Opowieść zacznę od pewnej zimowej nocy. Miałam 18 lat i spacerowałam po swoim osiedlu. W pewnym momencie zobaczyłam dobrze znaną mi postać starszego przystojneo mężczyzny, podszedł do mnie z uśmiechem i spytał się czy ja go poznaję. Ja poczułam jakąś dziwną radość i powiedziałam że tak. Nagle zniknął . Obejrzałam się za siebie, bo chciałam z nim porozmawiać. Jednak jego nie było... To było dziwne , bo akurat na tej drodze nie miał mozliwości tak szybko gdzieś zniknąć mi z oczu. Potem se uświadomiłam ,że ... był w garniturze. I że wcale go nie znałam. Poczułam tylko jakąś pustkę i smutek. Minęło parę miesięcy. Na przystanku autobusowym w środku miasta jakaś starsza Pani bacznie mi się przyglądała. Wydała mi się jakaś znajoma. W końcu podeszła do mnie i spytała czy może ze mną porozmawiać.Zgodziłam się. Ona gdy usłyszała mój głos była zmieszana i musiała usiąść. Zaczęła mi opowiadać, że kiedy była młoda znała identyczną osobę taką jak ja. Spytałam się gdzie mieszka, bo skojarzyłam ją sobie z tamtym mężczyzną. I okazało się ,że mieszkała dokładnie tam gdzie go spotkałam , spytałam się czy jej mąż żyje. Odpowiedziała ,że zmarł w zimie. Niestety nie chciałam ciągnąć dalej tego tematu , bo kobieta była dość przerażona. Poprosiłam, aby opowiedziała mi coś o sobie, Więc była emerytowaną nauczycielką, mieszkała samotnie. Wszystko było by dobrze, gdyby.. nie durne chłopacy, których spotkałyśmy idąc już osiedlem, Zaczepiali nas z durną gadką, że babcia ma bardzo ładną wnuczkę itd, Ona popatrzyła na mnie swoimi smutnymi oczami i powiedziała,że nawet i to się nie zmieniło i powiedziała ,że się śpieszy. Od tamtej pory minęło bardzo wiele lat , a ja już jej nigdy nie spotkałam. Jeśli intersuje Was moja historia mogę opowiedzieć więcej. Pozdrawiam Was serdecznie.