Jestem uczniem i 2 lata temu wstając rano do szkoły o 6.50 (normalnie wstaje o 7, wiec mialem 10 minut czasu dodatkowo) leżałem sobie na łóżku i rozmyślałem jak powstał świat. Według naukowców przez wielki wybuch, więc o nim też pomyślałem. W tamtym momencie zauważyłem białe światło, ale nie dawało one żadnych smug i znajdowało się na suficie przy ścianie. Było jakoś o 1/4 mniejsze od piłki golfowej. Po kilku sekundach te światło robiło się na tysiąc mniejszych i rozpowszechniło się do o koła tej początkowej, im dalej od niej, tym coraz rzadsze byly te światełka. Po 5 sekundach wszystko cofnęło się do stanu pierwotnego i zniknęło. Jeśli ktoś mnie nie zrozumiał, wyglądało to tak samo jak w teorii wielkiego wybuchu(!). Co wtedy pomyślałem? Zacytuje swoje myśli : "mój mózg płata mi figle i pokazuje jak wyglądało powstanie świata". Nie przejmował bym się tym gdyby to się nie powtórzyło po kilku sekundach po mojej prawej stronie, (również na suficie przy ścianie).Wtedy się przestraszyłem i zamknąłem oczy sprawdzając czy to jest naprawdę, czy tylko ślad który pozostał po pierwszym rozbłysku. Na końcu pojawił się też trzeci. Razem tworzyły trójkąt równoramienny. Nie wiem co o tym myśleć.