Wydaje mi się, że każdy z nas ma inne preferencje, jeżeli chodzi o gry. Sam uległem innemu skojarzeniu, niż powinienem i jak słusznie zauważył Córa Koryntu, odciśnięcie śladu objawia się czymś innym, a mianowicie rzeczonym śladem. Zabawę z komputerami rozpocząłem, kiedy szczytem komputera osobistego był ZX Spectrum. Grę na niego przepisywałem dwa dni, a była to strzelanka kosmiczna, podobna do tych znanych z salonów gier. Kiedy dorobiłem się Commodore 64, później Amigi, a następnie peceta z bursztynowym ekranem, gdzie mogłem zagrać w Tetris, albo w szachy ciągle się wydawało, że to szczyt możliwości gier, chociaż wciąż gry z Commodore 64 były tymi, które zaraziły mnie sobą do grania.
Szczególne wrażenie zrobiła na mnie gra, która wtedy jako pierwsza zastosowała first person view. Wolfenstein, bo o nim mowa, pokazał strzelankę z polem widzenia pierwszej osoby. Do dziś uwielbiam tego typu gry i późniejszy Doom, czy Quake na PC były i pozostały moimi faworytami. Nie mówię o możliwościach graficznych ówczesnych pecetów, bo mój wówczas wypasiony PC z 486DX4 był rakietą, a 80 megowy twardy dysk był zajęty zaledwie w połowie wszystkimi moimi grami. Nie wspominam o RAM, bo jego ilość przyprawi o napad śmiechu gimbazę (64k )
Moi faworyci do bycia grami naj naj, to:
PacMan, Builder Dash, (FPS'y) Wolfenstein, Doom, Quake, Wolfenstein Enemy Teritory. Potem było tego coraz więcej i wszystkie je lubię.