Skocz do zawartości


Zdjęcie

APOKALIPSA ZOMBIE-jak ją przetrwać.

Apokalipsa zombie przetrwanie epidemia zaraza preppers koniec świata

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
34 odpowiedzi w tym temacie

#1

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ostatnio modna jest tematyka dotycząca apokalipsy zombie. W filmach i literaturze różni autorzy tworzą różne scenariusze przetrwania w takich warunkach-postaram się opisać jak ja bym to widział.  Z uwagi na brak autentycznych wydarzeń z taką wersją apokalipsy pozostają  do analizowania głównie scenariusze filmowe typu: Resident Evil, The Walking Death, 28 Dni Później,  Noc żywych trupów. Oglądając i czytając wspomniane zagadnienia zastanawiałem się jak ja bym postąpił na miejscu głównych bohaterów, jakie decyzje bym podjął, starałbym się przetrwać samodzielnie czy wraz z grupą ocalałych.  W przedstawionych scenariuszach jest wiele cech wspólnych które są niczym kalka kopiowane, dodaje się nowych bohaterów, odmienne środowisko i zmodyfikowany wątek główny któremu podporządkowani są bohaterowie.
 
Praktycznie zawsze przedstawia się nam scenariusz po wybuchu „zarazy” która rozprzestrzeniła się na całym świecie. Podobnie jak inni autorzy potraktuje po macoszemu samo zagadnienie początkowej fazy apokalipsy. Najprawdopodobniej zombie mogą istnieć dzięki zmutowanemu wirusowi który uwolnił się z jakiegoś laboratorium. Sam wirus mógłby posiadać właściwości wścieklizny (tempo rozprzestrzeniania się) i eboli (skuteczność zarażenia). Odpowiednio długi czas inkubacji pozwala pladze zombie rozprzestrzenić się wykładniczo, obejmując cały świat. Obecne możliwości podróżowania są wygodą dla ludzi ale też dają olbrzymie możliwości dla wirusów. Najciekawszy sposób rozprzestrzeniania się wirusa jest przedstawiony w TWD. Wszyscy są nim zarażeni –gdy człowiek jest już umierający wirus przejmuję kontrolę (aktywuję się, po osłabieniu żywiciela) nad żywicielem i rozpoczyna mutację oraz dążenie do rozprzestrzeniania się poprzez kąsanie innych ocalałych. Taka „taktyka” wirusa pozwoli na ataki zombie na całym świecie oraz uczyni niemożliwym obronienie większości ludzi-zaraza po prostu musi się „wypalić”. 
 
Jedyną  naszą przewagą nad zombiakami jest nasz sprawny mózg (28 Dni później) oraz większa szybkość (TWD). Koniecznym jest wykorzystać te atuty wobec przytłaczającej przewadze liczebnej oraz znikomej wrażliwości na ból i zmęczenie.  Kolejnym, ewentualnym atutem przeciwnika jest posiadanie „zbiorowej świadomości” co pozwala identyfikować zarażonych jako „swoich” , grupować się dzięki czemu ataki mogą być znacznie niebezpieczniejsze. 
 
Zaraza osiągając swe apogeum sama odetnie się od nowych nosicieli. Bez dostarczania pożywienia, żyjąc na spowolnionych obrotach szacuje się że „szwędacze” funkcjonowaliby kilka lat.  Przez ten czas należałoby przetrwać-co nie jest łatwe ale i nie niemożliwe. Są dwie drogi którymi można podążać w świecie apokaliptycznym. Wersja singla i multiplayera. Pojedyncze mierzenie się z problemami ma wiele plusów ale też dużo minusów. Samotny ocalały jest mobilniejszy, potrzebuje mniej prowiantu, mniejszej przestrzeni na noclegi , łatwiej może przemieszczać się pozostając niezauważonym. Jednak wady powodują że taka opcja jest dla mnie mniej atrakcyjna. W grupie można odpierać ataki a nawet wyprowadzać kontruderzenia . Przy odpowiednio zorganizowanym zapleczu można nawet zająć się uprawą i hodowlą co dawałoby szanse na samowystarczalność a co za tym idzie znikłaby konieczność ciągłych migracji. Posiadając wystarczająco liczną grupę można spokojnie się wyspać dzięki zastosowaniu systemu wartowniczego. Odpowiednio długi i regenerujący sen jest istotny dla naszego stanu psychicznego, właściwej koncentracji oraz zdrowia fizycznego. Będąc wyspanymi regenerujemy skuteczniej swój organizm dzięki czemu nie ulegamy łatwo podstawowym chorobą-a to jest bardzo istotne w świecie bez lekarzy i lekarstw. Dlatego dążyłbym do stworzenia określonej grupy ocalałych lub dołączenia się do istniejącej.  
 
Przyjmując że walkę o przeżycie zaczynałbym jako samotnik poszukujący towarzystwa musiałbym wszystko samemu sobie zorganizować i wszystkiego się szybko nauczyć. W zależności gdzie apokalipsa zombiaków by mnie zastała musiałbym przeczekać główną część lub uciekać poszukując bezpiecznej lokalizacji. Kluczowe w obu wersjach jest obserwowanie i analizowanie przeciwnika. Wzbogacony w wiedzę z mediów (wymaga weryfikacji ) które przekazały wcześniej swe domysły i analizy wiedziałbym czego mogę się spodziewać po przeciwniku, jakie posiada cechy, atuty i słabości.  Pewnym sposobem zarażenia jest ugryzienie-zatem należałoby wykluczyć lub zminimalizować taką opcję. Najlepszą opcją jest posiadanie zbroi, ubioru ochronnego typu policyjnego lub motocyklowego. Takiego typu ubranie zasłania większość ciała i czyni go niepodatnym na ugryzienia. Niestety nie jestem szczęśliwcem posiadającym takiego typu wyposażenia-zatem należałyby je sobie samemu wykonać . Najprostszą opcją jest wykorzystanie właściwości „srebrnej” taśmy lub czegoś podobnego. Podstawą do pancerza może być gruba kurtka, spodnie robocze do których przytwierdzamy kawałki pociętej blachy, grubego plastiku-nawet nadadzą się pocięte plastikowe butelki (Jak ktoś wątpi w skuteczność takiej ochrony niech ugryzie butelkę plastikową lub przegryzie połowę książki telefonicznej ) lub grubą gazetę (papierowe zbroje były skutecznie używane ). Do odpowiednio grubej podstawy należy przytwierdzić elementy blachy , gazet lub plastiku i owinąć wspomnianą taśmą.  Zamienników dla takiej taśmy nie ma wiele ale nawet sznurek się nada-przynajmniej na pewien czas. Takie mocowanie będzie wystarczająco trwałe, stabilne, lekkie i niekrępujące ruchów. Słabymi punktami takiego pancerza są stawy-które częściowo muszą być odsłonięte aby nie krępować ruchów oraz dłonie, szyja i głowa. Poza pancerzem można wyposażyć się w tarczę ze sklejki, odpowiednio grubej blachy, pleksi itp. Tarcza nie powinna być duża-moim zdaniem niewiele większa niż wielkość klatki piersiowej.  Jeżeli stworzyliśmy sobie wystarczająco mocny pancerz to tarcza raczej nie będzie nam potrzebna. Do pełni szczęścia potrzebna jest nam broń-gdy mamy dostęp do broni palnej to dobrze, ja jednak bym jej zbyt dużym zaufaniem nie obdarzał. Broń palna jest dobra na daleki dystans i wobec osób które się jej boją. Broń palna może się zaciąć, iglica może pęknąć, amunicja może być zwietrzała (pół roku wynosi termin wykorzystania amunicji po wyprodukowaniu lub wyjęciu z hermetycznego pojemnika) a nawet my sami możemy przestrzelić o milimetry lub trafić w miejsce które nie jest śmiertelne. Najlepsze do obrony są miecze, siekiery, młoty, kije bejsbolowe (należy je dociążyć) Jedno celne uderzenie powoduje że głowa rozpada się, kości rąk i nóg pękają.  Niestety na wykonanie powyższego potrzeba dużo czasu (którego możemy nie mieć) oraz odpowiednich materiałów (dość powszechnych ale nie będących wszędzie) i jakichkolwiek umiejętności majsterkowicza.
 
Równie ważne co zbroja i broń jest posiadanie „plecaka ucieczkowego” wyposażonego co najmniej w wodę, niepsujące się jedzenie, nóż, taśma, skarpetki (nogi są najważniejsze), apteczka, mapy, zapalniczka, talk-mąka ziemniaczana w celu likwidowania obtarć, naczynie na jedzenie.  Nikt nie musi mieć takiego zestawu w domu ale powinien dążyć do stworzenia co najmniej takiego wyposażenia i systematycznie go wzbogacać o śpiwory, leki, latarki itp. 
 
Podróżując samotnie w końcu znalazłem innych ocalałych i stworzyłem grupę walczącą o przetrwanie ludzkości. Istotne jest ocenienie  wartości nowych członków grupy gdyż niektórzy osobnicy mogą wpływać równie destrukcyjnie na społeczność co „szwędacz”. W takiej grupie nie ma miejsca na demokrację-rządy wzorowane na wojskowej strukturze mają jedynie szansę na przetrwanie. W związku z tym powstaje ryzyko przejęcia władzy przez szaleńca-dla równowagi można stworzyć władzę opartą na radzie stworzonej z kilku osób które podejmują decyzję.  Przed przyłączeniem się do innej grupy należy ją obserwować przez pewien czas aby upewnić się że nie wpadniemy „z deszczu pod rynnę”. Lepiej jest podróżować i walczyć samemu niż wejść w skład grupy która sama dąży do swego unicestwienia. 
 
Po stworzeniu odpowiednio licznej grupy można zacząć tworzyć różne założenia taktyczne. Podstawą jest stworzenie „przyczółka” który pozwalałby na osiedlenie się w stałej lokalizacji. Odpowiednio zabezpieczony teren umożliwiałby stworzenie rolnictwa i hodowanie zwierząt. Prędzej czy później zmuszeni zostalibyśmy do tego gdyż zapasy żywności się skończą a do marketów nikt już nie dowozi nowych dostaw. Najlepszą lokalizacją byłoby schronisko w górach-dobra widoczność, naturalna bariera ochronna utrudniająca atak. Niestety podróż w góry jest bardzo czasochłonna i wszyscy ocaleni tam się nie zmieszczą lub nie sprostają wymaganiom tamtejszego życia. Równie interesującą opcją jest osiedlenie się na wyspie lub w więzieniu-ale takich miejsc jest mało. Jak zatem grupa ma  przetrwać w miejscach najliczniejszych-czyli w mieście i na wsi? 
 
Wiejska sielanka może trwać z uwagi na małą liczebność zarażonych, tereny uprawne i hodowle zwierząt. Wiele budynków można łatwo zaadoptować do wybranych celów. Najlepszą noclegownią dla ocalałych są budynki szkół, gmin, kościoły, chłodnie-przechowalnie,  remizy lub hale magazynowe itp. Zabarykadowanie nadmiaru okien i wejść pozwoli na stworzenie bezpiecznej noclegowni lub pomieszczeń specjalistycznych typu izolatki, żłobki, destylarnie itp. Z uwagi na rozległy teren konieczne jest patrolowanie terenu i ciągła obserwacja zarządzanego terenu. Na granicach terenu koniecznie trzeba postawić wartownie lub zaadoptować istniejące budynki typu wieża ciśnień, słupy wysokiego napięcia, wieżyczki strażackie, dzwonnice, nadajniki GSM, wiatraki itp. Takie wartownie pozwalają na prowadzenie skutecznego rozpoznania i łączności. Komunikacja między takimi obiektami może odbywać się za pomocą krótkofalówek, latarek (alfabet morsa), lamp naftowych, flag (alfabet semaforyczny) dzwonów lub zwykłego uderzania w metalowe przedmioty.  Ważne aby dźwięk roznosił się na znaczne odległości i był charakterystyczny dla danego punktu obserwacyjnego. Specyfikę dźwięku można wykorzystać w celu wabienia nieumarłych wokół najdalej oddalonych punktów obserwacyjnych rozmieszczonych niczym  ramiona róży wiatrów od centralnej bazy. Po co wabić zarażonych w nasz rejon? Z kilku powodów; Lepiej skupić uwagę szwędaczy na punktach obserwacyjnych niż na naszej bazie-taka wieża może przez całą noc ignorować ataki a rano wsparcie z bazy rozjedzie intruzów;  systematyczne wybijanie nie pozwoli na zgrupowanie się większej grupie zarażonych-lepiej wybijać kilka razy dziennie małe grupy niż raz w tygodniu odpierać zmasowany atak; regularne sygnały dźwiękowe mogą dać znać innym ocalałym o naszej pozycji i bezpiecznym schronieniu; dźwięk ma ograniczony zasięg więc „zapraszamy” jedynie tych co są max kilka kilometrów od nas.
 
Miejskie wojaże można rozpocząć od przejęcia jednego z najwyższych budynków w mieście. Wyposażeni we własnej roboty pancerze i broń można wykosić niechcianych lokatorów ze wskazanego budynku. Korzystne dla ludzi jest rozmieszczenie klatek schodowych, korytarzy gdzie można w zwartej grupie walczyć z liczniejszym przeciwnikiem-niczym Spartanie w Termopilach. Zdobycie takiego budynku pozwoli na stworzenie bezpiecznego zaplecza, noclegowni, magazynów, pomieszczeń specjalistycznych itp. Zabarykadowanie dwóch dolnych pięter powinno zapewnić bezpieczeństwo ocalałym od zewnętrznych intruzów. W głównym wejściu zalecałbym stworzyć ruchomą bramę z ciężkich pojazdów będących „na chodzie” lub pojazdów budowlanych. Najprościej można wykonać bramę z dwóch tirów lub koparek posiadających zabudowane zewnętrzne boki. Zabezpieczone pojazdy rozstępując się wypuszczałyby lub wpuszczały naszych. Dach wieżowca jest dobrym punktem obserwacyjnym, można na nim zbierać wodę(duża powierzchnia), w biurowcach pomieszczenia przeważnie są oszklone co ułatwi uprawę roślin. Taka uprawa roślin może odbywać się na niższych piętrach-przy oknach, wystarczy nanosić podłoża i sadzonki. 
Niestety-w wielkich metropoliach to się na pewno nie sprawdzi-za dużo zarażonych przypada na jednego ocalałego. Tego typu rozwiązania sprawdzą się raczej w mniejszych miastach gdzie proporcje wynosiłyby 100:1 ewentualnie 1000:1 gdy zarażeni by ze sobą nie współpracowali i nie gnali w kierunku toczących się walk i odgłosów tworzonych przez ocalałych. Tu sprawdzi się niemiecka taktyka wycofywania się na z góry upatrzone pozycje. Większe potyczki można toczyć gdy uzbiera się i wyszkoli ponad 1000 ocalałych posiadających ciężki sprzęt. 
 
Nieważne gdzie postanowimy się osiedlić to konieczne jest tworzenie barykad i blokad z porzuconych samochodów które będą uniemożliwiały atak lub go znacznie ograniczały. Uważam że konieczne jest podjęcie walki z przeciwnikiem-metodą wojny podjazdowej. Lepiej jest wymusić atak niż zostać zmuszonym do jego odpierania. Odpowiednie ustawienie samochodów daje możliwość zaaranżowania pola walki które będzie nam odpowiadać.  Możliwości jest wiele, zwłaszcza gdy będziemy w posiadaniu ciężkich pojazdów  (koparki, spychy, tiry, wozy strażackie) służących do taranowania przeciwników. Taki pojazd wystarczy wyposażyć w klatkę ochronną dla kierowcy i wzmocniony zderzak do taranowania. Optymalną budowę posiadają spychy i buldożery (ogólnie sprzęt budowlany)mogące swym wyposażeniem rozcinać zarażonych na pół. Podobnie można używać wózków widłowych. Są ciężkie, stabilne,  mobilne, szybkie, stosuje się różne zasilania (ropa, gaz , elektryczne)-lekka modyfikacja wideł i klatki kierowcy wystarczy . Niestety posiadają istotne ograniczenia-mogą poruszać się po równym i ubitym podłożu wytrzymującym ich dużą masę i małe koła. Doświadczenie uczy że nawet czołgi bez wsparcia piechoty nic nie znaczą. Do regularnych walk piechotę należy dokładnie uzbroić  i wyposażyć w pancerze z blachy mocowane wspomnianą „szarą” taśmą lub przytwierdzić do ubioru drobnooczkową siatkę drucianą stosowaną w niektórych ogrodzeniach. Piechota walcząc w szeregach, tyralierach może mieć już inną broń-tu optymalnie byłyby bronie drzewcowe wzorowane na pikach i halabardach. Taktykę walk można skopiować (z odpowiednimi modyfikacjami) ze średniowiecznych i starożytnych okresów historycznych. 
Za konieczne uważam stworzenie obozów treningowych w których należy ćwiczyć kondycję, techniki walki i posługiwania się bronią. Każdy ocalały musi umieć walczyć i skutecznie uśmiercać zarażonych. Aby mieć pewność że osoby z którymi żyjemy w każdej chwili obronią nas przed zarażonymi należy wymusić określone sytuację. Najbezpieczniejszą metodą jest stworzenie areny w której mniej doświadczeni ocaleni będą walczyć z odpowiednio osłabionymi zarażonymi. Szwędacz pozbawiony zębów (lub zakneblowany) i z obciętymi dłońmi (lub z zasłoniętymi poprzez rękawice typu bokserskiego) może służyć nawet do ćwiczeń młodzieży. 
 
Nawet jeśli wszystko przebiegałoby wyśmienicie to ocaleni powinni cytować jak paciorek kilka scenariuszy nieprzewidzianych sytuacji, dróg ucieczki, punktów zbiórek, kolejności działania itd. Zawsze na nasz obóz może napaść inna grupa ocalałych (przed tą opcją niezwykle ciężko się zabezpieczyć) lub bardzo duża grupa zarażonych forsująca nasze zabezpieczenia czy też zaraza może wybuchnąć w środku naszego obozu.
 
Podsumowując-co nam jest potrzebne przed apokalipsą? Wiedza co, gdzie, jak, kiedy i z kim. Odwrotnie niż w amerykańskich przygotowaniach-bo i u nas sytuacja jest znacznie inna. Nie potrzeba nam gromadzić ton zapasów, hektolitrów wody, fabryk amunicji wystarczy wiedza gdzie coś można znaleźć i jak użyć-przecież zarażeni nie będą korzystać z większości wyposażenia pozostawionego przez ludzi. Wszystkie potrzebne sprzęty będą walać się tonami-trzeba tylko je podnieść i użyć. Jeżeli ludzie przetrwaliby kilka miesięcy od wybuchu epidemii, zgromadzili się w grupach kilkudziesięcioosobowych to przetrwanie w apokaliptycznym świecie zombiaków nie byłoby trudne. Pozostaje pytanie czy chcielibyśmy w takim świecie żyć-ale to już indywidualna kwestia z którą nie każdy chciałby się zmierzyć. 
 
 
Źródło-mój mózg...
Autor-Robakatorianin. 
 

  • 4

#2

Kazuhaki.
  • Postów: 589
  • Tematów: 176
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 6
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jak już nieraz, chciałbym polecić książkę Zombie Survival. Wiele rzeczy się zgadza, lecz jest kilka błędnych faktów. Ale oczywiście nie da się stwierdzić co trzeba będzie robić. Nie wiemy jak będą zachowywały się zombie, a jak ludzie. Tak naprawdę nie da się stworzyć poradnika przetrwania apokalipsy zombie.


  • 0



#3

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6711
  • Tematów: 775
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Czyli co, strzelba, duży zapas amunicji, konserwy i dobry bunkier... nic mi więcej nie potrzeba.

wwazit.jpg


Użytkownik Staniq edytował ten post 12.03.2014 - 00:03




#4

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

No, to nie pozostawiłeś zbyt wielkiego pola do popisu dla innych :szczerb:

Rozpracowałeś wszystko do najdrobniejszych szczegółów ale...

No, właśnie - Twój plan ma kilka drobnych ale dość istotnych wad, które mogą utrudnić o ile nie uniemożliwić wprowadzenie go w życie. Chciałbym je przedstawić poniżej, zastrzegając, że są to moje subiektywne spostrzeżenia i mają na celu jedynie rozwinięcie dyskusji.

1. Wada pierwsza
cyt. "W zależności gdzie apokalipsa zombiaków by mnie zastała musiałbym przeczekać główną część lub uciekać poszukując bezpiecznej lokalizacji."
Trochę przemykasz się nad tym problemem, a jest on zasadniczy. Z Twojego "poradnika" wynika, że znajdujesz się w bardzo komfortowej sytuacji, w której masz dostęp do przydatnych materiałów i narzędzi i - co najważniejsze - jesteś jedyną osobą, która próbuje je zdobyć. Nie bierzesz wogóle pod uwagę, że osób takich jak Ty będzie dziesiątki, setki, a może nawet tysiące.
Już nawet nie wspominam o tym, że w momencie, w którym trzeba będzie działać, możesz znaleźć się w miejscu, które Ci to skutecznie utrudni lub wręcz uniemożliwi - na przykład w windzie, w budynku pozbawionym prądu.

2. Wada druga
cyt. "Najlepsze do obrony są miecze, siekiery, młoty, kije bejsbolowe (należy je dociążyć) Jedno celne uderzenie powoduje że głowa rozpada się, kości rąk i nóg pękają. "
Tu zakładasz opcję silnego, sprawnego faceta, dla którego roztrzaskać czyjąś głowę (nawet jeśli jest to głowa zombie), to żaden problem. Jednak - nie każdy jest takim facetem. Na przykład kobiety - nawet te sprawne i wysportowane. Nie każdy też potrafi posługiwać się bronią. W przypadku spotkania z jednym zombie, to może nie jest jakiś wielki problem (nawet jeśli jest to typ zombie szybszego niż standardowy) ale jeżeli będzie ich kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt?

3. Wada trzecia
cyt. "Podróżując samotnie w końcu znalazłem innych ocalałych i stworzyłem grupę walczącą o przetrwanie ludzkości."
Wszystko pięknie, pod warunkiem, że będzie to grupa przyjazna, która z radością przywita Cię w swoim gronie - problem pojawi się wtedy, gdy stopień "przyjazności" takiej grupy będzie bliski zeru (że ujmę to tak eufemistycznie) albo nie będziesz dla takiej grupy wystarczająco "atrakcyjny", bo widzieć w Tobie będą nie tyle wojownika przydatnego w  walce o przetrwane, co kolejną "gębę do wykarmienia".
Co wtedy? Niby o tym wspominasz w dalszej części wywodu ale piszesz to jakby z pozycji lidera takiej grupy - co będzie kiedy okaże się, że  jesteś zaledwie "kandydatem na członka"?

4. Wada czwarta.
cyt. "Miejskie wojaże można rozpocząć od przejęcia jednego z najwyższych budynków w mieście".
Podobnie jak w wariancie "wiejskim", optymistycznie zakładasz, że ilość chętnych do przejęcia takiego budynku, będzie ograniczona tylko do Twojej grupy, co wcale nie musi być prawdą. Generalnie ilość takich "miejscówek" wcale nie musi przeważać nad ilością chętnych do ich zasiedlenia, a wtedy cały plan bierze w łeb.

5. Wada piąta.
cyt."Możliwości jest wiele, zwłaszcza gdy będziemy w posiadaniu ciężkich pojazdów"
Podobnie jak w przypadku "najwyższego budynku" zapominasz o istotnych kwestiach, natury powiedziałbym , podstawowej. Poruszanie się pojazdami wymaga dostępu do paliwa ale to z kolei wymaga jego dostarczania do stacji benzynowych. Ich zbiorniki mają ograniczoną pojemność, a żeby z nich korzystać potrzeby jest prąd. Jednym słowem - nie ma dostaw paliwa - nie ma "ciężkich pojazdów".
Z kolei w przypadku grupy ulokowanej w budynku, problemem podstawowym jest woda. Zbieranie deszczówki z naczyń na dachu dobre może być dla grupy kilku, kilkunastoosobowej co najwyżej, a i to w przypadku występowania takich opadów w wystarczającej ilości - im większa grupa, a opadów mniej tym lokalizacja w takim budynku, czy wogóle w mieście wydaje się bardziej problematyczna.

Tym bardziej, że zostaje jeszcze do rozwiązania kwestia, której nie porusza się w żadnym filmie o tej tematyce - kwestia załatwiania potrzeb fizjologicznych. 8) Przypomnijmy, że sieć kanalizacyjna nie działa. Wyobraźmy sobie, co będzie się działo w jakimkolwiek budynku, w którym "bazę" zorganizuje sobie kilkadziesiąt, do kilkuset osób, po... no, powiedzmy - dwóch tygodniach. Życzę szczęścia i gratuluję wytrwałości wszystkim tym, którzy chcieliby tam przebywać z własnej woli.


Mam jeszcze jedną uwagę, która może nieco zmienić naszą percepcję w tej kwestii.
Twój "plan" zakłada, że wdrażała go w życie będzie osoba nie posiadająca rodziny, bliskich osób, o które będzie chciała lub musiała się zatroszczyć. Takich osób z pewnością będzie mnóstwo ale wielu będzie też takich (nawet wśród tych sprawnych, zaradnych i wysportowanych), których działania będą zdeterminowane kwestią ochrony najbliższych, co niemożliwi im zastosowanie wielu z działań proponowanych przez Ciebie.

Tak na marginesie, to jakkolwiek ekscytujące by nie było to zmaganie się w pojedynkę z plagą zombie, czyli scenariusz najchętniej sprzedawany nam w filmach z tego gatunku, zawsze kiedy je oglądałem, zastanawiałem się : A co z resztą?
Ze zwykłymi ludźmi, mającymi rodziny, dzieci, chorymi, niedołężnymi, czy po prostu mniej zaradnymi - jednym słowem z tymi wszystkimi, którzy nie pasują do schematu "samotnego szeryfa", śmiało przemierzającego krainę zombie z niezawodnym pistoletem, łukiem czy kuszą u boku.
Jak oni mają przetrwać taką apokalipsę?
Tak - wiem. Jesteś słaby - giniesz.

Prawo dżungli.
Niemniej jednak sytuacje tych właśnie ludzi i ich sposoby sobie w nich radzenia, jakoś bardziej mnie interesują, bo mam dziwne przekonanie, że w razie "w" właśnie taką osobą będę - chociaż oczywiście wolałbym być "szeryfem" :szczerb:
Może i dla nich znalazłby się jakiś poradnik?

Za temat + :beer2: , bo widać, że się napracowałeś i nie napisałeś tego dla picu. Mam nadzieję, że tych kilka moich uwag przyda się do "pociągnięcia" go dalej.


  • 6



#5

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Bez dostarczania pożywienia, żyjąc na spowolnionych obrotach szacuje się że „szwędacze” funkcjonowaliby kilka lat.

Nie wiem dlaczego wszyscy automatycznie zakładają, że zakażeni nie umierają z powodu poważnej choroby, a w dodatku przypisują zarażonym jakieś nadnaturalne zdolności nie metabolizowania, przez co "szwędacz" potrafi przeleźć wskroś pustynię i nie paść. Dla scenarzystów to wygodne, ale tylko dla nich.


  • 0



#6

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano


 

 Dla scenarzystów to wygodne, ale tylko dla nich.

 


 

ej, no przestań - psujesz zabawę :szczerb:

Zresztą - zombie tak naprawdę nie istnieją przecież poza kulturą medialną, więc rozmawiamy o tworach wymyślonych, a jako takie mogą mieć one właściwości, których w realnym życiu nie ma żaden organizm - żywy, czy martwy.

Przyjmijmy więc, że rozważamy kwestię przeżycia w świecie opanowanym przez zombie "scenariuszowe" i detale ignorujemy jako nieistotne dla sprawy. :szczerb:


  • 0



#7

Kazuhaki.
  • Postów: 589
  • Tematów: 176
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 6
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ale wyobraźmy sobie, że cała woda na ziemi wyparowała. Jedyne czym możemy się nawadniać jest krew. Ludzie zaczynają zabijać innych ludzi dla krwi. Czy to nie przypomina zombie? Cała horda wygłodniałych pragnących naszej krwi ludzi. Nie jest to całkiem niemożliwe. Zapasy wody pitnej na ziemi kurczą się w strasznie szybkim tempie. Gdy jej zabraknie pozostaje nam woda słona i odsalacze, które nie będą wyrabiały i tylko mały odsetek ludzi będzie zaopatrzony w wodę. Krew innych zwierząt może nam zaszkodzić i być bardziej niebezpieczna od krwi ludzkiej. Z piciem krwi wiąże się wiele negatywnych efektów, ale zawiera w sobie wodę, lecz ofiara może być chora na jakąś śmiertelną chorobę. Jest to bardzo mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.


Użytkownik Kazuhaki edytował ten post 12.03.2014 - 20:00

  • 0



#8

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

To by było bardziej podobne do wampirów...

 

Tylko że zależnie od tego jak bardzo "realny" scenariusz zombie przyjmiemy tak różne będą metody obrony, bo w jednym filmie zachowywali się tak a tak, a w innym filmie inaczej a w jeszcze innym jeszcze inaczej; więc w jednej wersji wystarczy broń palna, w drugiej niekoniecznie.

 

Aż chyba kurcze sam napiszę artykuł.


  • 0



#9

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6711
  • Tematów: 775
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

 

Bez dostarczania pożywienia, żyjąc na spowolnionych obrotach szacuje się że „szwędacze” funkcjonowaliby kilka lat.

Nie wiem dlaczego wszyscy automatycznie zakładają, że zakażeni nie umierają z powodu poważnej choroby, a w dodatku przypisują zarażonym jakieś nadnaturalne zdolności nie metabolizowania, przez co "szwędacz" potrafi przeleźć wskroś pustynię i nie paść. Dla scenarzystów to wygodne, ale tylko dla nich.

 

Ha, widzisz... jest jeszcze jedna możliwość, a wiąże się bardziej z technologią, jak z medycyną ( choć obecnie medycyna to też technologia ). "Zombizm" może być zasługą czegoś innego, jak zarażenie wirusem, czy bakterią.

Hipotetyczna choroba opanowuje ludzkość, a wtedy na ratunek rusza nowoczesna medycyna która walczy z chorobami za pomocą nanotechnologii. Nanomaszyny wpuszczone do organizmu likwidują wirusy itp. lecząc w mgnieniu oka. Ale niestety, partia uszkodzonych nanorobotów zostaje zaaplikowana grupie chorych na lotnisku i mamy problem, który rozlewa się po świecie. Co więcej, owe nanoboty posiadają zdolność multiplikacji i przenoszenia się na inne organizmy, oraz zaczynają atakować organizm nosiciela zmieniając go w na pół żywą istotę. Taki scenariusz umożliwia nadanie "zarażonym" dodatkowych zdolności.

I co teraz?... Zdaje się, że posprzątane.





#10

Cascco.
  • Postów: 589
  • Tematów: 9
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Szansa na przeżycie grupy jest niewielka (czy też samemu) bez odpowiedniej wiedzy medycznej, higieny, odżywiania się. Co do ostatniego to akurat gdy żyjemy samemu nie robi różnicy ale w grupie już tak.

 

Jak wiemy aktualnie grypa czy też przeziębienie jest niegroźnie dzięki lekarzom i ogólnie medycynie ale...podczas apokalipsy nawet grypa jest zabójcza. Każda choroba może nas zabić, biorąc pod uwagę rozkładające się ciała i brak higieny ryzyko zachorowania jest wysokie, zimą nawet łatwiej o chorobę, nie mamy kaloryferów a w domu ogniska nie będziemy rozpalać, przynajmniej nie takiego który rozgrzeje całe pomieszczenie na całą noc i dzień przy -15 stopniach. Co wtedy? Przypominam że lekarstwa też się kończą i mogą być przeterminowane. Poważniejsze choroby wymagają zażycia antybiotyków, a te trzeba wiedzieć jak zażywać i wogle jakie.

 

Higiena to kolejny problem. Woda jest na wagę złota, mycie zębów? Od próchnicy i zepsutych zębów bierze się większość chorób. Grzybica czy inne podobne choroby z powodu braku higieny też są sporym problemem.

 

Odpowiednie żywienie, gdy żyjemy sami to nie jest taki problem. jemy to co mamy ale w grupie to już problem. Już piszę czemu. Zdajemy sobie sprawę że nie zawsze dogadamy się z wszystkimi w grupie, są kłótnie wiadomo ale gdy dodamy do tego niedobór witamin, złe żywienie to musimy liczyć się z kiepskimi nastrojami a to z kolei prowadzi do większej ilości kłótni, przepychanek a nawet bójek. Życie w takiej grupie jest ciężkie i...ryzykowne. Oglądałem kiedyś film dokumentalny, gdzie taka grupa osób żywiła się tylko kukurydzą, rybami i plackami. Na początku się dogadywali ale potem kłócili o byle co, każdy bzdet, bójki, wyzwiska , złość, depresja z powodu braku odpowiednich witamin doprowadziła do rozpadu grupy. To jest też ważny czynnik z którym trzeba się liczyć, jeśli chodzi o przetrwanie.

 

Chciałem dodać jeszcze że faktycznie, w filmach taki trup sobie chodzi kilka lat jak już pisaliście, ale gdyby faktycznie taki wirus istniał to jestem pewien ze maksymalnie rok czasu trzeba by taki trup przestał się ruszać całkowicie.Z tego co wiemy z filmów, książek, wirus powoduje tylko "zmartwychwstanie" kory mózgowej która odpowiada za podstawy funkcjonowania. Brak pokarmu powoduje zanik mięśni, biorąc pod uwagę że Zombie to jednak żywy organizm wydaje mi się że wtedy jednak podlega on takim czynnikom jak zanim mięśni, rozpad, czy jak to tam nazywacie.


Użytkownik Cascco edytował ten post 13.03.2014 - 00:56

  • 1

#11

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Nie wiemy jak będą zachowywały się zombie, a jak ludzie. Tak naprawdę nie da się stworzyć poradnika przetrwania apokalipsy zombie.

Nie wiemy także jak będzie wyglądała sytuacja po globalnym smażeniu elektroniki za pomocą EMP a jednak tworzy się poradniki i rozważa różne scenariusze. Im więcej przed katastrofą ustalisz to mniej cię zaskoczy w trakcie. 

 

Czyli co, strzelba, duży zapas amunicji, konserwy i dobry bunkier... nic mi więcej nie potrzeba.

Amerykańskie myślenie...a jak Ci się iglica złamie, lufa rozedmie lub skończy się jej żywotność?

Ja tam wolę mały toporek w ręku.

 

 

wwazit.jpg

 

pishor, dnia 12 Marz 2014 - 14:52, napisał:

No, właśnie - Twój plan ma kilka drobnych ale dość istotnych wad, które mogą utrudnić o ile nie uniemożliwić wprowadzenie go w życie. Chciałbym je przedstawić poniżej, zastrzegając, że są to moje subiektywne spostrzeżenia i mają na celu jedynie rozwinięcie dyskusji.

Te wady to jest kwestia praktycznie przeze mnie pominięta:
Podobnie jak inni autorzy potraktuje po macoszemu samo zagadnienie początkowej fazy apokalipsy. 
Ogólnie nad tym się zbytnio nie zastanawiałem-pominołem zwyczajnie tysiące kombinacji i setki wyjść z danych sytuacji-nie czuję potrtzeby nad tym się rozpisywać ale jak ktoś chce puszczać wodzę fantazji-to czemu nie.
 
 

 1. Wada pierwsza
cyt. "W zależności gdzie apokalipsa zombiaków by mnie zastała musiałbym przeczekać główną część lub uciekać poszukując bezpiecznej lokalizacji."
Trochę przemykasz się nad tym problemem, a jest on zasadniczy. Z Twojego "poradnika" wynika, że znajdujesz się w bardzo komfortowej sytuacji, w której masz dostęp do przydatnych materiałów i narzędzi i - co najważniejsze - jesteś jedyną osobą, która próbuje je zdobyć. Nie bierzesz wogóle pod uwagę, że osób takich jak Ty będzie dziesiątki, setki, a może nawet tysiące.
Już nawet nie wspominam o tym, że w momencie, w którym trzeba będzie działać, możesz znaleźć się w miejscu, które Ci to skutecznie utrudni lub wręcz uniemożliwi - na przykład w windzie, w budynku pozbawionym prądu.

 Dostęp do wspomnianych materiałów jest powszechny, są one wszędzie-nie muszę atakować posterunku policji, jednostki wojskowej aby zdobyć broń i struj ochronny. Wszystko co mi jest potrzebne (podobnie jak większość z ludzi) mam w domu, piwnicy, garażu, szufladzie z narzędziami czy zwykłym koszu na śmieci.
Ludzi próbujących przetrwać będzie wielu ale ilu z nich to się uda? Ilu z nich będzie łapczywie patrzeć na moje butelki po coli czy starą skórzaną kurtkę? 
Zastanawiając się-przebywanie w windzie raczej powinno być wybawieniem. Nikt do mnie nie wejdzie, przeczekam sobie zawieruchę. Bez jedzenia można długo wytrzymać, bez picia kilka dni-przez ten czas powinienem wykombinować jak wyjść z tej windy. 

 2. Wada druga
cyt. "Najlepsze do obrony są miecze, siekiery, młoty, kije bejsbolowe (należy je dociążyć) Jedno celne uderzenie powoduje że głowa rozpada się, kości rąk i nóg pękają. "
Tu zakładasz opcję silnego, sprawnego faceta, dla którego roztrzaskać czyjąś głowę (nawet jeśli jest to głowa zombie), to żaden problem. Jednak - nie każdy jest takim facetem. Na przykład kobiety - nawet te sprawne i wysportowane. Nie każdy też potrafi posługiwać się bronią. W przypadku spotkania z jednym zombie, to może nie jest jakiś wielki problem (nawet jeśli jest to typ zombie szybszego niż standardowy) ale jeżeli będzie ich kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt?

Nawet wątła baba potrafi machać kijem, nawet 10 latek z bejsbolem w ręku powinien poradzić sobie z pojedynczym zagrożeniem. Do tego nie trzeba 15 lat chodzić na karate. Jak kobieta ma problem z bejsbolem to niech weźmie z kuchni znajomy przedmiot-solidna patelnie lub tłuczek do mięsa. Jeden strzał w łeb i pozamiatane. 
Samotnie na grupę zombiaków nie ma co się wybierać-jak się da to nogi nie dajcie się wyprzedzić.
 

3. Wada trzecia
cyt. "Podróżując samotnie w końcu znalazłem innych ocalałych i stworzyłem grupę walczącą o przetrwanie ludzkości."
Wszystko pięknie, pod warunkiem, że będzie to grupa przyjazna, która z radością przywita Cię w swoim gronie - problem pojawi się wtedy, gdy stopień "przyjazności" takiej grupy będzie bliski zeru (że ujmę to tak eufemistycznie) albo nie będziesz dla takiej grupy wystarczająco "atrakcyjny", bo widzieć w Tobie będą nie tyle wojownika przydatnego w  walce o przetrwane, co kolejną "gębę do wykarmienia".
Co wtedy? Niby o tym wspominasz w dalszej części wywodu ale piszesz to jakby z pozycji lidera takiej grupy - co będzie kiedy okaże się, że  jesteś zaledwie "kandydatem na członka"?

 
 Przed przyłączeniem się do innej grupy należy ją obserwować przez pewien czas aby upewnić się że nie wpadniemy „z deszczu pod rynnę”. Lepiej jest podróżować i walczyć samemu niż wejść w skład grupy która sama dąży do swego unicestwienia. 
 Gdy grupa na mnie dziwnie patrzy, ma wieczne ALE to se poszukam innej lub będę włóczył się sam. Nic na siłę. 
 

4. Wada czwarta.

cyt. "Miejskie wojaże można rozpocząć od przejęcia jednego z najwyższych budynków w mieście".
Podobnie jak w wariancie "wiejskim", optymistycznie zakładasz, że ilość chętnych do przejęcia takiego budynku, będzie ograniczona tylko do Twojej grupy, co wcale nie musi być prawdą. Generalnie ilość takich "miejscówek" wcale nie musi przeważać nad ilością chętnych do ich zasiedlenia, a wtedy cały plan bierze w łeb.

Mi chodziło o późniejszy etap-po globalnej epidemii a nie w trakcie. Zresztą-podobnie jak wyżej, nic na siłę. Jak mnie nie chcą to ewakuuje się z miasta. 
 

5. Wada piąta.

cyt."Możliwości jest wiele, zwłaszcza gdy będziemy w posiadaniu ciężkich pojazdów"
Podobnie jak w przypadku "najwyższego budynku" zapominasz o istotnych kwestiach, natury powiedziałbym , podstawowej. Poruszanie się pojazdami wymaga dostępu do paliwa ale to z kolei wymaga jego dostarczania do stacji benzynowych. Ich zbiorniki mają ograniczoną pojemność, a żeby z nich korzystać potrzeby jest prąd. Jednym słowem - nie ma dostaw paliwa - nie ma "ciężkich pojazdów".

1.9TDI z VW oraz 2.5TDI z V70 jadą nawet na oleju roślinnym, opale i przefiltrowanym oleju z frytkownicy. Nie pytasz się co lać tylko ile. Starsze maszyny budowlane podobnie. Prąd można zrobić samemu lub wykonać boczne podkop przy zbiorniku na CPN-nie. Nie  koniecznie trzeba przebijać się przez ścianę zbiornika (przy benzynie nie polecam) wystarczy znaleźć się poniżej zbiornika i użyć ręcznej pompki i gumowego węża a fizyka zrobi swoje. 

Z kolei w przypadku grupy ulokowanej w budynku, problemem podstawowym jest woda. Zbieranie deszczówki z naczyń na dachu dobre może być dla grupy kilku, kilkunastoosobowej co najwyżej, a i to w przypadku występowania takich opadów w wystarczającej ilości - im większa grupa, a opadów mniej tym lokalizacja w takim budynku, czy wogóle w mieście wydaje się bardziej problematyczna.

Deszczówka nie jest jedynym źródłem wody. Dzięki sprawnemu systemowi wchodzenia można robić wypady na zewnątrz lub co sensowniejsze zrobić wykop w piwnicy bądź pod garażem podziemnym. Zrobisz dziurę na kilka metrów a woda musi się pojawić-nie muszą to być hektolitry ale powinno wystarczyć. 

Zapomniałem że garaże i piwnice mogą służyć do "cichego" przemieszczania się. 

 

Tym bardziej, że zostaje jeszcze do rozwiązania kwestia, której nie porusza się w żadnym filmie o tej tematyce - kwestia załatwiania potrzeb fizjologicznych.  8) Przypomnijmy, że sieć kanalizacyjna nie działa. Wyobraźmy sobie, co będzie się działo w jakimkolwiek budynku, w którym "bazę" zorganizuje sobie kilkadziesiąt, do kilkuset osób, po... no, powiedzmy - dwóch tygodniach. Życzę szczęścia i gratuluję wytrwałości wszystkim tym, którzy chcieliby tam przebywać z własnej woli.

Bez problemu.

Zamykasz szczelnie jedno pomieszczenie, najlepiej połączone z gruntem w rogu budynku. W suficie tego pomieszczenia (a podłodze wyższego) robisz dziury na kabiny WC i kitujesz bracie ile sił w zwieraczach. Aby zbyt nie śmierdziało co jakiś czas wlewasz trochę chloru lub wapna i nie ma problemu. W starej podstawówce mieliśmy kible na zewnątrz z dziurą nad którą trzeba było kucać-smród nie był straszy lecz perspektywa wpadnięcia. Szambiarka przyjeżdżała raz na pół roku. Zwykły pokój gabarytami przewyższa szamba-więc na kilka miesięcy mamy spokój. Gdy nasz "pokoik" zacznie się przepełniać to wykuwamy dziurę w zewnętrznej ścianie i zawartość przelewa się do wcześniej wykopanej dziury w ziemi. Zasypujemy i po problemie. 

Zapewne większość będzie obrzydzona ale mocz należy wykorzystać, przefiltrować i wykorzystać ponownie. W takich czasach nie ma co kręcić nosem. 

 

 

Twój "plan" zakłada, że wdrażała go w życie będzie osoba nie posiadająca rodziny, bliskich osób, o które będzie chciała lub musiała się zatroszczyć. Takich osób z pewnością będzie mnóstwo ale wielu będzie też takich (nawet wśród tych sprawnych, zaradnych i wysportowanych), których działania będą zdeterminowane kwestią ochrony najbliższych, co niemożliwi im zastosowanie wielu z działań proponowanych przez Ciebie.

Plan zawsze można zmodyfikować. Żona z dziećmi siedzi w bezpiecznym miejscu a ja wypuszczam się na "żniwa". Kilka scenariuszy można rozważyć i znaleźć logiczne i bezpieczne wyjścia. Przykładowo-większość osób uciekając z miasta wsiadałoby w samochód i na obwodnice. podobnie jak większość ludzi. Ja polecam załadować plecaki lub co nam potrzebne w koc i na plecy. Z samochodu raczej nie skorzystamy więc dobre buty na nogi i w drogę. Oczywiście wybieramy inną trasę niż większość-idziemy wzdłuż rzeki, torów kolejowych itp. Omijamy główne drogi a w/w tory i rzeka zawsze nas wyprowadzi z miasta.
 

Tak na marginesie, to jakkolwiek ekscytujące by nie było to zmaganie się w pojedynkę z plagą zombie, czyli scenariusz najchętniej sprzedawany nam w filmach z tego gatunku, zawsze kiedy je oglądałem, zastanawiałem się : A co z resztą?

Ze zwykłymi ludźmi, mającymi rodziny, dzieci, chorymi, niedołężnymi, czy po prostu mniej zaradnymi - jednym słowem z tymi wszystkimi, którzy nie pasują do schematu "samotnego szeryfa", śmiało przemierzającego krainę zombie z niezawodnym pistoletem, łukiem czy kuszą u boku.

Reszta rodziny nas gania bo przeszła na "drugą stronę"

Jak oni mają przetrwać taką apokalipsę?

Tak - wiem. Jesteś słaby - giniesz.
Prawo dżungli.
Niemniej jednak sytuacje tych właśnie ludzi i ich sposoby sobie w nich radzenia, jakoś bardziej mnie interesują, bo mam dziwne przekonanie, że w razie "w" właśnie taką osobą będę - chociaż oczywiście wolałbym być "szeryfem"  :szczerb:
Może i dla nich znalazłby się jakiś poradnik?

Generalnie większość osób zginęłaby bo ich tępo ucieczki zostaje narzucone przez najwolniejszych uciekinierów. Rodzina ucieka tempem dziadka z balkonikiem lub dziecka powłóczącego nogami po dwóch kilometrach. Trzeba coś wykombinować i to szybko. Dzieciaka od czasu do czasu można wsiąść na barana lub wymościć mu legowisko w jakiejś taczce czy wózku. Gorzej ze starcami i kalekami.

Osobiście zrobiłbym ostrą selekcję i osoby ciągle potrzebujące lekarstw od jako takiego funkcjonowania pozostawiłbym na pastwę losu. Weź tu człowieku staraj się przeżyć z dziadkiem chorym na alzheimera który co dwie godziny zapomina że do naszych drzwi nie dobija się listonosz tylko zarażeni. Jeżeli byłaby możliwość to starałbym się za wszelką cenę ewakuować osoby starsze nawet niepełnosprawne. Jak ma ktoś jakiś dziadków którzy przeżyli wojnę to wielokrotnie słyszał rożne opowieści o trudach tamtych czasów. Ich doświadczenie może być bezcenne: jak siać, jak zrobić mąkę z perzu, które liście są dobre na skaleczenia a które na bolący brzuch, jak odebrać poród, jak wykonać sidła, jak zapłodnić jałówkę, z czego zrobić proch itd...

 

Mam nadzieję, że tych kilka moich uwag przyda się do "pociągnięcia" go dalej.

To rozwijamy dalej
:beer2:

 

Nie wiem dlaczego wszyscy automatycznie zakładają, że zakażeni nie umierają z powodu poważnej choroby, a w dodatku przypisują zarażonym jakieś nadnaturalne zdolności nie metabolizowania, przez co "szwędacz" potrafi przeleźć wskroś pustynię i nie paść. Dla scenarzystów to wygodne, ale tylko dla nich.

Dlaczego zakładasz i porównujesz jedynie jakieś znane wersje patogenów? Przecież różne organizmy rozwijają się ciągle a nasi naukowcy też nie próżnują. Choroby gnębiące szwędaczy mogą być zwalczane przez wirusa który ich zaatakował i przemienił w zombie.

Wielokrotnie czytałem jak żołnierze bez wody uciekali przez wiele dni. Później lekarze zastanawiali się jakim cudem im się to udało-stwierdzali że ich organizm samoczynnie zaczął przetwarzać tłuszcz w wodę (jak u wielbłądów). Jest wiele zwierząt które zużywają minimalne ilości energii-zombi jak nie musi to też nie zużywa energii. Ludzie w większości posiadają dużą masę mięśni i tłuszczu. Te zapasy mogą być powoli zjadane przez organizm. 

P.S.

Miałem to wrzucić do tego tematu

http://www.paranorma...-ogole-mozliwa/

ale dorzucę tu:

Wynika to z faktu, że w przyrodzie możemy zaobserwować przykłady, w których żywe istoty, zachowują się zupełnie wbrew swojej woli, niczym „żywe trupy”, poszukujące ofiar, które mogłyby zagryźć.
Maczużnik to rodzaj pasożytniczego grzyba, który żeruje przede wszystkim na bezkręgowcach. Gdy zarodniki maczużnika dostają się do ciała żywiciela, rozrastająca się grzybnia stopniowo zastępuje zaatakowane tkanki ofiary, zabijając ją i wytwarzając owocnik, rozsiewający kolejne, trujące zarodniki. Maczużniki posiadają jednak tajemniczą i niewyjaśnioną do końca zdolność wpływania na zachowanie swoich żywicieli, zamieniając ich w „zombie”. Zarażone owady wspinają się bowiem przed śmiercią na wysoką trawę, po to, by zarodniki łatwiej się rozprzestrzeniały.
Ponieważ maczużniki potrafi doprowadzić do zagłady całej kolonii mrówek, wyczuwające zagrożenie owady wysyłają robotnice, nierzadko poświęcające życie, po to by zainfekowane osobniki przetransportować z dala od mrowiska. Na szczęście, maczużniki są całkowicie niegroźne dla bardziej zaawansowanych organizmów, w tym dla człowieka. Warto dodać, że ta nietypowa, mordercza roślina zainspirowała twórców recenzowanej na naszych łamach, znakomitej gry „The Last of Us”, przedstawiającej walkę o przetrwanie w świecie, w którym pojawił się gatunek maczużnika żerujący na ludziach.
Maczużnik nie jest jednak jedynym znanym w przyrodzie pasożytem, który wpływa na zachowanie swojego żywiciela. Toxoplasma gondii to gatunek chorobotwórczego pierwotniaka z rodzaju Toxoplasma, wywołującego u zwierząt toksoplazmozę, która u człowieka wywołuje chorobę odzwierzęcą, zwaną zoonozą. Pasożyt ten występuje u około 200 gatunków ptaków i ssaków, a jego żywicielem ostatecznym są kotowate, w których przewodzie pokarmowym pasożyt rozmnaża się płciowo tworząc oocysty. By się tam znaleźć, stosuje tajemniczy i zarazem przerażający mechanizm, wpływając na zachowanie jednego gatunku z pośrednich żywicieli, czyli szczurów.
Zainfekowane Toxoplasma gondii gryzonie tracą bowiem instynkt samozachowawczy i zamienione w „zombie” specjalnie pojawiają się w miejscach, gdzie polują koty.  Ponieważ naukowcy szacują, że tym pierwotniakiem może być zarażona aż połowa ludzkości, badacze interesujący się tematyką zombie nadmieniają, że wystarczyłoby, by mechanizm ten stał się nieco bardziej skomplikowany, by apokalipsa zombie stała się możliwa.
Najbardziej znaną i jednocześnie tajemniczą chorobą, wywołującą u chorych objawy przywodzące znane z popkultury zombie, jest przypadłość nazywana na zachodzie „nodding disease”, co można przetłumaczyć jako „kiwającą chorobę”. Rozpoznano ją wśród tubylców w Ugandzie, a atakuje ona tylko i wyłącznie dzieci w wieku od 5 do 15 lat. Nazwa choroby pochodzi od jednego z głównych objawów, czyli ataków niekontrolowanego, silnego kiwania się, podczas których chorzy tracą kontrolę nad własnym ciałem. Choroba zatrzymuje również wzrost zarażonych dzieci, silnie upośledzając również ich funkcje motoryczne i poznawcze, nierzadko doprowadzając do śmierci. Naukowcy nie są jeszcze zgodni co do pochodzenia tej tajemniczej choroby, jednak podejrzewa się, że może być ona wywoływana przez któryś z gatunków pasożytniczych owadów. W przypadku „noddind disease” najbardziej przerażający jest jednak fakt, że w trakcie ataku, ofiary całkowicie tracą nad sobą kontrolę i rzucają się np. w ogień, lub uciekają do lasu, gdzie wpadają padają ofiarami dzikich zwierząt. Dlatego też chorzy są przywiązywani i obserwowanie przez współplemieńców.
Jak widać na powyższych przykładach, w przyrodzie istnieją już wywoływane przez pasożyty choroby, które wywołują u zwierząt i ludzi stan, przywodzący na myśl zachowanie zombie. Naukowcy są również zgodni co do faktu, że w dobie łatwego podróżowania po całym świecie, ryzyko błyskawicznego rozprzestrzenienia się nowej, nieznanej choroby, jest dużo większe niż kiedykolwiek. Wystarczy więc sobie tylko wyobrazić, że pojawia się wirus lub pasożyt, który wywołuje wśród ofiar niepohamowaną żądzę krwi. A wtedy, przetrwają zapewne tylko paranoicy, którzy przygotowują dziś zapasy na wypadek apokalipsy.
 

Ale wyobraźmy sobie, że cała woda na ziemi wyparowała. Jedyne czym możemy się nawadniać jest krew. Ludzie zaczynają zabijać innych ludzi dla krwi. Czy to nie przypomina zombie? Cała horda wygłodniałych pragnących naszej krwi ludzi. Nie jest to całkiem niemożliwe. Zapasy wody pitnej na ziemi kurczą się w strasznie szybkim tempie. Gdy jej zabraknie pozostaje nam woda słona i odsalacze, które nie będą wyrabiały i tylko mały odsetek ludzi będzie zaopatrzony w wodę. Krew innych zwierząt może nam zaszkodzić i być bardziej niebezpieczna od krwi ludzkiej. Z piciem krwi wiąże się wiele negatywnych efektów, ale zawiera w sobie wodę, lecz ofiara może być chora na jakąś śmiertelną chorobę. Jest to bardzo mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.

Woda słona zajmuje ponad 70% powierzchni Ziemi-zwykła destylarnia i po problemie. 

 

Tylko że zależnie od tego jak bardzo "realny" scenariusz zombie przyjmiemy tak różne będą metody obrony, bo w jednym filmie zachowywali się tak a tak, a w innym filmie inaczej a w jeszcze innym jeszcze inaczej; więc w jednej wersji wystarczy broń palna, w drugiej niekoniecznie.

W każdej wersji rozwalenie łba powoduje śmierć. Nie masz mózgu nie ma co tobą sterować, analizować i giniesz.

 

Jak wiemy aktualnie grypa czy też przeziębienie jest niegroźnie dzięki lekarzom i ogólnie medycynie ale...podczas apokalipsy nawet grypa jest zabójcza. Każda choroba może nas zabić, biorąc pod uwagę rozkładające się ciała i brak higieny ryzyko zachorowania jest wysokie, zimą nawet łatwiej o chorobę, nie mamy kaloryferów a w domu ogniska nie będziemy rozpalać, przynajmniej nie takiego który rozgrzeje całe pomieszczenie na całą noc i dzień przy -15 stopniach. Co wtedy? Przypominam że lekarstwa też się kończą i mogą być przeterminowane. Poważniejsze choroby wymagają zażycia antybiotyków, a te trzeba wiedzieć jak zażywać i wogle jakie.

Przesadzasz.

Ludzkość w większości radziła sobie i radzi bez lekarzy od dziesiątków tysięcy lat. Dobry sen, rosołek, cebula czosnek, mleko z masełkiem i większość dolegliwości znika. Jednak ludzie biorą lekarstwa (które w większości jest mniej skuteczne od wody-placebo) bo wierzą w ich działanie i nie mogą sobie pozwolić na chorobowe w domowym łóżeczku tylko gnają do roboty bo premia ucieknie. 

 

Higiena to kolejny problem. Woda jest na wagę złota, mycie zębów? Od próchnicy i zepsutych zębów bierze się większość chorób. Grzybica czy inne podobne choroby z powodu braku higieny też są sporym problemem.

Próchnica rozwija się głównie dzięki nadmiarowi cukrów w naszej diecie-są plemiona które jedzą wtedy gdy mają co jeść i próchnica nie jest dla nich większym problemem. Niektórzy nawet ostrzą sobie zęby. W apokaliptycznym świecie nadmiar jedzenia nie będzie większym problemem (brak jedzenia=brak próchnicy) a pasta do zębów ma znaczy termin przydatności do spożycia.

 

Co do higieny-ci co byli w wojsku wiedzą że brak higieny nie jest zabójczy. Nie bez powodu służbę poborową nazywano syfem. Na naszej kompanii (ok 100 ludzi) był tylko jeden prysznic i kilka umywalek (max 6 działających). Przed capstrzykiem mieliśmy 10 minut aby się wszyscy umyli. Zero pralek i suszarek. Na cały batalion tylko jedna osoba dostała grzybicy pachwin. 

Odpowiednie żywienie, gdy żyjemy sami to nie jest taki problem. jemy to co mamy ale w grupie to już problem. Już piszę czemu. Zdajemy sobie sprawę że nie zawsze dogadamy się z wszystkimi w grupie, są kłótnie wiadomo ale gdy dodamy do tego niedobór witamin, złe żywienie to musimy liczyć się z kiepskimi nastrojami a to z kolei prowadzi do większej ilości kłótni, przepychanek a nawet bójek. Życie w takiej grupie jest ciężkie i...ryzykowne. Oglądałem kiedyś film dokumentalny, gdzie taka grupa osób żywiła się tylko kukurydzą, rybami i plackami. Na początku się dogadywali ale potem kłócili o byle co, każdy bzdet, bójki, wyzwiska , złość, depresja z powodu braku odpowiednich witamin doprowadziła do rozpadu grupy. To jest też ważny czynnik z którym trzeba się liczyć, jeśli chodzi o przetrwanie.

Tu bardziej chodziło o strukturę grupy niż o dietę. Podobnie było w obozach jenieckich czy dla uchodźców, więzieniach, wojsku skupiskach powstających po katastrofach naturalnych. Duża grupa ludzi umieszczona w ciasnej przestrzeni generuje ciągłe konflikty i tu należy wprowadzić system militarny. Były robione podobne badania na szczurach-ale to są ilości liczone w tysiącach. Aby do kryzysowych sytuacji nie dopuścić należy ludzi czymś zająć jak marynarzy na morzu szorujących pokład. 

Nuda też zabija.

 

Chciałem dodać jeszcze że faktycznie, w filmach taki trup sobie chodzi kilka lat jak już pisaliście, ale gdyby faktycznie taki wirus istniał to jestem pewien ze maksymalnie rok czasu trzeba by taki trup przestał się ruszać całkowicie.Z tego co wiemy z filmów, książek, wirus powoduje tylko "zmartwychwstanie" kory mózgowej która odpowiada za podstawy funkcjonowania. Brak pokarmu powoduje zanik mięśni, biorąc pod uwagę że Zombie to jednak żywy organizm wydaje mi się że wtedy jednak podlega on takim czynnikom jak zanim mięśni, rozpad, czy jak to tam nazywacie.

Gdy dodamy opcję nanotechnologiczną poruszoną przez Staniqa to takie zombie może latać dekadami.  

 

 


  • 0

#12

Cascco.
  • Postów: 589
  • Tematów: 9
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Ludzkość w większości radziła sobie i radzi bez lekarzy od dziesiątków tysięcy lat. Dobry sen, rosołek, cebula czosnek, mleko z masełkiem i większość dolegliwości znika. Jednak ludzie biorą lekarstwa (które w większości jest mniej skuteczne od wody-placebo) bo wierzą w ich działanie i nie mogą sobie pozwolić na chorobowe w domowym łóżeczku tylko gnają do roboty bo premia ucieknie. 

 

Nie przesadzam. W późniejszym etapie bez znajomości farmerstwa ciężko znaleźć cebulę, mleko i zrobić sobie rosołek. Niewyleczona grypa może skutkować poważniejszymi konsekwencjami, kiedyś radzono sobie bez lekarzy tak ale człowiek dożywał 40 lat. Epidemie zabijały dziesiątki ludzi, od tak przychodziły i wybijały sobie kilkadziesiąt osób w wiosce. Aktualnie wirusy uodporniły się tak bardzo że rosołek i cebulka może nie pomóc nawet gdybyśmy mieli dostęp do takich rarytasów.

 

Próchnica rozwija się głównie dzięki nadmiarowi cukrów w naszej diecie-są plemiona które jedzą wtedy gdy mają co jeść i próchnica nie jest dla nich większym problemem. Niektórzy nawet ostrzą sobie zęby. W apokaliptycznym świecie nadmiar jedzenia nie będzie większym problemem (brak jedzenia=brak próchnicy) a pasta do zębów ma znaczy termin przydatności do spożycia.

 

Co do higieny-ci co byli w wojsku wiedzą że brak higieny nie jest zabójczy. Nie bez powodu służbę poborową nazywano syfem. Na naszej kompanii (ok 100 ludzi) był tylko jeden prysznic i kilka umywalek (max 6 działających). Przed capstrzykiem mieliśmy 10 minut aby się wszyscy umyli. Zero pralek i suszarek. Na cały batalion tylko jedna osoba dostała grzybicy pachwin. 

 

 Zapomniałeś że każdy będzie miał na sobie krew "sztywnych" od walki, rozkładające się ciała też nie pomogą. W wojsku to był  lekarz, lepszy 1 prysznic i kilka umywalek niż nie myć się przez 3 miesiące. Wy mieliście dostęp do wody , ten który przetrwał apokalipsę nie ma . Jak wspomniałem , woda jest na wagę złota.


Użytkownik Cascco edytował ten post 13.03.2014 - 19:11

  • 1

#13

Mr_Nos.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

 

 

A co z resztą?
Ze zwykłymi ludźmi, mającymi rodziny, dzieci, chorymi, niedołężnymi, czy po prostu mniej zaradnymi - jednym słowem z tymi wszystkimi, którzy nie pasują do schematu "samotnego szeryfa", śmiało przemierzającego krainę zombie z niezawodnym pistoletem, łukiem czy kuszą u boku.
Jak oni mają przetrwać taką apokalipsę?

 

Wydaje mi się, że jest to chyba najbardziej ignorowany element dzieł traktujących o apokalipsie zombie. Co prawda cała idea powstała z dość prostego w założeniach filmu George'a Romero, ale dzisiaj ta tematyka jest głębsza, wyewoluowała. Samo popularne ostatnim czasy "Walking Dead" (zarówno komiks, serial jak i gra komputerowa) pokazuje, że inwazja zombie doprowadza cywilizację ludzką do upadku, jest jej kresem, ludzie nie prędko się podniosą. W świecie opanowanym przez zombie niestety nie ma miejsca na empatię jako pozytywną cechę, nie ma miejsca na sztukę ani na kulturę. Właściwie to bardzo depresyjny świat, przetrwa w nim najdłużej zapewne ten samotny, pozbawiony uczuć, chłodno kalkulujący "człowiek" (choć o człowieczeństwie ciężko tu mówić). Zombie apokalipsa pokazuje, że nie trzeba zostać zombie, żeby być Żywym Trupem, każdy nim jest, bo w takim świecie walą się fundamenty moralne ludzkości.

 

(Ale to chyba taki lekki off-top)


Użytkownik Mr_Nos edytował ten post 13.03.2014 - 23:01

  • 1

#14

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@ Robakarianin

 

ad.1
 cyt. "Dostęp do wspomnianych materiałów jest powszechny, są one wszędzie"
TERAZ są wszędzie - a jak będzie po przewaleniu się pierwszej fali apokalipsy? Obawiam się, że z powszechnością dostępu może być jednak pewien problem.
cyt. "Wszystko co mi jest potrzebne (podobnie jak większość z ludzi) mam w domu, piwnicy, garażu, szufladzie z narzędziami czy zwykłym koszu na śmieci."
Zaglądnąłem do swojego "kosza na śmieci" i powiem Ci, że to co tam znalazłem nie daje mi większej szansy w opisanej sytuacji. Wbrew pozorom, nie wszyscy magazynują takie przedmioty, a jeśli już, to nie w ilościach hurtowych. Przykładowo - jak myślisz ile przeciętny człowiek ma w domu rolek, mocnej taśmy samoprzylepnej?

Ja nie mam ani jednej. Dlaczego? Bo, wychodzę z założenia, że jak będę jej potrzebował, to sobie ją bez problemu kupię w sklepie. To samo jest ze sznurkiem (mam kłębek cienkiego) i tekturą (może ze dwa arkusze A4).

Kurtkę skórzaną akurat mam - nawet kilka. Ale już mój sąsiad nie ma ani jednej, bo "skóry" nie cierpi.

ad.2
cyt. "Nawet wątła baba potrafi machać kijem, nawet 10 latek z bejsbolem w ręku powinien poradzić sobie z pojedynczym zagrożeniem"
Nie zgodzę się. Wbrew pozorom, roztrzaskać głowę nie jest tak prosto. Nie mówię tu o ogłuszeniu, chwilowym zamroczeniu po ciosie, bo dla zombie taki stan nie istnieje. Mówię tu o definitywnym i ostatecznym roztrzaskaniu czaszki w celu wyeliminowania wroga.
Podam Ci przykład.
Wczoraj oglądałem odcinek "Katastrofy w przestworzach" poświęcony incydentowi w czasie lotu FedEx Express 705 
Kilka fragmentów z opisu na Wiki powinno nieco zobrazować to o czym mówię (w filmie było to przedstawione dużo drastyczniej, bo bardziej obrazowo)
cyt.

"Calloway wszedł do kabiny pilotów i uderzył młotkiem w głowę wszystkich obecnych tam członków załogi. Po początkowym okresie szoku, zarówno kapitan jak i inżynier pokładowy nawiązali walkę wręcz w pomieszczeniu za kokpitem.(...)
"W pewnym momencie doszło do sytuacji, gdy kapitan wyrwał młotek z rąk napastnika i uderzył go kilkakrotnie w głowę.(...) Kapitan, sądząc że sytuacja jest opanowana, wrócił za stery aby bezpiecznie sprowadzić samolot na ziemię. Poprosił pierwszego oficera o pomoc przy trzymaniu rannego napastnika, a sam, mimo zalewanej krwią twarzy, zajął się lądowaniem. Niestety pierwszy oficer, pod wpływem mocnego ciosu, został częściowo sparaliżowany i Calloway ponownie przeszedł do kontrataku"

Mówiąc krótko - wszyscy czterej okładali się tym młotkiem po głowach praktycznie przez cały lot (i to tak, żeby zabić) - i wszyscy przeżyli.

ad.3
cyt. "Lepiej jest podróżować i walczyć samemu niż wejść w skład grupy która sama dąży do swego unicestwienia."
Fakt ale myślałem raczej o grupach, które chcą unicestwiać innych. A takich z pewnością będzie niemało. Sytuacja apokalipsy, rozpadu struktur państwa i totalnego bezprawia, to wymarzony moment na aktywowanie się wszelkiej maści zwyrodnialców.

ad.4
cyt. "Mi chodziło o późniejszy etap-po globalnej epidemii a nie w trakcie."
Według mnie - im później, tym gorzej. Ci, co znaleźli "miejscówki" wcześniej łatwo z nich nie zrezygnują. Mogą to zrobić tylko z dwóch powodów. Albo ich ktoś mocniejszy wykurzy albo stwierdzą, że ich kryjówka nie nadaje się do dalszego użytkowania.

ad.5
cyt. "...wystarczy znaleźć się poniżej zbiornika i użyć ręcznej pompki i gumowego węża a fizyka zrobi swoje."
Będę uparty - a co z tymi, którzy wpadli na ten pomysł wcześniej? Zbiorniki mają określoną pojemność, a dostaw się nie należy spodziewać.

cyt. "Zrobisz dziurę na kilka metrów a woda musi się pojawić-nie muszą to być hektolitry ale powinno wystarczyć."
Ale to nadal za mało dla grupy większej niż kilka osób.

cyt. "Gdy nasz "pokoik" zacznie się przepełniać to wykuwamy dziurę w zewnętrznej ścianie..."
No, zaraz - ale przecież zajmujecie najwyższe kondygnacje budynku. To jak? Od zewnątrz się nie da, a od środka - tym bardziej.

cyt. "Żona z dziećmi siedzi w bezpiecznym miejscu a ja wypuszczam się na "żniwa".
Myślałem raczej o sytuacji, kiedy dzieci są akurat na koloniach, a żona w delegacji, na drugim końcu kraju.
No, tak - ale ja cały czas mówię o fazie początkowej, która bardziej mnie interesuje.
enyłejs...
Odnoszę wrażenie, że Ty tą hipotetyczną sytuację traktujesz trochę na zasadzie przygody survivalowej. Na zasadzie - nie przejmujemy się detalami, bo można je dopieścić w trakcie, najważniejsza jest dobra zabawa i to żeby się sprawdzić. Bez urazy ale tak to odbieram.
Ja mam trochę inne podejście.

cyt. "Osobiście zrobiłbym ostrą selekcję i osoby ciągle potrzebujące lekarstw od jako takiego funkcjonowania pozostawiłbym na pastwę losu. Weź tu człowieku staraj się przeżyć z dziadkiem chorym na alzheimera który co dwie godziny zapomina że do naszych drzwi nie dobija się listonosz tylko zarażeni."
Dobra - a co w sytuacji, gdyby tym dziadkiem był Twój ojciec?

Kojarzysz pewnie ten horror 30 Dni w mroku?
Była tam taka scena kiedy z poddasza, na którym ukryli się ocalali z ataku wampirów, wymyka się taki właśnie "dziadek z alzheimerem", a jego syn rusza za nim.

O takich sytuacjach właśnie mówię.

 

edit: ortografia i takie tam


Użytkownik pishor edytował ten post 14.03.2014 - 18:36

  • 0



#15

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie przesadzam. W późniejszym etapie bez znajomości farmerstwa ciężko znaleźć cebulę, mleko i zrobić sobie rosołek. Niewyleczona grypa może skutkować poważniejszymi konsekwencjami, kiedyś radzono sobie bez lekarzy tak ale człowiek dożywał 40 lat. Epidemie zabijały dziesiątki ludzi, od tak przychodziły i wybijały sobie kilkadziesiąt osób w wiosce. Aktualnie wirusy uodporniły się tak bardzo że rosołek i cebulka może nie pomóc nawet gdybyśmy mieli dostęp do takich rarytasów.

To jest mit. Równie dobrze można porównać kilka regionów Afryki, zrobić statystyki i wyjdzie nam że czarni żyją średnio 35 lat. Niska długość życia wynikała z niskiej przeżywalności podczas ciąży (zarówno dla kobiety i dziecka), głodu i niedoboru witamin przyczyniającego się do powstawania chorób oraz wojen. Dla przykładu w RPA średnia długość życia wynosi ok 50 lat. Zarówno w dawnych okresach jak i w obecnych większość ludzi nie korzysta z opieki medycznej i żyją normalnie-kilka ciekawych filmików dotyczących żywienia, chorób itp:

 

 

 

Zapomniałeś że każdy będzie miał na sobie krew "sztywnych" od walki, rozkładające się ciała też nie pomogą. W wojsku to był  lekarz, lepszy 1 prysznic i kilka umywalek niż nie myć się przez 3 miesiące. Wy mieliście dostęp do wody , ten który przetrwał apokalipsę nie ma . Jak wspomniałem , woda jest na wagę złota.

Rękawiczki skórzane na ręce, mydło się nie psuje(za szybko). 

Cejrowski pokazywał jak w Afryce ludzie latami żyją bez wody-mycia się itp. Historycznie to ludzkość od kilkuset lat dopiero zaczęła się regularnie myć. Kwestia przyzwyczajenia i modyfikacji życia. 

Wy mieliście dostęp do wody , ten który przetrwał apokalipsę nie ma . Jak wspomniałem , woda jest na wagę złota.

Tak kilkanaście sekund na człowieka-wielu rezygnowało bo co to za sens. Woda jest wszędzie-to nie Ameryka gdzie miasta buduje się na pustyni lub wodociągami dostarczasz wodę prze kilkadziesiąt kilometrów. Rzeki, jeziora, stawy, studnie-wystarczy wodę przegotować i po kłopocie. 

 

 Zombie apokalipsa pokazuje, że nie trzeba zostać zombie, żeby być Żywym Trupem, każdy nim jest, bo w takim świecie walą się fundamenty moralne ludzkości.

Nie walą tylko są odłożone na później. Aby moralność istniała najpierw musi istnieć ludzkość-to priorytet. Nawet w tych filmach pokazane są grupy w których moralność jest przestrzegana-mogą być problemy podczas ataku innych grup. 

 

"Wszystko co mi jest potrzebne (podobnie jak większość z ludzi) mam w domu, piwnicy, garażu, szufladzie z narzędziami czy zwykłym koszu na śmieci."

Zaglądnąłem do swojego "kosza na śmieci" i powiem Ci, że to co tam znalazłem nie daje mi większej szansy w opisanej sytuacji. Wbrew pozorom, nie wszyscy magazynują takie przedmioty, a jeśli już, to nie w ilościach hurtowych. Przykładowo - jak myślisz ile przeciętny człowiek ma w domu rolek, mocnej taśmy samoprzylepnej?

Ja nie mam ani jednej. Dlaczego? Bo, wychodzę z założenia, że jak będę jej potrzebował, to sobie ją bez problemu kupię w sklepie. To samo jest ze sznurkiem (mam kłębek cienkiego) i tekturą (może ze dwa arkusze A4).

Kurtkę skórzaną akurat mam - nawet kilka. Ale już mój sąsiad nie ma ani jednej, bo "skóry" nie cierpi.

Tu chyba jest konflikt w mentalności miasto vs. wieś/prowincja. Niektórzy nie mają w lodówce więcej jedzenia niż na jeden dzień-bo po co jak w sklepie jest świeża. Ale mi się nie chce iść codziennie do sklepu-wolę raz w tygodniu. Podobnie jest z taśmą, młotkiem, gwoźdźmi, śrubami-po co mam lecieć po dwie śrubki do sklepu jak mogę sobie z kartonu wyjąć i przykręcić wieczorem dzieciakowi lampeczkę do rowerka. Większość mieszczuchów których znam ma jakieś korzenie wiejskie i jak w domu nic nie mają to w piwnicy znajdzie się mały warsztat schowany w paru skrzynkach. Większość ludzi coś chomikuje-tylko musi wiedzieć że to ma a nie wyrzuciła do kontenera. 

Taśma, dratwa, łańcuchy, łomy, szpadle, siekiery, młoty i całe mnóstwo innego sprzętu można znaleźć w każdym gospodarstwie bądź podmiejskiej "sypialni". A większość ludzi mieszka właśnie w takich miejscach-w mieście tylko pracują. 

 

"Nawet wątła baba potrafi machać kijem, nawet 10 latek z bejsbolem w ręku powinien poradzić sobie z pojedynczym zagrożeniem"

Nie zgodzę się. Wbrew pozorom, roztrzaskać głowę nie jest tak prosto. Nie mówię tu o ogłuszeniu, chwilowym zamroczeniu po ciosie, bo dla zombie taki stan nie istnieje. Mówię tu o definitywnym i ostatecznym roztrzaskaniu czaszki w celu wyeliminowania wroga.

Ja z drugiej strony mogę polecić inny "dokument". 

"Lepiej jest podróżować i walczyć samemu niż wejść w skład grupy która sama dąży do swego unicestwienia."

Fakt ale myślałem raczej o grupach, które chcą unicestwiać innych. A takich z pewnością będzie niemało. Sytuacja apokalipsy, rozpadu struktur państwa i totalnego bezprawia, to wymarzony moment na aktywowanie się wszelkiej maści zwyrodnialców.

Teraz należałoby się zastanowić jakie będzie tępo rozwoju zwyrodnialców do zarażonych i co dla tych pierwszych będzie ważniejsze-polowanie na innych czy przetrwanie? Zapewne masz na myśli grupy występujące w scenariuszu typu "Droga"?

"Mi chodziło o późniejszy etap-po globalnej epidemii a nie w trakcie."

Według mnie - im później, tym gorzej. Ci, co znaleźli "miejscówki" wcześniej łatwo z nich nie zrezygnują. Mogą to zrobić tylko z dwóch powodów. Albo ich ktoś mocniejszy wykurzy albo stwierdzą, że ich kryjówka nie nadaje się do dalszego użytkowania.

Podejrzewam że te początkowe kryjówki nie dadzą rady wytrzymać ekspansji ludzi przebywających w miastach, chyba że są umiejscowione na uboczu w pobliżu niezbędnych surowców. 

"...wystarczy znaleźć się poniżej zbiornika i użyć ręcznej pompki i gumowego węża a fizyka zrobi swoje."

Będę uparty - a co z tymi, którzy wpadli na ten pomysł wcześniej? Zbiorniki mają określoną pojemność, a dostaw się nie należy spodziewać.

Szukamy następnego a jak nie to próbujemy wykombinować zasilanie elektryczne. Samą "bramę" można otwierać za pomocą siły mięśni gorzej z silnikami-ale od czego są preppersi.

 

 

"Zrobisz dziurę na kilka metrów a woda musi się pojawić-nie muszą to być hektolitry ale powinno wystarczyć."

Ale to nadal za mało dla grupy większej niż kilka osób.

Z jednej dziury możesz wydobyć nawet kilkadziesiąt litrów na dobę. Jak mało to robisz kolejny otwór lub powiększasz istniejący. Mówimy tu o kopaniu kilka metrów pod poziomem gruntu-tam woda podskórna potrafi wybijać w tempie w którym nie nadążysz jej wydobywać. 

"Gdy nasz "pokoik" zacznie się przepełniać to wykuwamy dziurę w zewnętrznej ścianie..."

No, zaraz - ale przecież zajmujecie najwyższe kondygnacje budynku. To jak? Od zewnątrz się nie da, a od środka - tym bardziej.

Najwyższe kondygnacje są przeznaczone na noclegownie itp. Na dolnym robimy pokoik WC. Co za problem się przejść z potrzebą lub kitować do wiadra a rano wynieść. Jeżeli nasze WC się przepełnia to możemy wykonać następne. Skoro kibelek się przepełnił to minęło naprawdę dużo czasu. Zakładam że w międzyczasie robimy wypady i wykaszamy trochę zakażonych. Teren powinien być na tyle wyczyszczony że dałoby radę wykuć dziurę z zewnątrz-nawet 10min/dobę i po kilkunastu dniach mamy otwór. 

"Żona z dziećmi siedzi w bezpiecznym miejscu a ja wypuszczam się na "żniwa".

Myślałem raczej o sytuacji, kiedy dzieci są akurat na koloniach, a żona w delegacji, na drugim końcu kraju.
No, tak - ale ja cały czas mówię o fazie początkowej, która bardziej mnie interesuje.
enyłejs...

I tu jest dylemat do rozwiązania. W zależności od lokalizacji, zasobów ludzkich i wyposażenia jakie mamy. Jak masz dobrą miejscówkę-opuszczając ją ryzykujesz że inni przyjdą i ją zajmą. Jeżeli żonka da radę dotrzeć na wybraną lokalizację to dobrze-bez sensu jest szukanie się nawzajem, możecie się nigdy nie znaleźć. Zakładam że komunikacja działa więc możecie ustalić kto do kogo jedzie. Gorzej z dzieciakami-liczba opiekunów na obozach jest raczej niewystarczająca do ich ochrony. Ustalamy punkty ewakuacji, miejsca i czas spotkań i ruszamy lub nie na odsiecz dzieciakom. Optymalnie byłoby skrzyknąć kilku zaufanych znajomych, ich rodzinki zabezpieczyć we wskazanej lokalizacji a sami ruszamy po najbliższych. Każdy miałby kogoś do ściągnięcia więc wspólnymi siłami można próbować ratować członków rodziny. 

Odnoszę wrażenie, że Ty tą hipotetyczną sytuację traktujesz trochę na zasadzie przygody survivalowej. Na zasadzie - nie przejmujemy się detalami, bo można je dopieścić w trakcie, najważniejsza jest dobra zabawa i to żeby się sprawdzić. Bez urazy ale tak to odbieram.

Ja mam trochę inne podejście.

No nie gadaj że nie chciałbyś sobie zrobić małego safari na nieumarłych? Jak sytuacja sprzyja to czemu miałbym się dręczyć? 

"Osobiście zrobiłbym ostrą selekcję i osoby ciągle potrzebujące lekarstw od jako takiego funkcjonowania pozostawiłbym na pastwę losu. Weź tu człowieku staraj się przeżyć z dziadkiem chorym na alzheimera który co dwie godziny zapomina że do naszych drzwi nie dobija się listonosz tylko zarażeni."

Dobra - a co w sytuacji, gdyby tym dziadkiem był Twój ojciec?

Jeżeli jego nieświadoma postawa zagrażałaby życiu pozostałej rodziny to sorry tata...

Prosta matematyka-rozczulanie się nad losem jednej schorowanej osoby doprowadzi do zabicia czterech innych. Co wybierasz życie dzieci czy wegetacje ojca który i tak nie będzie wiedział że go ocaliłeś?

1 vs. 4 ja wybieram 4.

Kojarzysz pewnie ten horror 30 Dni w mroku?

Była tam taka scena kiedy z poddasza, na którym ukryli się ocalali z ataku wampirów, wymyka się taki właśnie "dziadek z alzheimerem", a jego syn rusza za nim.

O takich sytuacjach właśnie mówię.

Nie pamiętam-odrobię zaległości i się odniosę.


  • 1


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Apokalipsa, zombie, przetrwanie, epidemia, zaraza, preppers, koniec świata

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych