Było o okrętach - czas na inne środki transportu.
Zapraszam miłośników kolejnictwa i nie tylko.
Duchy na szynach.
Tory kolejowe są miejscem niebezpiecznym, ale też fascynującym. Czasem można zobaczyć na nich nieistniejące, widmowe pociągi lub lokomotywy. Niektóre maszyny, dawno już przeznaczone na złom lub zniszczone w katastrofach kolejowych, nadal odbywają regularne kursy.
Najsłynniejszy pociąg widmo to skład, który wiózł trumnę z ciałem 16. prezydenta Stanów Zjednoczonych, Abrahama Lincolna. Polityk ten interesował się spirytyzmem, był doskonałym medium, a nawet widywał swego sobowtóra. Za jego kadencji w Białym Domu odbywały się seanse wywoływania duchów. Podczas przedstawienia w waszyngtońskim teatrze 14 kwietnia 1865 r. śmiertelnie postrzelił go John Wilkes Booth, aktor, a zarazem szpieg konfederatów.
Prezydent już kilka dni wcześniej miał przeczucie, że czeka go jakaś tragedia. We śnie widział katafalk, na którym spoczywało jego ciało. Słyszał głosy z zaświatów, że zostanie zamordowany. Po śmierci zaczął ukazywać się w charakterze ducha. Niejeden gość Białego Domu spotkał się z nim oko w oko. Widzieli go m.in. Eleanor Roosevelt, żona prezydenta Franklina Delano Roosevelta, królowa Holandii Wilhelmina i premier Wielkiej Brytanii, Winston Churchill.
Żałobny pociąg prezydenta
Po zamachu trumnę z ciałem zmarłego wystawiono na widok publiczny w Białym Domu, a potem specjalnym żałobnym pociągiem powieziono do rodzinnej miejscowości Lincolna, Springfield w stanie Illinois. Jechał on okrężną trasą, aby jak najwięcej obywateli mogło pożegnać ulubionego polityka. Z Waszyngtonu wyruszył 21 kwietnia 1865 r., a na miejsce dotarł dopiero 3 maja. Po drodze trumna kilkakrotnie była zdejmowana z kolejowej platformy, ponieważ w niektórych miejscowościach organizowano uroczyste żałobne procesje. Pracownicy zakładów pogrzebowych czuwali, by ciało prezydenta nadawało się do pokazania ludziom. Robili makijaż, a woń rozkładających się zwłok maskowali bukietami silnie pachnących kwiatów. Po pogrzebie Lincolna zjawa jego żałobnego pociągu zaczęła każdej wiosny pojawiać się na trasie owego przejazdu. Doniesienia na temat widmowego pojazdu pochodzą między innymi z rejonu doliny rzeki Hudson.
– Pracowałem na trasie między Nowym Jorkiem i Albany. Pewnego razu pod koniec kwietnia otrzymałem wiadomość, że dzieje się coś niepokojącego na torach niedaleko naszej stacji. Było już ciemno, zbliżała się północ. Ruszyłem, by to wyjaśnić – opowiada kolejarz, który był świadkiem tego zdarzenia. Jego relację zanotował S.E. Schlosser, autor artykułu Lincoln Death Train. – Chmury zakryły księżyc, ale widziałem wszystko dobrze, bo przyświecałem sobie latarnią. Była ładna pogoda, ale zimno. Nagle poczułem silny podmuch ciepłego wiatru, który omal mnie nie przewrócił. Z trudem utrzymałem w dłoni latarnię. I wtedy zobaczyłem, że coś ogromnego porusza się po torach w moim kierunku. Poczułem taki strach, że chciałem zawrócić w kierunku stacji. Jednak nim zdołałem zrobić pierwszy krok, ogarnęła mnie ciemna, gęsta mgła. Moja latarnia zgasła. Zatrzymałem się, bo nie wiedziałem, co robić. Szyny po mojej prawej stronie otaczała jakaś dziwna, błękitna poświata. Byłem przerażony! Nie wiedziałem, co się dzieje.
Wówczas zauważyłem przednie, jasnoniebieskie światła nadjeżdżającego pociągu. Potem zjawiła się wielka parowa lokomotywa udekorowana czarną krepą. Ciągnęła kilka platform. Nie wiem, kto prowadził pociąg, bo w okienkach parowozu nie było nikogo. Usłyszałem jakąś smętną melodię. Na jednej z platform znajdował się mały zespół muzyczny: skrzypek, flecista i bębniarz. Ale nie byli to żywi ludzie, tylko szkielety w błękitnych, wojskowych mundurach. Obok nich siedział kościotrup w stroju kolejarza.
Kiedy pociąg przejechał, zobaczyłem światła następnego składu. Druga lokomotywa także była ozdobiona czarną krepą. Na jednej z platform znajdowała się trumna owinięta w amerykański sztandar i czarne wstęgi. Nagle pojawiły się latające zjawy żołnierzy, którzy zasalutowali, a potem rozwiali się w powietrzu. Wtedy zrozumiałem, że to żałobny pociąg Lincolna, więc stanąłem na baczność i oddałem mu honory. Pojazd wolno przesuwał się przed moimi oczami, aż w końcu zniknął w ciemnościach. Wtedy znowu zrobiło się chłodno. Chmury odsłoniły księżyc, a latarnia, którą cały czas ściskałem w dłoni, ponownie zaczęła świecić. Następnego ranka wszystkie dworcowe zegary na tej trasie, podobnie jak pociągi, spóźniały się o sześć minut. Opowiedziałem o tym zawiadowcy stacji. Odrzekł, że nie ma się czego bać, bo to tylko zjawa pojazdu, którym wieziono trumnę Lincolna.
Inne relacje są bardzo podobne. Różnią się tylko tym, że niektórzy świadkowie widzieli dwa pociągi, a inni – tylko jeden. Niektórzy twierdzą, że obok trumny prezydenta stoi szkielet żołnierza ubrany w mundur wojskowy z czasów wojny secesyjnej. Podczas przejazdu tego pociągu dziwne rzeczy dzieją się z urządzeniami mechanicznymi, często zatrzymują się zegarki i zacinają się kolejowe zwrotnice.
Tajemnicze światła w Kanadzie
W pierwszej dziesiątce najbardziej nawiedzonych miejsc w Kanadzie znajduje się nieużywane od dawna torowisko na trasie pomiędzy Prince Albert i St. Louis w prowincji Saskatchewan. W ciemnościach, na wysokości około półtora metra ukazują się tam różnokolorowe, szybko przesuwające się światła, które przypominają pędzący po szynach oświetlony pociąg. Czasem jest to jedno światło, kiedy indziej więcej. Na początku kręcą się w kółko, a potem przesuwają wzdłuż torów. Zjawisko zaczyna się, kiedy jest już ciemno, i trwa półtorej godziny. Bywa, że słychać przy tym jakieś głosy. Nieraz światła pojawiają się co noc, a kiedy indziej trzeba na nie polować przez parę dni.
– To było zdumiewające. One poruszały się wzdłuż szlaku kolejowego, zbliżały się i robiły się coraz jaśniejsze, a potem nagle znikły. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego – mówi Rita Ferland, mieszkanka St. Louis, która zobaczyła je, kiedy wieczorem zbierała z matką dzikie maliny rosnące na zboczu starego nasypu.
Dave Yanko w The St. Louis Ghost Train opisuje przeżycia człowieka, który od dzieciństwa nasłuchał się opowieści o lokalnym pociągu widmie. Bohater artykułu, Serge Gareau wraz z żoną Gail postanowił zaprezentować miejscową atrakcję znajomemu małżeństwu, które przyjechało do nich w gości. Wsiedli do samochodu i pojechali 130 kilometrów w kierunku St. Louis. Przybyli na miejsce około 23.00. Zatrzymali się obok opuszczonej linii kolejowej. Ponieważ było zimno, nie wyłączali silnika.
– Siedzieliśmy tak prawie godzinę i nic się nie działo. I wtedy nagle coś zobaczyliśmy. Wyglądało to tak, jakby nadjeżdżał jakiś pociąg. Zbliżało się do nas duże jasne światło, a poniżej było widoczne mniejsze czerwone. Obserwowaliśmy to prawie dwie godziny. Przez cały czas mieliśmy wrażenie, że światła zbliżają się do nas, ale faktycznie były nieruchome. W końcu postanowiliśmy wyjaśnić, co jest ich źródłem. Jechaliśmy dość długo starą drogą biegnącą równolegle do linii kolejowej. W pewnym momencie te światła zniknęły. Kiedy się rozejrzeliśmy, już ich nie było. To było przerażające jak diabli – twierdzi Gareau.
Burmistrz St. Louis, Emile Lussier, który prowadzi hotel niedaleko starej linii kolejowej, mówi, że nie wierzy w takie bzdury. Jednak kilka lat temu wybrał się ze szwagrem na nocną wycieczkę po torach. Kiedy przeszli mniej więcej półtora kilometra, zauważyli, że nisko, tuż przy ich stopach, pokazują się jakieś mocne, rzucające cień światła. Pojawiły się i zaraz zniknęły. Mężczyźni wrócili do domu i opowiedzieli, co im się przytrafiło. Syn Lussiera postanowił sprawdzić to w towarzystwie kolegów. Burmistrz podwiózł chłopców swoim samochodem. Młodzi wspięli się na nasyp, a ojciec został w aucie. Z oddali widział światła. Jednak chłopcy chodzący po torach niczego nie dostrzegli.
Pociąg widmo i duch kolejarza
Ludzie różnie tłumaczą pochodzenie tych świateł. Jedna z wersji głosi, że to pociąg widmo z latarnią umieszczoną z przodu lokomotywy. Popularna jest też opowieść o duchu pijanego hamulcowego, któremu rozpędzony parowóz uciął głowę. Zjawa wędruje po torach w tę i z powrotem, przyświecając sobie latarnią, by odnaleźć utraconą część ciała. Jeszcze inna historia mówi, że to pewien kolejarz szuka dziecka zmarłego w pociągu. Niektórzy podejrzewają, iż regularnie pojawiające się światła mają coś wspólnego z UFO.
Wielu śmiałków próbjących rozwikłać tę zagadkę najadło się strachu. Kiedy podchodzili bliżej, czuli dziwny chłód, a potem światła znikały. Inni na ich widok uciekali w panice do zaparkowanego obok nasypu samochodu, ale zwykle silnik nie chciał zapalić, bo w tym miejscu urządzenia mechaniczne płatają figle. Sporo osób próbowało robić tam zdjęcia i kręcić filmy, ale z reguły okazywały się złej jakości. Tajemnicze kanadyjskie światła były tematem jednego z programów telewizyjnej serii „Unsolved Mysteries” poświęconej zjawiskom paranormalnym.
Historie o pociągach widmach znane są prawie na całym świecie. To częsty motyw literacki i filmowy. Przeniknęły także do folkloru. W Szkocji, niedaleko Glasgow, na trasie, gdzie od dawna nie ma już torów, pojawia się „szary pociąg”. To lokomotywa, która ciągnie cztery wagony. Skład przesuwa się w powietrzu, około metra nad ziemią. W okolicy angielskiego miasta Crewe zaobserwowano lokomotywę typu diesel parę miesięcy po tym, jak została przeznaczona na złom i przetopiona. O „pociągu duchów” opowiadają w hrabstwie Seneca w amerykańskim stanie Ohio. Szwedzi natomiast twierdzą, że w sztokholmskim metrze pojawia się pociąg widmo zwany „Silverpilen”. W stolicy Libanu, Bejrucie straszy zjawa starego trolejbusu, mimo że linia trolejbusowa została zlikwidowana podczas wojny domowej. Na Ukrainie pojawia się duch pociągu, który na początku XX w. wjechał do tunelu i słuch po nim zaginął. Pół wieku później widziano go na Krymie, 20 lat temu zaczął regularnie jeździć w obwodzie połtawskim. Podobno pewnego razu wskoczył doń pewien miłośnik zjawisk paranormalnych i także zaginął bez wieści.
Alicja Łukawska
Korzystałam m.in. z:
http://beth-anderle....t-train-a124926
Anderle Beth, Abraham Lincoln's Ghost Train,
Dave Yanko, The St. Louis Ghost Train,
www.virtualsk.com/current_issue/ghost_train.html
I artykuł uzupełniający - w podobnym klimacie.
Pociągi, których nie ma
Na przestrzeni dziejów pojawiały się niezliczone opowieści o nawiedzonych miejscach czy domach. Nadprzyrodzonych mocy nabierały także i pojazdy - niegdyś powozy, później samochody. Od początku swego istnienia wyobraźnię ludzi pobudzały jadące nocą przez pustkowia pociągi. Dlatego wiele z opowieści o nawiedzeniach dotyczy właśnie ich.
W opowieściach pociągi-widma najczęściej wyłaniają się z nocnej mgły. Zwykle są nieco przezroczyste, rozmyte. Czasem wyglądają całkiem współcześnie, niekiedy zaś pochodzą z innych epok. Zdarza się, że suną tam, gdzie niegdyś były tory, lecz teraz już ich tam nie ma. Najczęściej zobaczyć je można w miejscach dawnych tragedii kolejowych lub dramatycznych wydarzeń. Bywa, że kursują w miarę “regularnie” - codziennie lub w określonych porach roku, niektóre ukazują się tylko w rocznice katastrof, inne zwiastują nadchodzące nieszczęścia lub pojawiają się nieregularnie. Czasem pociąg jest ciemny i opuszczony, lecz bywa, że przypadkowi świadkowie przejazdu przysięgają, że w oknach widzieli zjawy maszynisty lub pasażerów. Bywa, że pociąg przejeżdża w całkowitej ciszy, ale zdarza się, że wydaje zupełnie realne odgłosy.
Jednym z najbardziej znanych pociągów-widm jest jeżdżący w tunelach sztokholmskiego metra Silverpilen C5. Wagonów z tej serii wyprodukowano tylko osiem - jeden zespół trakcyjny. Były to jednostki testowe i wyróżniały się kolorem - nie malowano ich farbą, ich powierzchnię tylko polerowano. Siedem z tych wagonów zostało wycofanych z ruchu, ostatni został oddany do muzeum. Wkrótce pojawiły się pogłoski o kursującym widmie Silverpilen. Podobno każdy, kto wsiadł do dziwnego srebrnego pociągu znikał. Czasem pojawiał się po kilku tygodniach lub latach, zazwyczaj jednak ślad po nim ginął. Silverpilen miał zatrzymywać się jedynie na nieczynnej już stacji Kymlinge i wysiąść z niego mogli tylko martwi. Jego pasażerami miały być duchy osób, które popełniły w metrze samobójstwo.
Kolejnym znanym pociągiem-widmem jest pojazd z kanadyjskiego St.Louis. W nocy na torach widać przemieszczające się światła. Są to podobno przednie lampy pociągu. Inna teoria mówi o pijanym hamulcowym, który wpadł pod pociąg i stracił głowę. Teraz jego duch błąka się z latarnią po torach i szuka swojej głowy. Osoby, które chciały zbadać to zjawisko opowiadają, że w pobliżu świateł temperatura nagle się obniża. Sprzęty elektroniczne zaczynają szwankować. Świadkowie czuli też ogromny niepokój i nagle zaczynali czuć się źle. Nikomu nie udało się dotrzeć do źródła światła. W pewnym momencie ono po prostu znika.
Pociąg-widmo kursuje także na Ukrainie. Podobno przed wojną jadący na Krym pociąg wjechał do tunelu i zniknął. Wiele lat później widmo tego pociągu zaczęło regularnie kursować w okolicach Połtawy. Jeden ze świadków opowiadał, że na dworcu zobaczył tajemniczy, starodawny pociąg. Chciał do niego wsiąść, jednak kiedy dotknął klamki poraził go prąd, pociąg zaś rozpłynął się w powietrzu. Legenda głosi, że jednemu z badaczy zjawiska udało się wsiąść do tego składu i wszelki ślad po nim zaginął.
W amerykańskim mieście Statesville w sierpniu 1891 roku doszło do strasznej katastrofy kolejowej. Pociąg wykoleił się na moście i spadł w przepaść. Zginęło 30 osób. Od tamtej pory, co jakiś czas w tym miejscu wykoleja się pociąg-widmo. Świadkowie mówią, że wygląda to bardzo realnie. Słychać krzyki pasażerów, widać ludzi próbujących wydostać się z wraku. Niestety, miał tu miejsce jeszcze jeden tragiczny wypadek. Grupa badaczy zjawisk paranormalnych czekała na pociąg-widmo. Ku ich zdziwieniu nadjechał całkiem realny skład. Badacze zaczęli uciekać, jednemu z nich się to nie udało i zginął.
W kanadyjskiej miejscowości Medicine Hat tajemniczy niematerialny pociąg ostrzegał przed katastrofą kolejową. Pewnego wieczora prowadzący pociąg linii Canadian Pacific Railway zauważyli jadący na nich niezidentyfikowany pojazd. Tuż przed zderzeniem tajemniczy fantom skręcił na nieistniejący tor. Sytuacja powtórzyła się raz jeszcze. Była to zapowiedź rzeczywistej katastrofy, w której zginęli ci sami maszyniści, którzy wcześniej widzieli pociąg-widmo.
W Polsce również widywane są widmowe pociągi. Najczęściej pochodzą one z czasów I lub II wojny światowej i przewożą niemieckich żołnierzy. Słychać z nich wojskowe piosenki. Często pojawiają się w miejscach, w których od dawna nie ma torów. Kiedy ktoś próbuje do nich podejść, fantomy znikają.
Wiele legend krąży wokół widm pociągów jadących do obozów koncentracyjnych, szczególnie do Auschwitz. Świadkowie, którzy je widzieli opowiadają o dochodzących z nich jękach i krzykach.
Duchy pojawiają się także w realnych pociągach. Przykładem może być podróżujący z Carlisie do Londynu duch ubranej na czarno kobiety z woalką na twarzy. Pracownicy londyńskiego metra opowiadają o duchu kobiety, która zawsze pojawia się w tym samym miejscu i wygląda, jakby na kogoś czekała. Tam też pojawia się płaczący duch zamordowanej przez macochę Anne Naylor. W moskiewskim metrze kilkakrotnie zgłaszano pojawiajace się w pociągach i na stacjach zjawy. Na torach pojawiał się duch mężczyzny w starodawnym stroju. Pasażerowie opowiadali również o sytuacjach, kiedy w pociągach gasło światło, a po zapaleniu za oknami widzieli sceny z przeszłości.
Skąd się biorą pociagi-widma? Teorii jest wiele. Być może są to przesunięcia w czasie, a może to fantomowo odtwarzana przeszłość. Z pewnością jest to zjawisko fascynujące. Do tej pory nikomu nie udało się go wyjaśnić. Jest to wielkie wyzwanie dla badaczy zjawisk paranormalnych. A dopóki zagadka nie zostanie wyjaśniona, tajemnicze pociągi stanowią interesującą część legend miejskich.
Użytkownik pishor edytował ten post 11.04.2014 - 21:24