Skocz do zawartości


Zdjęcie

Jak zachowalibyście się w obliczu ogólnoświatowego kataklizmu?


  • Please log in to reply
46 replies to this topic

Ankieta: Nadchodzi kres waszego życia z powodu ogólnoświatowej zagłady - co robicie? (51 użytkowników oddało głos)

co zrobilibyście w sytuacji nieuchronnej zagłady?

  1. czekałbym/ czekałabym na nieuchronny koniec, nic nie robiąc - żyłbym/ żyłabym jak dotychczas (18 głosów [35.29%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 35.29%

  2. wykorzystałbym/ wykorzystałabym ostatnie dni "na maxa" - do końca ("wino, kobiety/mężczyźni i śpiew"oraz niezrealizowane marzenia np. dalekie podróże)) (24 głosów [47.06%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 47.06%

  3. wyzbyłbym się wszelkich hamulców rekompnesując sobie frustracje obecnego życia realizując najmroczniejsze pragnienia i żądze (grabieże, gwałty, zabójstwa itp.) (8 głosów [15.69%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 15.69%

  4. popełniłbym/popełniłabym samobójstwo - wcześniej zabijając moich bliskich (lub zrobiłbym to wraz z nimi) (1 głosów [1.96%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 1.96%

Głosuj Goście nie mogą oddawać głosów

#1

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Do założenia tego tematu zainspirował mnie LayneStaleyRIP swoim tematem (wątek obok) ale tak naprawdę zastanawiałem się nad tą kwestią już od dłuższego czasu, od momentu kiedy oglądnąłem film "Ostatni brzeg" z Armandem Assante (będzie jakieś 7 lat).

Pozycja już dość leciwa, bo pochodząca z 2000 r. ale, mówiąc szczerze, do dziś tkwi mi "w tyle głowy" co jakiś czas wywołując lekki niepokój.

Dla tych, którzy nie mieli okazji jej oglądnąć - krótkie streszczenie (zupełnie nie oddające dramatyzmu przedstawionej w filmie sytuacji).

cyt.

"Po tym jak cały świat rozstał zniszczony w wyniku wojny atomowej jedynym miejscem na którym istnieje życie jest Australia. Jednak to tylko kwestia czasu zanim na wyspę dotrze mordercza radioaktywna fala. Ludziom zostały jeszcze tylko dwa miesiące życia. Jednak mimo to nie poddają się, australijscy uczeni twierdzą, że można przetransportować około tysiąca ludzi w okolice bieguna północnego, gdzie promieniowanie prawdopodobnie jest bardzo niskie. Australijski rząd wysyła w celu potwierdzenia tej hipotezy amerykańską łódź podwodną, która przetrwała walki. Dowodzi nią kapitan Towers a towarzyszy mu Julian Osborne, geniusz który dość sceptycznie podchodzi do całego przedsięwzięcia."

 

źródło

 

trailer

 

Oczywiście, cała misja kończy się niepowodzeniem, wszelka nadzieja umiera - ludzie skazani są na nieuchronną śmierć.

Film nie kończy się happy endem - żeby była jasność.

Nie jest on jakoś szczególnie okraszony fajerwerkami i efektami specjalnymi ale jego wymowa była mocno dołująca (przynajmniej dla mnie).

To, co było w nim najbardziej dramatycznego (znów - dla mnie), to sceny i wydarzenia dziejące się w tle, obok głównego nurtu.

Na przykład informacja, że rząd Australii rozdaje wszystkim chętnym truciznę (chyba cyjanek potasu) żeby mogli popełnić samobójstwo albo scena (jeszcze z momentu, kiedy była teoretyczna szansa na ratunek - początkowa faza filmu), w której kierowca jakiegoś kombi (z żoną i dwójką nieświadomych niczego dzieci - machających radośnie do głównego bohatera przez tylną szybę), z premedytacją zjeżdża z wysokiej skarpy do oceanu, żeby zabić siebie i całą swoją rodzinę.

 

Ankietę podzieliłem na dwie wersje - dla "singli" i dla "ojców / matek rodzin" (pytania są praktycznie te same (ale proszę zwrócić uwagę na różnicę w ostatnim z nich) - zrobiłem to specjalnie, bo wiem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i w zależności od "stanu posiadania"  decyzje mogą być różne.

Zapraszam do wypełnienia ankiety.

Gdyby ktoś zechciał wpisać swoje uzasadnienie, to prosiłbym, żeby zaznaczył, do jakiej grupy się przypisuje.

To tyle...

 


Użytkownik pishor edytował ten post 03.03.2014 - 19:55

  • 1



#2

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zaszalałbym ale w inny sposób - pojechałbym tam gdzie nie byłem a chciałem (na przykład na Kamczatkę), zacząłbym robić to o czym niekiedy marzyłem ale obawiałem się wprowadzać to w życie (na przykład któryś ze sportów ekstremalnych), a na koniec poczekałbym na katastrofę w jakimś miejscu, gdzie będzie wszystko dobrze widać.

Nie widzę tu opcji dla wierzących "poddałbym się ascezie, wyznał swoje grzechy i starał zadośćuczynić". Pamiętam takie przewrotne opowiadanie o dniu końcu świata, w którym do księży tłoczą się długie kolejki aby szybko się wyspowiadać. W pewnym momencie jeden księży orientuje się, że przez natłok chętnych on sam nie ma kiedy tego zrobić.


  • 0



#3

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 W sumie, to odpowiedź na pytanie trzecie (jego pierwszą część) - nie napisałeś czy jesteś w grupie singli, czy "rodzinnej"

edit: nieco zmodyfikowałem punkt 3


Użytkownik pishor edytował ten post 02.03.2014 - 23:36

  • 0



#4

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jestem w rodzinie singli.


  • 1



#5

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

OK - dzięki.

Mam problem z tą ankietą (to moja pierwsza na forum) - próbowałem zaznaczyć wybraną opcję ale wyskakuje jakiś problem (coś musiałem zaznaczyć nie tak, bo odsyła mnie do administratora forum) Dlatego, póki co, proszę o wstrzymanie się z głosowaniem i ewentualne wpisy (i uzasadnienia) w temacie. Spróbuję się dowiedzieć o co chodzi z ankietą i dam znać kiedy będzie można głosować.

Przepraszam za utrudnienia.

 

 

edit: widzę jednak, że ktoś oddaje głosy (nie wiem dlaczego nie mogę tego zrobić ja), czyli wygląda na to, ze ankieta jednak działa... Sam nie wiem.

Jeżeli dacie radę głosować - głosujcie. Jeżeli nie, to zaczekamy razem na pomoc D.K.

 

edit2:

 

 

Nie widzę tu opcji dla wierzących "poddałbym się ascezie, wyznał swoje grzechy i starał zadośćuczynić". Pamiętam takie przewrotne opowiadanie o dniu końcu świata, w którym do księży tłoczą się długie kolejki aby szybko się wyspowiadać. W pewnym momencie jeden księży orientuje się, że przez natłok chętnych on sam nie ma kiedy tego zrobić.

Świadomie nie chciałem tu wprowadzać wątków religijnych, wychodząc z założenia, że mieszczą się one w kategorii 1, czyli "żyłbym / żyłabym jak dotychczas". Jeżeli jesteś wierzący / a, to zachowasz się tak jak ci twoja religia podpowiada.

Oczywiście, można byłoby wprowadzać różne warianty typu ''nawróciłbym się'', "przeszedłbym na inne wyznanie" albo "wróciłbym  w sposób bardziej zaangażowany na łono Kościoła" ale obawiam się, że wtedy ankieta musiałby zawierać przynajmniej kilkanaście pytań, które niespecjalnie dotyczyłyby tego, co mnie nurtuje.


Użytkownik pishor edytował ten post 03.03.2014 - 00:56

  • 0



#6

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Żeby realny był scenariusz  z Ostatniego Brzegu (ogladałem orginał z 1959 roku) na szczęśćie ludzkość ma za mało głowic. Mamy ich wystarczająco dużo by wykończyć nasza cywilizacje, ale już mamy za mało  by wybic wszystich ludzi. Nawet uwzględniając opad radioaktywny  i zimę nuklearna(która wcale nie jest wcale taka pewna)  realne straty wyniosą przy wojnie totalnej 80 -90% ludzkości. Polecam to opracowanie http://www.mojeopinie.pl/czy_mozna_przezyc_wojne_nuklearna,3,1244047960,5

 

 

Zrobię to co moi przodkowie: spróbuję  przeżyć.

 

Jestem potomkiem długiej i wyselekcjonowanej linii nieprawdopodobnych fuksiarzy.

Pradziadkowie przetrwali atak gazowy (chlor) bez masek (zmiana kierunku wiatru w ostatniej chwili). Rewolucja zastała ich w Rosji gdzie byli w obozie jenieckim. Wracając spod Czelabińska(teren zajęty przez Korpus Czechosłowacki)w czasie wojny między Białymi a Czerwonymi  byli pędzeni na egzekucję i ocaleli w ostatniej chwili. W czasie wojny polsko-bolszewickiej byli ostatnimi żywymi żołnierzami w ich okopie gdy dotarły posiłki. Po wojnie pracowali jako ratownicy w kopalni. Wioske z której pochodzi moja rodzina w brutalny sposób spacyfikowano.w 1943 roku.Moi dziadkowie trafili do obozów .  Babcia  do obozu pracy w Libercu.  Dziadek trafił do szpitala w Oświęcimiu  na oddział doktora Mengele. Przeżył bo...zgubiono jego kartoteke(bez kartoteki i rozkazów Niemcy nigdy nic nie robili  z więźniem). I babcia i dziadek przeżyli "marsze  smierci".Tata był tez wiele lat ratownikiem w kopalni ,potem przetrwał wpadnięcie do leja kruszarki w kamieniołomie i i upadek z wysokości 13 m. Ja w swoim życiu staranowałem na motocyklu Tira(i zero złamań tylko przepoteżne stłuczenia i roz..... kask!),spadłem z dachu,wpadłem do gniazda szerszeni (tylko 3 ukąszenia!).

 Dopuki żyjesz  jest nadzieja.


  • 5



#7

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

 Dopóki żyjesz  jest nadzieja.

 Ja jestem tego samego zdania (i na tą właśnie opcję chciałbym zagłosować - gdybym mógł).

Wprawdzie mam dziwne podejrzenie, że do kategorii "nieprawdopodobnych fuksiarzy" bym się nie załapał ale - co by mi szkodziło spróbować?

Tak nieco abstrahując od tematu...

Często, oglądając różne filmy / czytając różne książki, dziwiłem się wyborom ich bohaterów, którzy będąc zagrożeni śmiercią z ręki oprawców / wrogów, woleli się sami unicestwić.

Dla mnie - decyzja bez sensu, bo samobójstwo jest nieodwracalne - nie dające żadnej, potencjalnej nawet szansy na ratunek.

W przeciwieństwie oczekiwania na  "śmierć z ręki ...", która jednak niesie ze sobą jakąś minimalną ale niewykluczoną jednak szansę przeżycia.

Kwestię ''zachowania twarzy", czy "odejścia z honorem" pozostawiam nieco na boku. W obliczu końca egzystencji, ma ona dla mnie drugorzędne znaczenie.

Ma to jednak nieco szerszy aspekt.

Przykładowo  - Holocaust. Transporty śmierci do obozów koncentracyjnych. Egzekucje. Czystki etniczne. Ludobójstwo.

Zawsze zastanawiała mnie kwestia pewnej ... "bezwładności" ofiar.

Ich pogodzenia się z losem i "potulnego" godzenia się na polecenia oprawców.

- "Wykop sobie grób żeby nam oszczędzić roboty"

- "Stań pod ścianą i czekaj aż cię rozstrzelamy"

- "Połóż się na zwłokach tych, których zabiliśmy wcześniej i czekaj na strzał w tył głowy"

- "Idź w szeregu, w kierunku komory gazowej, żebyśmy mogli cię w niej uśmiercić"

Ja rozumiem, że "psychologia tłumu" itd.

Ale, skoro nie może mnie spotkać nic gorszego, niż to, co czeka mnie na końcu - to czego się i tak spodziewam, to dlaczego mam nie spróbować - w myśl zasady - "Póki żyjesz..."?

A może się uda?

Wiem, że z naszej / dzisiejszej perspektywy są to rozważania akademickie. Ale stale mi to chodzi po głowie.


  • 0



#8

Krzys19911.
  • Postów: 345
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

najważniejsze pytanie to: Skąd bym wiedział, że nadchodzi nieuchronny koniec?. Z Internetu, z innych mediów? Bo powiedział tak prezydent w telewizji? Czy może jestem astronomem i zauważyłem, że do Ziemi zbliża się kometa? Właściwie to nieważne, bo w każdym przypadku zamiast godzić się z losem, spróbowałbym zrobić coś, by uratować siebie i (jeśli jest możliwość) ludzkość.

Jeśli natomiast rozważamy teoretycznie i skądś mam pewność, że nie uda mi się ujść z życiem (nie wiem, wizja przyszłości na przykład), to szczerze mówiąc, nie wiem co bym zrobił. Niby najlepszym rozwiązaniem jest wykorzystanie pozostałego życia na maxa, ale trudno się bawić i cieszyć, kiedy wisi nade mną widmo zagłady. Myślę, że wykorzystałbym ten czas na jakieś podróże, żeby zobaczyć najpiękniejsze miejsca na świecie. Oczywiście jeżeli miałbym na to fundusze. Jeśli nie, to wziąłbym kredyt na sporą sumkę, ale nie wiadomo, czy bank w obliczu zagrożenia nadal dawałby pożyczki. Nie napadnę na bank, bo jeszcze by mnie złapali i ostatnie chwile życia przesiedziałbym w więzieniu. Bez kasy chyba ruszyłbym na wycieczkę tym, co mam: samochód, rower, własne nogi... Może uda mi się dojść tylko do Gorzowa, ale to też dobrze, bo nigdy nie byłem w Gorzowie :). Naprawdę nie miałbym humoru na zabawę i imprezowanie.

 

Nie rozumiem natomiast poświęcenia tych ostatnich chwil na zmywanie się z grzechów i chodzenia do spowiedzi. Jeśli skądś mam pewność, że za parę miesięcy szlak trafi ludzkość to to byłoby najlepszym dowodem na to, że Boga nie ma. Jeśli jesteśmy gatunkiem wybranym przez Boga, to przecież nie możemy całkowicie wyginąć. Natomiast, jak pisałem wcześniej, raczej nie miałbym takiej pewności i żywiłbym nadzieję na to, że uda się przeżyć części ludzkości. Wtedy spowiedź i ostatnie namaszczenie mają sens.


  • 1

#9

Nosferatoo.
  • Postów: 298
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Zawsze zastanawiała mnie kwestia pewnej ... "bezwładności" ofiar.

Ich pogodzenia się z losem i "potulnego" godzenia się na polecenia oprawców.

 

 

 

Dla mnie również była to zawsze kwestia zastanawiająca. Czy to strach paraliżował, czy zwyczajnie nie pojmuje tych dramatycznych sytuacji.

 

Odnośnie tematu, w ankiecie zaznaczyłem ,,czekałbym,, :) i tak końca oczekuję, przyjdzie czas kiedy życie doczesne się skończy, jest to najprawdopodobniej nieuniknione, aczkolwiek koniec jest tu poniekąd niespodzianką :). Jednak jeśli sytuacja jest porównywalna do scenariusza z filmu ,,Ostatni brzeg,, koniec zbliża się wielkimi krokami, napięcie rośnie wśród chyba wszystkich w okół mnie, oczekiwanie było by prawdziwą udręką, jednak zawsze mam nadzieje. Wypatrywał bym ratunku, nadzieja by ocaleć była by chyba ze mną do końca.  To niezwykle smutna wizja, i obyśmy nie musieli tego doświadczyć. 


  • 0

#10

Krzys19911.
  • Postów: 345
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ta ankieta jest trochę źle ułożona, bo "szalone podróże" (czyli coś najbliższe mojemu wyborowi) zawiera się w tym samym punkcie co gwałty i morderstwa. Zaznaczyłbym ten trzeci punkt, ale gwałty skutecznie mnie odstraszają :P. Te okropieństwa powinny zawierać się w osobnym punkcie, a podróżowanie spokojnie mogłoby być wliczone do życia "na maxa". Tak więc pozostawiam bez oceny, ale jakby co to: podróże- wersja dla singli :)


  • 1

#11

clubbingb.
  • Postów: 16
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wydaje mi się, że najważniejsza rzecz nie została poruszona, co autor miał na myśli. Ogólnoświatowy kataklizm czyli: natura/kosmos/wojna/epidemia etc. W każdym z tych rodzaji można się inaczej "bronić".
Głównie starałbym się przeżyć, zrobić to, czego nigdy nie robiłem lub bałem się podjąć takiej decyzji. Drugą rzeczą jest strach, który z mojej strony jest wielki, nie wiem co stanie się potem, po śmierci, jak reszta człowieka będzie funkcjonowała.


  • 0

#12

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Autor miał na myśli dokładnie to, co napisał w pierwszym poście

...ale tak naprawdę zastanawiałem się nad tą kwestią już od dłuższego czasu, od momentu kiedy oglądnąłem film "Ostatni brzeg" (...)

cyt.

"Po tym jak cały świat rozstał zniszczony w wyniku wojny atomowej jedynym miejscem na którym istnieje życie jest Australia. Jednak to tylko kwestia czasu zanim na wyspę dotrze mordercza radioaktywna fala. Ludziom zostały jeszcze tylko dwa miesiące życia.

 

źródło

 

trailer

 


 


najważniejsze pytanie to: Skąd bym wiedział, że nadchodzi nieuchronny koniec?. Z Internetu, z innych mediów? Bo powiedział tak prezydent w telewizji? Czy może jestem astronomem i zauważyłem, że do Ziemi zbliża się kometa?

jak wyżej...


Ta ankieta jest trochę źle ułożona, bo "szalone podróże" (czyli coś najbliższe mojemu wyborowi) zawiera się w tym samym punkcie co gwałty i morderstwa.

Masz rację - poprawiłem to.

Byłem zmuszony usunąć też wersję dla "singli", zgodnie z podpowiedzią D.K. (dzięki), bo okazało się, że to właśnie dwa pytania w jednej ankiecie powodują problem z oddaniem głosu.

To ostatnie zmiany, których w niej dokonuję.

Może nie jest doskonała ale musi już taka zostać.

Mam nadzieję, że korekta punktu 3 nie przekłamie wyników ankiety (zakładając że jedyna osoba, która zaznaczyła ten punkt miała na myśli grabieże i gwałty :szczerb: )


  • 0



#13

Smok.
  • Postów: 129
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Dla mnie również była to zawsze kwestia zastanawiająca. Czy to strach paraliżował, czy zwyczajnie nie pojmuje tych dramatycznych sytuacji.

 

 

 

Chęć przeżycia za wszelką cenę. Przecież nadzieja była zawsze. Więźniowie mogli przecież bez większych problemów zabić swoich oprawców (w rosyjskich łagrach podczas wyjścia do lasu na bodaj 10 więźniów przypadał 1 pilnujący, na dodatek pracowali oni ostrymi narzędziami) i uciec, lecz mieli świadomość że wcześniej czy później zostaliby złapani. Na dodatek w łagrach wszechobecne było donosicielstwo wśród więźniów, NKWD wtyki miało wszędzie, więc organizacja jakiegoś powstania czy buntu była mocno utrudniona. A przecież i tak był przejawy buntu, więźniowie ogłaszali głodówkę (w miejscu gdzie dziennie do jedzenia było parę kromek chleba), mimo iż przeważnie była karana śmiercią.
To samo w obozach niemieckich, ogromne masy ludzkie które do ostatniej chwili życia liczyły że "może się uda", matki porzucające swe dzieci aby przeżyć (matki z dziećmi były od razu gazowane). Po prostu chęć do życia to uczucie tak mocne że nic nie jest w stanie go zatrzeć. Nie wiem czy wypada nam oceniać tych ludzi i dziwić im się, że nic nie robili ze swoim losem. Robili tyle ile mogli.


Co do tematu. Starałbym na pewno znaleźć sposób aby przeżyć, lecz jeśli to by mi się nie udało to wybrałbym opcję z podróżami... zrobiłbym to o czym zawsze marzyłem. Tylko co z rodziną? Nie wiem. Ciężko  byłoby mi ją opuścić a podróżowanie w dużej grupie to też utrudnienie (jestem singlem ale mówię tu o najbliższej rodzinie: rodzice itp.). Mimo wszystko opcja 2.


  • 0



#14

Krzys19911.
  • Postów: 345
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Przykładowo  - Holocaust. Transporty śmierci do obozów koncentracyjnych. Egzekucje. Czystki etniczne. Ludobójstwo.

Zawsze zastanawiała mnie kwestia pewnej ... "bezwładności" ofiar.

Ich pogodzenia się z losem i "potulnego" godzenia się na polecenia oprawców.

 

Uważam tak samo jak Smok, iż oni do końca liczyli na to, że przeżyją. Nie godzili się wcale ze śmiercią. Robili to, co kazali im oprawcy, bo za każdy przejaw buntu była kulka w głowę. A tak:

1. Zaoszczędzali czas (może zanim ich zabiją coś się wydarzy i znów będą wolni)

2. Nawet jak szli już pod mur, czy do gazu, to może niektórzy myśleli: "Może tym razem Niemcy tylko sobie z nas żartują i nie planują egzekucji"


Użytkownik Krzys19911 edytował ten post 03.03.2014 - 21:33

  • 0

#15

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Teraz zaczynam się domyślać dlaczego nikt nie zaznaczył w ankiecie opcji "samobójstwo".

OK - to może być prawda. Ale czasami "szansy na przeżycie nie ma"

Co jeśli rozmawiamy np. o masowych egzekucjach? Podczas których, każda kolejna grupa staje pokornie nad ciałami wcześniej zabitych (a czasami wręcz kładzie się na tych ciałach) wiedząc, że zaraz dosięgnie ich kula. Tu już nie ma miejsca na złudzenia i nadzieję. Jest prosty wybór. Albo idę pokornie żeby dać się zabić albo robię "coś" żeby do tego nie dopuścić.

Nie wiem czy wypada nam oceniać tych ludzi i dziwić im się, że nic nie robili ze swoim losem. Robili tyle ile mogli.

 

@Smok

Oceniać rzeczywiście nie wypada ale nikt tego nie robi.

Zastanawiam się po prostu nad podłożem takiego, a nie innego zachowania. Z czego ono może wynikać? Co leży u jego podłoża? Jak JA zachowałbym się w tak dramatycznej sytuacji?

Czy byłbym w stanie zrobić cokolwiek, czy sparaliżowany strachem (o siebie, a może o bliskich idących wraz ze mną) nie zrobiłbym nic.


  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych