...bo normalna kobieta nie ma żadnych problemów z równouprawnieniem jakie występuje obecnie. Nie ma problemu z umyciem naczyń czy posprzątaniem domu.
Tak sobie myślę, że (być może) tu właśnie tkwi clou problemu (to znaczy, pewna rozbieżność w podejściu do kwestii kobiet, ich zachowania, miejsca w hierarchii, powinności, praw, oczekiwań - i takich tam. Rozbieżność którą dostrzegam w podejściu do tematu u dyskutantów. Nie wiem, czy to jest oparte na stereotypach, obserwacjach własnych, szerszych badaniach, czy na czymś innym jeszcze.
"Normalna kobieta" - co to takiego?
@ Daniel
Kto to jest dla ciebie "normalna kobieta"?
Nie wydaje mi się, żeby moja klasa była wyjątkiem w skali szkoły, miasta czy kraju.
Ale pewności nie masz (no, chyba że...) - co nie przeszkadza ci, w pewien sposób, generalizować, bo obserwacje z najbliższego otoczenia przenosisz na dużo większą skalę i na tej podstawie wydajesz osąd.
Ja nie mówię, że tak nie jest - zwracam po prostu uwagę na fakt, że tak nie musi być tylko dlatego, że zaobserwowałeś to na jakimś małym wycinku populacji.