Jeśli chciano wiedzieć kto leciał, to zbierano paszporty w jedno miejsce.
Jeśli by chciano wiedzieć kto leciał, to sprawdzano by listy pasażerów - to jest zdaje się standardowa procedura w takich przypadkach.
Ani ratownikom, ani przedstawicielom OBWE, ani tym bardziej separatystom, że o mieszkańcach okolicznych miejscowości nie wspomnę, taka wiedza nie była do niczego potrzebna.
część torb i bagaży spłonęła, część nie, zwłaszcza te które wysypały się z luku w powietrzu.
Tak jak wspominałem wcześniej, paszporty ma się albo przy sobie albo w bagażu podręcznym.
To nie to samo co paszport w WTC.
Nikt tego nie twierdzi - tam, szczęśliwe znalezienie odpowiedniego paszportu, to był ślepy traf. Ktoś go przypadkowo znalazł na ulicy i przyniósł jednemu z agentów.
OK - żeby nie było, że próbuję na tych paszportach zbudować jakąś (jakąkolwiek) teorię.
Nie - nie próbuję.
Odnotowałem to tylko jako ciekawostkę, odnosząc się do tej przedstawionej wyżej (i parę dni wcześniej) teorii.
Póki co, na miejscu tragedii dalej trwają walki, pomimo deklaracji składanych kilkanaście dni temu. Inaczej mówiąc - sytuacja jest patowa.