Tak jak mówi aquamen - zdarza się, że więzień jest po kilku / kilkunastu latach odsiadki rehabilitowany. Oczywiście traci w ten sposób sporą cześć życia, ale gdy wreszcie sprawiedliwości stanie się zadość może wyjść na wolność z czystym kontem czy nawet ubiegać się o zadośćuczynienie.
A w przypadku kary śmierci? Co z tego, że kogoś zrehabilitują 15 lat po jego śmierci? Zmienimy kilka zdań w artykule o nim na wikipedii, ktoś postawi znicz na zarośniętym chaszczami grobie? Niesłusznie odebranego w majestacie prawa życia już nie przywrócimy. A co w takim przypadku z katem? Zabijanie morderców, wykonywanie wyroku sądu usprawiedliwia go w oczach społeczeństwa i jego własnych. A gdy nagle okaże się, że zabił niewinną osobę? Co wtedy z prokuratorem, co z sędzią, który skazał na śmierć?
To jedna sprawa, a druga, jak już poprzednicy pisali, kara śmierci jest po prostu niewychowawcza. To czysta chęć zemsty, która robi z nas morderców. Moim zdaniem najwyższą karą powinno być po prostu dożywocie bez możliwości wcześniejszego zwolnienia.