Witam
Miałem ostatnio dosyć nietypowy sen i chciałbym się nim podzielić z Wami
Otóż sam sen przebiegał dosyć spokojnie do czasu aż - tak jak mi się wydawało - zażyłem LSD lub podobny narkotyk który wywołał u mnie halucynacje które objawiały się niespotykanymi u mnie we śnie ostrymi migającymi na przemian kolorami, abstrakcyjnymi miejscami gdzie stałem na różowej posadzce, niebo było zielone i otaczały mnie ciężkie do określenia figury w szachownice i inne anomalie, wszystko w ostrych kontrastowych kolorach.
Towarzyszył mi lęk przed nieznanymi dotąd doznaniami których nie potrafiłem kontrolować ( chodzi o stroboskopową dyskotekę jaskrawych kolorów ), zazwyczaj potrafię się wybudzić ze snów które wywołują u mnie niepokój, jednak chcą się wybudzić blokowała mnie świadomość że nie śpię - a mam halucynacje przez zażycie narkotyków i nic z tym fantem nie mogłem zrobić. Ilekroć mówiłem sobie - " to sen, to sen, wybudzam się, idę " ta myśl była momentalnie rozwiewana " nastukałem się, trudno, muszę przeczekać" i tak czekałem, wydawało mi się że trwało to z pół godziny, pod koniec zacząłem wracać do stanu przed zażyciem, W moment ocknąłem się jak za klaśnięciem dłoni, byłem tak spragniony wybudzenia że odrazu powiedziałem sobie "wybudzam się" i drugi raz się ocknąłem, tym razem w rzeczywistości.
Spocony jak w gorącą noc.
Dziwne przeżycie, brakowało mi tylko fałszywego przebudzenia po tym.