Skocz do zawartości


Zdjęcie

Gwałciciele niosący wolność

lądowanie w Normandii D-day wyzwolenie Francji II Wojna Światowa gwałty i rabunki

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
2 odpowiedzi w tym temacie

#1

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Gwałt w czasach Wielkiej Krucjaty. Ciemna strona wyzwolenia

Przez lata o tym nie mó­wio­no: armia, która przy­nio­sła Fran­cji wol­ność od wła­dzy na­zi­stów, za­cho­wy­wa­ła się mo­men­ta­mi nie jak wy­zwo­li­cie­le, lecz jak zdo­byw­cy. W sfe­rze seksu także.

gwalt%201.jpg
Lądowanie wojsk amerykańskich w Normandii Fot. Getty Images/FPM

W przed­dzień in­wa­zji w Nor­man­dii każdy ame­ry­kań­ski żoł­nierz otrzy­mał kopię ode­zwy swo­je­go głów­no­do­wo­dzą­ce­go. Ge­ne­rał Dwi­ght Eisen­ho­wer pisał: "Przy­stę­pu­je­cie do Wiel­kiej Kru­cja­ty, do któ­rej szy­ko­wa­li­ście się przez wiele mie­się­cy. Oczy świa­ta zwró­co­ne są na was. Pro­śmy wszy­scy Wszech­mo­gą­ce­go, aby po­bło­go­sła­wił temu wiel­kie­mu i szla­chet­ne­mu przed­się­wzię­ciu".
Latem 1944 r. do­szło w isto­cie do dwóch in­wa­zji: naj­pierw na pół­no­cy, potem na po­łu­dniu. We Fran­cji zna­la­zły się dwa mi­lio­ny alianc­kich żoł­nie­rzy, w więk­szo­ści Ame­ry­ka­nów. Sprzy­mie­rze­ni po­su­wa­li się z opóź­nie­nia­mi, ale i tak w ciągu paru mie­się­cy prak­tycz­nie całe siły nie­miec­kie zo­sta­ły ze­pchnię­te na tzw. linię Zyg­fry­da. Fran­cja była wolna – ale szyb­ko się oka­za­ło, że re­la­cje mię­dzy wy­zwo­lo­ny­mi a wy­zwo­li­cie­la­mi są da­le­kie od idyl­li.


Po pierw­sze: wol­ność do­tkliw­sza niż oku­pa­cja
Pa­ra­dok­sem "Wiel­kiej Kru­cja­ty" było to, że wielu Fran­cu­zów od­czu­ło ją bar­dziej do­tkli­wie niż samą nie­miec­ką oku­pa­cję. Ponad 30 tys. fran­cu­skich cy­wi­lów zgi­nę­ło w wy­ni­ku za­rów­no alianc­kich bom­bar­do­wań przed samą in­wa­zją, jak i już pod­czas dzia­łań na lą­dzie.
Z cza­sem front za­czął się od­da­lać od wy­brze­ża, ale żoł­nie­rzy wojsk in­wa­zyj­nych cią­gle przy­by­wa­ło. Stop­nio­wo za­czę­to od­no­to­wy­wać w Nor­man­dii coraz wię­cej przy­pad­ków gwał­tów – miej­sco­we ko­bie­ty zgła­sza­ły setki ta­kich zda­rzeń. W ak­tach za­cho­wa­ły się tylko imio­na i ini­cja­ły ofiar. I tak np. na po­cząt­ku sierp­nia 1944 r. trzech Ame­ry­ka­nów zgwał­ci­ło nie­ja­ką Ger­ma­ine O., a jeden ze spraw­ców uczest­ni­czył wkrót­ce rów­nież w gwał­cie na Ca­the­ri­ne M. Kwia­ciar­kę z Cher­bo­ur­ga zgwał­ci­ło czte­rech czar­no­skó­rych żoł­nie­rzy.

Gdyby po­le­gać na sza­cun­kach armii ame­ry­kań­skiej, trze­ba by było uznać te przy­pad­ki za mar­gi­nes. Ale zli­cza­no tylko te, które zna­la­zły finał w po­sta­ci oskar­że­nia przed sądem woj­sko­wym. I tak w sierp­niu i wrze­śniu 1944 r. dwie ame­ry­kań­skie armie sta­cjo­nu­ją­ce we Fran­cji od­no­to­wa­ły: 47 ra­bun­ków, 21 mor­derstw, 18 na­pa­dów i 67 gwał­tów oraz usi­ło­wań gwał­tów. Do lipca 1945 r. ame­ry­kań­skie wła­dze woj­sko­we od­no­to­wa­ły 169 gwał­tów. Nie­znacz­nie wyż­szej licz­by do­li­czy­li się woj­sko­wi śled­czy – praw­do­po­dob­nie dla­te­go, że kilka gwał­tów zbio­ro­wych kwa­li­fi­ko­wa­li jako osob­ne zda­rze­nia.

Ale te licz­by praw­do­po­dob­nie nic nie mówią o skali zja­wi­ska. Z ujaw­nio­nych już w XXI wieku da­nych lo­kal­nych wy­ni­ka, że w samym tylko de­par­ta­men­cie Man­che (w tzw. Dol­nej Nor­man­dii) do­szło w tym cza­sie do ponad 200 gwał­tów. Z sza­cun­ków ame­ry­kań­skie­go so­cjo­lo­ga i kry­mi­no­lo­ga J. Ro­ber­ta Lilly (za­miesz­czo­nych kilka lat temu w książ­ce "Taken by Force: Rape and Ame­ri­can GIs in Eu­ro­pe Du­ring WWII") wy­ni­ka, że w la­tach dzia­łań w Eu­ro­pie (1942-45) ame­ry­kań­scy żoł­nie­rze do­pu­ści­li się ok. 14 tys. gwał­tów, z czego ok. 3,5 tys. przy­pa­dło na rok ich walk i sta­cjo­no­wa­nia we Fran­cji (1944-45).

Po dru­gie: złe czyny bez złych pro­por­cji
Jak pisze Nor­man Da­vies, "żoł­nie­rze wszyst­kich armii po­peł­nia­ją gwał­ty. I każda armia nie­chęt­nie się do tego przy­zna­je". Zja­wi­sko, które kła­dzie się cie­niem na le­gen­dzie wy­zwo­le­nia Fran­cji, mu­si­my wi­dzieć we wła­ści­wych pro­por­cjach.
Pod­czas sze­ścio­ty­go­dnio­wej rzezi Nan­ki­nu na prze­ło­mie 1937 i 1938 r. żoł­nie­rze ja­poń­scy do­ko­na­li 20-80 tys. gwał­tów, w do­dat­ku be­stial­sko przy tym mor­du­jąc kil­ka­set ty­się­cy ludzi. Żoł­nie­rze z Ma­ro­ka wal­czą­cy pod fran­cu­ską flagą tylko w 1944 r. we Wło­szech zgwał­ci­li ok. 7 tys. ko­biet. Trud­no zli­czyć gwał­ty do­ko­ny­wa­ne przez żoł­nie­rzy We­hr­mach­tu na pod­bi­ja­nych przez nich te­re­nach – "ra­so­wa czy­stość", która miała za­bra­niać kon­tak­tów sek­su­al­nych ze Sło­wian­ka­mi czy Ży­dów­ka­mi, w wa­run­kach wo­jen­nych oka­zy­wa­ła się pu­stym ha­słem.

Poza ja­ką­kol­wiek skalą po­zo­sta­je marsz Armii Czer­wo­nej w głąb Nie­miec i póź­niej­sza oku­pa­cja tego kraju – bru­tal­ny gwałt, in­dy­wi­du­al­ny i zbio­ro­wy, był dla nie­miec­kich ko­biet nie tyle za­gro­że­niem, co do­świad­cze­niem po­wszech­nym. Ofia­rą padło we­dług róż­nych sza­cun­ków od kil­ku­set ty­się­cy do dwóch mi­lio­nów Nie­mek.
Ko­lej­ny pa­ra­doks po­le­gał więc na tym, że gwał­tów we Fran­cji było dużo wię­cej niż armia ame­ry­kań­ska kie­dy­kol­wiek chcia­ła przy­znać. A jed­no­cze­śnie ta armia za­cho­wy­wa­ła się sta­ty­stycz­nie… bar­dziej po­praw­nie niż inne. Dla fran­cu­skich ko­biet, które sta­wa­ły się ofia­ra­mi, nie było to jed­na­ko­woż żadne po­cie­sze­nie.

Po trze­cie: obiet­ni­ca sek­su­al­ne­go speł­nie­nia
Tuż przed po­przed­nią rocz­ni­cą in­wa­zji w Nor­man­dii ame­ry­kań­ska ba­dacz­ka Mary Lo­uise Ro­berts wy­da­ła książ­kę "What Sol­diers Do: Sex and the Ame­ri­can GI in World War II Fran­ce". Na uwagę za­słu­gu­je jedna głów­nych tez tej książ­ki: żoł­nie­rze wojsk in­wa­zyj­nych za­cho­wy­wa­li się we Fran­cji jak sek­su­al­ni zdo­byw­cy, bo… tego na­uczy­ła ich armia.

Ro­berts prze­ko­nu­je, że ofi­cjal­nie żoł­nie­rzy mo­ty­wo­wa­no wła­śnie tak, jak to robił ge­ne­rał Eisen­ho­wer: mieli być "ry­ce­rza­mi dobra w walce ze złem", wy­zwo­lić Eu­ro­pę spod buta hi­tle­row­skiej ty­ra­nii. Jed­nak bar­dziej dys­kret­na pro­pa­gan­da wo­jen­na ku­si­ła ich wizją ero­tycz­nej przy­go­dy. Już w 1945 r. (parę mie­się­cy po za­koń­cze­niu wojny) ko­re­spon­dent ma­ga­zy­nu "Life" pisał, że w gło­wach żoł­nie­rzy utrwa­la­no wi­ze­ru­nek Fran­cji jako "40-mi­lio­no­we­go domu uciech, któ­re­go miesz­kań­cy przez cały dzień jedzą, piją i upra­wia­ją seks".

Wo­jen­na ga­ze­ta "Stars and Stri­pes" pu­bli­ko­wa­ła przy­dat­ne "roz­mów­ki" dla wal­czą­cych w Eu­ro­pie. "Die Waf­fen nie­der­le­gen! Hände hoch!" – tyle żoł­nie­rze mu­sie­li ro­zu­mieć po nie­miec­ku. Ale po fran­cu­sku uczo­no ich nieco in­nych zwro­tów: "Masz pięk­ne oczy", "Masz męża?". "Ro­dzi­ce są w domu?". Pro­stych żoł­nie­rzy prze­ko­ny­wa­no, że gdy już prze­go­nią Niem­ców, Fran­cuz­ki po­wi­ta­ją ich z otwar­ty­mi ra­mio­na­mi i na tym by­naj­mniej nie po­prze­sta­ną.

    Mieszkańcy wielu francuskich miast i miasteczek z konsternacją wspominali, że przed wojną amerykański turysta, który szukał kobiety, pytał o właściwą dzielnicę. Teraz żołnierze nagabywali na ulicach "wszystko, co nosiło spódnicę" – w tym żony idące z mężami i matki spacerujące z dziećmi. Mieszkaniec Cherbourga zanotował: "Gdy byli tu Niemcy, musieli się chować mężczyźni. Kiedy przyszli Amerykanie, musieliśmy ukrywać kobiety"

Żoł­nie­rze, któ­rzy np. w sierp­niu 1944 r. przede­fi­lo­wa­li przez wy­zwo­lo­ny Paryż, mieli prawo w taką bajkę uwie­rzyć. "Jesz­cze nigdy w życiu nie mia­łem po­licz­ków tak ubru­dzo­nych szmin­ką!" – za­no­to­wał jeden. Na Petit Pa­la­is po­ja­wił się wiel­ki znak in­for­mu­ją­cy o tym, gdzie ame­ry­kań­scy żoł­nie­rze mogą zdo­być pre­zer­wa­ty­wy. W Pi­gal­le pro­sty­tut­ki ob­słu­gi­wa­ły ponoć 10 tys. klien­tów dzien­nie.
Ale tak ro­zu­mia­na "na­gro­da" za wo­jen­ny trud mogła spo­tkać nie­licz­nych. Na ogół miej­sco­wi oka­zy­wa­li wdzięcz­ność za wy­zwo­le­nie kraju, ale ro­bi­li to "tylko" w gra­ni­cach roz­sąd­ku. Jak to ujął pe­wien pa­ry­ża­nin, nikt nie za­mie­rzał "na widok Ame­ry­ka­nów czy­nić znaku krzy­ża – a cóż do­pie­ro mówić o od­da­wa­niu im wła­snych córek jako to­wa­rzy­szek uciech?".

Miesz­kań­cy wielu fran­cu­skich miast i mia­ste­czek z kon­ster­na­cją wspo­mi­na­li, że przed wojną ame­ry­kań­ski tu­ry­sta, który szu­kał ko­bie­ty, pytał o wła­ści­wą dziel­ni­cę. Teraz żoł­nie­rze na­ga­by­wa­li na uli­cach "wszyst­ko, co no­si­ło spód­ni­cę" – w tym żony idące z mę­ża­mi i matki spa­ce­ru­ją­ce z dzieć­mi. Miesz­ka­niec Cher­bo­ur­ga za­no­to­wał: "Gdy byli tu Niem­cy, mu­sie­li się cho­wać męż­czyź­ni. Kiedy przy­szli Ame­ry­ka­nie, mu­sie­li­śmy ukry­wać ko­bie­ty".

Po czwar­te: armia nie sprzy­ja, armia po­bła­ża
Praw­do­po­dob­nie za ok. trzy czwar­te wszyst­kich gwał­tów we Fran­cji od­po­wia­da­li żoł­nie­rze nie jed­no­stek fron­to­wych, ale od­dzia­łów po­moc­ni­czych. W pew­nym sen­sie upraw­nio­ne jest twier­dze­nie, że jedni żoł­nie­rze w walce o wy­zwo­le­nie Fran­cji na­ra­ża­li swoje życie na fron­cie, a inni psuli ich re­pu­ta­cję na ty­łach.

Do­wódz­two Wol­nych Fran­cu­zów wy­sła­ło skar­gę do Eisen­ho­we­ra – ten wydał od­po­wied­nie roz­ka­zy, po­le­cił nie lek­ce­wa­żyć, przy­kład­nie karać itd. Ale jeśli wie­rzyć wspo­mnia­nym ame­ry­kań­skim ba­da­czom: za gwał­ty ka­ra­no głów­nie w celu utrzy­ma­nia dys­cy­pli­ny wśród wła­snych od­dzia­łów, a nie dla od­stra­sza­nia po­ten­cjal­nych spraw­ców czy za­dość­uczy­nie­nia po­szko­do­wa­nym.
Ofi­cjal­ne sta­ty­sty­ki były za­ni­żo­ne także dla­te­go, że po­krzyw­dzo­ne ko­bie­ty czę­sto re­zy­gno­wa­ły z wno­sze­nia za­rzu­tów – były świa­do­me, że zwierzch­ni­cy spraw­cy na ogół będą skłon­ni ra­czej tu­szo­wać spra­wę niż zi­den­ty­fi­ko­wać i uka­rać win­ne­go. W prak­ty­ce ame­ry­kań­ska armia nie zro­bi­ła wiele, aby falę gwał­tów na Fran­cuz­kach po­wstrzy­mać. Czy mogła coś zro­bić?

Nie­ofi­cjal­nie miej­sco­we wła­dze na­ma­wia­ły do­wód­ców, aby ci ze­zwo­li­li na otwie­ra­nie domów pu­blicz­nych przy jed­nost­kach. W ten spo­sób można by było przy­naj­mniej spró­bo­wać "za­rzą­dzać" na­pię­ciem sek­su­al­nym żoł­nie­rzy i ci mie­li­by mniej­szą skłon­ność, by po­su­wać się do gwał­tów. Poza tym za­po­bie­ga­nie cho­ro­bom we­ne­rycz­nym i ich le­cze­nie spa­dło­by na ame­ry­kań­skich le­ka­rzy woj­sko­wych. Ale tego Ame­ry­ka­nie nigdy nie zro­bi­li – oba­wia­li się, że gdyby "po­li­ty­ka roz­wią­zło­ści" zo­sta­ła ofi­cjal­nie uho­no­ro­wa­na, byłby to cios dla wi­ze­run­ku armii.

Po piąte: czar­no­skó­rzy nie wal­czą, ale gwał­cą
Ofi­cjal­ne sta­ty­sty­ki armii wska­zy­wa­ły na za­sta­na­wia­ją­cą pra­wi­dło­wość. Spo­śród ponad 150 ame­ry­kań­skich żoł­nie­rzy w ja­ki­kol­wiek spo­sób uka­ra­nych za gwałt ok. 130 sta­no­wi­li czar­no­skó­rzy. Ka­ra­no ich też su­ro­wiej: spo­śród 29 roz­strze­la­nych za to prze­stęp­stwo (ska­zy­wa­no też na po­wie­sze­nie, ale i na cięż­kie ro­bo­ty) 25 to byli Afro­ame­ry­ka­nie.
Mary Lo­uise Ro­berts twier­dzi, że ame­ry­kań­ska armia – pod­czas II wojny świa­to­wej cią­gle prze­cież zdo­mi­no­wa­na przez se­gre­ga­cję ra­so­wą – szu­ka­ła w ten spo­sób ko­złów ofiar­nych. Gwałt na miej­sco­wych miał się ko­ja­rzyć wła­śnie jako prze­stęp­stwo ra­so­we, a lo­kal­ne fran­cu­skie wła­dze po cichu miały na to przy­zwa­lać.


gwalt%202.jpg
Lądowanie wojsk amerykańskich w Normandii Fot. Getty Images/FPM

Ta prak­ty­ka wy­da­je się jesz­cze bar­dziej ha­nieb­na w innym kon­tek­ście: czar­no­skó­rzy w ame­ry­kań­skiej armii mogli słu­żyć prak­tycz­nie tylko w jed­nost­kach trans­por­to­wych lub po­moc­ni­czych. Poza po­je­dyn­czy­mi od­dzia­ła­mi wła­ści­wie nie mieli żad­nych szans na wzię­cie udzia­łu w woj­nie z bro­nią w ręku. Nie­rzad­ko ame­ry­kań­skie woj­sko trak­to­wa­ło le­piej nie­miec­kich lub wło­skich jeń­ców wo­jen­nych niż czar­no­skó­rych szo­fe­rów czy me­cha­ni­ków we wła­snych sze­re­gach.
O ile wo­jen­ną hańbę zwią­za­ną z gwał­ta­mi czar­no­skó­rym łatwo można było przy­pi­sać, o tyle wo­jen­nej chwa­ły nikt nie chciał z nimi dzie­lić.

Po szó­ste: je­stem Ame­ry­ka­ni­nem i robię, co mi się po­do­ba
Cy­to­wa­ny już re­por­ter "Life" pisał, że żoł­nie­rze cza­sem eks­por­to­wa­li do Eu­ro­py ro­dzi­mą de­mo­kra­cję w spe­cy­ficz­nym wy­da­niu: "Je­stem Ame­ry­ka­ni­nem i mogę robić, co mi się po­do­ba". I ro­bi­li. Cią­gle do­ma­ga­li się al­ko­ho­lu, ro­bi­li dużo ha­ła­su, jeź­dzi­li po no­cach dżi­pa­mi wil­ly­sa – ale przede wszyst­kim wspo­mi­na­no ich sek­su­al­ną ob­se­sję.

W Reims czy Rouen skar­żo­no się na "ban­dy­tów w mun­du­rach", któ­rzy wdzie­ra­li się no­ca­mi do domów, cza­sem z bro­nią w ręku, aby "za­ba­wić się z pa­nia­mi". W Pa­ry­żu na­pa­ści, strze­la­ni­ny i bójki stały się tak czę­ste, że wła­dze roz­wa­ża­ły wpro­wa­dze­nie go­dzi­ny po­li­cyj­nej. Sama sto­li­ca Fran­cji za­czę­ła być okre­śla­na mia­nem: lean, mean sex ma­chi­ne – była sta­łym miej­scem wy­cie­czek pod­czas prze­pu­stek, a kiedy żoł­nierz tra­fiał do ta­kie­go mia­sta na 48 go­dzin, to ra­czej nie po to, by od­wie­dzić Luwr.

Naj­go­rzej było w Haw­rze, który w 1945 r. stał się por­tem dla ame­ry­kań­skich jed­no­stek opusz­cza­ją­cych kon­ty­nent. Bur­mistrz Hawru pisał do do­wo­dzą­ce­go w re­gio­nie puł­kow­ni­ka, że miesz­kań­cy mia­sta nie mogą iść do parku ani na cmen­tarz, bo gdzie­kol­wiek ob­ró­cić głowę – wszę­dzie widać ame­ry­kań­skie­go żoł­nie­rza, który za­ba­wia się z pro­sty­tut­ką.
Pół biedy, gdy cho­dzi­ło o seks za obo­pól­ną zgodą. Miesz­kań­cy mia­sta mu­sie­li or­ga­ni­zo­wać dru­ży­ny uzbro­jo­nej sa­mo­obro­ny, które miały przy­cho­dzić z po­mo­cą na­pa­sto­wa­nym ko­bie­tom.

Po siód­me: kto ra­tu­je księż­nicz­kę Ma­rian­nę…
"Spo­dzie­wa­li­śmy się przy­ja­ciół. Przy­je­cha­li dumni aro­gan­ci, za­cho­wu­ją­cy się jak zdo­byw­cy" – mówił pe­wien Fran­cuz o ame­ry­kań­skich żoł­nier­zach. To, jak "zdo­byw­cy" trak­to­wa­li fran­cu­skie ko­bie­ty, ide­al­nie łą­czy­ło się z ich sto­sun­kiem do fran­cu­skich męż­czyzn. Kom­plek­sy dzia­ła­ły tu w obie stro­ny.

Dla wielu Fran­cu­zów oku­pa­cja nie­miec­ka nie była dra­ma­tem. Ci zaś, któ­rzy z nią wal­czy­li, mieli bo­le­sną świa­do­mość, że bez Ame­ry­ka­nów wy­zwo­le­nia by nie było. A ci nie po­zwa­la­li im o tym za­po­mnieć. Czę­sto do­cho­dzi­ło do sy­tu­acji, w któ­rej żoł­nierz w mun­du­rze Wol­nych Fran­cu­zów był wy­rzu­ca­ny z baru w swoim ro­dzin­nym mie­ście, bo tam aku­rat świet­nie się ba­wi­li ame­ry­kań­scy żoł­nie­rze. Czy so­jusz­ni­cy mu­sie­li tak trak­to­wać so­jusz­ni­ków? Armia Sta­nów Zjed­no­czo­nych nie zro­bi­ła wiele, by za­dbać o ocie­ple­nie tych re­la­cji.

Dla po­rów­na­nia: gdy siłom ame­ry­kań­skim przy­szło ko­rzy­stać z go­ści­ny Bry­tyj­czy­ków, do­ło­żo­no sta­rań, aby żoł­nie­rze po­zna­li go­spo­da­rzy i ich zwy­cza­je. Od­wie­dza­li an­giel­skie domy i jedli po­sił­ki z miej­sco­wy­mi, te­sto­wa­no też pro­gram wy­mia­ny ofi­ce­rów mię­dzy dwie­ma ar­mia­mi. An­gli­cy w Afry­ce i we Wło­szech dali się też po­znać jako od­waż­ni żoł­nie­rze i godni za­ufa­nia to­wa­rzy­sze broni.
"Jeszcze nigdy w życiu nie miałem policzków tak ubrudzonych szminką!" – notował jeden z amerykańskich żołnierzy


gwalt%203.jpg
"Jeszcze nigdy w życiu nie miałem policzków tak ubrudzonych szminką!" – notował jeden z amerykańskich żołnierzy Foto: Getty Images

Ame­ry­ka­nie na­uczy­li się też sza­cun­ku do Niem­ców – tych bo­wiem po­zna­li jako twar­dych, nie­ustę­pli­wych i do­brze wy­szko­lo­nych prze­ciw­ni­ków. Do Fran­cu­zów mieli za to sto­su­nek w naj­lep­szym razie po­błaż­li­wy, a nie­rzad­ko po­gar­dli­wy.
Wielu z nich wie­dzia­ło o Fran­cji nie­wie­le ponad to, że parę lat wcze­śniej bły­ska­wicz­nie padła pod nie­miec­kim na­po­rem. Żar­to­wa­no, że pod­bój zajął Niem­com trzy dni, a i to tylko dla­te­go, że się roz­pa­da­ło. Krą­ży­ły inne lek­ce­wa­żą­ce dow­ci­py: – Ilu Fran­cu­zów po­trze­ba, żeby obro­nić Paryż? – Nie wia­do­mo, bo sami nigdy nie spraw­dza­li. Albo: – Po co Fran­cu­zi sadzą drze­wa na Po­lach Eli­zej­skich? Żeby Niem­cy mogli ma­sze­ro­wać w cie­niu.


Przy takim na­sta­wie­niu wielu ame­ry­kań­skich żoł­nie­rzy do­słow­nie uwa­ża­ło, że na fran­cu­skich "ry­ce­rzy" nie ma co li­czyć, bo ci w obro­nie swo­jej "księż­nicz­ki Ma­rian­ny" pal­cem nie kiwną. Za­ło­żyć zbro­ję, wsiąść na koń i zabić "złego smoka" musi ktoś inny. Nic dziw­ne­go, że dziel­ne­mu ry­ce­rzo­wi na­le­ży się potem jakaś na­gro­da… Czy ste­reo­ty­py tego ro­dza­ju były silne i trwa­łe? Naj­wy­raź­niej tak, skoro w USA bły­ska­wicz­nie je sobie przy­po­mnia­no po 60 la­tach, kiedy Fran­cu­zi od­mó­wi­li Ame­ry­ka­nom po­par­cia dla wojny z Sad­da­mem Hu­saj­nem.

Wojna zmie­nia do­brych ludzi w żoł­nie­rzy
Pe­wien hi­sto­ryk, mó­wiąc o spra­wie gwał­tów w Nor­man­dii, na­pi­sał rzecz dość oczy­wi­stą: "Wojna do­brych ludzi za­mie­nia w żoł­nie­rzy – i oni robią złe rze­czy. Za­mie­nia też w żoł­nie­rzy ludzi złych – i ci robią rze­czy na­praw­dę strasz­ne".
Mary Lo­uise Ro­berts przy oka­zji pre­mie­ry książ­ki pod­kre­śla­ła, że nie za­mie­rza kwe­stio­no­wać ani umniej­szać ofia­ry żoł­nie­rzy, któ­rzy w 1944 r. ru­szy­li na "Wiel­ką Kru­cja­tę". "To, co dla Fran­cu­zów zro­bi­li, było nie­zwy­kłe. Ale chcia­ła­bym, by obraz był bar­dziej re­ali­stycz­ny" – mó­wi­ła w ubie­głym roku. Rze­czy­wi­ście, w micie wy­zwo­le­nia Fran­cji nie było przez dzie­się­cio­le­cia miej­sca na niu­an­se.

Czy wsty­dli­wa spra­wa gwał­tów w wy­zwo­lo­nej Fran­cji to od­kry­cie? Rze­czy­wi­ście wnio­ski ame­ry­kań­skich ba­da­czy rzu­ca­ją świa­tło na pro­blem dotąd nie­opi­sa­ny. Czy to kon­tro­wer­sja? Tylko jeśli ktoś wcze­śniej wie­rzył, że zmo­bi­li­zo­wa­na przez Stany Zjed­no­czo­ne armia "oby­wa­te­li w mun­du­rach" skła­da­ła się z anio­łów, a nie zwy­kłych ludzi.

 

autor: Mateusz Zimmerman
źródło 


  • 3



#2

Cascco.
  • Postów: 589
  • Tematów: 9
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Zastanawiam się czy w dzisiejszych czasach byłaby podobna sytuacja. Czasy mamy inne , ale popęd seksualny chyba się nie zmienił.


  • 0

#3

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mentalność "żołdaków" (nie mylić z żołnierzami) chyba również. Inna sprawa, że wojna potrafi zmienić normalnych ludzi w bestie, które popełniają czyny nie do wyobrażenia w czasie pokoju.


  • 0






Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: lądowanie w Normandii, D-day, wyzwolenie Francji, II Wojna Światowa, gwałty i rabunki

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych