Tak na szybko bo spać lecę...
ale czy to znaczy że trzeba stworzyć zasadę 'zakaz drzew w takiej i takiej odległości od szosy"? moim zdaniem bzdura.
Nie widzisz związku z odległością drzewa od jezdni a przekwalifikowaniem kolizji lub ubłocenia auta w śmiertelny wypadek?
bo ludzi być może faktycznie zginie mniej, za to pijany kierowca który nie zabije się na takim drzewie, bo je wytniemy,
dojedzie do swojej wsi żeby wjechać rozpędzony w przystanek pełen ludzi...
Pijacy zupełnie inaczej jeżdżą w zabudowanym lub poza nim. Ich popisy są typowym popisem mistrzów prostej na której pokazują co potrafią-głównie w ich mniemaniu.
zdecydowanie lepiej wypada w takim przypadku, przyjrzenie się problemowi u korzeni, dlaczego gówniarz był tak zaćpany
Kierowca tego auta nie był naćpany ani pijany Miał mniej niż pół promila alkoholu w organizmie - donosi Radio ZET był nietrzeźwy a to podchodzi pod wykroczenie. To mniej niż dopuszczalna norma w Niemczech (do 0,5) lub w Anglii (do 0, 8 )
cały czas większość ludzi potrafi przejechać koło tych drzew bezkolizyjnie
Tak samo jak większość pijanych kierowców jeździ sobie dalej po naszych drogach.
Po drugie, pomimo skokowego wzrostu liczby kontroli trzeźwości liczba ujawnionych nietrzeźwych kierujących z roku na rok szybko maleje. W 2013 roku było ich 162.090 (-5,2% rdr), rok wcześniej 171.020 (-6,8% rdr), a w roku 2011 183.488. Jeszcze szybciej spada liczba wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych uczestników ruchu. W 2013 roku „pijani kierowcy” byli sprawcami 2.101 wypadków, w których śmierć poniosło 265 osób, a 2.726 zostało rannych. Oczywiście to wciąż o 265 ofiar śmiertelnych za dużo, ale liczba takich wypadków była najmniejsza od 13 lat. Dla porównania w roku 2000 nietrzeźwi kierujący spowodowali 5.243 wypadków, w których zginęło 676 osób, a 7.247 zostało rannych. To wyniki odpowiednio o 92%, 155% i 38% wyższe niż w roku ubiegłym. Trzeźwi kierowcy powodują ponad 90% wypadków na polskich drogach.
To już jest gimnazjum, chcesz mi powiedzieć, że nie zdawali sobie sprawy co robią?
Zdawali ale zawsze jest kpiąca odpowiedź to mnie nie dotyczy...
Problem może powstać gdzieś indziej a nie tu i teraz. Oni tego nie potrafią zatrybić.
Nie ma dla mnie ŻADNEGO usprawiedliwienia dla nich. Nie mieli po 6 lat.
Nie doceniasz siły jaką ma lokalny autorytet, typ złego buntownika mogącego wszystko i wszędzie... Rodzic, nauczyciel sobie a n wie swoje-do momentu aż się "sparzy". Lepiej aby się sparzył i wyciągnął wnioski niż się upiekł i nie mógł wyciągnąć żadnego morału.
I dobrą kwestie poruszył Frank, a co sam już pisałem. Być może gdyby nie to drzewo to później wjechaliby czołowo w jakiś autokar z dziećmi, ewentualnie w przystanek i zginęliby niewinni ludzie.
Takie cwaniactwo odbywa się przeważnie na pustych drogach-wśród ludzi przeważnie są pokorne jak baranki. Przynajmniej w mych rejonach tak jest i jeszcze w kilku innych co do których mogę być pewny.
Wypadki były, są i będą. Jaki odsetek wypadków to wypadki z udziałem drzew? Po prostu pewnych rzeczy się nie przeskoczy i już.
Jaki odsetek wypadków, zabitych na drogach powodują pijani kierowcy?
Co więcej, te problematyczne drzewa nie zostały posadzone PRZY drogach (tych obecnych) to te drogi "puszczono" przy tych albo pomiędzy tymi drzewami (przynajmniej w większości wypadków.
Problem powstał gdy drogę trzeba było poszerzyć aby sprostała natężeniu samochodów. Droga szersza a drzewo sobie rośnie dla chwały...nie wiem kogo...
Patrząc na pień tego feralnego drzewa (jego grubość), można przypuszczać, że ma ono przynajmniej kilkanaście (jeśli nie więcej) lat.
Ekspertem nie jestem ale stawiam że 30 lat to minimum. Przypuszczam że tam była jakaś polna droga i niedawno (max 10 lat wstecz) mieszkańcy ubłagali gminę aby drogę do pracy im poprawili.
I znów, jak w przypadku drzew. TO NIE DOMY budowane są bezpośrednio przy drogach - a odwrotnie. Zapraszam do Sokołowa Małopolskiego zlokalizowanego na jedynej wylotówce z Rzeszowa w kierunku Lublina. Ta droga poprowadzona jest między domami tak, że na jednym zakręcie, praktycznie ocierasz się lusterkami o budynki.
Dlatego właśnie należy po zmianie jednego elementu dostosować pozostałe dotychczas stałe elementy. Zmiana jednego elementu układanki pociąga za sobą modyfikacje sąsiednich elementów...a że u nas robi się inaczej i mówi że tysiąc razy tak się robiło i dobrze było to i 1001 też będzie ale niestety za 1013 już będzie tragedia.
Tyle tylko, że postawiona diagnoza jest błędna. Albo inaczej - omija istotę problemu. Czytając wynurzenia pana Hołowczyca odnoszę wrażenie, że to drzewo wtargnęło na jezdnię i zaatakowało prawidłowo jadący samochód.
Brnę dalej-jest właściwa.
Tragedia, jakakolwiek to zbiór wielu nieprawidłowości, zaniedbań, złych rozwiązań,braku umiejętności w ściśle określonym miejscu i czasie. Gdyby tego jednego elementu w tym miejscu i czasie nie było to do tragedii by nie doszło.
To, że to jest "norma" nie oznacza że nie bulwersuje. Tym bardziej, że szesnastolatek, według polskiego prawa, może być traktowany jak dorosły. Nie dalej jak tydzień temu, w jednej z podrzeszowskich wsi, właśnie szesnastolatek, udusił dziewczynę w ciąży. Będzie sądzony jak dorosły morderca. czyli można? Można.
Rozumiem, że zabójstwo siedmiu osób nie kwalifikuje się do takiego rozwiązania?
Nawet 15-latek może być traktowany jako dorosły ale nie musi-dla przykładu 16-latek nie odpowie za pedofilie (obopólna zgoda) z 14-tką ale już 17 latek beknie po całości. Dotyczy to ściśle określonych przestępstw jak zgwałcenie, morderstwo itp. To że kierowca w konsekwencji zabił te 7-em osób nie oznacza że działał z premedytacją. Chyba że celowo walnął w to drzewo to już odpowiada za zabójstwo a nie za wypadek który może zdarzyć się ewentualnie.
W przypadku wątpliwości prawnych jest tu odpowiedni temat:
http://www.paranorma...6-kacik-prawny/
Sorry ale to odwracanie kota ogonem i uciekanie od istoty problemu.
Zatem zaniechanie wycięcia tego drzewa nie miało żadnego wpływu na ten wypadek?
Nie zginął on jednak dlatego, że auto wjechało do rowu - zginął, bo uderzyło ono w betonowy mostek będący (nad tym rowem) wjazdem na jedną z posesji.
Czemu nie wyprofilować takich mostków tak aby były bardziej "opływowe"? Dwie dodatkowe rury więcej, wywrotka piachu i po problemie.
Wciąż jestem pełen podziwu dla zakładów energetycznych i telekomunikacji że wciąż wszystko wieszają na słupach zamiast puścić to pod ziemią. Kierowcy by na to nie wpadali, śnieg by linii nie zrywał, złomiarze by nie kradli. Nawet wymiana linii lub dołączenie kolejnych kabli nie jest problemem-daje się znacznie większy peszel z miejscem na zapas i po kłopocie.
Starczy na dziś-dobranoc.
Użytkownik Robakatorianin edytował ten post 16.04.2014 - 00:41