@Veckas
Zdajesz sobie, mam nadzieję sprawę, że rozminąłeś się z odpowiedziami na moje pytania (na przytłaczającą większość z nich), a jeżeli już odpowiedziałeś na któreś, to zrobiłeś to najbardziej oględnie jak tylko można było?
Po kolei.
PENTAGON
Zapytałem o bardzo prostą kwestię (prostą dla kogos kottwierdzi, że wszystkie watpliwości związane z tym zamachem zostały wyjaśnione - co napisałeś w poście wyżej) dotyczącą zamachu w Waszyngtonie:
1. Skąd się wzięła dziura wylotowa w pierścieniu C
2. Jakim cudem Boeing lecący na poziomie trawnika ominął duże szpule na kable stojące na trasie jego przelotu, praktycznie tuż przy elewacji budynku
3. W jaki sposób, Boeing, który "wszedł" w budynek ślizgając się po jego posadzce, nie uszkodził jej
W odpowiedzi na to, zobaczyłem kadr z filmu z jednej z dwóch kamer znajdujących się przy Pentagonie, na którym widać jakiś maziaj i "wyjaśnienie", że jest to wspomniany Boeing, a nie rakieta (gdzieś pisałem coś o jakiejś rakiecie?) oraz, że "to białe" to dym/pył za samolotem.
Dla Twojej informacji - to nie żaden pył, bo samoloty nie pylą.
Wersja oficjalna utrzymuje, że jest to dym wydobywający się z jednego z silników, który został uszkodzony w trakcie uderzenia w jedna z lamp na trasie przelotu.
Problem w tym, że kwestia dymu nie wyjaśnia w żaden sposób, żadnego z trzech problemów, o które pytałem. po co zatem o nim wspominać?
A a propos akurat tych nagrań, z których byłeś uprzejmy wykorzystać klatkę - mała ciekawostka tutaj
Na temat dziury wylotowej w pierścieniu "C" - oczywiście żadnej odpowiedzi, która chociażby ocierała się o próbę wyjaśnienia jej powstania - a jest to problem, który dość szeroko był na tym forum omawiany (odnoszę się tylko do dyskusji z naszego forum ale w internecie również znajdziesz tego od groma) i który jest tak naprawdę małą drzazgą uwierającą zwolenników wersji oficjalnej (bo, póki co, nikt nie potrafił przekonująco uzasadnić jej powstania).
Na forum temat ten poruszany był min:
tutaj
czy tutaj
Na temat szpul oczywiście również milczenie z Twojej strony i jest to dość syptomatyczne, bo wszyscy ten temat jakoś tak ignorują:
tutaj
tutaj
czy tutaj
SHANKSVILLE.
Zapytałem o jedną rzecz właściwie:
1. sposób i zasięg rozrzucenia szczątków samolotu, który podobno się tam rozbił uderzając pionowo w ziemię.
W zamian otrzymałem odrobinę zupełnie niepotrzebnego sarkazmu (cyt. "panie ekspercie") oraz odpowiedź, która świadczy o tym, że nie za bardzo rozumiesz o co pytam.
Spieszę zatem wyjaśnić.
Według wersji oficjalnej, Boeing uderzył w ziemię w locie nurkowym, przy bardzo dużej prędkości, a fakt, że jedynym charakterystycznym śladem tego uderzenia, była stosunkowo niewielka dziura w ziemi, miał wynikać z tego, że był to teren byłej kopalni odkrywkowej, a więc grunt był dość miękki, bo samolot uderzył tak naprawdę w zasypane wyrobisko.
Problem w tym, że pomimo tego, fragment jednego z silników Boeinga, element ważący ok 1 tony znaleziony został jakies 700 metrów od miejsca uderzenia, a lżejsze fragmenty samolotu znajdowano na przestrzeni ok 10 kilometrów.
Skoro, jak piszesz cyt. "nie był to upadek slizgowy", to jakim cudem, szczątki samolotu znajdowano na tak rozległym terenie?
WTC7
Tutaj pytań było również bardzo niewiele i praktycznie na żadne nie otrzymałem odpowiedzi:
1. sposób zawalania się budynku
2. przyczyna zawalenia się budynku
3. kwestia "pull it"
W zasadzie napiałeś tylko, że budynek płonął prawie cały dzień, co jest tak dużym uogólnieniem, że nie wynika z tego nic kompletnie oraz, że został uszkodzony przez upadajace wieże - pólnocną (to prawda) i (sic!) południową (to niestety bzdura kompletna, bo upadek tej wieży, w najmniejszym stopniu nie uszkodził budynku wtc7).
Co z tego wynika? Nic.
Na temat tego, czy budynek "palił się prawie cały dzień" pisałem między innymi:
tutaj
i tutaj
Na temat "pull it" (ale również o "całodniowych" pożarach)
tutaj
i tutaj
Wybacz ale te dwa zdania, które byłeś uprzejmy napisać, nie wyczerpują nawet ułamka tego problemu.
Tu pozwolę sobie na małą uwagę do Zaciekawionego.
@Zaciekawiony
Napisałeś cyt. Ciekawe, a ja czytałem że już to wyjaśnili. Tylko niektóre osoby tym wyjaśnieniom niedowierzają.
To musi być jakaś bardzo świeża informacja. Możesz podać jakieś źródło? To jest jakiś nowy aneks do ostatniego raportu NIST?
Czy w tym źródle znajdę wyjaśnienie kwestii swobodnego upadku, którego zjawisko wystąpiło w trakcie zawalenia się "siódemki"?
Czyli problem, przy którym NIST poległ? Niemożliwe?
To odsyłam po raz kolejny do tego krótkiego, trzyczęściowego filmu, na którym widać, jak David Chandler postawił do kąta Shyama Sundera.
Znaleźć go można w tym linku
WIEŻE WTC1 WTC2
Tu zapytałem właściwie tylko o dwie rzeczy:
1. jakim cudem i którędy płonące paliwo przedostało na parter budynku
2. skąd wzięła się w piwnicach zawalonych wież ta "rzeka lawy" którą widzieli strażacy przeszukujacy ruiny
I tu, muszę powiedzieć - zaskoczyłeś mnie. Oczywiście nie w temacie trasy, którą pokonało płonące paliwo, żeby dotrzeć w dolne partie wież - bo to zignorowałeś.
Chodzi raczej o tą "rzekę lawy" pod gruzami.
Pozwolę sobie zacytować cały fragment, bo pierwszy raz widzę zwolennika wersji oficjalnej, który w jej obronie używa argumentów zwolenników spisku i to na dodatek argumentów dawno zdezawuaowanych i obalonych przez innych zwolenników wersji oficjalnej.
Muszę powiedzieć, że to nie lada wyczyn.
cyt.
Samo uderzenie naruszyło strukturę, a paliwo lotnicze zrobiło resztę. 1500 stopni! palenia przez godzinę, a trzeba jeszcze dołożyć reakcję z którymi to paliwo połączyło się z innymi srodkami latwopalącymi w samych wierzach, w końcu nadtopiony rdzeń nie wytrzymał i górna częśc wierzy nacisnęła na wypaloną lukę.
uff...
To już wiemy skąd ta "rzeka lawy".
Skoro temperatura płonących (w miejscu uderzenia samolotów) wież, przez godzinę (sic!) utrzymywała się na poziomie 1500 stopni, a temperatura topnienia stali, to 1400 stopni Celcjusza, to wniosek może być tylko jeden - konstrukcja tych wież się stopiła od pożaru, stopiona stal spłynęła do piwnic, gdzie zobaczyli ja później min ci strażacy , tworząc wspomnianą "rzekę lawy", a same wieże runęły.
Jesteś pewien tej temperatury? A może pomyliłeś skale?
To tak na szybko, bo gdybym się zawziął, to zarówno niewyjaśnionych problemów jak i linków do wątków, w których były one omawiane znalazłbym dużo więcej.
Ale zastanawiam się czy to ma sens, bo te tematy wiszą na forum juz jakiś czas, pytania w nich postawione wciąż czekają na odpowiedź, ludzie, którzy podjęli się odpowiedzi , na forum już nie bywają, a Ty mimo to, pojawiasz się w tym wątku i radośnie oznajmiasz, że wszystko zostało już wyjaśnione.
Serio?