Jakieś dwa lub trzy dni temu przytrafił mi się dość dziwny i na pewien sposób budzący lęk sen... Może to zwykła wkręta w mózgu, jednak chcę coś na ten temat od hmmm specjalistów/znawców usłyszeć.
A więc tak... Sen jak to sen, nie pamięta się początku jednak w tym było coś dziwnego, jakby chciał abym był świadomy przeżycia tego wydarzenia, od początku... Siedziałem na przystanku, godzina nocna, zero ruchu samochodowego jak i ludzkiego(miasto do100tyś. ludzi), samo w sobie to nie było dziwne, lecz odczucie już tak. Postanowiłem kierować się do domu, jednak ciągle coś nie pasowało, zauważyłem znacznie większą liczbę świateł niż co noc szło obserwować na jawie, tak jakby ktoś je porozstawiał. Idąc czułem niepokój, który przerodził się w strach, bo zacząłem dostrzegać kogoś jeszcze, dokładniej auta policyjne. Jednakże gdy starałem się do nich zbliżyć, one odjeżdzały... Tak jakby nie chcieli nawiązać komunikacji mimo, że jako pan snu sam tego chciałem... Nie stwierdzę jak długo to trwało, taka gonitwa bezcelowa, ale wiem, że jak na sen trwała dosyć długo. Czułem się obserwowany z każdej strony. Gdy sobie odpuściłem, zorientowałem się, że już jestem u siebie na ogrodzie, chcąc nie chcąc położyłem się pod drzwiami, bowiem nie miałem kluczy (kolejna dziwna rzecz) i próbowałem zasnąć... Jednak było to nie możliwe, bo przebudził mnie dwumetrowy policjant bez rysów twarzy, coś mówił jednak nie mogłem go zrozumieć, chociaż znałem jego głos... Obudziłem się gdy wyciągnął list z kieszeni, pozostawiając niedosyt i przerażenie...
Nie wiem jak to zinterpretować, ale lekki strach mam gdy wracam późno do domu, taki mały lęk przed światłem latarni, lamp itp zrodził. Chętnie wysłucham opinii.
