Krótkie podsumowanie 1/2.
No panowie, najważniejsze to to, że na Naszych oczach napisała się historia. O meczu Niemcy - Brazylia będzie się mówiło przez dziesięciolecia. Wydarzenie bez precedensu i kilka rekordów przy okazji:
-Brazylia nigdy nie przegrała tak dużą ilością bramek
-Nigdy nie straciła tak wielu goli
-Nigdy w historii MŚ nie padł tak wysoki wynik w fazie pucharowej
-4 bramki w 6 minut(pomijam rekordowy mecz 149:0, bo tam sobie wbijali samobóje)
W ogóle nadal jak sobie powiem 7:1 i przypomnę, że to Niemcy i Brazylia, a nie Wyspy Owcze, Malta czy San Marino to mam wrażenie, że to jakiś żart. Brazylia, jeden z faworytów, GOSPODARZ, mecz PÓŁFINAŁOWY, a wynik jak w hokeja. No, a przecież trzeba dodać, że od 30min Niemcy grali na pół gwizdka i tylko to, że mają przed sobą finał sprawiło, że wynik nie był dwucyfrowy.
Po drugiej stronie mamy marną Argentynę, marną tak bardzo, że dawno nie pamiętam tak słabego finalisty. Na internecie nawet się przewiajają głosy, że to jeden z najgorszych finalistów w historii MŚ.
2:1 z Bośnią - wymęczone, szczęśliwe i dzięki Messiemu
1:0 z Iranem - wymęczone, szczęśliwe i dzięki Messiemu
1:0 ze Szwajcarią po nudnej i brzydkiej grze
1:0 z Belgią po nudnej i brzydkiej grze + gra na czas od 10min(co?)
0:0 z Holandią - jak wyżej
Argentyna niczym Grecja w 2004, straszny antyfutbol. Nic nie grają, nic nie strzelają, zero polotu i pomysłu. Chaos i padaka. Ich plan to brak planu. Kopnij do Messiego, a może się uda. Patrząc na drużynę Niemiec i patrząc na drużynę Argentyny i obraz ich poprzednich meczy to wynik powinien być gdzieś koło 8:0. Ale to jest piłka i mam takie złe przeczucie, że to właśnie ta nic nie grająca Argentyna wygra przewagą jednej bramki.
Mecz o 3 miejsce - upokorzona Brazylia vs obrażona Holandia. Wygrają kanarki, bo są u siebie i nie mogą pożegnać się z turniejem 1:7. Holandii natomiast się nie chce grać, bo się obrazili, więc wynik może być tylko jeden.
Król strzelców - pewnie Muller, aczkolwiek mam nadzieję, że zostanie nim James Rodriguez.