Niedobór witamin = choroby = wczesna śmierć. Jak tu sobie zapewnić te witaminy po dłuższym czasie? Nie wszystko da się zdobyć, większość produktów będzie przeterminowana.
Niedobory nie zabijają po miesięcznym ubytku w organizmie. Ten proces jest długotrwały (czasem musi przebiegać latami) i całkiem łatwy do odwrócenia. Witaminki są w składzie większości warzyw i mięs. Nie trzeba jeść kilka kilo dziennie-wystarczy ułamek tego jedzenia które obecnie konsumujemy (powiedzmy 20%). Będziemy głodni ale niedobory nas nie zabiją-dobrym przykładem są getta za czasów okupacji. Ludzie dostawali jedynie trochę chleba i umierali głównie z głodu, wyczerpania lub od strzału w głowę. Od czasu do czasu w TV leci film
Jeniec-tak daleko jak nogi poniosą-polecam. Przez trzy lata gość przeszedł 14.000 kilometrów-wątpię aby przez 10% tej podróży był najedzony lub aby miał uzupełnione w pełni jakiekolwiek minerały. Takich
przykładów jest całkiem sporo i to dobrze świadczy o
ludzkich możliwościach. Jako gatunek potrafimy bardzo dobrze się adoptować do skrajnych waruków i sytacji-przecież przetrwaliśmy jako gatunek tysiąclecia głodując i sporadycznie się
myjąc.
Nie walą tylko są odłożone na później. Aby moralność istniała najpierw musi istnieć ludzkość-to priorytet. Nawet w tych filmach pokazane są grupy w których moralność jest przestrzegana-mogą być problemy podczas ataku innych grup.
Bardzo ładnie ubrałeś to w słowa ale nie zmienia to zbytnio niczego. Nigdzie nie była przestrzegana. dajmy na to w The Walking Dead, wszystkie grupy traciły poczucie moralności, dosłownie. Świetnie pokazane zmiany psychiczne u dzieciaka Ricka, gdy zabijał bez sumienia z zimną krwią. Nie chcę pisać spoilerów ale był moment kiedy zabił a nie musiał, nie czuł wyrzutów sumienia. Rick także zabijał kiedy nie musiał, z tym że u niego sumienie nadal funkcjonuje, jako tako. Deryl robi to co musi by przetrwać, tak samo reszta. U dzieciaków nie ma takiej sentencji jak " odłożona na później", ta moralność albo pozostaje albo nie. Kwestia wychowania i środowiska, a jak wiemy środowisko temu nie sprzyja.Nikomu nie ufasz, zabijasz albo giniesz. W większości grup są dzieciaki.
Zmienia.
Moralność była łamana i ignorowana wielokrotnie w naszych dziejach jednak rozpusta, gwałty, morderstwa nigdy nie były normą. Ludzie słabli, byli rozdarci psychicznie a jednak skrajne zachowania pozostają wyjątkami. Bazując na doświadczeniach historycznych możemy analizować sytuację w obozach koncentracyjnych z okresu II WŚ, obozach powstałych po klęskach żywiołowych itp. O ile za czasów II WŚ więźniowie mieli wrogów w postaci nadzorców i ich chore ambicje powodowały wiele zwyrodnień wśród
więźniów to i tak większość zachowywała ludzkie i moralne postawy. Najlepszym porównaniem jest w/w sytuacja w Haiti. Państwo praktycznie się rozpadło ale moralność nie jest tam na wyginięciu.
Po apokalipsie nie da się dożyć" sędziwego wieku", nie da się tak funkcjonować. Jeśli nie zabije cię "zarażony" to umrzesz od zwykłej grypy lub gorszej choroby, zagrażają ci inne grupy a nawet ty sam sobie zagrażasz, twoja psychika może tego nie wytrzymać. Zbyt dużo śmierci, bliskich czy nie, nieważne, śmierć jest śmiercią i wpływa na psychikę , zawsze. Nie ma miejsca na "dobrych ludzi" w takim świecie. Nie ma miejsca na moralność i sumienie, z człowieka stajesz się zwierzęciem, barbarzyńca, wikingiem. Nie da się żyć jako dobry człowiek. A swoich dzieciaków nie wychowasz na "dobrych ludzi.
Śmierć wszędzie, morderstwa, głód, bieda, ciągła niepewność...Skądś to znam-z opowieści ojca, jego rodzeństwa i rówieśników którzy jako dzieciaki przeżyli okupację. Wielu z nich stało przed lufami CKM-ów, czekała ich wywózka do obozów zagłady, ciągłe dylematy wydać partyzantów i "kolaborantów" czy oszukiwać Niemców ryzykując śmierć rodziny-od obu stron, głodować i jeść zupę z pokrzyw, mąkę z perzu czy wpaść do sąsiada i go złupić...itp.
Mimo takiej młodości wychowali się normalnie, mieli dzieci i wnuki które w żadnym wypadku (paru alkoholików się trafiło) nie zaliczają się do patologicznych i kryminalistycznych środowisk.
Celnie.
Kwestia higieniczna i "żywieniowa" to słaby punkt wszystkich opowieści filmowych w tym temacie.
Nadal to będę podtrzymywał.
Myślę, że to ciekawy wątek - wart rozwinięcia
Brak higieny jest równie niebezpieczny co horda zombie. Nie chodzi mi już o higienę osobistą, a jedzenie brudnych owoców lub jedzenie ich z brudnych rąk.
Można zarazić się na przykład Bąblowicą Wielojamową. Jeżeli chodzi o higienę osobistą to próchnica, świerzb, dur brzuszny, cholera, wszy, parodontoza dziąseł, grzybica itp.
Dramatyzujecie towarzysze
Jeżeli by tak było to wspomniani uciekinierzy zdechliby bardzo szybko bo rączek nie myli, podchlapki sobie nie strzelili. Plemiona szanujące wodę nie przejmują się jakimiś pierdołami typu mycie rączek przed posiłkiem.
Sama cholera powstaje głównie z powodu konsumowania tego co inni wydalili. Jedni wylewają fekalia do rzeki a następni z tej rzeki czerpią wodę do picia i gotowania. Bąblowicą bym się nie martwił. W apokaliptycznym świecie człowiek nie jest pewien czy przeżyje następny dzień a ma się przejmować chorobą która objawi się za 15 lat... Na świerzb jest
permetryna którą można znaleźć w sklepach rolniczych. Nie ma leku w aptece lub ogrodniczym to stosujemy częste mycie i zmianę bielizny. Nie ma wody
to stosujemy izolację chorego. Z durem brzusznym jest podobnie jak z cholerą.
Próchnica, grzybica i wszy nie zabijają bezpośrednio a pośrednio mogą przyczynić się do chorób lub śmierci po wielu latach.
P.S.
Taka ciekawostka z Haiti:
Epidemia cholery wybuchła na Haiti w 2010 roku w pobliżu obozu dla żołnierzy biorących udział w misji stabilizacyjnej ONZ (MINUSTAH). Odkryto, że rury ściekowe w obozie były nieszczelne; podejrzewano również, że nepalscy żołnierze ONZ wylewali odchody do rzeki przepływającej przez tereny, gdzie wybuchła epidemia.
Same złe warunki, bieda, głód, niedobór witamin, brak wody nie jest tragiczny lecz wypróżnianie się do "studni" sąsiada.
Swoją drogą jeśli zombioza byłaby chorobą, to mogłaby się przenosić na przykład przez zjedzenie czegoś rękoma zabrudzonymi krwią lub cząstkami mózgu zabitego niedawno szwędacza.
Jaki problem umyć ręce-no tak woda to luksus. Od czego jest domestos, chlor, wszelkiego typu płyny dezynfekujące używane w remontach i łazienkach? Kto to będzie w czasie apokalipsy kolekcjonował i po co? Te produkty będą na wyciągnięcie ręki-idziesz, bierzesz i masz.
W kwestii gwałtów i niepohamowanej męskiej chuci-Wy to na poważnie?
Wiem że gwałty byłyby czymś powszechniejszym niż obecnie ale nie byłyby normą. Kilka przykładów do analizy;
Jak każdy ojciec z uwagi na sytuację musiałem przez minimum dwa miesiące brać na wstrzymanie (miesiąc przed i po porodzie). Jak kobieta ma komplikacje to i pół roku mamy z głowy. Mimo takiej wymuszonej wstrzemięźliwości nie latałem i nie gwałciłem sąsiadek i znajomych-mimo przebywania na zakrapianych imprezach gdzie pojawiały się kobiety. Podejrzewam że nawet rok bez baby to nic trudnego do wytrzymania. I ja nie jestem jakimś wyjątkiem potwierdzającym regułę.
W mediach od dłuższego czasu modnym tematem są duchowni.Oni dekadami się powstrzymują. Wielu z nich lata na boki, ma ciche kochanki, nawet zdarzają się przypadki gwałtów i pedofilii ale to jest ułamek całości.
Dobra-oni są psychicznie bardziej predysponowani do wstrzymywania się. Zatem weźmy zdrowych mężczyzn którzy regularnie współżyją-żołnierze lecący na misję pokojowe. Nawet rok bez żonki-a nie wszyscy korzystają z dziwek. Więc co pozostaje gwałt przez tysiąca chłopa na okolicznych chłopkach? Czasem słychać o jakimś pojedynczym incydencie ale takich przypadków powinny być tysiące.
Wspomniany dylemat do rozwiązania:
Każdy wybór jest zły.Czy wygra popęd seksualny i zgwałcisz kobietę z kolegami?
Liczba rozwiązań nie jest ograniczona-ja wybrałbym inną opcję kopa kolegom w jaja, z buta w potylice i chęć na sex chłopaki mają z głowy. Czasem wystarczy komuś dać "prztyczka w nos" i konfliktowa sytuacja jest rozwiązana. No dobra, chłopaki są uparte-więc kula w łeb. Problem jest prosty do rozwiązania bo skoro oni dziś nie mogą się powstrzymać to kto wie co zrobią jutro. Może następną ofiarą będzie moja kobieta, dzieciak lub ja z braku alternatywy.
Czy może w twoim sercu zagra nutka rycerza i uratujesz księżniczkę w opałach w nadziei ze potem będzie tylko twoja na wyłączność?
Żadna kobieta z wdzięczności za uratowanie przed zgwałceniem nie odda się osobie która ją uratowała. Gwałciciel i wybawca są połączeni traumatycznym wspomnieniem niefortunnego zdarzenia. Po latach (wspólnego i fajnego życia) to kto wie-może ale takiej malutkiej szansy ja bym nie uwzględniał.