Skocz do zawartości


Zdjęcie

GORALENVOLK - wstydliwy epizod II WŚ

goralenvolk Wacław Krzeptowski kolaboracja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
2 odpowiedzi w tym temacie

#1

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

"Meine liebe Kamaraden, dwadzieścia lat jęczeliśmy pod polskim panowaniem, a teraz wracamy pod skrzydła wielkiego narodu niemieckiego".
Te życzliwe słowa były fragmentem przemówienia, jakie przygotował na powitanie gubernatora generalnego Hansa Franka, podczas jego wizyty w Zakopanem 12 listopada 1939 r. Wacław Krzeptowski, przedwojenny działacz Stronnictwa Ludowego, współpracownik Wincentego Witosa i prezes reaktywowanego w ostatnich dniach listopada 1939 r. Związku Górali, który od tej pory miał nosić nazwę  Goralenverein.

goralenvolk%201.jpg

Wacław Krzeptowski wita Hansa Franka

"Liebe kamerad" Frank, nie był specjalnie zaskoczony tym powitaniem, co więcej - był na nie przygotowany, bo przecież zaledwie pięć dni wcześniej, w swojej siedzibie na Wawelu, gościł delegację górali (pod przewodnictwem tego samego Krzeptowskiego), która w odświętnych strojach złożyła mu wiernopoddańczy hołd i wręczyła złotą ciupagę.
Przyjaźnie wspomniał, o tym, że  "rząd Rzeszy Niemieckiej zawsze dbał o dobro swych mniejszości" i zapewnił , że ""zakończyły się czasy prześladowania górali".
Łopoczące na wietrze flagi ze swastyką, podkreślały doniosłość tego wydarzenia.

goralenvolk%202.jpg

Brama FIS udekorowana swastykami  

Tak rozpoczęła się era Goralenvolku, czyli kolaboracji górali podhalańskich z niemieckim okupantem.
Początków tej idei należy szukać we wczesnych latach trzydziestych, kiedy to niemieccy naukowcy, za wszelką cenę starali się odnaleźć korzenie germańskiego "narodu wybranego" i zwrócili uwagę na "naród góralski".
Wprawdzie antropolodzy niemieccy nie potrafili do końca określić jaki typ etniczny reprezentowali górale podhalańscy ale jedno wiedzieli z pewnością - ich rodowód sięgał germańskich szeczpów plemiennych, które w czasach średniowiecza (jak twierdzili), dominowały na terenach Polski południowej.
"O korzeniach germańskich i odmienności od polskości świadczyć miała kultura góralska, z jej muzyką, tańcami, ubiorami, budownictwem, gwarą. Wskazywano między innymi na podobną formę spinek gockich i góralskich, na podobieństwo tyrolskiego jodłowania i góralskiego zaśpiewu oraz na niemieckie nazwy miast i wsi w tym rejonie (Dursztyn, Falsztyn, Frydman, Grywałd itd.). Górale mieli różnić się od Polaków typem urody, inaczej mówiąc, typem rasowym, czyli tzw. dynarskim, a w wielu wypadkach wręcz nordyckim."
Pewnie nie bez znaczenia był też fakt, że tradycją na Podhalu było ozdabianie chałup... swastykami.
Tutaj warto zatrzymać się na chwilę, żeby nie popełnić przekłamania.
Owszem znak swastyki bardzo często występuje jako element zdobniczy starych domów, czy narzędzi jednak nie ma on nic wspólnego ze swastyką hitlerowską i był używany znacznie wcześniej nim Hitler postanowił wykorzystać go do ozdobienia swojej flagi.
Na Podhalu nazywany był 'krzyżykiem niespodzianym" i używany był również do oznaczania szlaków górskich, a ideę tą rozpowszechnił wybitny polski kompozytor, pionier polskiego taternictwa, propagator turystyki górskiej i współzałożyciel TOPR-u - Mieczysław Karłowicz (notabene, głaz pamiątkowy, postawiony w miejscu jego tragicznej śmierci pod lawiną w 1909 r. ozdobiony jest właśnie znakiem swastyki

goralenvolk%203.jpg

Kamień Karłowicza  

Symbol swastyki, tak mocno wtopił się w góralski folklor, że twórca i pierwszy dowódca strzelców podhalańskich generał brygady Andrzej Galica, postanowił wykorzystać jej znak przy projekcie emblematu podhalańczyków, zwanego "podhalanką"

goralenvolk%204.jpg

Emblematy Strzelców Podhalańskich z okresu międzywojennego  

Jak więc widać, Niemcy mieli pewne podstawy aby przypuszczać, że gdzie jak gdzie ale na Podhalu mogą znaleźć sojuszników swoich planów.
A były one proste :"Musimy starać się uszanować i podtrzymywać jak najwięcej odrębnych narodowości, (w naszym interesie leży) rozbicie ich na niezliczone małe odłamy i cząstki" - tak pisał w liście do Hitlera Heinrich Himller.
Jeszcze przed wybuchem wojny, agentem Niemców w Zakopanem został niejaki Witalis Wieder, oficer rezerwy Wojska Polskiego, dzierżawiący tam jeden z pensjonatów. To właśnie efektem jego działań były opisane wyżej wydarzenia i wszystko, co nastąpiło później.
Pierwszym pomysłem Wiedera, była pielgrzymka górali na Jasną Górę, zorganizowana jeszcze we wrześniu 1939 r (Niemcy zajęli praktycznie całe Podhale już 1 września). Specjalnie podstawionym pociągiem (wynajętym nota bene przez wywiad niemiecki) udali się na nią, oprócz Wacława Krzeptowskiego również inny znani działacze Stronnictwa Ludowego na Podhalu: Józef Cukier, Andrzej i Stefan Krzeptowscy, dr Henryk Szatkowski. Trzeba przypomnieć, że Częstochowa została zajęta przez Niemców, już 3 września, a dzień później, doszło tam do tzw. "krwawego poniedziałku", podczas którego Niemcy zamordowali od 227 do 500 mieszkańców tego miasta. Źródła historyczne nie przekazują w jakiej intencji modlili się uczestnicy góralskiej pielgrzymki.
Później wydarzenia potoczyły się szybkim tempem.
Po "hołdzie wawelskim", do którego Krzeptowski został namówiony przez Otto Wächtera, szefa okupacyjnego dystryktu krakowskiego i rewizycie Hansa Franka w Zakopanem, przyszedł czas na działania ideologiczne.
Zajął się tym Henryk Szatkowski.
Efektem jego pracy był min. apel do Hansa Franka, postulujący uznanie odrębności narodowej górali i prośba o utworzenie odrębnej administracji. Jej zapleczem stał się wspomniany Goralenverein, który  na przełomie 1941/42 r ewoluował w Komitet Góralski, czyli swoistego rodzaju organizację samorządową, mającą na celu współpracę z szefostwem Generalnego Gubernatorstwa.
Nieprzypadkowo wybrano datę - "W 10. roku rządów Wodza Adolfa Hitlera (...) został założony Komitet Góralski pod przewodnictwem Krzeptowskiego Wacława" - jak napisano w akcie założycielskim komitetu. Opracowano nawet projekt flagi, tego "góralskiego rządu", na której obok sylwetek gór znalazła się również swastyka. Niestety - Niemcy nie docenili starań swoich sprzymierzeńców i flaga nie została przez nich uznana.
Pozwolili za to by organizowano góralską szkołę powszechną, szkołę zawodową (z "góralskim" językiem wykładowym) i klub sportowy.
Pozwolili również góralom na posiadanie odbiorników radiowych.
Warto wspomnieć, że na pozostałych terenach GG, za posiadanie radia groziła nawet kara śmierci (a co najmniej więzienie).
Co ciekawe cyt. "Z teorii, w których z taką naiwnością uwierzyli niektórzy górale, drwili sami Niemcy. W 1943 roku wyższy dowódca SS i policji w GG pisał do szefa Głównego Urzędu SS: "(Górale) w żaden sposób nie różnią się od Polaków, a nawet przeciwnie, na podstawie naszych trwających 3,5 roku obserwacji ocenić ich należy znacznie gorzej niż Polaków. (...) Na Pańskie pytanie, w jakim stopniu górale potrafią porozumiewać się po niemiecku, mogę powiedzieć jedynie posługując się słowem Vodka".

goralenvolk%205.jpg

Delegacja górali na Wawelu w czasie uroczystych obchodów urodzin Adolfa Hitlera w 1940 roku

Powstanie Komitetu Góralskiego wymusiło wymianę dotychczasowych dowodów osobistych, na nowe "góralskie" kenkarty oznaczone dużą literą G. Po akcji informacyjnej, zachęcającej do przyjęcia nowego "obywatelstwa góralskiego" znaleziono ok 30 tys chętnych (na 150 tys wydanych kart - byłby to największy odsetek podpisania volkslisty na terenie Generalnej Guberni) - głównie z Zakopanego, Nowego targu i Rabki, Szczawnicy. Reszta mieszkańców, pomimo gróźb niemieckich, nie zdecydowała się na podpisanie volkslisty otrzymała zwykłe kenkarty. Warto wspomnieć, że w 1940 r podczas ogłoszonego przez Niemców spisu powszechnego, zdecydowana większość górali przyznawała się do obywatelstwa polskiego - kazali wpisywać w ankietę "polski góral" (wyniki te zostały później sfałszowane przez działaczy Goralenverein, którzy nie chcieli urazić swoich niemieckich przyjaciół.
Kolejnym krokiem Komitetu Góralskiego, była próba utworzenia "góralskiej dywizji".
Oczywiście, były to tylko mrzonki.
Już w roku 1939, Niemcy próbowali utworzyć Kompanię Góralską, mającą wchodzić w skład, formowanego w Krakowie 8. pułku SS "Totenkopf". Wtedy, ponieśli sromotną klęskę - zgłosiło się tylko 2 dwóch kandydatów.
Pod koniec 1942 r. powrócono do tego pomysłu. Oczywiście, na stworzenie dywizji nie było żadnych szans - wg niemieckich przepisów, do sformowania tejże potrzebnych było 15 tys. rekrutów, a oprócz tego, 4 tysiące rekrutów pierwszego uzupełnienia i jeszcze 4 tys. szkolonych jako uzupełnienie kolejne - tylu chętnych nie dałoby się zebrać na całym Podhalu, nie wspominając o tym, że brakowałoby kadry oficerskiej i podoficerskiej (nawet, pomimo zwolnienia z obozów jenieckich 60 mieszkańców Podhala)
Postanowiono zatem stworzyć "góralski legion". W jego tworzenie, osobiście zaangażował się Wacław Krzeptowski. Potencjalnych chętnych mamiono zwiększonymi racjami żywnościowymi dla rodzin, zwolnieniem ich z przymusowych wyjazdów na roboty do Niemiec, a także obietnicą służby na terenie okupowanej Polski. Pomimo tego, chętnych było tak mało, że zorganizowano przymusowy kontyngent. W efekcie, zdołano zebrać ok 410 chętnych, a z pośród nich (po badaniach lekarskich) wytypowano 300 osób. Jednak nawet ci nie spełnili nadziei 'góralskiego rządu". W trakcie podróży do obozu szkoleniowego ok 160 z nich zbiegło, część z pozostałych została zwolniona z powodów zdrowotnych, część zdezerterowała, część została zwolniona przez Niemców z powodu notorycznego uchylania się od obowiązków, a ci, co pozostali wdali się w konflikty z Ukraińcami szkolonymi w tym samym obozie, za co zesłani zostali do Auschwitz.
W efekcie, 21 marca 1943 r. w obozie w Trawnikach, gdzie miano tworzyć legion, pozostało tylko kilkunastu górali. W związku z faktem, że nie było już szans na utworzenie jakiegokolwiek oddziału "góralskiego", wysłano ich na roboty przymusowe do Niemiec.
Był to właściwie ostatni akcent w działalności "państwa góralskiego".
W tym czasie niechęć do idei Goralenvolk stale wzrastała. Widomym tego objawem była chociażby popularna na Podhalu przyśpiewka "Oj Wacuś, Wacuś, będziesz wisiał za cóś", której adresatem był oczywiście Wacław Krzeptowski.
Wyczuł on nieprzychylny klimat i ukrył się w górach. Niewiele mu to jednak pomogło. Był już na niego wystawiony wyrok śmierci, a miała go wykonać, przybyła w 1944 r. na Podhale grupa dywersyjna oddziału AK "Chełm", dowodzona przez por. Tadeusza Studzińskiego "Kurzawę". partyzanci bez trudu znaleźli, ukrywającego się w górach Krzeptowskiego, a następnie go powiesili. Wcześniej jednak, kazali napisać u swoisty testament.

"Ja niżej podpisany Wacław Krzeptowski urodzony 1897 roku dnia 24 czerwca w Kościeliskach przekazuję cały swój nieruchomy i ruchomy majątek uwidoczniony w księgach hipotecznych w Zakopanem na rzecz oddziału partyzanckiego Kurniawa grupy Chełm AK z własnej nieprzymuszonej woli, jako jedyne zadośćuczynienie dla narodu polskiego za błędy i winy popełnione przeze mnie wobec polskiej ludności Podhala w okresie okupacji niemieckiej od roku 1939 do 1945. Kościelisko, 20 stycznia 1945, 22.30″

Inni "bohaterowie" opisanych wydarzeń, mieli więcej szczęścia. Wieder, Szatkowski uciekli wraz z wycofującym się Niemcami, a Józef Cukier został skazany przez polski sąd na 15 lat więzienia za kolaborację z wrogiem .

Do dnia dzisiejszego temat Goralenfolk jest na Podhalu tematem tabu. Niechętnie się o nim wspomina, a jeśli już, to stara się przedstawić go w  pozytywnym świetle, skrzętnie unikając określeń "kolaboracja" i "zdrada".

Kilka fotografii z epoki

goralenvolk%206.jpg

Wacław Krzeptowski i Hans Frank w Zakopanem - kwiecień 1940 r.



goralenvolk%207.jpg

Styczeń 1940. Wizyta Heinricha Himmlera w Zakopanem. Drugi od lewej Wacław Krzeptowski.



goralenvolk%208.jpg

Grupa niemieckich rekonwalescentów w Zakopanem. Jeden z mężczyzn przymierza góralski strój ludowy, 1939-1945



goralenvolk%209.jpg

Występ taneczny górali dla żołnierzy niemieckich, październik 1940 r



Przy pisaniu tego materiału korzystałem z poniższych artykułów.

Góral ze swastyką w klapie

Goralenvolk nazistowski "naród" w Polsce

 

Goralenvolk - Wikipedia

Góralu, czy ci nie żal?

Co oznacza swastyka, czyli krzyżyk niespodziany? 

Symbolika i mundur Strzelców Podhalańskich 

Góralski legion Waffen SS 

Oj Wacuś, Wacuś będziesz wisiał za cóś 


Użytkownik pishor edytował ten post 05.02.2014 - 14:14

  • 9



#2

D.K..

    Semper invicta

  • Postów: 3190
  • Tematów: 2738
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Plus za ciekawy temat.

Natomiast można polemizować ze stwierdzeniem "wstydliwy". Fakt faktem, że nie ma za bardzo powodów do szczycenia się istnieniem Goralenvolku, ale u podłoża jego powstania leżało całkiem sporo przyczyn, które w pewnej części pozwalają zrozumieć pobudki pomysłodawców jego powstania. I w dodatku rzeczywiście był to jedynie epizod -- o ile pamiętam do GV przystąpiło nieco ponad 20 tysięcy osób. Poza tym należy pamiętać, że nie była to formacja militarna (był pomysł utworzenia "góralskiej" jednostki Waffen SS, ale na pomyśle się skończyło), a przynależność do GV wiązała się z podpisaniem lojalki, czegoś na wzór volkslisty. Trzecią sprawą jest to, że nie należy uogólniać istnienia Goralenvolku z poglądami całego Podhala, tylko część górali faktycznie do GV należała, a inna część dla kontrprzykładu aktywnie uczestniczyła w działaniach ruchu oporu (np. Konfederacja Tatrzańska).

 

Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że w zasadzie Goralenvolk to chyba największa na terenie Polski dobrowolna organizacja o charakterze kolaboracyjnym -- i według mnie właśnie ten fakt może stanowić (nieco pokrętnie w sumie) powód do dumy. Polska jako jedyne państwo podbite lub kontrolowane przez Niemców nie utworzyła współpracującego z nazistami na skalę ogólnokrajową aparatu władzy, wojska, policji ("granatowej" policji nie liczę, bo członkostwo w niej było przymusowe), ani innych tego typu struktur. Wszystkie inne państwa grzecznie kładły uszy po sobie i szły na daleko idącą współpracę. 

A Polacy? Cóż, rogate dusze, których krnąbrność zdążyła legendami obrosnąć :), więc i nie Niemcom nie udało się nic z tym zrobić. Goralenvolk nie miał żadnego znaczenia w skali ogólnej, to zupełnie inna liga niż np. quislingowcy, czy ustasze.


  • 1



#3

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Natomiast można polemizować ze stwierdzeniem "wstydliwy".

 

Być może "niewygodny" byłoby bardziej trafnym określeniem ale odnoszę wrażenie, że problem sprowadza się do jednego - mieszkańcy Podhala nie chcą o tym rozmawiać.

Ten temat wyraźnie ich uwiera.

Widać to było w filmie dokumentalnym pt. "Goralenvolk" (2004) zrealizowanym przez Artura Więcka "Barona", który TVP wyemitowała (po raz kolejny) dwa dni temu na kanale regionalnym. Część tych osób relatywizuje problem, uważając, że tak naprawdę, to nie można było zachować się inaczej, część wręcz uważa, że wszystko było ok i  problemu nie ma, a część wyraża się o nim z dezaprobatą (ale taką jakby nie do końca wyartykułowaną). Wszystkich ich jednak łączy jedno - mówią o nim niechętnie i można odnieść wrażenie, że byliby zadowoleni gdyby o nim zapomniano.

Co ciekawe, jednym z rozmówców reżysera był członek oddziału AK, który wykonał egzekucję na Krzeptowskim i on również opowiadał o tym jakoś tak... półgębkiem.

Polecam ten film wszystkim, których temat zainteresował.

 

...o ile pamiętam do GV przystąpiło nieco ponad 20 tysięcy osób.

 

 

Z tego, co znalazłem w artykułach to raczej 27-30 tys., na 150 tys., które miały taką możliwość - czyli, jakby nie patrzeć - 1/5 uprawnionych. Oczywiście motywy były z pewnością różne, nie zmienia to jednak faktu i wydźwięku całości.

 

 

...nie należy uogólniać istnienia Goralenvolku z poglądami całego Podhala, tylko część górali faktycznie do GV należała, a inna część dla kontrprzykładu aktywnie uczestniczyła w działaniach ruchu oporu (np. Konfederacja Tatrzańska).

 

 

Oczywiście - i nie miałem takiego zamiaru. Ze względu na to, że nie chciałem pisać zbyt rozwlekłego elaboratu, ograniczyłem się tylko do dość pobieżnego przedstawienia zjawiska, w celu przybliżenia osobom go, które o nim nie słyszały - temat jest z pewnością szerszy i bardziej skomplikowany.

 

 

 

...Goralenvolk to chyba największa na terenie Polski dobrowolna organizacja o charakterze kolaboracyjnym -- i według mnie właśnie ten fakt może stanowić (nieco pokrętnie w sumie) powód do dumy.

 

No, tu się muszę zgodzić niestety - powód rzeczywiście jest nieco... "pokrętny". :szczerb:  Byłby chyba dużo większy, gdyby zjawisko Goralenvolku nie miało miejsca.

Ale ogólnie domyślam się o co Ci chodziło.


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych