Widzę że zakładając ten temat otworzyłam puszkę pandory.
A ja widzę, że z prostego (wydawałoby się) tematu, można stworzyć pretekst do dyskusji o niczym. To zadziwiające jest, chociaż nie zaskakujące, bo nie raz (na tym - ale nie tylko na tym forum) miałem okazję to obserwować.
A sprawa jest tak prosta, że aż boli.
Przypomnę.
Jakiś podkrakowski wieśniak (określenie "wieśniak" użyte nieprzypadkowo) ubzdurał sobie, że jak złapie psa, będzie go pół godziny okładał drewnianą pałką, następnie zabije i przerobi na smalec, to zarobi na bełta, utrzymanie rodziny, pół godziny szaleństwa w kasynie, czy po prostu na opłaty za prąd, gaz i tym podobne.
Pomijając kwestię kupujących ten produkt ich wiary w jego cudowne działanie ( i jego skuteczność), kwestia dotyczy TYLKO i WYŁĄCZNIE tego, że ten wsiur (znów nie można mówić o przypadku w nazewnictwie) wbił sobie do swojego pustego łba, że tylko pies odpowiednio obtłuczony drewnianą pałką, wygeneruje z siebie odpowiedniej jakości smalec.
"Smaczku" całej sprawie dodaje fakt, że dotyczy ona tych fajnych milusińskich, które zwykle witają nas merdając ogonem i radośnie szczekając, a tylko czasem (i to raczej wyjątkowo) chcą nas upierdzielić w łydkę. Filmiki z nimi, zwykle z przyjemnością oglądamy na YT i szczerzymy się jak głupi do sera, że takie pocieszne są i mądre na dodatek.
Teraz tak.
Można ten temat olać (czyli po prostu się w nim nie wypowiadać). Można się nad nim pochylić (i wyrazić swoją opinię). Ale na boga - nie rozumiem, po co dorabiać do niego jakieś wydumane teorie?
Ja rozumiem, że widok kury z obciętą głową, biegającej po podwórku, wywołał u kogoś traumę - ale jak to się ma do tematu?
Jak się ma do niego kwestia - czy ratlerek jest psem obronnym, przydatnym do ochrony mieszkania?
plizzz...
Panowie. ja rozumiem, że dobro zwierząt wszelakich, na całym bożym świecie, to jest to, o czym myślicie codziennie przed zaśnięciem (i chwała wam za to - niech wasze sny spokojnymi będą) ale... na miłość boską - dlaczego przez gardło nie chce wam przejść, że jak prosty chłop podkrakowski, zamiast uśmiercić psa (skoro już musi to zrobić) tak po prostu, przez skręcenie karku, czy tez poderżnięcie gardła - musi go pół godziny naparzać kłonicą (żeby smalec odszedł) jest po prostu zwykłym chamskim TROGLODYTĄ?
I za to, należy wziąć go za wszarz, obić mordę, a następnie zasadzić porządnego kopa w... cztery litery, tak, żeby poczuł co to ból?
To naprawdę takie trudne?
Zróbcie to, a później dzielcie ten swój włos na czworo.
Ja odpadam - to ostatni mój wpis w tym temacie, bo nerw mnie bierze niepotrzebnie.
P.S.
@Daniel.
Dla Twojej informacji. Spędziłem pół dzieciństwa na wsi. Widziałem kury "pod toporem", pomagałem "skórować" króliki, byłem przy "świniobiciu" - i potrafię rozdzielić te dwie kwestie. Powiem Ci jedno - NORMALNY chłop ze wsi może i prosty jest i niewykształcony. Ale NA PEWNO nie zrobi jednego - nie będzie się znęcał nad zwierzęciem. Niieważne, czy to jest kura ''na rosół", świnia "na święta", czy pies "przy budzie". Robi, co musi, bo tak go nauczono i nie ma czasu na sentymenty. Można się z tym nie zgadzać ale trzeba to zaakceptować. To, o czym rozmawiamy w tym temacie, nazywa się WIEŚNIAK.
I nie zasługuje na nic więcej niż tylko pogardę.
I tyle ode mnie.