasu, pewność siebie, itp.). Jeżeli będę gdzieś się śpieszył, to zostawię pomoc komuś innemu. Jeżeli nie będę pewny siebie i kontakt z drugim człowiekiem będzie źródłem stresu, to też zapewne odjadę. Jeżeli nie będę miał pieniędzy i wydanie 100zł na czyszczenie tapicerki będzie zbyt dużym wydatkiem, również dam sobie spokój. Tych zmiennych może być naprawdę wiele.

 

 

Przykłady z rannym przypomniały mi o dylemacie, który możemy napotkać w codziennym życiu:

 

17. Chory czy pijany?

 

Idąc ulicą, zauważasz leżącego na ziemi, nieprzytomnego mężczyznę. Jest to facet co najmniej po czterdziestce, nieogolony, w podartym ubraniu, mówiąc inaczej: ma wszystkie cechy, żeby uznać go za żula. Sprawdzisz, czy jest pijany do nieprzytomności, czy może zasłabł i konieczna jest pomoc medyczna? A może pójdziesz dalej i założysz, że to jednak alkohol?

 

Sytuacja w teorii wydaje się bardzo prosta, bo sprawdzenie jego stanu nic nas nie kosztuje. Natomiast w życiu jest zupełnie inaczej i bardziej oczekuję odpowiedzi co robicie w rzeczywistości w takich przypadkach, niż jak byście postąpili w teorii. Przyznam się, że ja będąc w takiej sytuacji nigdy nie sprawdziłem stanu leżącego człowieka i nawet niekiedy wiązało się to z późniejszymi wyrzutami sumienia.


  • 1

#26

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Co do ratowników to już w szkołach ich uczą kogo należy ratować, a kogo nie. Przy ogromnej ilości rannych pierwszą ich czynnością jest oznaczenie poszkodowanych odpowiednimi kolorami. Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale podział był mniej więcej taki: wymagający natychmiastowej pomocy, mogący poczekać na pomoc dłużej oraz małe szanse na przeżycie. Niech mnie poprawi ktoś kto wie lepiej, ja tylko nakreślam temat.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Triage

 

Dobry ratownik nie czeka na cud, bo jakby miał tak robić to ludzie na jego zmianie umieraliby jak muchy. Poza tym napisałeś, że śmierć jest pewna w przeciągu paru godzin, a to bardzo ułatwiło dylemat  :P

Jednak gość będzie musiał żyć i pamiętać o jękach i prośbach konającego...a on nic dla niego nie zrobił 

 

 

PS. Jak tylko w filmie pojawił się ten pedofil, to moją pierwszą myślą było to, że on może wcale nie być pedofilem i strażnik tylko tak mówi, żeby zatruć mu życie (może mają ze sobą na pieńku). Dlaczego mam wierzyć słowom jednej osoby? 

Nie musisz. Więźniowie jeżdżą na procesy, widują się, czytają wokandę, gadają z policjantami-bez problemu można potwierdzić słowa klawisza.

 

 

W Twoim przykładzie pedofil chwali się swoimi "osiągnięciami", natomiast w filmie siedział cicho i nikt nie może powiedzieć na pewno, czy był pedofilem, czy nie.

 

Jak się chwali to nie ma co się rozczulać...

http://www.youtube.c...h?v=QAsa-KNoVRo

 

13. Podróże w czasie

 

...

 Czy zabijesz niewinne dziecko, jeśli masz 100% pewność, że kiedy ten człowiek dorośnie, wyrządzi wiele szkód Tobie i twoim przyjaciołom?

Powrócę do przykładu Trynkiewicza-cofam się w czasie i widzę go jako małego berbecia...jak mus to mus...

 

14. Ofiary z ludzi

 

...

 Czy zabijesz niewinną osobę aby uratować cały świat?

 

Raczej tak...przynajmniej teoretycznie.

 

Nie zawsze jest tak jak piszesz i nie zawsze wśród świadków wypadku mają miejsce rozterki moralne. Bo przy takich okolicznościach ratownik (lub osoba, która interweniuje) musi zdecydowanie stać się osobą dominującą, która zapanuje nad chaosem. Często jest bowiem zupełnie odwrotnie od tego co piszesz - nikt nie stoi biernie, tylko wszyscy chcą pomóc, tłoczą się, wchodzą w drogą, mówią, krzyczą, radzą, krytykują, rozpinają koszule, zapinają koszulę, przewracają na bok, odwracają na plecy, itd. 

Podtrzymuje swe zdanie:

http://www.pomorska....ZCZ01/345991019

To jest norma...

 

 

Dlatego ratownik jest nie tyle od tego aby wzbudzać w innych postawę aktywną, co częściej właśnie przewrotnie - bierną. Wiem, bo mój bliski kolega był ratownikiem medycznym.

 

To musiało być po akcji z pavulonem. 

 

 

15. Kierowca

Co to jest stówka...

Jak go uratuję to będę miał co opowiadać  :szczerb:

Może będzie to fajny bajer na laski 

 

 

16. Datek 

 

Poza tym co pisali poniżej-często pomoc humanitarna jest źle dystrybuowana i przypomina leczenie objawów a nie przyczyny. Dodatkowo-przy akcjach humanitarnych pojawiają się zarzuty że pomagamy dzieciom w Etiopii a u nas dzieci też głodują. 

 

 

 Dylemat wielu kierowców:

Biorę i pomagam. Wychodzę z założenia-jakbym był na jego miejscu to też bym chciał aby mi pomogli a to nie są aż takie wyrzeczenia...

17. Chory czy pijany?

 

...

Przyznam się, że ja będąc w takiej sytuacji nigdy nie sprawdziłem stanu leżącego człowieka i nawet niekiedy wiązało się to z późniejszymi wyrzutami sumienia.

Podkręćmy zagadnienie:

Czujesz od gościa woń alkoholu ale byłeś niedawno na szkoleniu medycznym i dowiedziałeś się że taki sam zapach mogą wydawać cukrzycy...

Ja bym sprawdził-jakby bełkotał to bym kopa zasadził na otrzeźwienie.


  • 1

#27

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano



 


9. Ratownik

To nie jest dylemat, bo nie ma żadnych wątpliwości, że zostawiamy umierających i idziemy do tych, którym można pomóc. Każdy dobry ratownik tak postąpi i nie ma na to wpływu światopogląd, tylko właśnie chęć uratowania jak największej ilości osób.

 

Porzucenie umierających w celu uratowania większej ilości umierających...To jest dylemat bo zdarzy się cud i podleci śmigłowiec ratowniczy lub w pobliskim autokarze znajduje się wycieczka chirurgów (jeszcze trzeźwych) 

...W ratownictwie niema miejsca na dylematy.Jak bedziesz sie zastanawiał nad bzdurami to w pewnych okolicznościach po prostu umrze więcej ludzi lub będzie więcej kalekami.A ratownik oprócz  wyrzutów sumienia  będzie miał na karku prokuraturę.

Regulamin i procedury  szkoleniowe bezwzględnie eliminuja z grona ratowników osoby które nie potrafia działać pod wpływem maksymalnego stresu szybko i precyzyjnie. Zresztą by zminimalizować  czas potrzebny  na  podejmowanie takich decyzji wymyślono proces zwany triage(triaż) czyli selekcja.

Gdy dochodzi do zdarzenia masowego czy jeśli dojdzie do zdarzenia nadzwyczajnego,to niestety ratownicy maja wybór nastepujący :poświącić cały swój czas ratowaniu jednemu najciężej poszkodowanemu który i tak najprawdopodobniej umże lub jest juz w stanie nie do odratowania albo udzielic przez czas potrzebny na RKO np  na pomoc 10 osob  słabiej poszkodowanych które nie wymagaja az takiej pomocy ale umrą jezeli pozostawimy je bez pomocy w ciągu pierwszych minut po urazie.

 

 

 

UzwrVpY.jpg

 

 

Klasyczny przykład: 1 zespół ratowniczy(np 2 ratowników) ma pod opieka 10 poszkodowanych. 1 nie oddycha nawet po udrożnieniu dróg oddechowych i nie daje oznak życia . 8 jest przytomnych ale ma rany grożące wykrwawieniem w ciągu najblizszych minut i jeden w stanie wstrzasu.Ratownicy jeżeli zajma sie prawidłowo tym pierwszym (którego w "normalnych" warunkach dzięki procedurze Resuscytacji Krążeniowo- Oddechowej byc może dałoby się uratowac) skarza na smierc pozostałych dziewięciu których dałoby się doprowadzic do stanu nadającego sie do transportu do szpitala.

 

By uniknąc takich rozterek wprowadzono procedurę triaszu .

Dowódca czy osoba wyznaczona przyznaje osobom poszkodowanym rózne kody. W zalezności od kodu w rózny sposób zostana potraktowane. Kolor czarny chyba domyslacie sie co oznacza 

 

XTHavKb.jpg

 

p34fX6i.jpg

 

Pełna procedura którą trzeba znac "w nocy i północy" jeśli sie jest ratownikem 

wyglada tak:

 

WvPaiEW.jpg

 

 

 

 

 bo zdarzy się cud i podleci śmigłowiec ratowniczy lub w pobliskim autokarze znajduje się wycieczka chirurgów (jeszcze trzeźwych) 

 

 

Albo na przykład przyjada elfy na jednorożcach   :papapa: :szczerb:  

 

Tak naprawde to podlecieć moze pies i cie użreć albo w szoku ktos ci przywali albo potraktuje gazem łazawiącym

 

 

Zazwyczaj akcja ratownicza wyglada  tak że sytacje cięzkie zamieniają sie w beznadziejne , trudne w katastrofalne albo w poprosu złośliwie , upierdliwie trudne. Zawsze jest pod górke , zawsze jest zamało ludzi, wszystcy działaja w stresie.Kupa wokół gapi i żadnych chetnych do pomocy. ci któzy chca pomóc sa tak zestresowani ze sa niebezpieczni ,na kazdym  kroku cos może pójśc źle. Ludzie kłamia, zachowują sie jakby potracili rozum,poczatkowe chwile to totalny chaos. Jeśli na stanowisku kordynacyjnym ktoś popełni błąd chaos może zatryufowaać  w kazdej chwili.Wezwania są często fałszywe, bo ktos pomylił sie co do miejsca gdzie widział wypadek.Zdarzją sie pomyłki o 8-9 km W kazdej wsi są świry które potrafia  złośliwie skierowac   wsparcie  na drógi kraniec powiatu, albo zadzownić z fałszywym wezwaniem.Jednostki nawet na własnym terenie bładza. Co widziąłem i zobaczyłem w czasie słuzby jako strażak to mozna by książkę napisać. 

 

​Smigłowce ratownicze nie startuja w ciemno ,  do przygotownia  im ladowiska(zlokalizowanie suchego kawałka ziemi i naprowadzanie na cel smigła z lpru)  trzeba wysłac zastęp ratowników ( czyli wyłaczyc ich z udziłu z akcji) Poniewaz od czasu  przybliżonego ich przybycia sa rózne strategi dość dokąłdniepodaja czas przylotu. Zmainy niestety to np toże nie może odnaleśc  ladowiska lub ulega awarii.

Siły Lotniczego Pogotowia Lotniczego sa dośc rozproszone(co dośc oczywiste)

rEo0qzi.jpg

 ,smigłowców jest mało i ich ładownośc nie zachwyca.

VMRGzLg.jpg

 

JRAStwi.jpg

 

Jednak gość będzie musiał żyć i pamiętać o jękach i prośbach konającego...a on nic dla niego nie zrobił 

 

Taki wybór to żaden wybór. Jak jest więcej rannych to ci którzy głośno jęczą to ląduja z dobrą grupa - sa później wywozeni.Ci którzy naprawde potrzebuja twojej pomocy w wiekszości  już nie sa w stanie jęczeć  W końcu przeciętny czas dotarcia dobrych jednostek ratowników to minimum 10 minut. Zresztą po tym czasie dociera mniej niz 5-10 procet  ratowników potrzebnych do pomocy- reszta jest w trasie. Spora część  jednostek dociera na miejsce np katastrofy kolejowej po nawet kilku godzinach . 

w pobliskim autokarze znajduje się wycieczka chirurgów

 

 W praktyce chirurg przydaje się na sali operacyjnej. Na miejscu wypadku jest mniej potrzebny niż ratownik Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy  czy ratownik z karetki.Inne procedury...

 

Pozdrawiam . Prywatnie jestem od paru lat strażakiem z OSP a od zeszłego roku mam uprawnienia państwowe Ratownika KPP.


  • 3



#28

DooM.
  • Postów: 12
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Temat ogólnie jest dobry, jednak tylko do pogdybania, a niektórzy biorą to zbyt powarznie, a moze się tylko czepiam? (w sumie kij z tym).

Oczywiście warto się nad tym wszystkim zastanowić a nawet trzeba (bo można sięgnąć do naszego wnętrza troche głębiej niż robimy to na codzień zaprzątając sobie głowe mało ważnymi sprawami zycia codziennego)

 

Jak już wyżej ktoś napisał, nie można mieć 100% pewności że zrobilibyśmy tak jak wcześniej sobie to ustaliliśmy, co jest oczywiście oczywistą oczywistością :]. Każdy jest inny i każdy może się zachować zupełnie inaczej, jeden się przeliczy i sprawa go przerośnie (chociaż zakładał zupełnie inaczej), a drugi akurat może wykazać u siebie cechy których się wgl nie spodziewał. (czy jest ktoś kto wogule nie bierze tego pod uwage?). Szkoda marnować czas na pisanie o tym bo to jest OCZYWISTE.

 

Ja osobiście byłbym za tym żeby bardziej wzbogacić temat o jakieś wartości edukacyjne, ciekawostki z życia/świata, itd tak jak użytkownik noxili i inne osoby wyżej.

 

Ale jak się już bawić to się bawić!

 

 

Wyżej pare osób pisało o sytuacjach ludzie + zwierzęta i niektorzy są zdania że życie tych drugich jest mniej ważne od tych pierwszych nas - ludzi (nie zrozumcie mnie żle, ja nie oceniam nikogo i nie o to mi chodzi czy do dobrze czy żle).

Zastanawia mnie jedno. Jako ludzie jesteśmy dużo bardziej zawaansowaną formą zycia że tak to ujmę, mamy dużo większą inteligencję, jesteśmy silniejsi (niekoniecznie fizycznie) i uważamy się za "świadomych" otaczającego nas życia i przez to jestesmy na szczycie hierarchii. Ogólnie żeby nie pitolić za dużo to: większa inteligencja = większa wartość życia?...

czy tylko pojemność mózgu przesądza o tym kogo lub co powinniśmy uratować? z logicznego puntku widzenia to oczywiste.

 

A tak z innej beczki wychodząc poza te wszystkie dylematy dotyczące tylko ludzi i innych istot na tej planecie.

 

Załorzmy że na ziemie przybyły by inne formy życia (przyjmijmy że w celach pokojowych)

które są duzo bardziej inteligentne od nas i dużo bardziej zaawansowani. Niektorzy z nich zaczęli żyć obok nas (posługują sie naszym językiem, nikogo nie dziwi ich obecność i ogólnie wszyscy zyją w spokoju i są happy :D)

i teraz dylemat

 

Jesteś w sytuacji w której musisz uratować życie człowieka albo obcego, gdzie wiesz napewno że ocalenie jednego zakończy się smiercią drugiego. Kogo wybierzesz?

przyjmijmy że człowiek to przeciętna dorosła osoba (nie znamy go), tak samo obcy. czy  oczywistym wyborem będzie człowiek, no bo wkońcu jest jednym z nas i trzymamy się swojego "stada"? czy może jednak obcy biorąc pod uwage to że jest inteligentniejszą formą życia jak wyżej pisałem. Jakimi kryteriami byście się kierowali? czy dla nas najważniejsze będzie i czy być powinno tylko życie ludzkie czy powinniśmy szerzej patrzyć na to wszystko?

 

Osobiście dla mnie życie to życie, nieważne jaką ma forme (wszystko zależy od danej sytuacji) i prawdopodobnie kierowałbym się nagłym impulsem.

 

 

A wracając do tych dylematów mniej oderwanych od rzeczywistości to akcje np z tym ratownikiem można by bardziej podkręcić czyli:

 

Ratownik przybywa na miejsce wypadku i widzi 3 ciężko ranne osoby a troche dalej bliską mu osobe - członka rodziny (mama, tata, brat czy ktoś inny nieważne) i jeżeli nie udzieli mu szybko pomocy to nie ma szans na przeżycie.

 


  • 1

#29

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Na Discovery leci jakiś nowy dokument: Zdecyduj i przeżyj. Są tam różne zestawienia dylematów (niekoniecznie moralnych) ale warte jest to wspomnienia

 

 

 


  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych