Skocz do zawartości


Zdjęcie

Apokalipsa Zombie - czy jest w ogóle możliwa?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
69 odpowiedzi w tym temacie

#46

Cascco.
  • Postów: 589
  • Tematów: 9
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Pierwsze ugryzienia są nie do powstrzymania tak więc typowe zachowanie Zombie pozostaje zauważone w ciągu 4 do 10 godzin, tak sądzę. Lekarze i Profesorowie czy inni specjaliści od epidemii zostają wezwani na szybkie zebranie, w tym czasie wojsko i policja próbuje opanować sytuację. Wątpię czy zabijaliby zarażonych, raczej izolowali w celu stworzenia szczepionki. Tęgie głowy dochodzą do wniosków że zarazić można się tylko przez ugryzienie tak więc każdy ugryziony czy też jednostka która jest podejrzana o nosicielstwo tej choroby,wirusa, zostaje poproszona o stawienie się do specjalnych ośrodków gdzie zostaną "leczeni" podczas gdy w rzeczywistości na 100% zostają odseparowani.

 

No i mamy dwa warianty.

 

1) Sytuacja wymyka się spod kontroli , jest coraz więcej zarażonych, coraz większa panika,słychać strzały. Rząd wydaje rozkaz na użycie broni w celu ochrony Arsenału czy też innych ważnych placówek. Formuje się szybko bazy gdzie skrupulatnie bada się uchodźców, tych zarażonych odsyła z kwitkiem daleko , zdrowych przyjmuje do obozu. Bezpiecznie jest tylko w tych właśnie obozach, od tego momentu można działać. I tu mamy kolejne dwa wyjścia.

 

a)Odkryto szczepionkę, można odwrócić proces ale trzeba złapać wszystkich zombie, trochę to kłopotliwe.

 

b)Nie da się odkryć szczepionki i odwrócić procesu . Można wyleczyć tylko ugryzionych, tych przemienionych już nie. Powoli wybija się wszystkie zombie, sprawny oddział 15 osobowy może sobie poradzić z wielką falą umarlaków, jeśli maja amunicje.

 

Cała akcja pewnie zajęłaby dobre 2 lata.

 

2)Na szczęście zarażonych nie ma więcej, wszyscy stawiają się do specjalnych ośrodków, izoluje się zarażonych.W miastach panuje jako taki spokój ale da się wyczuć piętno strachu. Szczepionka zostaje odkryta dość szybko, ratuje się tyle osób ile się da, sytuacja po paru miesiącach wraca do normy.

 

Według mnie tak to wyglądałoby. Do mnie przemawia opcja 1 z podpunktem b.


Użytkownik Cascco edytował ten post 02.03.2014 - 15:50

  • 2

#47

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Bardzo ciekawie poprowadzony wywód.

Ja też wybrałbym opcję 1B.

Ale...

No, właśnie - co z czynnikiem ludzkim? Błędem, pomyłką, chwilą słabości?

Piszesz, że

Powoli wybija się wszystkie zombie, sprawny oddział 15 osobowy może sobie poradzić z wielką falą umarlaków, jeśli maja amunicje.

 

 O amunicję się nie martwię (jest tego od groma) ale co w sytuacji kiedy taki zespół trafi np na dzieci albo kobiety w ciąży.

Albo chociażby na członków swojej rodziny? Rodzi to ryzyko, że palec na spuście zadrży.  Chwila zawahania i zombie dziabnie. Pół biedy, jak to będzie atak widziany przez resztę oddziału. A co, jeśli nastąpi on gdzieś na uboczu, gdzie nikt go nie będzie widział? Mało prawdopodobne, że dziabnięty, po powrocie do grupy, powie : "Panowie, właśnie dziabnął mnie zombie - trzeba mnie odstrzelić". Podobnie jak trudno liczyć, że odstrzeli się sam. Raczej ukryje ranę licząc, że to nic groźnego (albo bojąc się konsekwencji) i wróci z oddziałem do bazy. Może być tak, że "przemieni się" w nocy, kiedy wszyscy śpią, a wtedy - pozamiatane.


  • 0



#48

Kronikarz Przedwiecznych.

    Ten znienawidzony

  • Postów: 2247
  • Tematów: 272
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 8
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pishor - widzę, że Walking Dead nie jest Ci obce ;)

Pozostaje jeszcze kwestia jakiego rodzaju będą to zombie - czy a la George Romero - powolne, "durne" i łatwe do zabicia czy nowoczesne, szybkie, wytrzymalsze. 

Problem "rodzinny" z pewnością istotny i mogący przeważyć o życiu wielu ludzi. Nie każdy jest zdolny do zabicia kogokolwiek, nie wspominając o członkach rodziny, zarażonych czy też nie. W końcu nadzieja umiera ostatnia. 

Najlepiej poradziliby sobie wojskowi, entuzjaści militariów oraz wszelkiej maści mordercy i popaprańcy, dla których użycie broni to nie pierwszyzna. Najgorzej miałyby kobiety i dzieci oraz osoby starsze i chore. 

 

Ja osobiście nie miałbym żadnych skrupułów przed zabiciem zarażonego, ale tu bardzo dużo zależy od charakteru i chęci przetrwania.


  • 0



#49

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pishor - widzę, że Walking Dead nie jest Ci obce ;)

Niech cię nie zmylą informacje z mojego profilu (które zresztą sprytnie usunąłem) 8)  Zaliczyłem całą serię, poza ostatnim sezonem - czekam aż się skończy żeby oglądnąć go hurtem.

 

Pozostaje jeszcze kwestia jakiego rodzaju będą to zombie - czy a la George Romero - powolne, "durne" i łatwe do zabicia czy nowoczesne, szybkie, wytrzymalsze. 

 

 W jednym z wcześniejszych postów proponowałem wariant z "28 Dni później", w którym zombie nie są tak nieruchliwe jak u Romero (swoją drogą, do dziś nie rozumiem, jak można nie było wydostać się z tego domu, mając za przeciwników tak powolnych zombie) ale też nie tak energiczne jak np. w "World War Z", czy "Jestem Legendą"

(Oglądał ktoś wersję tego ostatniego filmu z alternatywnym zakończeniem? Jeżeli nie, to polecam - jest dużo lepsza)

Wydawało mi się bowiem, że ich "prędkość" i agresywność jest optymalna. (przypadek "The Walking Dead" jest bliższy "Nocy żywych trupów", więc nie brałem go pod uwagę).

Problem "rodzinny" z pewnością istotny i mogący przeważyć o życiu wielu ludzi. Nie każdy jest zdolny do zabicia kogokolwiek, nie wspominając o członkach rodziny, zarażonych czy też nie. W końcu nadzieja umiera ostatnia. 

Najlepiej poradziliby sobie wojskowi, entuzjaści militariów oraz wszelkiej maści mordercy i popaprańcy, dla których użycie broni to nie pierwszyzna.

 

 No, tu właśnie nie jestem taki pewien (pomijając oczywiście "morderców i popaprańców"). Bo jednak, to zupełnie co innego strzelać do uzbrojonego przeciwnika - zwykle faceta, a zupełnie inna sprawa zabić dziecko, czy kobietę w zaawansowanej ciąży. Przynajmniej na pierwszym etapie epidemii, kiedy odruchy moralne strzelającego funkcjonują jeszcze w miarę normalnie.

 

Najgorzej miałyby kobiety i dzieci oraz osoby starsze i chore. 

 

 

Bez dwóch zdań, dlatego czekam z niecierpliwością na temat Robakatarianina o roboczym tytule "Jak przetrwać apokalipsę zombie?", bo tam właśnie chciałbym poruszyć tą kwestię.

Tak tylko tytułem wstępu (a propos tego powstającego tematu) - zauważyliście, że w filmach o tej tematyce nie porusza się praktycznie wogóle kwestii typu: wybuch epidemii w przedszkolu, szkole, na oddziale położniczym szpitala itp? Domyślam się oczywiście dlaczego ale muszę przyznać, że dopiero to budzi grozę - nawet jeżeli bierze się pod uwagę, że jest to tylko fikcja literacka.


  • 0



#50

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A dlaczego tylko broń palna? Puścić sarinem i kwestia oporów przed wystrzałem odpada. A jak się jakiś niezarażony wplącze, to wojskowi powiedzą, że to konieczne ofiary. Na żadnym filmie o tej tematyce nie widziałem takiego rozwiązania, a żaden wirus nie uodparnia na paraliżująco-drgawkowe gazy bojowe.

 

Kwestię świeżo ugryzionych można by rozwiązać, ogłaszając że wojsko ma szczepionkę którą trzeba podać godzinę po ugryzieniu. Zakażeni zgłaszaliby się, byliby przeprowadzani do dużego namiotu i tam by się ich usypiało. Wiem że to dosyć totalitarne pomysły, ale logistycznie łatwe do przeprowadzenia i w sytuacji gdyby nie było sposobu na wyleczenie, mogłyby zostać wprowadzone.

 

Aż mi naszło na myśl napisać opowiadanie, które w taki dwuznaczny sposób opowiada o walce z epidemią.

 

Inna sprawa jaką chyba zakładacie z góry - że zarazić się jest łatwo. W chorobach przenoszonych przez ugryzienie, szansa na zarażenie wynosi zwykle 20-30% zależnie od głębokości rany i stopnia zanieczyszczenia, toteż może nas zadrapać zębami wściekły pies a nie zostaniemy zarażeni. Zakaźność rzędu 100 % mają chyba tylko choroby przenoszone drogą kropelkową i poprzez dotyk, na przykład krztusiec czy ospa prawdziwa.

Zatem w rozpatrywaniu epidemii trzeba brać pod uwagę niecałkowitą zakaźność, w końcu bowiem droga zakażenia "perdentoferyczna" nie jest najlepszą.


  • 0



#51

Kronikarz Przedwiecznych.

    Ten znienawidzony

  • Postów: 2247
  • Tematów: 272
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 8
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A dlaczego tylko broń palna? Puścić sarinem i kwestia oporów przed wystrzałem odpada. A jak się jakiś niezarażony wplącze, to wojskowi powiedzą, że to konieczne ofiary. Na żadnym filmie o tej tematyce nie widziałem takiego rozwiązania, a żaden wirus nie uodparnia na paraliżująco-drgawkowe gazy bojowe.

 

 

One działają na układ nerwowy, a tutaj nie do końca mamy do czynienia z żywymi, chyba, że zakładamy, że nie są to łażące, rozkładające się trupy a agresywni zarażeni ludzie - wtedy zgodzę się, że to dobry pomysł. 

 

Co do zarażania, to trzymajmy się konwencji - ugryzienie = po ptokach ;)

 

Pishor - co do zabijania kobiet/dzieci/starców, tutaj możemy dywagować, ponieważ strzelający znajdą się już w innej sytuacji i w zasadzie w innym świecie. Albo Ty albo oni - oczywiście na początku mogą być opory, ale z biegiem czasu uważam, że wszystko zaniknie. Nasze życie, przetrwanie naszej grupy/rodziny będzie ponad wszystkim innym. 


  • 0



#52

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A dlaczego tylko broń palna? Puścić sarinem i kwestia oporów przed wystrzałem odpada. A jak się jakiś niezarażony wplącze, to wojskowi powiedzą, że to konieczne ofiary. Na żadnym filmie o tej tematyce nie widziałem takiego rozwiązania, a żaden wirus nie uodparnia na paraliżująco-drgawkowe gazy bojowe.

 

 O czymś podobnym myślałem pisząc temat

 

Kwestię świeżo ugryzionych można by rozwiązać, ogłaszając że wojsko ma szczepionkę którą trzeba podać godzinę po ugryzieniu. Zakażeni zgłaszaliby się, byliby przeprowadzani do dużego namiotu i tam by się ich usypiało. Wiem że to dosyć totalitarne pomysły, ale logistycznie łatwe do przeprowadzenia i w sytuacji gdyby nie było sposobu na wyleczenie, mogłyby zostać wprowadzone.

 

Niezły pomysł :beer:

 

 

Aż mi naszło na myśl napisać opowiadanie, które w taki dwuznaczny sposób opowiada o walce z epidemią.

 

 

Chciałbym tylko zaznaczyć, że część tantiem jest moja :szczerb:

 

Inna sprawa jaką chyba zakładacie z góry - że zarazić się jest łatwo. W chorobach przenoszonych przez ugryzienie, szansa na zarażenie wynosi zwykle 20-30% zależnie od głębokości rany i stopnia zanieczyszczenia, toteż może nas zadrapać zębami wściekły pies a nie zostaniemy zarażeni.

 

 

Zakładam pesymistycznie (a może bardziej - realistycznie), że rany zadawane przez zombie są ranami szarpanymi, głębokimi - w takim wypadku możliwość zarażenia wirusem wynosi 100 na 100 (oczywiście poza ludźmi genetycznie uodpornionymi - to jest zdaje się jakieś 10 % populacji)


 

Pishor - co do zabijania kobiet/dzieci/starców, tutaj możemy dywagować, ponieważ strzelający znajdą się już w innej sytuacji i w zasadzie w innym świecie. Albo Ty albo oni - oczywiście na początku mogą być opory, ale z biegiem czasu uważam, że wszystko zaniknie. Nasze życie, przetrwanie naszej grupy/rodziny będzie ponad wszystkim innym. 

 

Cały czas zakładamy scenariusz z początkowej fazy właśnie. Później , wiadomo - jest już "po ptokach" (czyli temat Robakatarianina)i detale nie mają znaczenia.


  • 1



#53

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie bardzo sobie wyobrażam mechanizmu łażenia martwych trupów, zresztą, jeśli nie paraliżujące gazy, to na przykład parzące w rodzaju iperytu. Wojska mają tego w magazynach do wyboru do koloru.


  • 0



#54

Cascco.
  • Postów: 589
  • Tematów: 9
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Bez przesady panowie. Jeżeli chodzi o strzelanie do zombie to profesjonaliści, nie będą mieć litości jeśli zostaną uświadomieni że to już nie ludzie. Trochę inaczej to sobie wyobrażamy, zasięg broni palnej (tej wojskowej) jest spory, nawet do 1 km a jeśli nie to te 300 metrów z pewnością. Dobra optyka i lecą same headshoty. Żołnierz widzi cel i strzela, taki rozkaz. Nawet jeśli nastąpi chwila wahania to nie będzie to  5 minut, 30 sekund to chyba maksymalny czas na zastanowienie się do kogo strzelamy, wątpię by te 30 sekund zombie przeszedł te 100 metrów do ofiary. Pamiętajmy tez że obok stoi kolega i on się nie zawaha.

 

Tacy żołnierze nie zostaliby wysłani w krótkich spodenkach i koszulkach, stroje bojowe na pewno zapewniłyby bezpieczeństwo przed ugryzieniem albo paroma. Siła szczęk ludzkich nie jest tak ogromna.

 

 O amunicję się nie martwię (jest tego od groma) ale co w sytuacji kiedy taki zespół trafi np na dzieci albo kobiety w ciąży.

Albo chociażby na członków swojej rodziny? Rodzi to ryzyko, że palec na spuście zadrży.  Chwila zawahania i zombie dziabnie. Pół biedy, jak to będzie atak widziany przez resztę oddziału. A co, jeśli nastąpi on gdzieś na uboczu, gdzie nikt go nie będzie widział? Mało prawdopodobne, że dziabnięty, po powrocie do grupy, powie : "Panowie, właśnie dziabnął mnie zombie - trzeba mnie odstrzelić". Podobnie jak trudno liczyć, że odstrzeli się sam. Raczej ukryje ranę licząc, że to nic groźnego (albo bojąc się konsekwencji) i wróci z oddziałem do bazy. Może być tak, że "przemieni się" w nocy, kiedy wszyscy śpią, a wtedy - pozamiatane.

 

 

Wątpię żeby doszło do takiej sytuacji, jeżeli skrupulatnie bada się osoby przychodzące do obozu to i zapewne żołnierzy wracających z misji. Pobrana próbka krwi , izolacja na czas badania. Wszystko ok? Może pan wrócić do obozu. Jest pan zarażony? Zapraszam do pokoju obok....
 

 

Cały czas zakładamy scenariusz z początkowej fazy właśnie. Później , wiadomo - jest już "po ptokach" (czyli temat Robakatarianina)i detale nie mają znaczenia.

 

 

Taki zombie jak przyssie się do kolegi obok to tak zostanie, krzyk ofiary zbudzi innych. Mamy maksymalnie 2 ofiary, zarażony i nowy zarażony. Tak mi się wydaje.


  • 0

#55

Krzys19911.
  • Postów: 345
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Bez przesady panowie. Jeżeli chodzi o strzelanie do zombie to profesjonaliści, nie będą mieć litości jeśli zostaną uświadomieni że to już nie ludzie.

 

Skoro mówimy nie o żywych trupach, ale o zakażonych wirusem, to jak najbardziej będą ludzie, których być może da się wyleczyć. Wtedy nawet profesjonaliście zadrży ręka, jeśli zobaczy swoich bliskich jako zombie i będzie miał świadomość, że za parę dni może być już dostępne lekarstwo.

Co oczywiście nie zmienia faktu, że wiele razy bylibyśmy postawieni w sytuacji "albo on, albo ja" i wtedy zlikwidowanie zagrożenia byłoby konieczne. Natomiast nie byłoby tak jak w filmach, że ludzie masowo wybijaliby zombie jak w grze komputerowej, bo po prostu sumienie by na to nie pozwalało.


Użytkownik Krzys19911 edytował ten post 03.03.2014 - 10:49

  • 0

#56

Cascco.
  • Postów: 589
  • Tematów: 9
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Skoro mówimy nie o żywych trupach, ale o zakażonych wirusem, to jak najbardziej będą ludzie, których być może da się wyleczyć. Wtedy nawet profesjonaliście zadrży ręka, jeśli zobaczy swoich bliskich jako zombie i będzie miał świadomość, że za parę dni może być już dostępne lekarstwo.

 

 

Kłóciłbym się że akurat TEN żołnierz zobaczy i zabije kogoś z rodziny. Takie sytuacje są tylko w filmach, zagrożenie jest  bo zombie lgnęłyby do wszystkich placówek a także i tych które są istotne dla pastwa np skład broni, bazy wojskowe itd etc. Wystarczy wóz bojowy typu bmp lub gąsienicowy, w środku 6 żołnierzy, jadą i czyszczą drogę. Dosłownie. Zadrżeć ręka może ale nie na długo, rozkaz to rozkaz, trzeba wypełnić . To się wpaja od początków szkolenia.

 

Lekarstwa nie ma aktualnie więc działanie jest jedno. Zabić,zlikwidować zagrożenie. Ewentualne konsekwencje poniesie rząd , później, nie wojsko.

 

Natomiast nie byłoby tak jak w filmach, że ludzie masowo wybijaliby zombie jak w grze komputerowej, bo po prostu sumienie by na to nie pozwalało.

 

Uwierz mi że byłoby. Nigdy nie ma szansy na odwrócenie mutacji spowodowanej wirusem, przemieniony pozostaje taki aż do zgonu, z pewnością naukowcy do tego by doszli dość szybko, uratować można jedynie ugryzionego.


  • 0

#57

Krzys19911.
  • Postów: 345
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Lekarstwa nie ma aktualnie więc działanie jest jedno. Zabić,zlikwidować zagrożenie. Ewentualne konsekwencje poniesie rząd , później, nie wojsko.

 

Jest jeszcze opcja łapania i izolowania zombiaków. Niebezpieczna i pewnie w konsekwencji zgubna, ale musimy pamiętać, że nikt nie wiedziałby z czym mamy do czynienia. W sytuacji tak nieoczekiwanego i nieznanego zagrożenia zastosowalibyśmy z początku jedno ze znanych rozwiązań. A jak na razie w przypadku ludzi chorych wykazujących silną agresję stosuję się izolację, a nie kulkę w głowę :P

 

Uwierz mi że byłoby. Nigdy nie ma szansy na odwrócenie mutacji spowodowanej wirusem, przemieniony pozostaje taki aż do zgonu, z pewnością naukowcy do tego by doszli dość szybko, uratować można jedynie ugryzionego.

 

Jeśli mamy trzymać się konwencji filmów, to masz rację- nie da się odwrócić tego procesu (tylko w Jestem legendą się udało, ale to wyjątek). I my jako widzowie o tym wiemy, natomiast w rzeczywistości nikt nie miałby takiej pewności. Moim zdaniem mogłyby minąć miesiące, zanim naukowcy przekonaliby się, że nie da się uratować zakażonych.

 

Dopowiadając: nie twierdzę, że wojsko by nie zabijało. Zabijałoby, ale na pewno nie w początkowej fazie. Na początku jednostki dostałyby zapewne rozkaz wyłapania i odizolowania zakażonych, a jeżeli okazałoby się to bezskuteczne, dopiero wtedy wysłane zostałyby jednostki mające przyzwolenie na użycie broni palnej. I mając na myśli "zabijanie jak w grze" nie pisałem o żołnierzach, bo to jest przecież ich chleb powszedni. Myślałem o zwykłych ludziach, którzy nie biegaliby z bronią po ulicy i strzelali do każdego napotkanego zombiaka, lecz raczej starali się unikać konfrontacji. W wielu filmach zabijano żywe trupy także dla zabawy (vide "Świt żywych trupów"). Jest to do zaakceptowania jeśli mówimy o ożywionych zwłokach, natomiast nie jest, jeśli mówimy o chorych.


Użytkownik Krzys19911 edytował ten post 03.03.2014 - 15:51

  • 0

#58

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Rozważmy opcję łopatologicznie...

Zaczynamy od pacjenta "0" od którego to się zaczęło. Bierzemy średniej wielkości miasto-niech będzie ta Warszawa, każdy o niej słyszał i trochę o tym mieście wie. Dużo ludzi, dużo służb porządkowych, wojsko, policja, oddziały specjalne, dziennikarze, śmigłowce itp. Na zwykłym skrzyżowaniu dochodzi do kolizji-szalony naukowiec przewoził w aucie fiolkę z wirusem, podczas zderzenia fiolka się stłukła i zraniła mózgowca. 

 

Rozważę tylko opcję dynamiczną z 28 dni...

 

Aby odizolować najprostsze skrzyżowanie potrzeba co najmniej 5 policjantów-po jednym blokującym ludzi i pojazdy na każdej drodze oraz jednym sprawdzającym co to za panika. Oni muszą być na miejscu minutę po zdarzeniu-do zwykłego wypadku jadą nawet pół godziny, do strzelaniny znacznie szybciej ale poniżej 5 minut nie zejdą. Zresztą po co mają gnać na złamanie karku-przecież jakiś histeryczny świadek stwierdził że kierujący dostał ataku szału-kilka pał na plecy i się uspokoi...Zwolnij Zenek, bo fotoradar... 

Czas ucieka a zainfekowany pogryzł i zaraził kilku następnych którzy też szaleją i bawią się w berka z innymi. 

 

Można śmiało przyjąć że zaraza rozrasta się w tempie co najmniej marszowym jak nie biegowym. Przyjmijmy marszowe tępo-6km/h co daje nam rozprzestrzenianie się zarazy 100m/min. W ciągu pięciu minut zaraza rozlazła się na kilka innych skrzyżowań i przybiera na sile. 

 

Jakiś reporter puszcza sytuację "na żywo" i władzę błyskawicznie po kolejnych 5min podejmują decyzję o wysłaniu wojska, oddziałów specjalnych w rejon zagrożony. Zanim dotrą-nawet śmigłowcami to kolejne 5 minut na mobilizację i 5 na transport. Zaraza jest wtedy na całej dzielnicy a siły jakimi w tym tempie dysponujemy nie wystarczą do opanowania zagrożenia. 

Gdy ściągniemy całe wojsko, policję itp to zaraza będzie już w województwie i tylko atomówka pomoże...

 

Nawet gdyby na tym feralnym skrzyżowaniu był patrol policji który "suszył" kierowców to co zrobi? Zastrzeli gościa który lata i wrzeszczy? Bez broni-przecież prokurator go do pierdla za to wsadzi. Gość pogryzł innego-zagoi się, to nie powód aby gościowi nie udzielić pierwszej pomocy. Ugryziony zaczyna dziwnie się zachowywać-jest w szoku...Zenek, podaj no mnie tu bandaż i coś do dezynfekcji tego ugryzienia, kto wie co tamten szaleniec mógł mieć w zębach...

 

W pierwszych kwadransach nikt nie będzie wiedział o co chodzi, co jest przyczyną, objawem a co skutkiem. Ile sprzecznych informacji padało podczas zamachów w Bostonie-dopiero następnego dnia zaczęły padać jakiekolwiek pewne informację. 

 

Powyższe umiejscowiłem w ciągu dnia, dużo ludzi, świadków, kamer, więcej funkcjonariuszy. Co by było nocą gdy takie rozprzestrzenianie się zarazy mogłoby umknąć przez godzinkę? Przecież nie ma sensu wszczynać alarmu-to znowu kibole się nawalili i rozrabiają albo kolejne mordobicie na melinie przeniosło się na ulice...nic nowego...

Co by było gdyby taki scenariusz miał miejsce w jakiejś pipidówie o północy?

 

Ogólnie-jeżeli nikt nie użyłby atomu to zaraza rozprzestrzeniłaby się na cały kraj lub kontynent bez problemu. 


  • 5

#59

Cascco.
  • Postów: 589
  • Tematów: 9
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

No tak, tylko nie zgodzę się z tą atomówką, wszystko zależy od podjętych decyzji a jestem pewien że wojsko i policja dostałaby pozwolenie na użycie broni po tym 1 dniu kiedy sytuacja byłaby już bardzo niebezpieczna, musi dostać bo zagrożenie jest. Idąc tym tokiem myślenia albo raczej twoją teorią można śmiało stwierdzić że wszystko skończyłoby się na tym województwie, otocznie kwarantanną, na granicach wojsko , każdy zarażony dostaje kulkę .

 

+ za ganianie w berka , uśmiałem się :)


Użytkownik Cascco edytował ten post 04.03.2014 - 09:00

  • 0

#60

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Kłóciłbym się że akurat TEN żołnierz zobaczy i zabije kogoś z rodziny. Takie sytuacje są tylko w filmach, zagrożenie jest  bo zombie lgnęłyby do wszystkich placówek a także i tych które są istotne dla pastwa np skład broni, bazy wojskowe itd etc. Wystarczy wóz bojowy typu bmp lub gąsienicowy, w środku 6 żołnierzy, jadą i czyszczą drogę. Dosłownie. Zadrżeć ręka może ale nie na długo, rozkaz to rozkaz, trzeba wypełnić . To się wpaja od początków szkolenia.

Nie jest to znowu tak mało prawdopodobne w przypadku baz wojskowych, gdzie mieszkają rodziny wojskowych czy miejscowości, które de facto takim "bazami" są.

Moim zdaniem, czynnik ludzki (te wszystkie słabości związane z wahaniami wynikającym z moralnych pobudek) to jeden z głównych powodów stanowiących o tym, że nawet dobrze zorganizowana akcja "oczyszczania", czy "zabezpieczania" może wziąć w łeb.

 

Drugi powód ewentualnego niepowodzenia takich działań to kiepska organizacja, czy raczej - brak odpowiedniego zaangażowania wybranych służb. Robakatarianin dał świetny przykład w swoim poście.

 

O ile ten drugi powód dość szybko zostanie zredukowany(w miarę wzrostu zagrożenia i uświadomienia sobie powagi sytuacji) o tyle pierwszy (moim zdaniem), jest praktycznie nie do wyeliminowania.

Ludzie są tylko ludźmi i nawet taka skala zagrożenia tego nie zmieni.

Powołałbym się tutaj na "prawa Murphy'ego", ze szczególnym uwzględnieniem trzech:

1.Jeżeli coś może się nie udać – nie uda się na pewno.

2.Nie uda się nawet wtedy, gdy jednak nie powinno się nie udać.

3.Wszystko wali się naraz.


  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych