Śledztwo w sprawie zestrzelenia malezyjskiego Boeinga nad Ukrainą nadal trwa i póki co nie zanosi się, że prędko usłyszymy o jego wynikach ale w sprawie tej katastrofy, niejako na drugim planie, coś się jednak dzieje i przedostaje do mediów.
Jest to dalszy ciąg sprawy pozwu złożonego przez pełnomocnika niemieckich ofiar tej katastrofy.
Bo oto pojawiły się przesłanki świadczące o tym, że władze ukraińskie nie dość, że miały świadomość zagrożenia czyhającego na przelatujące nad jej terytorium pasażerskie samoloty rejsowe, to nie zrobiły nic aby temu zapobiec albo raczej - zrobiły bardzo niewiele. Chociaż mogły i powinny były zrobić dużo więcej.
Poniżej artykuł poświęcony temu wątkowi.
Pozwoliłem sobie podkreślić w nim najbardziej ciekawe moim zdaniem fragmenty.
Wynika z nich ni mniej, ni więcej, że chociaż kwestia ustalenia bezpośredniego winnego tej tragedii nadal pozostaje otwarta (co dziwne jest o tyle, że już praktycznie na drugi dzień po katastrofie, wszyscy zgodnym chórem wskazywali sprawców), to Ukraina wcale nie powinna czuć się tak zupełnie zwolniona z współodpowiedzialności za to zdarzenie.
Jak rozstrzygnie Europejski Trybunał Praw Człowieka, trudno na dzień dzisiejszy wyrokować, jednak w świetle podkreślonych fragmentów artykułu, wydaje się, że są mocne podstawy ku temu żeby to czego nie zrobiono nazwać, co najmniej, poważnymi zaniedbaniami.
Ale do rzeczy.
Lot MH17: Czy Ukraina mogła zapobiec katastrofie?
Ukraina mogła zapobiec strąceniu samolotu pasażerskiego, gdyby zamknęła przestrzeń powietrzną nad swoim krajem, uważają rodziny niemieckich ofiar, które wniosły skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Ukraińskie władze unikają rozmów o współwinie za strącenie malezyjskiego samolotu pasażerskiego 17 lipca 2014 nad ich krajem. Pracownik ukraińskich władz lotniczych w ostatniej chwili odmówił zaplanowanego wcześniej anonimowego wywiadu.
Tylko Wołodymyr Hrehorecki, były szef oddziału bezpieczeństwa lotniczego w Charkowie był gotów do udzielenia DW wyjaśnień w tej sprawie. Powiedział, że Agencja Lotnictwa na Ukrainie nie ponosi żadnej winy za zestrzelenie malezyjskiego Boeinga MH17. - Skąd ten urząd czy rząd, miały wiedzieć, że separatyści dostali broń, za pomocą której można strącać samoloty, lecące na dużych wysokościach? Nic o tym nie wiedzieliśmy.
Ciężkie zarzuty pod adresem Kijowa
Elmar Giemulla jest innego zdania. Berliński profesor jest doradcą trzech spośród czterech niemieckich rodzin ofiar katastrofy MH17. Chcą one, żeby Ukraina stanęła przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka (ETPC) w Strasburgu. W ramach zadośćuczynienia żądają miliona dolarów za każdą ofiarę katastrofy.
W latach dziewięćdziesiątych XX wieku, Giemulla był doradcą rosyjskiego rządu ds. prawa lotniczego.
W skardze udostępnionej DW podkreśla się, że śmierć pasażerów spowodowana została przez zaniechanie spoczywającego na Ukrainie obowiązku zapobiegnięcia katastrofie. „Wbrew obowiązkowi prawnemu Ukraina nie zamknęła przestrzeni powietrznej do wysokości, na jakich zazwyczaj latają samoloty pasażerskie”. Ukraina po prostu nie chciała stracić „wysokich opłat za przeloty nad swoim terytorium”.
Giemulla liczy, że decyzja w sprawie przyjęcia skargi lub też jej odrzucenia zapadnie w ciągu 6 miesięcy (ETPC może skargę odrzucić, ponieważ nie została, zgodnie z przepisami, wniesiona najpierw do sądu w danym kraju).
Holandia: MH17 został podziurawiony przez „wiele małych obiektów”
Od strącenia Boeinga 777 malezyjskich linii lotniczych, który leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur, minęło 5 miesięcy. 298 osób poniosło śmierć.
Odpowiedzialnością za katastrofę Ukraina obarcza prorosyjskich separatystów, choć również Rosję.
„W samolot pasażerski trafiła rakieta baterii systemu przeciwrakietowego „Buk-M”, która pochodzi wraz z załogą z Rosji” – oświadczył w ubiegłym tygodniu w Australii prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.
Rosja i separatyści odpierają te zarzuty.
We wstępnym raporcie holenderskiej Rady Bezpieczeństwa podkreśla się, że MH17 został podziurawiony przez „wiele małych obiektów”.
Możliwa błędna ocena sytuacji przez linie lotnicze
Już w pierwszych godzinach po katastrofie zastanawiano się, dlaczego w ogóle samoloty pasażerskie latają nad obszarami walk.
Generalnie wiadomo, że przeloty nad regionami zapalnymi nie są niczym nowym. Samoloty pasażerskie przelatują też nad obszarami Afganistanu i Iraku.
Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego nie przejmuje za to żadnej odpowiedzialności: „Zamykanie przestrzeni powietrznej należy do zadań poszczególnych państw”.
Potwierdziła to też wobec Deutsche Welle Europejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej (Eurocontrol).
Po aneksji Krymu przez Rosję Eurocontrol i inne organizacje zaleciły omijanie tego półwyspu. Niektóre linie lotnicze zmieniły swoje trasy, inne nie, żeby zaoszczędzić czas i pieniądze.
Zestrzelenie Antonowa powinno być sygnałem alarmowym
Adwokat rodzin ofiar i niektórzy eksperci uważają jednak, że w związku z innym incydentem Kijów powinien był zamknąć przestrzeń powietrzną. 14 lipca, a zatem trzy dni przed katastrofą Boeinga, z wysokości ok. 6500 m strącono niedaleko Ługańska samolot transportowy Antonow 26.
Ekspert sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) powiedział w wywiadzie dla zachodnich mediów, że coś takiego było możliwe tylko przy zastosowaniu systemu obrony przeciwrakietowej.
Ukraina była świadoma niebezpieczeństwa?
Po tym incydencie ukraińska Państwowa Agencja Lotnictwa zamknęła przestrzeń powietrzną z ok. 7925 do 9750 metrów, a tym samym prawie do wysokości lotów maszyn cywilnych.
Dla berlińskiego adwokata Giemulli jest to dowód na to, że Ukraina świadoma była tego niebezpieczeństwa. MH17 został strącony z wysokości blisko 10 060 metrów.
W opinii zachodnich ekspertów lotniczych, jak choćby profesora Sigmara Stadlmeiera z Uniwersytetu w Linzu w Austrii, zamknięcie przestrzeni powietrznej byłoby „skutecznym środkiem”. „W ten sposób można by uniknąć zagrożeń, których rząd ukraiński nie jest w stanie kontrolować” – powiedział DW Stadlmeier .
Decydujące godziny przed katastrofą
Wiele wskazuje na to, że rząd Ukrainy wiedział bezpośrednio przed katastrofą Boeinga 777 o nowej broni separatystów.
„Mamy informacje, że na terytorium Ukrainy dotarł sprzęt, również system Buk, za pomocą którego można strącać samoloty z dużych wysokości" – oświadczył rzecznik Rady Bezpieczeństwa Ukrainy Andriy Łysenko na konferencji prasowej 17 lipca w Kijowie.
Ukraina miałaby zatem kilka godzin na zapobiegnięcie katastrofie Boeinga 777, zakładając szybką ocenę zagrożenia przez wszystkie władze i szybką reakcję.
autorzy: Roman Gonczarenko, DW / Iwona D. Metzner
źródło
Kwestię wiedzy o posiadaniu przez separatystów zestawów BUK potwierdzają też informacje zawarte w jednym ze wcześniejszych artykułów poświęconych tej sprawie, które zamieszczałem wyżej.
Dwa cytaty:
"Agencja AP zwraca uwagę, że na trzy godziny przed katastrofą malezyjskiego boeinga 777 pisała o obecności przeciwlotniczych systemów rakietowych Buk M-1 we wschodniej Ukrainie."
"Ukraińskie władze podały, że na kilka dni przed katastrofą na swym terytorium wykryły obecność co najmniej jednego systemu Buk."
link
Twierdzenie zatem, że władze ukraińskie nie mogły nawet przypuszczać, że cywilnym samolotom może grozić jakiekolwiek niebezpieczeństwo, można śmiało porównać do wypowiedzi najwyższych przedstawicieli rządu amerykańskiego, którzy zaraz po 11 września, pomimo wcześniejszych (bardzo precyzyjnych) ostrzeżeń ze strony własnego wywiadu, twierdzili, że do głowy im nie przyszło, iż samoloty pasażerskie mogą posłużyć jako narzędzie ataku na budynki.