Nie jestem pewien czy na prawdę chcecie o tym czytać, ale streszczę wam pokrótce jak to było z czarnymi dziurami.
Już za czasów gdy obowiązywała teoria powszechnego ciążenia Newtona zdawano sobie sprawę, że jeśli natężenie siły grawitacji zależy od masy i jej skupienia w przestrzeni, i jeśli prawdziwy jest model światła jako strumienia małych cząstek, to powinny być możliwe obiekty na tyle masywne, że światłu trudno będzie z nich uciec. Przez pewien czas rozważano nawet czy da się tym wyjaśnić kolor gwiazd, ale ostatecznie lepsza okazała się teoria Maxwella o zależności temperatury i koloru światła emitowanego. Hipoteza "ciemnych gwiazd" pozostawała jednak tylko hipotezą.
Gdy Einstein przedstawił swoją hipotezę na temat względności, zasady równoważności i zasady stałości prędkości światła, już bardzo wcześnie nasunął się naukowcom wniosek, że jeśli istnieje granica prędkości, której nie przekroczy nawet światło, i jeżeli natężenie oddziaływania grawitacyjnego, wywoływanego przez zakrzywienie czasoprzestrzeni, zależy tylko od masy obiektu, która nie jest w sposób fizyczny ograniczona, to mogłyby istnieć obiekty tak masywne i gęste, że nic nie mogło by z nich uciec. Tak powstała hipoteza czarnych dziur, przez długi czas brana w zasadzie za hipotetyczny twór, który niekoniecznie się potwierdzi.
Tymczasem hipoteza o względności i równoważności została potwierdzona doświadczalnie, gdy okazało się że przewidywane przez nią ugięcie promieni gwiazd w pobliżu Słońca zachodzi i to w takiej wielkości jak przewidywała teoria, i stała się tym co znamy dziś jako Teoria Względności. Potem pojawiały się też inne potwierdzenia, zaś kolejni fizycy brali na warsztat model czarnych dziur, sprawdzając na ile odpowiada rzeczywistości.
Gdy na podstawie wyników doświadczeń ustalono już budowę atomów oraz energie utrzymujące atom w jego właściwej postaci, stało się jasne że dla obiektów bardzo masywnych i niedostatecznie rozgrzanych, ciśnienie wywołane przez nacisk zewnętrznych warstw jest tak duże, że elektrony mogą zostać wgniecione w jądra, tworząc supergęstą materię złożoną tylko z utrzymywanych grawitacją neutronów. Wkrótce zresztą potwierdziło się że znane już niewielkie, bardzo gorące gwiazdy emitujące szybkie błyski radiowe, idealnie pasują do tego obrazu, wykazując takie właściwości, jakie przewidywała hipoteza.
Jeśli jednak pulsary potwierdzały istnienie supergęstych obiektów ze zgniecionej materii, mających średnicę kilkunastu kilometrów i masę większą od Słońca, to co w przewidywanymi przez hipotezy obiektami jeszcze gęstszymi, tam silnie zgniecionymi, że prędkość ucieczki na ich powierzchni przekracza prędkość światła?
Hipoteza przywidywała, że takie obiekty będą ściągać materię z okolicznej przestrzeni, zarazem jednak nie będzie ona spadała na jego powierzchnię na wprost - materia posiadająca pewien moment pędu powinna organizować się w płaski dysk wirującej i przybliżającej się materii. W dysku tym powinna ulegać jonizacji i coraz większemu rozgrzewaniu aż w wyniku rozpędzania w polu grawitacyjnym powinna emitować promieniowanie rentgenowskie. Natężenie tego promieniowania powinno przekraczać możliwości zwykłych gwiazd.
Ponadto taki obiekt bardzo słabo świeciłby w zakresie widzialnym, oraz oczywiście wywoływałby potężne oddziaływanie grawitacyjne. Zarazem jednak jeśli taka dziura by wirowała, to powinna posiadać silne pole magnetyczne. Jego linie w wyniku obrotu dziury ulegałyby w przestrzeni skręceniu w pobliżu biegunów magnetycznych, i umożliwiałyby części przyspieszonej materii na ucieczkę z bardzo dużymi prędkościami
Zaczęto więc szukać obiektów, które by pasowały do tych cech. Niektóre centra galaktyk emitowały strumienie materii o prędkościach bliskich prędkości światła, jak na przykład galaktyka M 87. Oprócz tego znano gwiazdopodobne źródła emisji radiowej, nazywane kwazarami, które okazały się centrami odległych galaktyk. Ich jasność zmieniała się w ciągu kilku dni, zatem musiały być obiektami zwartymi i niewielkimi. Nie udało się znaleźć innego wyjaśnienia niż czarne dziury, toteż hipoteza czarnych dziur zyskała potwierdzenie obserwacyjne.
W późniejszym okresie znaleziono inne klasy obiektów pasujących do cech czarnej dziury, na przykład radioźródło Cygnus X , które okazało się być emitowane przed układ podwójny zawierający błękitny nadolbrzym i tajemniczy obiekt o masie 15 słońc i niewielkiej średnicy, wirujący 800 razy na sekundę i emitujący gigantyczne iości promieniowania radiowego. Tylko czarna dziura pasuje do takich cech.
Kolejne przypadki to choćby radioźródło Sagittarius A leżące w centrum naszej galaktyki, jego wielkość to 0,5 minuty świetlnej czyli 6% odległości Ziemia Słońce, zaś z ruchu pobliskich gwiazd wiadomo, że ma masę 4 milionów słońc.
Zaczęło się od hipotezy która przewidywała obiekty o pewnych właściwościach, potem znaleziono takie obiekty i hipoteza stała się teorią. Tym o co teraz naukowcy się spierają, jest kwestia tego z czego taki obiekt się składa i jak bardzo jest czarny, ale same jego istnienie nie jest "tylko teorią".