Na świecie zdarzają się różni ludzie. Czasem wnoszą światłe idee, nowe wynalazki i odkrywcze teorie, a czasem... a czasem pojawia się ktoś kto znowu odkrył perpetuum mobile, stwierdził że Ziemia jednak jest płaska a Księżyc jest zbudowany z wyschniętego sera. Zwykle omijani szerokim łukiem znajdują swą niszę w internecie. Tutaj mogą publikować swoje teorie, propagować na cały świat i co ciekawsze często znajdują zainteresowanych. Ich dzieła stopniowo rozrastają się w grube tomiska, a przed nazwiskiem pojawiają się różne tytuły, na przykład profesor (uzyskany na prywatnej, nie uznawanej uczelni bioenergoterapeutycznej), czy doktor, nabierają powagi i wydają się coraz bardziej wiarygodni. Niektórzy rzeczywiście mają tytuły naukowe, ale z dziedzin zupełnie różnych od tych, którymi się zajmują.
Tacy "naukowcy" zdarzają się coraz częściej. Niektórzy rozpoczęli działalność już tak dawno temu, że ich idee rozpowszechniły się na zasadzie bezrefleksyjnie powtarzanego memu - przykładem powszechna opinia, że ludzie z małą głową muszą być głupsi od tych z dużą, wywodząca się z frenologii.
Ponieważ w ostatnim czasie natknąłem się z paroma takimi przypadkami, postanowiłem stworzyć takie małe zestawienie kilku odjechanych:
1. Anatolij Fomenko
Twórca systemu Nowej Chronologii. Na podstawie matematycznych porównań tekstów historycznych stwierdził, że kolejności i daty panowania królów w dynastiach starożytnych odpowiadają tym średniowiecznym, zaś takie wydarzenia jak najazdy, wojny czy kataklizmy, powtarzają się w starożytności i średniowieczu. Wysnuł z tego wniosek że cała Starożytność została wymyślona w średniowieczu przez kronikarzy, którzy przepisali współczesne wydarzenia, zmieniając nazwy i daty, zatem opisane zdarzenia starożytne wydarzyły się w rzeczywistości w średniowieczu. Jezus urodził się w XII wieku w Stambule, dawni królowie Francji i Anglii to w rzeczywistości cesarze Bizancjum, a cała kultura bierze swój początek z wydarzeń na terenach dzisiejszej Rosji.
Wszystkie opisy wydarzeń z czasów wcześniejszych niż X wiek zostały sfałszowane we wszystkich krajach. Radiodatowanie jest niewiarogodne, a dendrochronologia nie potrafi datować drewna starszego niż X wiek.
Tak rzecz się przedstawia w jego książkach. Całość uzupełniają piękne grafiki mające pokazywać jak idealnie symetryczne są listy królów:
Przy czym będącą dowodem prawdziwości teorii powtarzalność czasów panowań i symetrię otrzymuje swobodnie dodając do siebie czasy panowań różnych władców i przestawiając ich kolejność. Czasem na jeden punkt na osi czasu przypada do pięciu królów, mających być jedną osobą, których łączny czas panowania odpowiada czasom dla łącznie trzech królów z innej listy. Punkty rozmijające się w czasie o kilka lat są umieszczane na tej samej wysokości. Niektórzy królowie są zamienieni miejscami, np. w grafice na temat dynastii cesarzy bizantyjskich, Konstantyn VIII następuje po Konstantynie X. Postępując w ten sposób i dowolnie rozciągając oś czasu, uzyskuje Fomenko idealną symetrię.
Jerzy Kijewski
Twórca teorii Przesilenia Grawitacyjnego, zaś od niedawna specjalista od betonowych neolitycznych budowli, błędnie uznawanych za starożytne świątynie, średniowieczne zamki, XIX wieczne fabryki i socrealistyczne bloki.
Wedle jego teorii pierwotnie Ziemia nie miała Księżyca. Jego przechwycenie 10 tyś. lat temu zaowocowało zmianami klimatycznymi i katastrofą znaną jako Potop. Około 2500 lat p.n.e. Księżyc znalazł się na bliskiej orbicie geostacjonarnej i osłabił swoją grawitacją przyciąganie ziemskie do tego stopnia, że ludzie lekko jak piórko przestawiali głazy, budując megality. Osłabienie grawitacji rozmiękczyło skały, które stały się miękkie jak glina modelarska, więc można było je ciąć nożem i wycinać idealnie do siebie pasujące bloczki. Wszystkie megality pochodzą z tego okresu, a dane wskazujące, że Piramidy zbudowano dwa millenia wcześniej, albo że miasta Inków pochodzą z XII wieku są fałszerstwem archeologów. Z tego okresu pochodzą też rzymskie budowle, rzekomo zbudowane tysiąc lat po tym okresie.
Niedawno spotkał się z teorią starożytnego betonu, tłumaczącą że bloki Piramid były odlewane z szybko schnącego betonu, co tłumaczy tajemnicę transportu na duże wysokości. Zaadaptował ją na swoje potrzeby, stwierdzając że ten beton jest neolityczny, a megality są odlewanym w dużej formie Monolitem, wyrzeźbionym tak, aby wyglądało że jest zbudowany z bloków kamiennych. Paleolityczni byli tak zaawansowani, że upodabniali beton do skał, ceglanego muru czy drewnianych belek, okazjonalnie stosując elementy żelazne. Każdy mur, w którym zamocowane są żelazne elementy, pochodzi z neolitu, a tłumaczenia że dom zbudowano niedawno, zaś te elementy to barierki, końce kotew murowych, blaszane pokrycie dachowe czy klamry wzmacniające, są fałszywe.
Często do monolitycznych murów dostawiano kratownicowe konstrukcje z żelaza lub betonu udającego drewno, wyglądające jak podpory bądź stemple. Ponieważ neolityczne monolity są bardzo trwałe i nie rozsypują się przez tysiące lat, nie mogły to być rzeczywiste podpory, lecz magiczne elementy mające odganiać Diabła (czyli grawitację). Każdy budynek wsparty taką konstrukcją jest neolityczny. Na tej podstawie Kijewski datuje na paleolit rzekomo średniowieczny kościół w Gnojniku, odlany wraz z pęknięciami sugerującymi, że budynek grozi zawaleniem; paleolityczne są też gdańskie spichrze, pewne amerykańskie budynki fabryczne czy pewna rzekomo socrealistyczna kamienica na Bałutach. Przykładem ilustracja z jego strony internetowej:
Do teorii włączył też rozważania na temat rozwoju człowieka, twierdząc, że nasi przodkowie aż do 10 tyś. lat temu nie byli ludźmi tylko bezrozumnymi, nieświadomymi zwierzętami, pozbawionymi umiejętności myślenia ale z dużym instynktem. Te bezrozumne zwierzęta, całkiem przypadkowo i bezwiednie osadziły krzemienne ostrza na kijach, instynktownie zgromadziły materiały, wytworzyły z nich trwałe barwniki i zupełnie przypadkowo, bez udziału wyobraźni, namalowały prehistoryczne zwierzęta i sceny polowania na ścianach jaskini. Zupełnie przypadkowo zdarzało się im podnieść płonący kij z drzewa uderzonego piorunem, instynktownie zanieść do jaskini i bezrozumnie podtrzymywać płomień przy pomocy nieświadomie zbieranego drewna a nawet bez udziału rozumu piec mięso nad tym ogniem. Tak samo bezrozumnie zdarzało się im grzebać zmarłych, tworzyć wisiorki, nacinać wzorki na kościach i drewnie. Skąd to wie? Nie bardzo wiadomo, ale wie.
Jan Pająk
Teoretyk Grawitacji Dipolarnej. Doktor inżynier informatyki. Wynalazca nie zbudowanej komory oscylacyjnej i magnetokraftu - napędu antygrawitacyjnego używanego przez UFO. Ostrzega ludzkość przed złymi kosmitami o gadzim wyglądzie, którzy rządzą światem i szkodzą ludziom, wywołują katastrofy, wypadki drogowe, choroby i zmiany zachowania - stanowiąc polski odpowiednik Davida Icke. Kosmici ci są istotami podupadłymi moralnie i atakują tych, których moralność została osłabiona. Całość poglądów na właściwe zachowania moralne, na prawa fizyki, z naukowym dowodem na istnienie Boga (opartym na przykład na obserwacjach UFO) włącznie zawarł w filozofii nazwanej Totalizmem, opisanej w kilku tomach Monografii tematycznych. Jest to filozofia tak obszerna, że tłumaczy wszystko. Znajduje nawet wyjaśnienie dla faktu, że większość ludzi w nią nie wierzy.
W swojej teorii grawitacji wychodzi z założenia, że pola monopolowe, jak elektryczne, mogą tylko odpychać ciała, a dipolarne, jak magnetyzm, mogą tylko przyciągać. Jak to pasuje do odpychających się magnesów nie wiem, ale wyciąga stąd wniosek że skoro grawitacja przyciąga, to musi być dipolem.
Dalsze dowodzenie opiera się na dosyć dziwnych konceptach filozoficznych; pierwszy dowód opiera się na wymyślonej przez niego zasadzie, że jeśli jakiś opis jakiegoś zjawiska jest poprawny to nie da się znaleźć pokrewnych opisów mu zaprzeczających - czyli brak tez przeciwko ma automatycznie dowodzić prawdziwości, co akurat jest jednym z podstawowych błędów logicznych, za pomocą którego można dowodzić istnienia niewidzialnych skrzatów zwijających kurz pod fotelami w kotki ( nie mamy twierdzeń dotyczących skrzatów, mówiących że to niemożliwe, ergo skrzaty kurzotoczki muszą być prawdziwe).
Drugi dowód wynika z założenia, że jeśli dwie koncepcje są sobie sprzeczne, to jedna z nich musi być prawdziwa i dla Pająka prawdziwa jest ta jego koncepcja. Kolejne próby dowodzenia polegają na udowodnieniu że świat obserwowany spełnia przymioty wynikające z koncepcji, są to jednak przymioty co najmniej osobliwe, takie jak telepatia, telekineza, aura czy duchy i Bóg. W dalszej części swych monografii udowadnia istnienie tych zjawisk za pomocą swej teorii, popadając w błędne koło (jednym z dowodów prawdziwości teorii jest przesłanka, której prawdziwość jest wysnuta z tej teorii, zatem teoria dowodzi sama siebie). Porównując teorię aktualną i własną celem wykazania sprzeczności tkwiących w tej pierwszej sięga Pająk do argumentów, które trudno by było odnaleźć w podręcznikach fizyki, na przykład że nośniki ładunków o przeciwnych znakach się odpychają, albo że wedle naukowców na rubieżach wszechświata istnieje wszechświat antymaterii który wciąż próbują zaobserwować.
Następnie opierając się na zasadzie symetrii, sformułowanej dla naładowanych cząstek, stwierdza że wszystko ma swój przeciw-odpowiednik. A więc grawitacja ma przeciw-grawitację, materia ma przeciw-materię, a przestrzeń przeciw-świat. Ta symetria obejmuje też kategorie logiczne - zwykła materia jest bezrozumna, więc przeciw-materia musi być inteligentna; zwykły świat jest dostępny tylko zmysłami, więc przeciw-świat musi być niedostępny dla naszych badań; zwykłego świata nie postrzegamy w stanach psychicznych (a tylko się on nam wyobraża) więc przeciw-świat musi być dostępny w snach, jasnowidzeniach i hipnozie.
Źli kosmici kręcą się po ziemi, czasem udając ludzi ale najczęściej wysyłając sondy śledząco-szkodzące. Sondy są niewidzialne i niesłyszalne, ale Pająk wie o nich, wykrywając je przy pomocy pilota od telewizora. Ich obecność można też poznać po zepsutej spłuczce toaletowej oraz samoistnie odklejających się naklejkach. Kosmici ci regularnie, trzy razy w miesiącu, porywają każdego mężczyznę i kobietę i regularnie gwałcą. Mężczyzna może poznać to po kleistej substancji pokrywającej jego członek nad ranem, nazywanej kisielem, kobieta po zwiększeniu się obwodu szyi. Doprawdy nie sposób tego wszystkiego ogarnąć.
ks. Włodzimierz Sedlak
Twórca teorii Bioelektroniki i teorii mózgu - układu scalonego. Odkrywca skamieniałości krzemowych glonów sprzed pierwszych bakterii węglowych, zidentyfikowanych później jako naturalne wytrącenia mineralne. Uznaje że roztwory elektrolitów w płynach komórkowych są plazmą, że białka są różnego typu półprzewodnikami, a struktury biologiczne to tranzystory, kondensatory itp. a w tym wszystkim rolę pełni bioplazma, wytwarzająca bioenergię i inne bio-rzeczy, których oczywiście nie można wykryć w normalny sposób. Czym jest ta bioplazma nie sposób dociec, nigdzie bowiem nie podał jej jednoznacznej definicji, co chwila włączając w jej obrąb inne zjawiska, raz uważając że to szczególny rodzaj plazmy fizycznej, a więc cząstek, jonów, ładunków i pól, a raz za jakiś całkiem inny, nieznany stan materii.
Cząsteczkom strukturalnym przypisuje właściwości nadprzewodnikowe w warunkach ustroju, przy czym podpiera się przykładem karotenu mającego być nadprzewodnikiem w temperaturze pokojowej - czego żadne badanie jeszcze nie potwierdziło.
Wszystkie te pomysły zebrał w koncepcję Homo Electronicus. Wszystko to pomieszał z teologią wywodząc że czyściec to rodzaj kosmicznej plazmy, i że z fizycznej plazmy złożone będą ciała zmartwychwstałych, albo że Bóg i aniołowie często objawiali się w otoczce chmury plazmowej, bo Bóg bardzo lubi plazmę. Mimo porządnej krytyki ze strony innych naukowców i braku doświadczalnych potwierdzeń, nadal, prawie 20 lat po śmierci jest w macierzystym KUL-u propagowany jako światły odkrywca.
Bardzo paradoksalne artykuły na ten temat publikuje jego zastępca w Katedrze Biologii Teoretycznej, prof Zon - w opracowaniu na temat krytyki Sedlaka wymienia najważniejsze zarzuty i opinie krytyczne, zarzucające temu brak naukowej metodologii, niejasność sformułowanych określeń, bogatą metaforykę zaciemniającą obraz, nieznajomość najnowszej literatury czy wreszcie cytowanie prac źle rozumianych albo nawet nie zawierających stwierdzeń z nich podobno wziętych. Potem przyznaje rację krytykom odnośnie błędów metodologii, zarazem tłumacząc je śmiałością wizji aby na koniec stwierdzić, że choć słusznie wytknięto mu duże błędy co do podstaw koncepcji, to i tak wysnute z niej propozycje są bardzo wartościowe, zaś wkład Sedlaka sprowadza się do wprowadzenia pięknych metafor opisujących życie. Czyli napisał kilka tomów pięknych metafor, które mają być wartościowe nawet jeśli nie są prawdziwe.
Michał Gryziński
Fizyk teoretyk, twórca wielu prac na temat zderzeń cząstek elementarnych w ujęciu klasycznym. Ujęcie to, nie zakładające dualizmu materii na tyle mu się spodobało, że odrzucił koncepcje fizyki kwantowej tworząc własny model atomu - model spadku swobodnego. W publikowanych potem książkach i artykułach dowodzi, że przyjęty arbitralnie model Bohra zawierał liczne błędy i nie objaśniał należycie wszystkich zjawisk - całkowicie słusznie - oraz że ten model do dziś jest mimo to uważany za prawdziwy a nauka od tego czasu nie poszła do przodu - co już jest całkowicie błędne jako że koncepcję Bohra uznano za przestarzałą już w latach 40. Teorii elektronów orbitujących po kołowych orbitach, niczym planety wokół słońca, utrzymywanych w oddaleniu od jądra przez siłę odśrodkową, przeciwstawia swoją teorię elektronu spadającego na jądro. Ponieważ jądro atomu ma ładunek elektryczny oraz spin (to jest obraca się), to też musi wytwarzać pole magnetyczne. Elektron spadający na jądro wpada w to pole i pod wpływem siły Lorentza jego tor jest odchylany w bok, toteż z rozpędu mija jądro, wspina się na pewną odległość i znów spada. I tak w kółko po torze nazwanym przez Gryzińskiego Radiolą.
Model jest bardzo ładny i w miarę zrozumiały fizyką klasyczną, tylko że podobnie jak dla modelu Bohra nie daje się odnaleźć ścisłych rozwiązań dla atomów cięższych od wodoru, a rozwiązanie dla atomu helu jest co najmniej wątpliwe (jądro helu nie ma spinu, zatem nie obraca się i nie wytwarza pola magnetycznego, brak zatem siły odpychającej elektron). Podobnie jak model Bohra nie tłumaczy stacjonarności elektronu.
W klasycznej fizyce ładunek poruszający się ruchem przyspieszonym wypromieniowuje energię w postaci fali elaktromagnetycznej. Przyspieszenie dotyczy każdego ruchu niejednostajnego nie odbywającego się po linii prostej, zatem elektron orbitujący po kole lub elipsie będzie tracił energię i przybliżał się do jądra. Teoretycznie wyliczono że dla atomu wodoru elektron powinien spaść na jądro w ułamku sekundy. Jak łatwo się domyśleć ruch po radioli, będącej trzema hiperbolami, jest i niejednostajny i krzywoliniowy, toteż po każdym minięciu jądra elektron powinien tracić energię aż w końcu spadnie na jądro. A przecież atomy wciąż trwają.
Żeby jednak dać odpór krytykom zapytującym a co z kwantowo-mechaniczną teorią atomu z orbitalami, liczbami kwantowymi itd w kolejnych książkach rozwija pan profesor teorię że fizyka kwantowa została wymyślona i nie jest prawdziwa. Wymyślono ją aby ukryć niedoskonałości starej teorii, zaś Einstein z kolegami propagował ją aby utrudnić Niemcom budowę bomby atomowej, a pod koniec życia wstydził się przyznać.
źródła, komentarze:
http://curioza.blogs.../nieukowcy.html