Napisano 11.03.2014 - 23:36
Napisano 11.03.2014 - 23:50
Jak już nieraz, chciałbym polecić książkę Zombie Survival. Wiele rzeczy się zgadza, lecz jest kilka błędnych faktów. Ale oczywiście nie da się stwierdzić co trzeba będzie robić. Nie wiemy jak będą zachowywały się zombie, a jak ludzie. Tak naprawdę nie da się stworzyć poradnika przetrwania apokalipsy zombie.
Napisano 12.03.2014 - 14:52
Popularny
No, to nie pozostawiłeś zbyt wielkiego pola do popisu dla innych
Rozpracowałeś wszystko do najdrobniejszych szczegółów ale...
No, właśnie - Twój plan ma kilka drobnych ale dość istotnych wad, które mogą utrudnić o ile nie uniemożliwić wprowadzenie go w życie. Chciałbym je przedstawić poniżej, zastrzegając, że są to moje subiektywne spostrzeżenia i mają na celu jedynie rozwinięcie dyskusji.
1. Wada pierwsza
cyt. "W zależności gdzie apokalipsa zombiaków by mnie zastała musiałbym przeczekać główną część lub uciekać poszukując bezpiecznej lokalizacji."
Trochę przemykasz się nad tym problemem, a jest on zasadniczy. Z Twojego "poradnika" wynika, że znajdujesz się w bardzo komfortowej sytuacji, w której masz dostęp do przydatnych materiałów i narzędzi i - co najważniejsze - jesteś jedyną osobą, która próbuje je zdobyć. Nie bierzesz wogóle pod uwagę, że osób takich jak Ty będzie dziesiątki, setki, a może nawet tysiące.
Już nawet nie wspominam o tym, że w momencie, w którym trzeba będzie działać, możesz znaleźć się w miejscu, które Ci to skutecznie utrudni lub wręcz uniemożliwi - na przykład w windzie, w budynku pozbawionym prądu.
2. Wada druga
cyt. "Najlepsze do obrony są miecze, siekiery, młoty, kije bejsbolowe (należy je dociążyć) Jedno celne uderzenie powoduje że głowa rozpada się, kości rąk i nóg pękają. "
Tu zakładasz opcję silnego, sprawnego faceta, dla którego roztrzaskać czyjąś głowę (nawet jeśli jest to głowa zombie), to żaden problem. Jednak - nie każdy jest takim facetem. Na przykład kobiety - nawet te sprawne i wysportowane. Nie każdy też potrafi posługiwać się bronią. W przypadku spotkania z jednym zombie, to może nie jest jakiś wielki problem (nawet jeśli jest to typ zombie szybszego niż standardowy) ale jeżeli będzie ich kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt?
3. Wada trzecia
cyt. "Podróżując samotnie w końcu znalazłem innych ocalałych i stworzyłem grupę walczącą o przetrwanie ludzkości."
Wszystko pięknie, pod warunkiem, że będzie to grupa przyjazna, która z radością przywita Cię w swoim gronie - problem pojawi się wtedy, gdy stopień "przyjazności" takiej grupy będzie bliski zeru (że ujmę to tak eufemistycznie) albo nie będziesz dla takiej grupy wystarczająco "atrakcyjny", bo widzieć w Tobie będą nie tyle wojownika przydatnego w walce o przetrwane, co kolejną "gębę do wykarmienia".
Co wtedy? Niby o tym wspominasz w dalszej części wywodu ale piszesz to jakby z pozycji lidera takiej grupy - co będzie kiedy okaże się, że jesteś zaledwie "kandydatem na członka"?
4. Wada czwarta.
cyt. "Miejskie wojaże można rozpocząć od przejęcia jednego z najwyższych budynków w mieście".
Podobnie jak w wariancie "wiejskim", optymistycznie zakładasz, że ilość chętnych do przejęcia takiego budynku, będzie ograniczona tylko do Twojej grupy, co wcale nie musi być prawdą. Generalnie ilość takich "miejscówek" wcale nie musi przeważać nad ilością chętnych do ich zasiedlenia, a wtedy cały plan bierze w łeb.
5. Wada piąta.
cyt."Możliwości jest wiele, zwłaszcza gdy będziemy w posiadaniu ciężkich pojazdów"
Podobnie jak w przypadku "najwyższego budynku" zapominasz o istotnych kwestiach, natury powiedziałbym , podstawowej. Poruszanie się pojazdami wymaga dostępu do paliwa ale to z kolei wymaga jego dostarczania do stacji benzynowych. Ich zbiorniki mają ograniczoną pojemność, a żeby z nich korzystać potrzeby jest prąd. Jednym słowem - nie ma dostaw paliwa - nie ma "ciężkich pojazdów".
Z kolei w przypadku grupy ulokowanej w budynku, problemem podstawowym jest woda. Zbieranie deszczówki z naczyń na dachu dobre może być dla grupy kilku, kilkunastoosobowej co najwyżej, a i to w przypadku występowania takich opadów w wystarczającej ilości - im większa grupa, a opadów mniej tym lokalizacja w takim budynku, czy wogóle w mieście wydaje się bardziej problematyczna.
Tym bardziej, że zostaje jeszcze do rozwiązania kwestia, której nie porusza się w żadnym filmie o tej tematyce - kwestia załatwiania potrzeb fizjologicznych. Przypomnijmy, że sieć kanalizacyjna nie działa. Wyobraźmy sobie, co będzie się działo w jakimkolwiek budynku, w którym "bazę" zorganizuje sobie kilkadziesiąt, do kilkuset osób, po... no, powiedzmy - dwóch tygodniach. Życzę szczęścia i gratuluję wytrwałości wszystkim tym, którzy chcieliby tam przebywać z własnej woli.
Mam jeszcze jedną uwagę, która może nieco zmienić naszą percepcję w tej kwestii.
Twój "plan" zakłada, że wdrażała go w życie będzie osoba nie posiadająca rodziny, bliskich osób, o które będzie chciała lub musiała się zatroszczyć. Takich osób z pewnością będzie mnóstwo ale wielu będzie też takich (nawet wśród tych sprawnych, zaradnych i wysportowanych), których działania będą zdeterminowane kwestią ochrony najbliższych, co niemożliwi im zastosowanie wielu z działań proponowanych przez Ciebie.
Tak na marginesie, to jakkolwiek ekscytujące by nie było to zmaganie się w pojedynkę z plagą zombie, czyli scenariusz najchętniej sprzedawany nam w filmach z tego gatunku, zawsze kiedy je oglądałem, zastanawiałem się : A co z resztą?
Ze zwykłymi ludźmi, mającymi rodziny, dzieci, chorymi, niedołężnymi, czy po prostu mniej zaradnymi - jednym słowem z tymi wszystkimi, którzy nie pasują do schematu "samotnego szeryfa", śmiało przemierzającego krainę zombie z niezawodnym pistoletem, łukiem czy kuszą u boku.
Jak oni mają przetrwać taką apokalipsę?
Tak - wiem. Jesteś słaby - giniesz.
Prawo dżungli.
Niemniej jednak sytuacje tych właśnie ludzi i ich sposoby sobie w nich radzenia, jakoś bardziej mnie interesują, bo mam dziwne przekonanie, że w razie "w" właśnie taką osobą będę - chociaż oczywiście wolałbym być "szeryfem"
Może i dla nich znalazłby się jakiś poradnik?
Za temat + , bo widać, że się napracowałeś i nie napisałeś tego dla picu. Mam nadzieję, że tych kilka moich uwag przyda się do "pociągnięcia" go dalej.
Napisano 12.03.2014 - 19:12
Bez dostarczania pożywienia, żyjąc na spowolnionych obrotach szacuje się że „szwędacze” funkcjonowaliby kilka lat.
Nie wiem dlaczego wszyscy automatycznie zakładają, że zakażeni nie umierają z powodu poważnej choroby, a w dodatku przypisują zarażonym jakieś nadnaturalne zdolności nie metabolizowania, przez co "szwędacz" potrafi przeleźć wskroś pustynię i nie paść. Dla scenarzystów to wygodne, ale tylko dla nich.
Napisano 12.03.2014 - 19:47
Dla scenarzystów to wygodne, ale tylko dla nich.
ej, no przestań - psujesz zabawę
Zresztą - zombie tak naprawdę nie istnieją przecież poza kulturą medialną, więc rozmawiamy o tworach wymyślonych, a jako takie mogą mieć one właściwości, których w realnym życiu nie ma żaden organizm - żywy, czy martwy.
Przyjmijmy więc, że rozważamy kwestię przeżycia w świecie opanowanym przez zombie "scenariuszowe" i detale ignorujemy jako nieistotne dla sprawy.
Napisano 12.03.2014 - 19:59
Ale wyobraźmy sobie, że cała woda na ziemi wyparowała. Jedyne czym możemy się nawadniać jest krew. Ludzie zaczynają zabijać innych ludzi dla krwi. Czy to nie przypomina zombie? Cała horda wygłodniałych pragnących naszej krwi ludzi. Nie jest to całkiem niemożliwe. Zapasy wody pitnej na ziemi kurczą się w strasznie szybkim tempie. Gdy jej zabraknie pozostaje nam woda słona i odsalacze, które nie będą wyrabiały i tylko mały odsetek ludzi będzie zaopatrzony w wodę. Krew innych zwierząt może nam zaszkodzić i być bardziej niebezpieczna od krwi ludzkiej. Z piciem krwi wiąże się wiele negatywnych efektów, ale zawiera w sobie wodę, lecz ofiara może być chora na jakąś śmiertelną chorobę. Jest to bardzo mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.
Użytkownik Kazuhaki edytował ten post 12.03.2014 - 20:00
Napisano 12.03.2014 - 21:12
To by było bardziej podobne do wampirów...
Tylko że zależnie od tego jak bardzo "realny" scenariusz zombie przyjmiemy tak różne będą metody obrony, bo w jednym filmie zachowywali się tak a tak, a w innym filmie inaczej a w jeszcze innym jeszcze inaczej; więc w jednej wersji wystarczy broń palna, w drugiej niekoniecznie.
Aż chyba kurcze sam napiszę artykuł.
Napisano 12.03.2014 - 21:17
Bez dostarczania pożywienia, żyjąc na spowolnionych obrotach szacuje się że „szwędacze” funkcjonowaliby kilka lat.
Nie wiem dlaczego wszyscy automatycznie zakładają, że zakażeni nie umierają z powodu poważnej choroby, a w dodatku przypisują zarażonym jakieś nadnaturalne zdolności nie metabolizowania, przez co "szwędacz" potrafi przeleźć wskroś pustynię i nie paść. Dla scenarzystów to wygodne, ale tylko dla nich.
Ha, widzisz... jest jeszcze jedna możliwość, a wiąże się bardziej z technologią, jak z medycyną ( choć obecnie medycyna to też technologia ). "Zombizm" może być zasługą czegoś innego, jak zarażenie wirusem, czy bakterią.
Hipotetyczna choroba opanowuje ludzkość, a wtedy na ratunek rusza nowoczesna medycyna która walczy z chorobami za pomocą nanotechnologii. Nanomaszyny wpuszczone do organizmu likwidują wirusy itp. lecząc w mgnieniu oka. Ale niestety, partia uszkodzonych nanorobotów zostaje zaaplikowana grupie chorych na lotnisku i mamy problem, który rozlewa się po świecie. Co więcej, owe nanoboty posiadają zdolność multiplikacji i przenoszenia się na inne organizmy, oraz zaczynają atakować organizm nosiciela zmieniając go w na pół żywą istotę. Taki scenariusz umożliwia nadanie "zarażonym" dodatkowych zdolności.
I co teraz?... Zdaje się, że posprzątane.
Napisano 13.03.2014 - 00:50
Szansa na przeżycie grupy jest niewielka (czy też samemu) bez odpowiedniej wiedzy medycznej, higieny, odżywiania się. Co do ostatniego to akurat gdy żyjemy samemu nie robi różnicy ale w grupie już tak.
Jak wiemy aktualnie grypa czy też przeziębienie jest niegroźnie dzięki lekarzom i ogólnie medycynie ale...podczas apokalipsy nawet grypa jest zabójcza. Każda choroba może nas zabić, biorąc pod uwagę rozkładające się ciała i brak higieny ryzyko zachorowania jest wysokie, zimą nawet łatwiej o chorobę, nie mamy kaloryferów a w domu ogniska nie będziemy rozpalać, przynajmniej nie takiego który rozgrzeje całe pomieszczenie na całą noc i dzień przy -15 stopniach. Co wtedy? Przypominam że lekarstwa też się kończą i mogą być przeterminowane. Poważniejsze choroby wymagają zażycia antybiotyków, a te trzeba wiedzieć jak zażywać i wogle jakie.
Higiena to kolejny problem. Woda jest na wagę złota, mycie zębów? Od próchnicy i zepsutych zębów bierze się większość chorób. Grzybica czy inne podobne choroby z powodu braku higieny też są sporym problemem.
Odpowiednie żywienie, gdy żyjemy sami to nie jest taki problem. jemy to co mamy ale w grupie to już problem. Już piszę czemu. Zdajemy sobie sprawę że nie zawsze dogadamy się z wszystkimi w grupie, są kłótnie wiadomo ale gdy dodamy do tego niedobór witamin, złe żywienie to musimy liczyć się z kiepskimi nastrojami a to z kolei prowadzi do większej ilości kłótni, przepychanek a nawet bójek. Życie w takiej grupie jest ciężkie i...ryzykowne. Oglądałem kiedyś film dokumentalny, gdzie taka grupa osób żywiła się tylko kukurydzą, rybami i plackami. Na początku się dogadywali ale potem kłócili o byle co, każdy bzdet, bójki, wyzwiska , złość, depresja z powodu braku odpowiednich witamin doprowadziła do rozpadu grupy. To jest też ważny czynnik z którym trzeba się liczyć, jeśli chodzi o przetrwanie.
Chciałem dodać jeszcze że faktycznie, w filmach taki trup sobie chodzi kilka lat jak już pisaliście, ale gdyby faktycznie taki wirus istniał to jestem pewien ze maksymalnie rok czasu trzeba by taki trup przestał się ruszać całkowicie.Z tego co wiemy z filmów, książek, wirus powoduje tylko "zmartwychwstanie" kory mózgowej która odpowiada za podstawy funkcjonowania. Brak pokarmu powoduje zanik mięśni, biorąc pod uwagę że Zombie to jednak żywy organizm wydaje mi się że wtedy jednak podlega on takim czynnikom jak zanim mięśni, rozpad, czy jak to tam nazywacie.
Użytkownik Cascco edytował ten post 13.03.2014 - 00:56
Napisano 13.03.2014 - 17:24
Nie wiemy jak będą zachowywały się zombie, a jak ludzie. Tak naprawdę nie da się stworzyć poradnika przetrwania apokalipsy zombie.
Nie wiemy także jak będzie wyglądała sytuacja po globalnym smażeniu elektroniki za pomocą EMP a jednak tworzy się poradniki i rozważa różne scenariusze. Im więcej przed katastrofą ustalisz to mniej cię zaskoczy w trakcie.
Czyli co, strzelba, duży zapas amunicji, konserwy i dobry bunkier... nic mi więcej nie potrzeba.
Amerykańskie myślenie...a jak Ci się iglica złamie, lufa rozedmie lub skończy się jej żywotność?
Ja tam wolę mały toporek w ręku.
pishor, dnia 12 Marz 2014 - 14:52, napisał:
No, właśnie - Twój plan ma kilka drobnych ale dość istotnych wad, które mogą utrudnić o ile nie uniemożliwić wprowadzenie go w życie. Chciałbym je przedstawić poniżej, zastrzegając, że są to moje subiektywne spostrzeżenia i mają na celu jedynie rozwinięcie dyskusji.
Te wady to jest kwestia praktycznie przeze mnie pominięta:
Podobnie jak inni autorzy potraktuje po macoszemu samo zagadnienie początkowej fazy apokalipsy.
Ogólnie nad tym się zbytnio nie zastanawiałem-pominołem zwyczajnie tysiące kombinacji i setki wyjść z danych sytuacji-nie czuję potrtzeby nad tym się rozpisywać ale jak ktoś chce puszczać wodzę fantazji-to czemu nie.
1. Wada pierwsza
cyt. "W zależności gdzie apokalipsa zombiaków by mnie zastała musiałbym przeczekać główną część lub uciekać poszukując bezpiecznej lokalizacji."
Trochę przemykasz się nad tym problemem, a jest on zasadniczy. Z Twojego "poradnika" wynika, że znajdujesz się w bardzo komfortowej sytuacji, w której masz dostęp do przydatnych materiałów i narzędzi i - co najważniejsze - jesteś jedyną osobą, która próbuje je zdobyć. Nie bierzesz wogóle pod uwagę, że osób takich jak Ty będzie dziesiątki, setki, a może nawet tysiące.
Już nawet nie wspominam o tym, że w momencie, w którym trzeba będzie działać, możesz znaleźć się w miejscu, które Ci to skutecznie utrudni lub wręcz uniemożliwi - na przykład w windzie, w budynku pozbawionym prądu.
Dostęp do wspomnianych materiałów jest powszechny, są one wszędzie-nie muszę atakować posterunku policji, jednostki wojskowej aby zdobyć broń i struj ochronny. Wszystko co mi jest potrzebne (podobnie jak większość z ludzi) mam w domu, piwnicy, garażu, szufladzie z narzędziami czy zwykłym koszu na śmieci.
Ludzi próbujących przetrwać będzie wielu ale ilu z nich to się uda? Ilu z nich będzie łapczywie patrzeć na moje butelki po coli czy starą skórzaną kurtkę?
Zastanawiając się-przebywanie w windzie raczej powinno być wybawieniem. Nikt do mnie nie wejdzie, przeczekam sobie zawieruchę. Bez jedzenia można długo wytrzymać, bez picia kilka dni-przez ten czas powinienem wykombinować jak wyjść z tej windy.
2. Wada druga
cyt. "Najlepsze do obrony są miecze, siekiery, młoty, kije bejsbolowe (należy je dociążyć) Jedno celne uderzenie powoduje że głowa rozpada się, kości rąk i nóg pękają. "
Tu zakładasz opcję silnego, sprawnego faceta, dla którego roztrzaskać czyjąś głowę (nawet jeśli jest to głowa zombie), to żaden problem. Jednak - nie każdy jest takim facetem. Na przykład kobiety - nawet te sprawne i wysportowane. Nie każdy też potrafi posługiwać się bronią. W przypadku spotkania z jednym zombie, to może nie jest jakiś wielki problem (nawet jeśli jest to typ zombie szybszego niż standardowy) ale jeżeli będzie ich kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt?
Nawet wątła baba potrafi machać kijem, nawet 10 latek z bejsbolem w ręku powinien poradzić sobie z pojedynczym zagrożeniem. Do tego nie trzeba 15 lat chodzić na karate. Jak kobieta ma problem z bejsbolem to niech weźmie z kuchni znajomy przedmiot-solidna patelnie lub tłuczek do mięsa. Jeden strzał w łeb i pozamiatane.
Samotnie na grupę zombiaków nie ma co się wybierać-jak się da to nogi nie dajcie się wyprzedzić.
3. Wada trzecia
cyt. "Podróżując samotnie w końcu znalazłem innych ocalałych i stworzyłem grupę walczącą o przetrwanie ludzkości."
Wszystko pięknie, pod warunkiem, że będzie to grupa przyjazna, która z radością przywita Cię w swoim gronie - problem pojawi się wtedy, gdy stopień "przyjazności" takiej grupy będzie bliski zeru (że ujmę to tak eufemistycznie) albo nie będziesz dla takiej grupy wystarczająco "atrakcyjny", bo widzieć w Tobie będą nie tyle wojownika przydatnego w walce o przetrwane, co kolejną "gębę do wykarmienia".
Co wtedy? Niby o tym wspominasz w dalszej części wywodu ale piszesz to jakby z pozycji lidera takiej grupy - co będzie kiedy okaże się, że jesteś zaledwie "kandydatem na członka"?
Przed przyłączeniem się do innej grupy należy ją obserwować przez pewien czas aby upewnić się że nie wpadniemy „z deszczu pod rynnę”. Lepiej jest podróżować i walczyć samemu niż wejść w skład grupy która sama dąży do swego unicestwienia.
Gdy grupa na mnie dziwnie patrzy, ma wieczne ALE to se poszukam innej lub będę włóczył się sam. Nic na siłę.
4. Wada czwarta.
cyt. "Miejskie wojaże można rozpocząć od przejęcia jednego z najwyższych budynków w mieście".
Podobnie jak w wariancie "wiejskim", optymistycznie zakładasz, że ilość chętnych do przejęcia takiego budynku, będzie ograniczona tylko do Twojej grupy, co wcale nie musi być prawdą. Generalnie ilość takich "miejscówek" wcale nie musi przeważać nad ilością chętnych do ich zasiedlenia, a wtedy cały plan bierze w łeb.
Mi chodziło o późniejszy etap-po globalnej epidemii a nie w trakcie. Zresztą-podobnie jak wyżej, nic na siłę. Jak mnie nie chcą to ewakuuje się z miasta.
5. Wada piąta.
cyt."Możliwości jest wiele, zwłaszcza gdy będziemy w posiadaniu ciężkich pojazdów"
Podobnie jak w przypadku "najwyższego budynku" zapominasz o istotnych kwestiach, natury powiedziałbym , podstawowej. Poruszanie się pojazdami wymaga dostępu do paliwa ale to z kolei wymaga jego dostarczania do stacji benzynowych. Ich zbiorniki mają ograniczoną pojemność, a żeby z nich korzystać potrzeby jest prąd. Jednym słowem - nie ma dostaw paliwa - nie ma "ciężkich pojazdów".
1.9TDI z VW oraz 2.5TDI z V70 jadą nawet na oleju roślinnym, opale i przefiltrowanym oleju z frytkownicy. Nie pytasz się co lać tylko ile. Starsze maszyny budowlane podobnie. Prąd można zrobić samemu lub wykonać boczne podkop przy zbiorniku na CPN-nie. Nie koniecznie trzeba przebijać się przez ścianę zbiornika (przy benzynie nie polecam) wystarczy znaleźć się poniżej zbiornika i użyć ręcznej pompki i gumowego węża a fizyka zrobi swoje.
Z kolei w przypadku grupy ulokowanej w budynku, problemem podstawowym jest woda. Zbieranie deszczówki z naczyń na dachu dobre może być dla grupy kilku, kilkunastoosobowej co najwyżej, a i to w przypadku występowania takich opadów w wystarczającej ilości - im większa grupa, a opadów mniej tym lokalizacja w takim budynku, czy wogóle w mieście wydaje się bardziej problematyczna.
Deszczówka nie jest jedynym źródłem wody. Dzięki sprawnemu systemowi wchodzenia można robić wypady na zewnątrz lub co sensowniejsze zrobić wykop w piwnicy bądź pod garażem podziemnym. Zrobisz dziurę na kilka metrów a woda musi się pojawić-nie muszą to być hektolitry ale powinno wystarczyć.
Zapomniałem że garaże i piwnice mogą służyć do "cichego" przemieszczania się.
Tym bardziej, że zostaje jeszcze do rozwiązania kwestia, której nie porusza się w żadnym filmie o tej tematyce - kwestia załatwiania potrzeb fizjologicznych. Przypomnijmy, że sieć kanalizacyjna nie działa. Wyobraźmy sobie, co będzie się działo w jakimkolwiek budynku, w którym "bazę" zorganizuje sobie kilkadziesiąt, do kilkuset osób, po... no, powiedzmy - dwóch tygodniach. Życzę szczęścia i gratuluję wytrwałości wszystkim tym, którzy chcieliby tam przebywać z własnej woli.
Bez problemu.
Zamykasz szczelnie jedno pomieszczenie, najlepiej połączone z gruntem w rogu budynku. W suficie tego pomieszczenia (a podłodze wyższego) robisz dziury na kabiny WC i kitujesz bracie ile sił w zwieraczach. Aby zbyt nie śmierdziało co jakiś czas wlewasz trochę chloru lub wapna i nie ma problemu. W starej podstawówce mieliśmy kible na zewnątrz z dziurą nad którą trzeba było kucać-smród nie był straszy lecz perspektywa wpadnięcia. Szambiarka przyjeżdżała raz na pół roku. Zwykły pokój gabarytami przewyższa szamba-więc na kilka miesięcy mamy spokój. Gdy nasz "pokoik" zacznie się przepełniać to wykuwamy dziurę w zewnętrznej ścianie i zawartość przelewa się do wcześniej wykopanej dziury w ziemi. Zasypujemy i po problemie.
Zapewne większość będzie obrzydzona ale mocz należy wykorzystać, przefiltrować i wykorzystać ponownie. W takich czasach nie ma co kręcić nosem.
Twój "plan" zakłada, że wdrażała go w życie będzie osoba nie posiadająca rodziny, bliskich osób, o które będzie chciała lub musiała się zatroszczyć. Takich osób z pewnością będzie mnóstwo ale wielu będzie też takich (nawet wśród tych sprawnych, zaradnych i wysportowanych), których działania będą zdeterminowane kwestią ochrony najbliższych, co niemożliwi im zastosowanie wielu z działań proponowanych przez Ciebie.
Plan zawsze można zmodyfikować. Żona z dziećmi siedzi w bezpiecznym miejscu a ja wypuszczam się na "żniwa". Kilka scenariuszy można rozważyć i znaleźć logiczne i bezpieczne wyjścia. Przykładowo-większość osób uciekając z miasta wsiadałoby w samochód i na obwodnice. podobnie jak większość ludzi. Ja polecam załadować plecaki lub co nam potrzebne w koc i na plecy. Z samochodu raczej nie skorzystamy więc dobre buty na nogi i w drogę. Oczywiście wybieramy inną trasę niż większość-idziemy wzdłuż rzeki, torów kolejowych itp. Omijamy główne drogi a w/w tory i rzeka zawsze nas wyprowadzi z miasta.
Tak na marginesie, to jakkolwiek ekscytujące by nie było to zmaganie się w pojedynkę z plagą zombie, czyli scenariusz najchętniej sprzedawany nam w filmach z tego gatunku, zawsze kiedy je oglądałem, zastanawiałem się : A co z resztą?
Ze zwykłymi ludźmi, mającymi rodziny, dzieci, chorymi, niedołężnymi, czy po prostu mniej zaradnymi - jednym słowem z tymi wszystkimi, którzy nie pasują do schematu "samotnego szeryfa", śmiało przemierzającego krainę zombie z niezawodnym pistoletem, łukiem czy kuszą u boku.
Reszta rodziny nas gania bo przeszła na "drugą stronę"
Jak oni mają przetrwać taką apokalipsę?
Tak - wiem. Jesteś słaby - giniesz.
Prawo dżungli.
Niemniej jednak sytuacje tych właśnie ludzi i ich sposoby sobie w nich radzenia, jakoś bardziej mnie interesują, bo mam dziwne przekonanie, że w razie "w" właśnie taką osobą będę - chociaż oczywiście wolałbym być "szeryfem"
Może i dla nich znalazłby się jakiś poradnik?
Generalnie większość osób zginęłaby bo ich tępo ucieczki zostaje narzucone przez najwolniejszych uciekinierów. Rodzina ucieka tempem dziadka z balkonikiem lub dziecka powłóczącego nogami po dwóch kilometrach. Trzeba coś wykombinować i to szybko. Dzieciaka od czasu do czasu można wsiąść na barana lub wymościć mu legowisko w jakiejś taczce czy wózku. Gorzej ze starcami i kalekami.
Osobiście zrobiłbym ostrą selekcję i osoby ciągle potrzebujące lekarstw od jako takiego funkcjonowania pozostawiłbym na pastwę losu. Weź tu człowieku staraj się przeżyć z dziadkiem chorym na alzheimera który co dwie godziny zapomina że do naszych drzwi nie dobija się listonosz tylko zarażeni. Jeżeli byłaby możliwość to starałbym się za wszelką cenę ewakuować osoby starsze nawet niepełnosprawne. Jak ma ktoś jakiś dziadków którzy przeżyli wojnę to wielokrotnie słyszał rożne opowieści o trudach tamtych czasów. Ich doświadczenie może być bezcenne: jak siać, jak zrobić mąkę z perzu, które liście są dobre na skaleczenia a które na bolący brzuch, jak odebrać poród, jak wykonać sidła, jak zapłodnić jałówkę, z czego zrobić proch itd...
Mam nadzieję, że tych kilka moich uwag przyda się do "pociągnięcia" go dalej.
To rozwijamy dalej
Nie wiem dlaczego wszyscy automatycznie zakładają, że zakażeni nie umierają z powodu poważnej choroby, a w dodatku przypisują zarażonym jakieś nadnaturalne zdolności nie metabolizowania, przez co "szwędacz" potrafi przeleźć wskroś pustynię i nie paść. Dla scenarzystów to wygodne, ale tylko dla nich.
Dlaczego zakładasz i porównujesz jedynie jakieś znane wersje patogenów? Przecież różne organizmy rozwijają się ciągle a nasi naukowcy też nie próżnują. Choroby gnębiące szwędaczy mogą być zwalczane przez wirusa który ich zaatakował i przemienił w zombie.
Wielokrotnie czytałem jak żołnierze bez wody uciekali przez wiele dni. Później lekarze zastanawiali się jakim cudem im się to udało-stwierdzali że ich organizm samoczynnie zaczął przetwarzać tłuszcz w wodę (jak u wielbłądów). Jest wiele zwierząt które zużywają minimalne ilości energii-zombi jak nie musi to też nie zużywa energii. Ludzie w większości posiadają dużą masę mięśni i tłuszczu. Te zapasy mogą być powoli zjadane przez organizm.
P.S.
Miałem to wrzucić do tego tematu
http://www.paranorma...-ogole-mozliwa/
ale dorzucę tu:
Ale wyobraźmy sobie, że cała woda na ziemi wyparowała. Jedyne czym możemy się nawadniać jest krew. Ludzie zaczynają zabijać innych ludzi dla krwi. Czy to nie przypomina zombie? Cała horda wygłodniałych pragnących naszej krwi ludzi. Nie jest to całkiem niemożliwe. Zapasy wody pitnej na ziemi kurczą się w strasznie szybkim tempie. Gdy jej zabraknie pozostaje nam woda słona i odsalacze, które nie będą wyrabiały i tylko mały odsetek ludzi będzie zaopatrzony w wodę. Krew innych zwierząt może nam zaszkodzić i być bardziej niebezpieczna od krwi ludzkiej. Z piciem krwi wiąże się wiele negatywnych efektów, ale zawiera w sobie wodę, lecz ofiara może być chora na jakąś śmiertelną chorobę. Jest to bardzo mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.
Woda słona zajmuje ponad 70% powierzchni Ziemi-zwykła destylarnia i po problemie.
Tylko że zależnie od tego jak bardzo "realny" scenariusz zombie przyjmiemy tak różne będą metody obrony, bo w jednym filmie zachowywali się tak a tak, a w innym filmie inaczej a w jeszcze innym jeszcze inaczej; więc w jednej wersji wystarczy broń palna, w drugiej niekoniecznie.
W każdej wersji rozwalenie łba powoduje śmierć. Nie masz mózgu nie ma co tobą sterować, analizować i giniesz.
Jak wiemy aktualnie grypa czy też przeziębienie jest niegroźnie dzięki lekarzom i ogólnie medycynie ale...podczas apokalipsy nawet grypa jest zabójcza. Każda choroba może nas zabić, biorąc pod uwagę rozkładające się ciała i brak higieny ryzyko zachorowania jest wysokie, zimą nawet łatwiej o chorobę, nie mamy kaloryferów a w domu ogniska nie będziemy rozpalać, przynajmniej nie takiego który rozgrzeje całe pomieszczenie na całą noc i dzień przy -15 stopniach. Co wtedy? Przypominam że lekarstwa też się kończą i mogą być przeterminowane. Poważniejsze choroby wymagają zażycia antybiotyków, a te trzeba wiedzieć jak zażywać i wogle jakie.
Przesadzasz.
Ludzkość w większości radziła sobie i radzi bez lekarzy od dziesiątków tysięcy lat. Dobry sen, rosołek, cebula czosnek, mleko z masełkiem i większość dolegliwości znika. Jednak ludzie biorą lekarstwa (które w większości jest mniej skuteczne od wody-placebo) bo wierzą w ich działanie i nie mogą sobie pozwolić na chorobowe w domowym łóżeczku tylko gnają do roboty bo premia ucieknie.
Higiena to kolejny problem. Woda jest na wagę złota, mycie zębów? Od próchnicy i zepsutych zębów bierze się większość chorób. Grzybica czy inne podobne choroby z powodu braku higieny też są sporym problemem.
Próchnica rozwija się głównie dzięki nadmiarowi cukrów w naszej diecie-są plemiona które jedzą wtedy gdy mają co jeść i próchnica nie jest dla nich większym problemem. Niektórzy nawet ostrzą sobie zęby. W apokaliptycznym świecie nadmiar jedzenia nie będzie większym problemem (brak jedzenia=brak próchnicy) a pasta do zębów ma znaczy termin przydatności do spożycia.
Co do higieny-ci co byli w wojsku wiedzą że brak higieny nie jest zabójczy. Nie bez powodu służbę poborową nazywano syfem. Na naszej kompanii (ok 100 ludzi) był tylko jeden prysznic i kilka umywalek (max 6 działających). Przed capstrzykiem mieliśmy 10 minut aby się wszyscy umyli. Zero pralek i suszarek. Na cały batalion tylko jedna osoba dostała grzybicy pachwin.
Odpowiednie żywienie, gdy żyjemy sami to nie jest taki problem. jemy to co mamy ale w grupie to już problem. Już piszę czemu. Zdajemy sobie sprawę że nie zawsze dogadamy się z wszystkimi w grupie, są kłótnie wiadomo ale gdy dodamy do tego niedobór witamin, złe żywienie to musimy liczyć się z kiepskimi nastrojami a to z kolei prowadzi do większej ilości kłótni, przepychanek a nawet bójek. Życie w takiej grupie jest ciężkie i...ryzykowne. Oglądałem kiedyś film dokumentalny, gdzie taka grupa osób żywiła się tylko kukurydzą, rybami i plackami. Na początku się dogadywali ale potem kłócili o byle co, każdy bzdet, bójki, wyzwiska , złość, depresja z powodu braku odpowiednich witamin doprowadziła do rozpadu grupy. To jest też ważny czynnik z którym trzeba się liczyć, jeśli chodzi o przetrwanie.
Tu bardziej chodziło o strukturę grupy niż o dietę. Podobnie było w obozach jenieckich czy dla uchodźców, więzieniach, wojsku skupiskach powstających po katastrofach naturalnych. Duża grupa ludzi umieszczona w ciasnej przestrzeni generuje ciągłe konflikty i tu należy wprowadzić system militarny. Były robione podobne badania na szczurach-ale to są ilości liczone w tysiącach. Aby do kryzysowych sytuacji nie dopuścić należy ludzi czymś zająć jak marynarzy na morzu szorujących pokład.
Nuda też zabija.
Chciałem dodać jeszcze że faktycznie, w filmach taki trup sobie chodzi kilka lat jak już pisaliście, ale gdyby faktycznie taki wirus istniał to jestem pewien ze maksymalnie rok czasu trzeba by taki trup przestał się ruszać całkowicie.Z tego co wiemy z filmów, książek, wirus powoduje tylko "zmartwychwstanie" kory mózgowej która odpowiada za podstawy funkcjonowania. Brak pokarmu powoduje zanik mięśni, biorąc pod uwagę że Zombie to jednak żywy organizm wydaje mi się że wtedy jednak podlega on takim czynnikom jak zanim mięśni, rozpad, czy jak to tam nazywacie.
Gdy dodamy opcję nanotechnologiczną poruszoną przez Staniqa to takie zombie może latać dekadami.
Napisano 13.03.2014 - 19:10
Ludzkość w większości radziła sobie i radzi bez lekarzy od dziesiątków tysięcy lat. Dobry sen, rosołek, cebula czosnek, mleko z masełkiem i większość dolegliwości znika. Jednak ludzie biorą lekarstwa (które w większości jest mniej skuteczne od wody-placebo) bo wierzą w ich działanie i nie mogą sobie pozwolić na chorobowe w domowym łóżeczku tylko gnają do roboty bo premia ucieknie.
Nie przesadzam. W późniejszym etapie bez znajomości farmerstwa ciężko znaleźć cebulę, mleko i zrobić sobie rosołek. Niewyleczona grypa może skutkować poważniejszymi konsekwencjami, kiedyś radzono sobie bez lekarzy tak ale człowiek dożywał 40 lat. Epidemie zabijały dziesiątki ludzi, od tak przychodziły i wybijały sobie kilkadziesiąt osób w wiosce. Aktualnie wirusy uodporniły się tak bardzo że rosołek i cebulka może nie pomóc nawet gdybyśmy mieli dostęp do takich rarytasów.
Próchnica rozwija się głównie dzięki nadmiarowi cukrów w naszej diecie-są plemiona które jedzą wtedy gdy mają co jeść i próchnica nie jest dla nich większym problemem. Niektórzy nawet ostrzą sobie zęby. W apokaliptycznym świecie nadmiar jedzenia nie będzie większym problemem (brak jedzenia=brak próchnicy) a pasta do zębów ma znaczy termin przydatności do spożycia.
Co do higieny-ci co byli w wojsku wiedzą że brak higieny nie jest zabójczy. Nie bez powodu służbę poborową nazywano syfem. Na naszej kompanii (ok 100 ludzi) był tylko jeden prysznic i kilka umywalek (max 6 działających). Przed capstrzykiem mieliśmy 10 minut aby się wszyscy umyli. Zero pralek i suszarek. Na cały batalion tylko jedna osoba dostała grzybicy pachwin.
Zapomniałeś że każdy będzie miał na sobie krew "sztywnych" od walki, rozkładające się ciała też nie pomogą. W wojsku to był lekarz, lepszy 1 prysznic i kilka umywalek niż nie myć się przez 3 miesiące. Wy mieliście dostęp do wody , ten który przetrwał apokalipsę nie ma . Jak wspomniałem , woda jest na wagę złota.
Użytkownik Cascco edytował ten post 13.03.2014 - 19:11
Napisano 13.03.2014 - 22:59
A co z resztą?
Ze zwykłymi ludźmi, mającymi rodziny, dzieci, chorymi, niedołężnymi, czy po prostu mniej zaradnymi - jednym słowem z tymi wszystkimi, którzy nie pasują do schematu "samotnego szeryfa", śmiało przemierzającego krainę zombie z niezawodnym pistoletem, łukiem czy kuszą u boku.
Jak oni mają przetrwać taką apokalipsę?
Wydaje mi się, że jest to chyba najbardziej ignorowany element dzieł traktujących o apokalipsie zombie. Co prawda cała idea powstała z dość prostego w założeniach filmu George'a Romero, ale dzisiaj ta tematyka jest głębsza, wyewoluowała. Samo popularne ostatnim czasy "Walking Dead" (zarówno komiks, serial jak i gra komputerowa) pokazuje, że inwazja zombie doprowadza cywilizację ludzką do upadku, jest jej kresem, ludzie nie prędko się podniosą. W świecie opanowanym przez zombie niestety nie ma miejsca na empatię jako pozytywną cechę, nie ma miejsca na sztukę ani na kulturę. Właściwie to bardzo depresyjny świat, przetrwa w nim najdłużej zapewne ten samotny, pozbawiony uczuć, chłodno kalkulujący "człowiek" (choć o człowieczeństwie ciężko tu mówić). Zombie apokalipsa pokazuje, że nie trzeba zostać zombie, żeby być Żywym Trupem, każdy nim jest, bo w takim świecie walą się fundamenty moralne ludzkości.
(Ale to chyba taki lekki off-top)
Użytkownik Mr_Nos edytował ten post 13.03.2014 - 23:01
Napisano 14.03.2014 - 17:38
@ Robakarianin
ad.1
cyt. "Dostęp do wspomnianych materiałów jest powszechny, są one wszędzie"
TERAZ są wszędzie - a jak będzie po przewaleniu się pierwszej fali apokalipsy? Obawiam się, że z powszechnością dostępu może być jednak pewien problem.
cyt. "Wszystko co mi jest potrzebne (podobnie jak większość z ludzi) mam w domu, piwnicy, garażu, szufladzie z narzędziami czy zwykłym koszu na śmieci."
Zaglądnąłem do swojego "kosza na śmieci" i powiem Ci, że to co tam znalazłem nie daje mi większej szansy w opisanej sytuacji. Wbrew pozorom, nie wszyscy magazynują takie przedmioty, a jeśli już, to nie w ilościach hurtowych. Przykładowo - jak myślisz ile przeciętny człowiek ma w domu rolek, mocnej taśmy samoprzylepnej?
Ja nie mam ani jednej. Dlaczego? Bo, wychodzę z założenia, że jak będę jej potrzebował, to sobie ją bez problemu kupię w sklepie. To samo jest ze sznurkiem (mam kłębek cienkiego) i tekturą (może ze dwa arkusze A4).
Kurtkę skórzaną akurat mam - nawet kilka. Ale już mój sąsiad nie ma ani jednej, bo "skóry" nie cierpi.
ad.2
cyt. "Nawet wątła baba potrafi machać kijem, nawet 10 latek z bejsbolem w ręku powinien poradzić sobie z pojedynczym zagrożeniem"
Nie zgodzę się. Wbrew pozorom, roztrzaskać głowę nie jest tak prosto. Nie mówię tu o ogłuszeniu, chwilowym zamroczeniu po ciosie, bo dla zombie taki stan nie istnieje. Mówię tu o definitywnym i ostatecznym roztrzaskaniu czaszki w celu wyeliminowania wroga.
Podam Ci przykład.
Wczoraj oglądałem odcinek "Katastrofy w przestworzach" poświęcony incydentowi w czasie lotu FedEx Express 705
Kilka fragmentów z opisu na Wiki powinno nieco zobrazować to o czym mówię (w filmie było to przedstawione dużo drastyczniej, bo bardziej obrazowo)
cyt.
"Calloway wszedł do kabiny pilotów i uderzył młotkiem w głowę wszystkich obecnych tam członków załogi. Po początkowym okresie szoku, zarówno kapitan jak i inżynier pokładowy nawiązali walkę wręcz w pomieszczeniu za kokpitem.(...)
"W pewnym momencie doszło do sytuacji, gdy kapitan wyrwał młotek z rąk napastnika i uderzył go kilkakrotnie w głowę.(...) Kapitan, sądząc że sytuacja jest opanowana, wrócił za stery aby bezpiecznie sprowadzić samolot na ziemię. Poprosił pierwszego oficera o pomoc przy trzymaniu rannego napastnika, a sam, mimo zalewanej krwią twarzy, zajął się lądowaniem. Niestety pierwszy oficer, pod wpływem mocnego ciosu, został częściowo sparaliżowany i Calloway ponownie przeszedł do kontrataku"
Mówiąc krótko - wszyscy czterej okładali się tym młotkiem po głowach praktycznie przez cały lot (i to tak, żeby zabić) - i wszyscy przeżyli.
ad.3
cyt. "Lepiej jest podróżować i walczyć samemu niż wejść w skład grupy która sama dąży do swego unicestwienia."
Fakt ale myślałem raczej o grupach, które chcą unicestwiać innych. A takich z pewnością będzie niemało. Sytuacja apokalipsy, rozpadu struktur państwa i totalnego bezprawia, to wymarzony moment na aktywowanie się wszelkiej maści zwyrodnialców.
ad.4
cyt. "Mi chodziło o późniejszy etap-po globalnej epidemii a nie w trakcie."
Według mnie - im później, tym gorzej. Ci, co znaleźli "miejscówki" wcześniej łatwo z nich nie zrezygnują. Mogą to zrobić tylko z dwóch powodów. Albo ich ktoś mocniejszy wykurzy albo stwierdzą, że ich kryjówka nie nadaje się do dalszego użytkowania.
ad.5
cyt. "...wystarczy znaleźć się poniżej zbiornika i użyć ręcznej pompki i gumowego węża a fizyka zrobi swoje."
Będę uparty - a co z tymi, którzy wpadli na ten pomysł wcześniej? Zbiorniki mają określoną pojemność, a dostaw się nie należy spodziewać.
cyt. "Zrobisz dziurę na kilka metrów a woda musi się pojawić-nie muszą to być hektolitry ale powinno wystarczyć."
Ale to nadal za mało dla grupy większej niż kilka osób.
cyt. "Gdy nasz "pokoik" zacznie się przepełniać to wykuwamy dziurę w zewnętrznej ścianie..."
No, zaraz - ale przecież zajmujecie najwyższe kondygnacje budynku. To jak? Od zewnątrz się nie da, a od środka - tym bardziej.
cyt. "Żona z dziećmi siedzi w bezpiecznym miejscu a ja wypuszczam się na "żniwa".
Myślałem raczej o sytuacji, kiedy dzieci są akurat na koloniach, a żona w delegacji, na drugim końcu kraju.
No, tak - ale ja cały czas mówię o fazie początkowej, która bardziej mnie interesuje.
enyłejs...
Odnoszę wrażenie, że Ty tą hipotetyczną sytuację traktujesz trochę na zasadzie przygody survivalowej. Na zasadzie - nie przejmujemy się detalami, bo można je dopieścić w trakcie, najważniejsza jest dobra zabawa i to żeby się sprawdzić. Bez urazy ale tak to odbieram.
Ja mam trochę inne podejście.
cyt. "Osobiście zrobiłbym ostrą selekcję i osoby ciągle potrzebujące lekarstw od jako takiego funkcjonowania pozostawiłbym na pastwę losu. Weź tu człowieku staraj się przeżyć z dziadkiem chorym na alzheimera który co dwie godziny zapomina że do naszych drzwi nie dobija się listonosz tylko zarażeni."
Dobra - a co w sytuacji, gdyby tym dziadkiem był Twój ojciec?
Kojarzysz pewnie ten horror 30 Dni w mroku?
Była tam taka scena kiedy z poddasza, na którym ukryli się ocalali z ataku wampirów, wymyka się taki właśnie "dziadek z alzheimerem", a jego syn rusza za nim.
O takich sytuacjach właśnie mówię.
edit: ortografia i takie tam
Użytkownik pishor edytował ten post 14.03.2014 - 18:36
Napisano 15.03.2014 - 03:39
Nie przesadzam. W późniejszym etapie bez znajomości farmerstwa ciężko znaleźć cebulę, mleko i zrobić sobie rosołek. Niewyleczona grypa może skutkować poważniejszymi konsekwencjami, kiedyś radzono sobie bez lekarzy tak ale człowiek dożywał 40 lat. Epidemie zabijały dziesiątki ludzi, od tak przychodziły i wybijały sobie kilkadziesiąt osób w wiosce. Aktualnie wirusy uodporniły się tak bardzo że rosołek i cebulka może nie pomóc nawet gdybyśmy mieli dostęp do takich rarytasów.
To jest mit. Równie dobrze można porównać kilka regionów Afryki, zrobić statystyki i wyjdzie nam że czarni żyją średnio 35 lat. Niska długość życia wynikała z niskiej przeżywalności podczas ciąży (zarówno dla kobiety i dziecka), głodu i niedoboru witamin przyczyniającego się do powstawania chorób oraz wojen. Dla przykładu w RPA średnia długość życia wynosi ok 50 lat. Zarówno w dawnych okresach jak i w obecnych większość ludzi nie korzysta z opieki medycznej i żyją normalnie-kilka ciekawych filmików dotyczących żywienia, chorób itp:
Zapomniałeś że każdy będzie miał na sobie krew "sztywnych" od walki, rozkładające się ciała też nie pomogą. W wojsku to był lekarz, lepszy 1 prysznic i kilka umywalek niż nie myć się przez 3 miesiące. Wy mieliście dostęp do wody , ten który przetrwał apokalipsę nie ma . Jak wspomniałem , woda jest na wagę złota.
Rękawiczki skórzane na ręce, mydło się nie psuje(za szybko).
Cejrowski pokazywał jak w Afryce ludzie latami żyją bez wody-mycia się itp. Historycznie to ludzkość od kilkuset lat dopiero zaczęła się regularnie myć. Kwestia przyzwyczajenia i modyfikacji życia.
Wy mieliście dostęp do wody , ten który przetrwał apokalipsę nie ma . Jak wspomniałem , woda jest na wagę złota.
Tak kilkanaście sekund na człowieka-wielu rezygnowało bo co to za sens. Woda jest wszędzie-to nie Ameryka gdzie miasta buduje się na pustyni lub wodociągami dostarczasz wodę prze kilkadziesiąt kilometrów. Rzeki, jeziora, stawy, studnie-wystarczy wodę przegotować i po kłopocie.
Zombie apokalipsa pokazuje, że nie trzeba zostać zombie, żeby być Żywym Trupem, każdy nim jest, bo w takim świecie walą się fundamenty moralne ludzkości.
Nie walą tylko są odłożone na później. Aby moralność istniała najpierw musi istnieć ludzkość-to priorytet. Nawet w tych filmach pokazane są grupy w których moralność jest przestrzegana-mogą być problemy podczas ataku innych grup.
"Wszystko co mi jest potrzebne (podobnie jak większość z ludzi) mam w domu, piwnicy, garażu, szufladzie z narzędziami czy zwykłym koszu na śmieci."
Zaglądnąłem do swojego "kosza na śmieci" i powiem Ci, że to co tam znalazłem nie daje mi większej szansy w opisanej sytuacji. Wbrew pozorom, nie wszyscy magazynują takie przedmioty, a jeśli już, to nie w ilościach hurtowych. Przykładowo - jak myślisz ile przeciętny człowiek ma w domu rolek, mocnej taśmy samoprzylepnej?
Ja nie mam ani jednej. Dlaczego? Bo, wychodzę z założenia, że jak będę jej potrzebował, to sobie ją bez problemu kupię w sklepie. To samo jest ze sznurkiem (mam kłębek cienkiego) i tekturą (może ze dwa arkusze A4).
Kurtkę skórzaną akurat mam - nawet kilka. Ale już mój sąsiad nie ma ani jednej, bo "skóry" nie cierpi.
Tu chyba jest konflikt w mentalności miasto vs. wieś/prowincja. Niektórzy nie mają w lodówce więcej jedzenia niż na jeden dzień-bo po co jak w sklepie jest świeża. Ale mi się nie chce iść codziennie do sklepu-wolę raz w tygodniu. Podobnie jest z taśmą, młotkiem, gwoźdźmi, śrubami-po co mam lecieć po dwie śrubki do sklepu jak mogę sobie z kartonu wyjąć i przykręcić wieczorem dzieciakowi lampeczkę do rowerka. Większość mieszczuchów których znam ma jakieś korzenie wiejskie i jak w domu nic nie mają to w piwnicy znajdzie się mały warsztat schowany w paru skrzynkach. Większość ludzi coś chomikuje-tylko musi wiedzieć że to ma a nie wyrzuciła do kontenera.
Taśma, dratwa, łańcuchy, łomy, szpadle, siekiery, młoty i całe mnóstwo innego sprzętu można znaleźć w każdym gospodarstwie bądź podmiejskiej "sypialni". A większość ludzi mieszka właśnie w takich miejscach-w mieście tylko pracują.
"Nawet wątła baba potrafi machać kijem, nawet 10 latek z bejsbolem w ręku powinien poradzić sobie z pojedynczym zagrożeniem"
Nie zgodzę się. Wbrew pozorom, roztrzaskać głowę nie jest tak prosto. Nie mówię tu o ogłuszeniu, chwilowym zamroczeniu po ciosie, bo dla zombie taki stan nie istnieje. Mówię tu o definitywnym i ostatecznym roztrzaskaniu czaszki w celu wyeliminowania wroga.
Ja z drugiej strony mogę polecić inny "dokument".
"Lepiej jest podróżować i walczyć samemu niż wejść w skład grupy która sama dąży do swego unicestwienia."
Fakt ale myślałem raczej o grupach, które chcą unicestwiać innych. A takich z pewnością będzie niemało. Sytuacja apokalipsy, rozpadu struktur państwa i totalnego bezprawia, to wymarzony moment na aktywowanie się wszelkiej maści zwyrodnialców.
Teraz należałoby się zastanowić jakie będzie tępo rozwoju zwyrodnialców do zarażonych i co dla tych pierwszych będzie ważniejsze-polowanie na innych czy przetrwanie? Zapewne masz na myśli grupy występujące w scenariuszu typu "Droga"?
"Mi chodziło o późniejszy etap-po globalnej epidemii a nie w trakcie."
Według mnie - im później, tym gorzej. Ci, co znaleźli "miejscówki" wcześniej łatwo z nich nie zrezygnują. Mogą to zrobić tylko z dwóch powodów. Albo ich ktoś mocniejszy wykurzy albo stwierdzą, że ich kryjówka nie nadaje się do dalszego użytkowania.
Podejrzewam że te początkowe kryjówki nie dadzą rady wytrzymać ekspansji ludzi przebywających w miastach, chyba że są umiejscowione na uboczu w pobliżu niezbędnych surowców.
"...wystarczy znaleźć się poniżej zbiornika i użyć ręcznej pompki i gumowego węża a fizyka zrobi swoje."
Będę uparty - a co z tymi, którzy wpadli na ten pomysł wcześniej? Zbiorniki mają określoną pojemność, a dostaw się nie należy spodziewać.
Szukamy następnego a jak nie to próbujemy wykombinować zasilanie elektryczne. Samą "bramę" można otwierać za pomocą siły mięśni gorzej z silnikami-ale od czego są preppersi.
"Zrobisz dziurę na kilka metrów a woda musi się pojawić-nie muszą to być hektolitry ale powinno wystarczyć."
Ale to nadal za mało dla grupy większej niż kilka osób.
Z jednej dziury możesz wydobyć nawet kilkadziesiąt litrów na dobę. Jak mało to robisz kolejny otwór lub powiększasz istniejący. Mówimy tu o kopaniu kilka metrów pod poziomem gruntu-tam woda podskórna potrafi wybijać w tempie w którym nie nadążysz jej wydobywać.
"Gdy nasz "pokoik" zacznie się przepełniać to wykuwamy dziurę w zewnętrznej ścianie..."
No, zaraz - ale przecież zajmujecie najwyższe kondygnacje budynku. To jak? Od zewnątrz się nie da, a od środka - tym bardziej.
Najwyższe kondygnacje są przeznaczone na noclegownie itp. Na dolnym robimy pokoik WC. Co za problem się przejść z potrzebą lub kitować do wiadra a rano wynieść. Jeżeli nasze WC się przepełnia to możemy wykonać następne. Skoro kibelek się przepełnił to minęło naprawdę dużo czasu. Zakładam że w międzyczasie robimy wypady i wykaszamy trochę zakażonych. Teren powinien być na tyle wyczyszczony że dałoby radę wykuć dziurę z zewnątrz-nawet 10min/dobę i po kilkunastu dniach mamy otwór.
"Żona z dziećmi siedzi w bezpiecznym miejscu a ja wypuszczam się na "żniwa".
Myślałem raczej o sytuacji, kiedy dzieci są akurat na koloniach, a żona w delegacji, na drugim końcu kraju.
No, tak - ale ja cały czas mówię o fazie początkowej, która bardziej mnie interesuje.
enyłejs...
I tu jest dylemat do rozwiązania. W zależności od lokalizacji, zasobów ludzkich i wyposażenia jakie mamy. Jak masz dobrą miejscówkę-opuszczając ją ryzykujesz że inni przyjdą i ją zajmą. Jeżeli żonka da radę dotrzeć na wybraną lokalizację to dobrze-bez sensu jest szukanie się nawzajem, możecie się nigdy nie znaleźć. Zakładam że komunikacja działa więc możecie ustalić kto do kogo jedzie. Gorzej z dzieciakami-liczba opiekunów na obozach jest raczej niewystarczająca do ich ochrony. Ustalamy punkty ewakuacji, miejsca i czas spotkań i ruszamy lub nie na odsiecz dzieciakom. Optymalnie byłoby skrzyknąć kilku zaufanych znajomych, ich rodzinki zabezpieczyć we wskazanej lokalizacji a sami ruszamy po najbliższych. Każdy miałby kogoś do ściągnięcia więc wspólnymi siłami można próbować ratować członków rodziny.
Odnoszę wrażenie, że Ty tą hipotetyczną sytuację traktujesz trochę na zasadzie przygody survivalowej. Na zasadzie - nie przejmujemy się detalami, bo można je dopieścić w trakcie, najważniejsza jest dobra zabawa i to żeby się sprawdzić. Bez urazy ale tak to odbieram.
Ja mam trochę inne podejście.
No nie gadaj że nie chciałbyś sobie zrobić małego safari na nieumarłych? Jak sytuacja sprzyja to czemu miałbym się dręczyć?
"Osobiście zrobiłbym ostrą selekcję i osoby ciągle potrzebujące lekarstw od jako takiego funkcjonowania pozostawiłbym na pastwę losu. Weź tu człowieku staraj się przeżyć z dziadkiem chorym na alzheimera który co dwie godziny zapomina że do naszych drzwi nie dobija się listonosz tylko zarażeni."
Dobra - a co w sytuacji, gdyby tym dziadkiem był Twój ojciec?
Jeżeli jego nieświadoma postawa zagrażałaby życiu pozostałej rodziny to sorry tata...
Prosta matematyka-rozczulanie się nad losem jednej schorowanej osoby doprowadzi do zabicia czterech innych. Co wybierasz życie dzieci czy wegetacje ojca który i tak nie będzie wiedział że go ocaliłeś?
1 vs. 4 ja wybieram 4.
Kojarzysz pewnie ten horror 30 Dni w mroku?
Była tam taka scena kiedy z poddasza, na którym ukryli się ocalali z ataku wampirów, wymyka się taki właśnie "dziadek z alzheimerem", a jego syn rusza za nim.
O takich sytuacjach właśnie mówię.
Nie pamiętam-odrobię zaległości i się odniosę.
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych