Zaczęło się od teorii mówiącej, że człowiek ten w jakiś sposób zmarł, następnie został obżarty przez różnej wielkości zwierzęta. Później mieliśmy szpikulce do lodu, pręty, rany postrzałowe, palniki. Oczywiście niczego nie można wykluczyć, ale porównując te pomysły z tym co widzimy na zdjęciach , wydaja się mało prawdopodobne. Ten kto dokonał tej zbrodni na pewno znał się na anatomii człowieka, wiedział w jaki sposób zrobić otwory przez które następnie można wyssać wnętrzności.
Możliwe, że dokonał tego jakiś psychopata lub ofiara naraziła się jakiejś lokalnej mafii, ale wygląd zwłok na to nie wskazuje, bo po co mieliby sobie zadawać tyle trudu, skoro można było zabić czy nawet torturować w o wiele łatwiejszy sposób. O ile się nie mylę, to wysysanie organów wewnętrznych przez dziury w ciele nie należy do powszechnych praktyk i dlatego ten przypadek jest szczególny.Do tego dochodzi fakt, że niektóre z ran widocznych na zdjęciach są bardzo podobne do tych, które widywałem przy okazji okaleczeń bydła. Wątpię, że zabójca najpierw trenował na zwierzętach.
Bardziej wygląda mi to na "zabieg", mający na celu pobranie materiału organicznego, a śmierć pacjenta w wyniku bólu była po prostu skutkiem ubocznym. Nie mam pojęcia kto i w jakim celu mógł tego dokonać i chyba nawet nie chce wiedzieć. Ale już sam fakt, ze o tej sprawie zrobiło się głośno, nie było śladów walki ani niczego pozostawionego przez sprawców pokazuje, że nie było to jedno z typowych morderstw.
Do fanatyka mi daleko, ale chyba wolałbym, żeby stali za tym "Ufole", bo świadomość, że mógłby to zrobić człowiek trochę mnie przeraża.