Wiecie co? Ja się czuję wolna od tego wszystkiego.
Sugeruję robić to, co daje poczucie szcześcia i osobistego spełnienia. Chcecie nosić spodnie rurki? Noście. Macie ochotę jechać do Egiptu - jedźcie, jeśli tylko to da Wam większe szczęście. Doświadczałam olbrzymiego rozbawienia, widząc zdziwione miny znajomych, gdy mówiłam - w podróż poślubną jedziemy do Bawarii, bo kocham Bawarię. I zaraz potem, w owej Bawarii doświaczałam podobnego rozbawinia widząc zdziwienie Niemców, którzy pytali : " Jak to? Jesteście z Polski i jesteście TU na WAKACJACH, a nie w pracy?". Są stereotypy, są utarte drogi. Jest tzw. "Pokolenie Ikea", w którym kobieta nie może ważyć więcej niż 56 kg, a najcudowniejszą rzeczą w życiu to praca w korpo na Warszawskim Mokotowie.
Ale, jeśli kogoś to uszczęśliwia i chce żyć w ten sposób, to jaki to Matrix? To jest rzeczywistość tych ludzi. Podobnie, jak rzeczywistością społeczeństwa prowincji ( choćby tej, z której pochodzę), jest posiadanie wszystkiego tego, czego nie ma sąsiad i krzyczenie o tym, że "chłopak i dziewczyna", to prawidłowa rodzina, a za invitro powinno iść się za życia do więzienia, po śmierci do piekła. I bądź tu człowieku mądry! Bądź człowieku, rozsądny w tym wszystkim! Bądź sprawiedliwy...
I może rzeczywiście, najlepszą reakcją na owego "Matrixa" naszego, jest rozbawienie? Hmm? A dalej, jedyne co warto robić, to robić tak, by czuć się dobrze z samym sobą.