Eh... Ręce opadają od tego co niektórzy piszą. Z góry przepraszam za ton tej wypowiedzi, jednak musicie zrozumieć: jak rozmawiasz z kimś kto nigdy nawet nie próbował (nikogo nie namawiam ani nikomu nie polecam - zostanie więcej dla mnie) to trochę tak jak by rozmawiać z małym dzieckiem o robieniu dzieci. Niby coś tam wie, ale nie wie jak i po co. Każdy ma prawo do własnego zdania i własnego głosu, jednak problem się zaczyna kiedy osoba która czegoś nie wie, jest przekonana do swoich racji (bo ktoś, coś, kiedyś w telewizji powiedział) i zaczyna przekonywać do nich innych ludzi - co daje swojego rodzaju efekt "rozprzestrzeniającego się wirusa". Nie mówię że osoby które nie próbowały nie powinny się odzywać, to by było chore - jednak nadzwyczaj często się zagalopowują... Mam wrażenie że w wielu przypadkach decyduje o tym głupota oraz negatywne nastawienie do tematu. Nie mówię także że osoby które próbowały mają więcej do gadania - uważam że właśnie oni nie powinni bez wyraźnej potrzeby zabierać głos, w końcu mogą być uzależnieni, albo narkotyk może przez nich mówić: w końcu wszystko dzieje się w mózgu. Posunę się nawet dalej - osoby korzystające z danych substancji nie powinno się brać poważnie w tym konkretnym temacie dotyczącym konkretnych substancji. Jednak są pewne niezaprzeczalne fakty których obie strony powinny się trzymać, bo przykładowo: jeśli nie będziemy trzymać się zasad fizyki omawiając dane zagadnienie z fizyki do niczego nie dojdziemy. Jeśli te fakty uważa się za kłamstwo, należy podać argumenty dlaczego tak właśnie się uważa.
Świetnym przykładem gadania bez sensu jest pierwszy post pod tematem. Jeśli dobrze zrozumiałem, autor postu chce nam powiedzieć że kontrolowane użycie psylocybiny jest niemożliwe. Albo ja nie zrozumiałem jego postu, albo Monolith nie rozumie czym było "kontrolowane użycie psylocybiny" w przypadku tego eksperymentu. W drugiej "części" posta pisze:
Co za bezsens, to tak, jakby mówić, że sposobem na picie jest "kontrolowane użycie heroiny"...
Porównanie bez sensu. Owszem ktoś kto by zaczął korzystać z heroiny, może by przestał pić. Ale nikt nie przeprowadza takich eksperymentów, ponieważ wiadomo o potencjale jaki posiada heroina w kwestii uzależnienia, oraz o szkodach jakie wyrządza w organizmie. Heroina oraz psylocybina to narkotyki zupełnie innych rodzajów. Spróbuj leczyć padaczkę za pomocą akupunktury.. Zaraz.. Google mi mówi że jest coś takiego. -.-
...Ilu z tych palaczy zacznie nałogowo wciągać grzyby? Eh, świecie...
Tutaj w oczywisty sposób dajesz nam do zrozumienia że niby ktoś po tym eksperymencie miałby "nałogowo wciągać grzyby". Możliwe? Możliwe. Nawet bardzo prawdopodobnie, ale rozumiejąc "nałogowo" jako "od czasu do czasu", ponieważ grzyby nie uzależniają fizycznie. Każdy lubi wracać do czegoś co mu się spodoba, tak więc pewnie niektórzy z tych palaczy jeszcze kiedyś sięgną po grzyby, jednak o ile nie mają predyspozycji do uzależnień psychicznych (co prawdopodobnie pomagał wykluczyć psycholog który się nimi opiekował w trakcie eksperymentu) - z nałogiem nie będzie miało to wiele wspólnego, a właśnie to sugeruje nam słowo "nałogowo".
Chciałbym jeszcze sprecyzować dwa posty, ale ich autorom nie zarzucam tego co opisałem wyżej, nie do was to kierowałem.
Staniq napisał:
Po pierwsze, głodu nikotynowego nie zabijecie niczym innym, jak tylko nikotyną. Nie ma substancji zastępczej, bo testowałem na sobie wszystko co wymyślił człowiek, włącznie z akupunkturą. Jedynym i skutecznym sposobem jest autosugestia, że bez nikotyny można żyć. Wspominałem wielokrotnie na forum o sposobie, na który wpadłem i który tak naprawdę nie jest odkryciem Ameryki, lecz dostosowaniem go do sytuacji.
Po drugie, robienie sobie dobrze czymś innym, zamiast czegoś innego, to błędne koło.
Wszystkie psychodeliki wpływają na autosugestie. Nie powiem w jaki sposób, bo na każdego tak naprawdę działa to inaczej, ale niezaprzeczalnym faktem jest to że w jakiś sposób na sugestie/autosugestie wpływają. Tak więc możliwe że mogą pomóc na uzależnienie od nikotyny i możliwe że kluczowa jest tu właśnie kwestia autosugestii, o której mówisz.
Ten eksperyment to nie do końca robienie sobie dobrze czymś innym, zamiast czegoś innego. No ale jeśli ty to tak widzisz, to przypomnę ci tylko, że w obecnej medycynie, do leczenia uzależnień bardzo często stosuje się psychotropy oraz leki o działaniu psychotycznym. Często nawet "gorsze" od substancji od której pacjent jest uzależniony. I to działa.
Też mnie śmieszy ten argument. Szkodliwość narkotyków jest znacznie większa niż alkoholu.
Zależy jakich, na kogo, ile, co ile, za ile, etc. Naprawdę, niektóre narkotyki są bardziej szkodliwe od drugich, jednak przy rzeczywistym negatywnym działaniu na organizm, wpływa na to bardzo dużo ważnych czynników. Są ludzie którzy ćpają amfetamine latami i się jakoś trzymają. A są tacy którzy piją alkohol 2 lata i są na dnie, zarówno zdrowotnym jak i finansowym. Są też tacy którzy po paleniu papierosów 2 lata maja raka, a są tacy co palą całe zycie i nie widać u nich negatywnych skutków oprócz zżółkłych zębów od dymu, czasami nawet uprawiają sport. Niektórzy paląc marihuane rok.. Nie, nie umierają, ale to jak się po tym zmieniają, ich charakter, motywacja, ambicje, umiejętności... to podchodzi pod poważne uszkodzenie mózgu, nie żartuje - uszkodzenie może nie nastąpić, ale skutki są takie że pod to podchodzą.
Ale się rozpisałem... Nie umiem inaczej.
Użytkownik Sintitisir edytował ten post 17.09.2014 - 20:49