Zastanawiam się, co za kretyn, pozwolił malezyjskiemu pasażerowi lecieć nad strefą, gdzie są prowadzone działania wojenne. Przecież wczoraj separatyści zestrzelili ukraiński Su-25 lecący również na dużej wysokości. Z wysokości 10 km trudno rozpoznać transportowego Iła od pasażera.
Pytanie, zadane w tak chętnie minusowanym wpisie wydaje się być jednak zupełnie zasadne.
Tym bardziej, że parę dni wcześniej, w tym samym rejonie, został zestrzelony ukraiński An-26 lecący na podobnej wysokości (przynajmniej według relacji medialnych) co malezyjski Boeing.
Poniżej odpowiedź na pytanie Kpiarza
cyt.
"Coraz częściej pojawia się także pytanie, dlaczego pozwolono, by pasażerski samolot przelatywał nad terenem ogarniętym wojną. - Popełniono straszny błąd, wysyłając samolot przez Ukrainę – przyznali dziś przedstawiciele malezyjskich linii lotniczych.
Boeing 777, który roztrzaskał się na ukraińsko-rosyjskim pograniczu, leciał niewiele ponad 300 metrów nad strefą zakazu lotów, wyznaczoną przez ukraińskie władze – podaje dziś brytyjski "The Independent". To najniższy pułap, jaki wolno mu było osiągnąć – podkreśla.
Dlaczego w ogóle lecący do Kuala Lumpur samolot się tam znalazł? Przedstawiciele linii lotniczych Malaysia Airlines oświadczyli, że wybrana przez samolot trasa była zadeklarowana jako bezpieczna przez ONZ-owską Międzynarodową Organizację Lotnictwa Cywilnego. Fakt, że "przestrzeń powietrzna, przez którą leciał samolot, nie podlegała żadnym restrykcjom", potwierdziło również Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Powietrznego (IATA)."