Rozmawiałem z osobą która służyła w 1PSK, otwarcie mi powiedział że w razie wojny wszystkie siły specjalne uciekają w las, bo nasz obrona nie wytrzyma dłużej niż 2 tygodnie, a bardziej się przydadzą gdy będą szkolić ludność cywilną i prowadzić wojnę partyzancką.
Smutny to fakt, ale obecnie pakt Północnoatlantycki nie gwarantuje nam pomocy militarnej, dlatego nasze wojska nie mają szans w otwartej wojnie.
Ze 100 tys. armii na pierwszy rzut jesteśmy w stanie wystawić 10 tysięcy, dodam jeszcze że około 50% naszych wojsk stanowią urzędnicy.
Ale wracając do tematu, to czy poszedłbym walczyć?
Rodzie wychowali mnie patriotycznie, opowiadali wiersze, dzięki czemu pokochałem swój kraj.
Osoba która "nie widzi sensu walki, bo rządzą nami tumany" jest albo krótkowzroczna, albo nie zna historii.
Osobiście, chwyciłbym za broń, ze względu na historię, rodzinę, obowiązek wobec państwa. Umrzeć na polu chwały to zaszczyt, na pewno większy niż śmierć otulona demencją starczą czy inną przypadłością związaną z efektem przemijania.
Poza tym, każdy kiedyś umrze, nikt nie żyje wiecznie a jeżeli moja ofiara ma się przychylić do szali zwycięstwa, to jestem ją w stanie ponieść.