Ukazał się w internecie cały tekst sztuki. Linki do Wyborczej dziwnie działają (strona wyświetlana przez link nie wyświetla całości) więc wpiszcie w google "golgota picnic teks" i zobaczcie pierwszy wynik.
Fragment:
Grubaska, która jest moją sąsiadką, uprawia jogging w każdą niedzielę o dziewiątej, lecz natura nie wybacza i nie udaje jej się zgubić ani grama tłuszczu, spędza jedynie gorzkie niedzielne poranki wciśnięta w żółty dres, biegając po parku i słuchając gównianej muzyki z cudownego urządzonka: dzięki MP3 możesz biegać jak szalony, nie szkodząc piosenkom. Można słuchać Schuberta, bo Schubertowi nic się nie dzieje, choćby człowiek rozbijał się po wszystkich parkach miejskich, zatykając sobie uszy Schubertem. Ale ludzie wybierają co innego, gdy idą biegać i naprawiać to, czego natura im odmówiła; wybierają "Me gusta la gasolina" albo jakiegoś innego śmiecia, co im rytm wybija.
Raz dachowałem samochodem sześć razy po to, by sprawdzić, czy "Pasja według św. Mateusza" Bacha wytrzyma.
Wypadek był ciekawy, lało jak z cebra, a w samochodzie grała "Pasja" .
Specjalnie straciłem kontrolę i wjechałem prosto w beton oddzielający jeden z pasów autostrady, toczyłem się jak kości rzucone na stół przez samego diabła, a przez rozbite okna leciał na mnie ten sam deszcz, który zmoczył Jakuba Apostoła, tak przynajmniej myślę, bo rozpieprzyłem się na autostradzie w Galicii.
Stopą usiłowałem zahamować, jedną ręką kręcić kierownicą, a drugą zasłonić twarz, żeby kawałki szyby nie podziurawiły mi gęby, lewym uchem słuchałem, jak mój labrador zawodzi na tylnym siedzeniu, a prawym uchem słuchałem uważnie "Pasji według św. Mateusza". I nic mi nie umknęło. Potem nastąpiło coś, czego nie przewidziałem, tzn. nie wziąłem pod uwagę ognia.
Gdy auto zaczęło się palić jak węgiel, który kupują w Madrycie czy w Paryżu, żeby rozpalić ogień w kominku w wynajętym domu na wsi albo żeby rozpalić grilla - ludzie z miasta nie potrafią rozpalić ognia drewnem, papierem i zapałką - mówiłem, że kiedy samochód zapalił się jak ten węgiel, co sprzedają w Leroy Merlin, "Pasja" zaczęła się topić i impreza zaraz się skończyła. Po chwili słyszałem już tylko skowyt mojego psa na tylnym siedzeniu i skwierczenie ognia. Mówi się, że ogień skwierczy, bo to takie utarte określenie, ale tym razem nie było skwierczenia ognia, tylko najbardziej zniewalający dźwięk, jaki w życiu słyszałem, dźwięk gorączki. Coś w stylu oddalonego kontrabasu.
Płomienie były jednocześnie gorączką i hałasem, były tym, co nazywa się gorącem, nie paleniem. Gorąc jak pasja.
Zrozumiałem wtedy, dlaczego piekła Fra Angelico, które tyle razy miałem przed oczami we Florencji, nieustannie mąciły mi w głowie. Słuchałem muzyki z obrazu i poczułem żar na własnej skórze. A był to przyjemny żar, który kołysał mnie w swoich ramionach.
Miałem zasnąć w ogniu, ale wtedy pomyślałem, że za chwilę przyjedzie na ratunek karetka, i strasznie mnie to wkurzyło. Wnerwiało mnie, że mieli przyjechać na ratunek.
Miałem wizje - jak ich nie mieć, skoro po wypadku miałem rozbitą głowę, a siedzenia samochodu i moje ubrania zaplamione były na ciemnoczerwony kolor krwi, której żaden malarz nie maluje taką, jaka naprawdę jest - miałem wizje, czy też przywidzenia, które mnie zawstydzały, i chciałem ich uniknąć.
Widziałem, jak strażacy i pielęgniarze wyjmowali moje ciało z płonącego samochodu, jak wężami gasili płomienie, tarmosili mnie za ramię i odciągali nagiego, spalonego, skąpanego we krwi. Festiwal kolorów na moim ciele.
Widziałem siebie na głównym miejscu "Zdjęcia z krzyża" Rogiera van der Weydena, a obok kolesiów z narzędziami do cięcia blachy samochodu.
Ciągniemy za sobą niepokojące dziedzictwo wizualne, koszmar na płótnach, deskach i papierze.
Jeżeli człowiek się postara, to może uda mu się zapomnieć słowa, ale od obrazów się nie uwolni.
Chrystus na krzyżu jest Chrystusem na krzyżu, gwóźdź, krew, rany wbijają się w mózg jak uderzenia pięścią, jakby cię bił Mike Tyson.
Spadkobierców takiego dobytku ikonograficznego nie powinno dziwić, że ludzie wypychają się z okna albo bzykają dzieci, albo że są tacy, którym nie wystarczy wbić nóż 50 razy w to samo ciało, albo ludzie, którzy lubią kręcić filmy snuff, i ludzie, którzy wysyłają wojska w różne zakątki świata, i tacy, co za jednym razem potrafią zeżreć dziesiątki big maców zalanych litrami czarnego napoju.
Muzeum Prado, Luwr, Muzeum Sztuk Pięknych w Brukseli i w Antwerpii, Galeria Uffizi, Galeria Albertyńska, Akademia, Stara Pinakoteka, Muzeum Historyczne w Wiedniu, wszystkie te piękne budynki muszą stać się pożywką dla ognia.
Nikt nigdy nie powinien był dawać przyzwolenia na te przerażające drogi krzyżowe, krzyże i łzy, otwarte rany i palce, które w nich grzebią, propagandę perwersji, udręki i okrucieństwa stworzonych wyrafinowanymi technikami.
Użytkownik Zaciekawiony edytował ten post 29.06.2014 - 11:31