Dziś w nocy dwa razy dostałem paraliżu sennego (przez całe życie trzy razy - poprzednio pod koniec sierpnia). Gwizdało mi w uszach jak sk*******, ale nie było żadnych halucynacji. Próbowałem wstać, ale oczywiście nie mogłem. Kilka minut później sniło mi się, że stoję na pustyni i widzę jak czarny spodek nademną lata. Kilkadziesiąt metrów odemnie zatrzymała się ciężarówka wojskowa, z której wysiedli
żołnierze (jeden z nich miał wyrzutnię rakiet) i zestrzelili UFO. Obiekt przez cały czas zachowywał się, jakby prowokował żołnierzy żeby go zniszczyli.