Bajzel jaki pozostawili po sobie w Iraku Amerykanie jest ta wielki, że aż trudno to ogarnąć. Kraj, który normalnie funkcjonował został pozbawiony dyktatora i upadł. Podobnie uczyniono zresztą w Libii, która płonie do dzisiaj. Na terenie Iraku pewne podejrzane indywidua ogłosiły niedawno powstanie tak zwanego Państwa Islamskiego. Dzisiaj po raz pierwszy USA zbombardowały pozycje tych Islamistów powracając do wojny w Iraku.
Po oficjalnym wyjściu z Iraku, Stany Zjednoczony uznawały przynajmniej pozory normalności w tym zdemokratyzowanym na siłę kraju. Wszyscy nauczyli się ignorować to, że codziennie setki ludzi ginie w zamachach terrorystycznych. Teraz jednak sytuacja jest dużo poważniejsza, bo nieodpowiedzialna wojenka pod wątłymi przesłankami doprowadziła do restytucji Kalifatu, co wzmaga ryzyko rozpętania wielkiej wojny religijnej, która może ogarnąć cały zamieszkiwany przez muzułmanów świat.
Jeszcze do tego całego bigosu na wschodzie Ukrainy potrzebni nam zarzynający nas Islamiści. Warto zaznaczyć, że wyznawcom Allaha już kazał się szykować na wojnę ich samozwańczy przywódca, Kalif Al-Baghdadi. Jednak dopóki z podatków bogatego zachodu funduje się dostatnie życie europejskich Arabów, można liczyć na spokój. Gdy jednak strumień pieniędzy się skończy zacznie się wielkie plądrowanie.
Można powiedzieć, że dzisiaj rozpoczęła się trzecia wojna iracka. Amerykanie dokonały dzisiaj bombardowania na froncie wojny prowadzonej między islamskimi bojownikami, a Kurdami. Trwa tam od niedawna regularna kampania wojenna z wykorzystaniem artylerii i to właśnie pozycje islamistów z ISIS były pierwszym celem amerykańskich ataków. Wiadomo, że bombardowania dokonano operując z lotniskowca George Bush. Wykorzystano do tego naprowadzane laserem bomby zrzucone z dwóch samolotów F/A-18 Hornet.
żródło - ZnZ.pl