Te przykłady "gonienia kotów" czy to w wojsku, czy w szkole, są zupełnie nieadekwatne do wagi omawianego problemu, bo jest w nich pewna umowność, na którą wyrażają zgodę obie strony i która sprawia, że strona gnębiona podchodzi do problemu z pewnym dystansem.
Są adekwatne do czasów w których żyjemy. W czasie pokoju inne jest piętnowanie i przyzwolenie a podczas wojny inne. Przypomniał mi się inny przykład. W moich okolicach na sezon potrafi przyjechać nawet i po 100 Ukraińców do poszczególnych rolników. Większość jest ok ale zdarzają się socjopaci którzy pracownikom umilają życie. Niektórzy nawet potrafili nie wypłacić należności pracownikom, wywali ich za bramę i pa pa. Czasem uda się wynegocjować pojednanie ale dziwi mnie zawsze że taki gospodarz nie boi się że podzieli los podobnego potentata (będzie z 15lat) któremu kilku sfrustrowanych pracowników odcięło łeb.
Ich kilkudziesięciu a on jeden...
Kwestii troski o zdrowie czy życie współwięźniów (jako ewentualnych konsekwencji buntu) raczej nie dałoby się wybronić, zważywszy na fakt, że "buntownik" walczący o życie, jako priorytet ustawiłby sobie jego ratowanie - trudno przypuszczać, by w sytuacji jego zagrożenia zaprzątał sobie głowę troską o zdrowie i życie innych współwięźniów - których być może nie znał albo nawet nie lubił.
To nie zalatuje egoizmem?
@Blitz Wolf
Nie pogodziłabym się ze śmiercią, zbudowałabym schron, zebrałabym konserwy i wodę, i tak dalej.
Serio, nie staralibyście się przetrwać? Ot tak poszlibyście na rzeź, Wam wsio rawno?
Porównując do wspomnianych przygotowań podobnych do preppersów. Przed rozpoczęciem całej akcji przygotowawczej mającej na celu przetrwanie apokalipsy każdy powinien sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie: czy ja chcę przetrwać i żyć w nowym świecie? Wiele osób mimo poważnych przesłanek potwierdzających zaistnienie kataklizmu nie chce się na niego szykować gdyż nie wyobraża sobie życia w nowych realiach i zwyczajnie poddaje się. Nie chcą walczyć o przeżycie każdego następnego dnia, ciągle martwić się o wodę, jedzenie, schronienie itd.
Większość osób podchodziło biernie do pobytu w obozach, wyroków itp gdyż alternatywa ucieczki czy buntu zwyczajnie ich przerastała. Po udanej próbie ucieczki czy buntu-co dalej? Trzeba wiać ale gdzie jak naziści wszędzie? Może jakiś chłop mnie ukryję i wykarmi? A co będzie jak mnie sprzeda w obawie przed egzekucją rodziny lub zwyczajnie dla kasy? Wieczna tułaczka, ciągłe oglądanie się za siebie, walka o krople wody i kęs jedzenia, patrzenie na otaczającą potworność-ten ciężar jest zbyt duży dla większości osób.
Bodajże w "Królu szczurów" była pewna refleksja po wyzwoleniu obozu jenieckiego: co ja teraz pocznę jak ja tylko z godziny na godzinę potrafię żyć, jak odnajdę się w nowej rzeczywistości, nawet nie wiem czy jestem wstanie jakkolwiek ułożyć sobie życie z kobietom...chyba jednak wolę aby obozu nie wyzwalali...