Naukowcy z Politechniki w Turynie we Włoszech odkryli, w jaki sposób na słynnym płótnie odbiła się twarz i zarys ciała mężczyzny uważanego za Jezusa Chrystusa - wyniki badań opublikowali na łamach periodyku naukowego „Meccanica”.
Tzw. Całun Turyński jest obiektem zainteresowań wiernych oraz naukowców z całego świata. Katolicy wierzą, że jest to tkanina, w którą zostało zawinięte i złożone do grobu ciało ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa i to jego wizerunek w „cudowny” sposób uwiecznił się na jego powierzchni. Naukowców znacznie bardziej od potwierdzenia tożsamości owiniętej całunem osoby, interesuje sam fakt utrwalenia zarysów twarzy i ciała, które są odbiciem w negatywie, jak fotograficzna klisza. Bardzo długo nie potrafili wyjaśnić jak do tego doszło.
Dr Alberto Carpinteri i jego współpracownicy z Politechniki w Turynie uważają, że tuż po złożeniu ciała Jezusa do grobu w okolicy miało miejsce trzęsienie Ziemi, które wyzwoliło ciąg reakcji fizycznych, którego efektem było uwiecznienie jego postaci na płótnie. Naukowcy przeprowadzili szereg eksperymentów mechanicznych i chemicznych udowadniających hipotezę, że w skorupie ziemskiej poddanej wstrząsom o wysokiej częstotliwości mogło dochodzić do zjawiska rozszczepienia atomów i emisji wolnych neutronów. Źródła historyczne i geologiczne potwierdzają, że w około 33 roku naszej ery, w okolicach Starej Jerozolimy, doszło do trzęsienia ziemi o sile 8,2 w skali Richtera.
– Uważamy, że to możliwe, by emisja neutronów podczas trzęsienia mogła wywołać formowanie się obrazu na włóknach Całunu, poprzez reakcję termicznego uchwycenia neutronów wewnątrz jądra azotu i mogła spowodować niepoprawne datowanie radioaktywne – sugeruje Carpinteri.
Oznacza to, że obraz na powierzchni całunu pojawił się w wyniku działania wiązki promieniowania neutronowego, na podobnej zasadzie jak promieniowanie rentgenowskie tworzy obraz na kliszy rentgena.
Tłumaczy to także drugą zagadkę związaną z Całunem. W 1988 roku podano w wątpliwość, aby płótno pochodziło z czasów Chrystusa, gdyż powszechnie stosowana metoda datowania izotopem węgla C14 wskazała, że ma ono zaledwie 728 lat. Carpinteri uważa, że napromieniowanie całunu wiązką neutronów mogło znacząco zaburzyć odczyt C14. To już kolejny argument obalający wynik datowania węglowego Całunu.
Całun Turyński po raz pierwszy badano metodami naukowymi w 1898 roku. Początkowo próbowano udowodnić, że wizerunek Chrystusa jest dziełem średniowiecznego malarza. Aby nadać badaniom bardziej obiektywny charakter, zadanie to powierzono znanemu antyklerykałowi, a zarazem fałszerzowi dzieł sztuki Yvesowi Delage. Po kilku latach dogłębnej analizy wydał on oświadczenie, że obraz na płótnie nie mógł być wykonany przez malarza. Jednym z przytoczonych przez niego argumentów był fakt, że wizerunek zawiera zbyt dokładne szczegóły anatomiczne, których nie byłby w stanie odzwierciedlić ówczesny artysta, a które w dodatku nie były jeszcze znane medycynie. Potwierdzili to badacze zajmujący się całunem w 1939 roku, profesorowie medycyny Ruggero Romanese i Giovanni Judica Cordiglia. Z kolei francuski lekarz Pierre Barbet podkreślił, że na całunie widać odbicia ran zadanych podczas przybijania dłoni skazanego do krzyża, które występują na nadgarstkach, a nie jak powszechnie uważano w średniowieczu - na śródręczu.
Autentyczność i wiek całunu badali również specjaliści od pyłków roślinnych. Ta metoda jest wciąż bardzo popularna i niezwykle wiarygodna, gdyż na podstawie oględzin mikroskopowych ziaren pyłku można bardzo dokładnie określić miejsce występowania danej rośliny. Badania całunu prowadzone pod tym kątem ujawniły, że płótno pochodzi z okolic Judei. Było to możliwe m.in. dzięki odkryciu pyłków takich roślin jak Zygophyllum dumosum oraz Gundelia tourneforti, które są gatunkami endemicznymi, występującymi jedynie w tym rejonie świata.
Udało się nawet wyekstrahować z rdzawych plam na całunie ludzką krew. W 1981 roku lekarz Pierreluigi Baima Bollone zidentyfikował jej grupę – AB, która jest najczęściej spotykaną grupą krwi u osób pochodzenia żydowskiego.
Oczywiście wielu specjalistów prowadziło badania z założeniem obalenia teorii autentyczności Całunu. Pojawiła się m.in. hipoteza, że całun jest bardzo ambitnym fałszerstwem wykonanym w XIII wieku przy użyciu wydzieliny ślimaka, wykorzystywanej jako barwnik już w V wieku naszej ery. Natomiast dokładność anatomiczna obrazu miała wynikać z faktu, że „pozował” do niej człowiek, który również został ukrzyżowany, gdyż tego typu kara śmierci była wówczas wciąż praktykowana na Bliskim Wschodzie.
” W swojej karierze naukowej zetknąłem się tylko z dwoma przedmiotami, które nie są wytłumaczalne naukowo: Całunem Turyńskim i obrazem utrwalonym w źrenicy Matki Boskiej z Guadalupe. To dwa wizerunki, o których po dokonaniu serii badań można z całą pewnością powiedzieć, że nie zostały uczynione ludzką ręką ” powiedział prof. Bruno Fabbiani z Politechniki Turyńskiej.
Źródło: odkrywcy.pl
Byłoby rzeczą bardzo nieprawdopodobną jeśli akurat ciało Jezusa było napromieniowane neutronami, jako jedyne w historii. Musieli to oczywiście jakoś uzasadnić naukowo, ale wiadomo co to oznacza. Albo Jezus był Bogiem, albo miał coś wspólnego z zaawansowaną technologią nie pochodzącą z ziemi.
Użytkownik hummin edytował ten post 13.02.2014 - 04:47